Tumgik
#szyję
jamnickowa · 2 years
Video
youtube
👏 👏 👏
1 note · View note
chinchillalace · 2 years
Text
Tumblr media
0 notes
motylekaany · 2 days
Text
Ja gdybym miał chudsze ramiona i nogi.
(I brzuch, szyję, twarz, biodra, ręce)
Tumblr media
278 notes · View notes
proste-a-piekne · 5 months
Text
Tumblr media
...A ja chłopca chaps za szyję Będę kochać póki żyję...
Tumblr media
46 notes · View notes
panikea · 8 months
Text
Po raz pierwszy zerżnął ją od tyłu przy lustrze. Po prostu chwycił ją za włosy, pocałował w szyję. I wsadził. GO. Całego naraz. Tak, że poczuła go aż w żołądku. W karku. W plecach. A on był duży. I gruby. Wygięła się w łuk. I wstyd przyznać – wypięła się pupą w jego stronę. Bardziej. Chciała poczuć go jeszcze mocniej. Brakowało jej tchu. Wiła się. Przygryzała wargi. A później jednym ruchem ręki opuścił ją na kolana i wetknął penisa w jej usta. Nie protestowała. Podobnie jak wtedy, gdy podniósł ją z podłogi. I trzymał w powietrzu, podtrzymując za jej nagi tyłek. Objęła go nogami. Zaniósł ją do sypialni i rzucił na łóżko. Pocałował ja w usta. Później w szyję. Znów w jej najbardziej erogenny fragment ciała – szyję. Chwycił za miski jej stanika i brutalnie je zerwał. Krzyknęła. Nie zwrócił na to uwagi. Był pochłonięty czymś innym. Jej piersiami. Położył na nich dłonie. Z dumą pomyślała, że nie jest w stanie ich objąć. Drażnił je. A kiedy zrobiły się twarde, zaczął je delikatnie przygryzać. Lizać i ssać na zmianę. W pewnym momencie przeszedł niżej. Na jej brzuch. Zataczał językiem kręgi wokół jej pępka. Rozłożyła instynktownie nogi. Szeroko. I modliła się, żeby doszedł tam. Niżej. Gdy w końcu zanurzył się w nią językiem, Natalia po raz kolejny tego dnia całkowicie przestała myśleć. Miała orgazm za orgazmem. Bolały ją sutki. Czuła, że u dołu ma wszystko podrażnione. Siedziała na łóżku w podartych pończochach. Na biodrze miała ślad po zerwanych majtkach, rozmazany makijaż i obolałe całe ciało. Była cały czas w kajdankach. Zasłonięte miała też oczy. Czuła się jak pieprzona gwiazda porno. Albo Playboya. Złączyła mocno nogi ze sobą i jęknęła do siebie. On wyszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach. Protekcjonalnie jednym palcem podniósł jej brodę do góry. Już chciała na niego prychnąć, kiedy w ustach poczuła szkło. Kieliszek. Szampan. Piła łapczywie. Szampan wąską strużką poleciał po jej ciele. Po ustach. Dekolcie. Piersiach. I brzuchu. Wykręciła usta tak, że pociekło więcej. Odstawił kieliszek na podłogę. Pchnął ja gwałtownie na łóżko, tak że upadła na nie plecami. Nachylił się nad nią. I zaczął lizać tam, gdzie popłynął się alkohol. Wziął kieliszek. Zanurzył w nim palec. I wsadził go jej do ust. Possała go chwilę. A on wylał resztę szampana na jej cycki i brzuch. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił ją zdecydowanie, tak że leżała plecami do góry. Wyjął jakąś substancję – krem? – która pachniała grejpfrutem, i zaczął jej masować plecy. A później tyłek. Kiedy jęknęła głośniej, dostała siarczystego klapsa. Ku jej zdumieniu bardzo się jej to spodobało. Tego wieczora wziął ją jeszcze raz od tyłu, zrobił jej dobrze palcami w wannie, a ona ssała go dwa razy. Bez opaski. Klęcząc, ale patrząc mu prosto w oczy. A to wcale nie był koniec. - Piotr C. “Pokolenie Ikea Kobiety”
114 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 1 month
Text
Tumblr media
Jestem zmęczona Może już się położę Może na tory Może skoczę z dachu Może leki wezmę Może się potnę Może sznur na szyję założę Siły nie mam już Wegetuję
24 notes · View notes
pozartaa · 6 months
Text
21.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 295
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: 1590 kcal (limit +/-2100 kcal)
Bez liczenia: budyń smak wanilia 'Gellwe' Słodki Kubek ok. 220g/ batonik 'NUTBAR' peanut almond cranberry 30 g (Action)/ mandarynka
Ale dziś spokojna nocka w pracy była. O wiele lepiej się pracowało niż ostatnio, kiedy to zasnęłam na blacie.
Po pracy zaszłam do Lidla po warzywa na sąłatkę, obładowałam się jak wielbłąd.
Tumblr media
Oto bukiet warzyw (oczywiście cześć warzywek pójdzie też do innych projektów kulinarnych). Każdy polski balkon przed Świętami zmienia się w dodatkową lodówkę 😆.
Sąłatkę robi S w sobotę, a ja już dziś zabrałam się za sernik. Tak jak w zeszłym roku żadnych wigilijnych potraw nie klepię w Fitatu. Wiem co gotuję i zdaję sobie sprawę, że to nie będzie ani "fit" ani "low-cal". Ale też nie topię niczego w szmelcu, ani nie zacukrzam á la "próchnica-instant" bez potrzeby.
Myślę, że zdrowy rozsądek i szczypta umiaru za stołem powinny się rozprawić z ewentualnymi wyrzutami sumienia 🤞🤞
***
Szkoda ze mój konflikt naczyniowy nerwowy misiał dać o sobie znać 😵‍💫. Koło 14:00 ciśnienie zaczęło lecieć na łeb na szyję. Patrzę do aplikacji pogodowej, a tam jakąś masakra.
Tumblr media Tumblr media
Ja myślę - nie ma opcji, że znowu wyląduje nad kiblem z szumem w uszach i potężnym zawrotami glowy. Ścigałam się z czasem - leki, pozycja leżącą i cierpliwość. I tak miałam poczekać aż ciasto na sernik zmarznie w lodówce. Wcześniej zdążyłam sobie zrobić to zabawne foto w kuchni... Miałam iść po jedzenie dla kotów, a zostalam uziemiona...
***
Wieczorem już było ok na szczęście. Chwilę się zdrzemnęłam pewnie rekompensujac sobie mało odespaną nockę. Straszna ulewa za oknem ale niby ma jeszcze śnieg padać. Dokończyłam sernik. (Tarkowałam ciasto przed wystawieniem do piekarnika ale wersją ostateczna chwalę się jutro)
Tumblr media
Uświadomiłam też sobie ze Wigilia Wigilią, ale zanim będę kroić szynkę świąteczną (którą robię jutro) i zabierać do pracy rybę po grecku - nie mam żadnego obiadu.
Jutro ugotuję jeszcze fasolkę po bretońsku (żeby było szybko i prosto). S się śmieje że to 13 wigilijna potrawa 🤣. Nie ma co - moje życie kręci się dokoła żarcia! Będzie okazja odtworzyc parę przepisów do Fitatu 😮‍💨.
Tumblr media Tumblr media
42 notes · View notes
fragilebabydolly · 5 months
Text
Zimne dłonie beznamiętnie oplatają moją szyję ,
Czuje że zaczyna brakować mi oddechu ,
Zamykam oczy i czuje jak łzy spływają po porcelanowej skórze,
Czuje natłok myśli nie mogę tego uciszyć ,
Nie kontroluje ruchów mojego ciała ,
Czuje się jakby świat zastygł w miejscu ,
Czuje zimny martwy pocałunek na moich ustach ,
I wszystko nagle odpuszcza ,
świat wraca do normy,
Łapczywie zabieram oddech do mych płuc ,
I rozumiem , że był to pocałunek śmierci.
40 notes · View notes
denimixart · 9 days
Text
Kiedyś nawet nie pomyślała bym o pamiętniku, dzienniku itp.
Od jakiegoś czasu nie potrafię sobie wyobrazić życia bez... Czegoś, co nazywam w skrócie PAJ, czyli ParkinsonArtJournal. Wklejam, rysuję, maluję, szyję i kolejny PAJ trafia na stos.
To jest moja autoterapia.
Tumblr media
10 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 month
Text
Szczęśliwam i z naładowanymi bateriami
25 kwietnia 2024
Tumblr media
Najpierw lista, żeby nie stracić myśli ulotnych:
Cieszę się, że po prostu pojechałam. Po prostu: potrzebowałam odpoczynku, wszystko goniło na łeb, na szyję, nawarstwiało się (i wciąż się nawarstwia, ale teraz we mnie jest spokój, gdy obserwuję jak te moje plany piętrzą się i chwieją od nadmiaru) i po prostu: pojechałam. Trochę to jak ucieczka? Trochę jak bodziec do odłożenia codzienności na bok i pozwolenie sobie na Tu i Teraz, na obserwację, bez myśli o nadchodzących deadlinach. Oddech i wydech. I wdech. I wydech. I ulga. Taka bardzo potrzebna ulga, pozwolenie sobie na odpoczynek, bo urlop i koniec. Ale jak w mojej głowie zrobiło się miejsce to byłam tak sfrustrowana, tak zirytowana, że przed wyjazdem nie przeczytałam nic o historii Turcji, o kontekście kulturowym i historycznym. Mam jakieś pojęcie o tureckiej kulturze i historii, przez osmozę. Ale miałam - i mam nadal - TYLE PYTAŃ i nikogo, kto by mi na nie satysfakcjonująco odpowiedział (tj. jest masę książek i podcastów, ale trafiłam chyba na tylko takie nudne, skupiające się na liczbach, datach, zamiast na wydarzeniach, niuansach kulturowych itp). xD Ciekawi mnie to wszystko bardzo. Bardzo. Czytałam jak tylko miałam dostęp do neta, ale ciekawości wciąż nie zaspokoiłam.
Bardzo dziwnym jest poczucie, gdy jako dorosła kobieta NAGLE w zwykłej sytuacji społecznej tracisz podmiotowość. Ba! Gdy jesteś jawnie uprzedmiotowiana, a lokalsom nie jest ani trochę wstyd za takie traktowanie drugiego człowieka z którym przecież chcą dobić targu. Bardzo to dziwne. Bardzo przykre. Bardzo wprawiające w osłupienie i zaskoczenie, bo zachodziło w tak bardzo zwykłej sytuacji społecznej w jakiej nigdy wcześniej moja płeć nie miała znaczenia na socjokulturowe aspekty (jak chociażby kupno zgrzewki butelkowanej wody mineralnej w lokalnym markecie spożywczym, przy kasie). Najwyraźniej w tych sytuacjach ścierała się przepaść kulturowych kodów, zwyczajów. Z zaskoczenia i osłupienia nie udało mi się nigdy w czas zareagować. A może zareagowałam we właściwym czasie? Może. Po prostu potem następowała zaskakująca przemoc (np: facet mnie złapał za barki i pchnął na krzesło, gdy chciałam wstać wkurzona, że mnie DOTYKA zacisnął dłoń na moim barku mocniej, przytrzymał mnie na tym krześle i a drugą ręką wcisnął w moje dłonie kubek z herbatą - to co mówił stało w sprzeczności z jego zachowaniem, sama nie wiem czy mnie traktował po "swojemu", czy to moja strefa komfortu nie przystaje do tutejszych zwyczajów, czy właśnie - jak twierdził w tamtej chwili - opatrznie interpretował to co w naszej kulturze oznacza być dżentelmenem? Nie wiem...), albo zupełnie ignorowano to co mówię i jakie mam zdanie na różne tematy - jakbym mówiła do ściany. Dziwne to było. Nie było na tyle przykre by bolało, ale na tyle by czuć, że nie jestem szanowana, że jestem traktowana jak rzecz, mniej niż człowiek. Nawet nim do mnie dochodziło, że te sytuacje mnie wkurzyły, nim rozkminiłam jak się z tym czuję i na ile powinnam postawić na zaopiekowanie własnych granic i uczuć, a na ile z szacunkiem i akceptacją podejść do kultury kraju, który odwiedzam, w głowie miałam wtedy mętlik, ale nim ta gonitwa analiz "co-w-tej-chwili-jest-ważniejszym-aspektem-dla-sytuacji" chwilę byłam w stanie oszołomionego "WTF się tu stanęło?". Dziwne. I zwieńczone (już chyba drugiego dnia pobytu, wieczorem?) podczas kolacji, przy prosecco "Wiesz co? Dziwnie jest stracić tak bardzo podmiotowość..." Na co mój chłopak tylko smutno przytaknął. Też to zauważył.
Węże. Są.
To trochę nudne (i irytujące), ale znowu jestem chora. Ech. Dziś już byłam na kompleksowych badaniach - oby to nie był pasożyt. Ech. Nie piłam tamtejszej wody, ale kąpałam się w morzu, basenie i łaźni. Gdzieś coś złapałam. I jedzenie chociaż było pyszne to nie służyło naszym jelitom... Dłuższa sprawa do opisania.
Hamam. Złoto. Muszę opisać cały proces, bo CUDOWNE doświadczenie (omijając organizację i kwestie kulturowe).
Hotel <3
Koty xD To jest temat na cały artykuł!
Bliskość - najadłam się seksu po cebulki włosów. <3
Przestrzeń w głowie - nowe pomysły!
Tęsknię za pieskiem i doniesienia od rodziców martwią - znowu trzeba będzie pracować z behawiorystką.
Koszmary xD można książki o tych snach napisać!
Paraliżujący strach przed targowaniem się - nie tak sobie wyobrażałam to doświadczenie. Ale to też muszę opisać.
Czułam się jak Indiana Jones. I to było suuuper! Byliśmy jak poszukiwacze zaginionej Arki xD Tylko, że bez Arki, a z rzymskimi łazienkami xD.
Targowanie się. OMG. Aż na samo wspomnienie muszę odetchnąć na uspokojenie. Myślałam, że to będzie fajne przeżycie. Że będę się tym bawić, że znajdę w tym fun, jakiś dreszczyk przyjemnych emocji. Że to będzie jakaś taka furtka do spróbowania namacalnego zaznania lokalnej kultury, tego kulturowego IceBerga! Że to coś w kategorii "język" czy "jedzenie". Ale nie. To nie jestem dla mnie coś tak łatwo przyswajalnego i dającego fun. To cholernie trudna sprawa. I stresująca.
Hebata turecka & kawa turecka. Oczekiwania vs rzeczywistość (spoiler: obydwa inne niż myślałam, a każde bardzo mi odpowiadało <3)
Okazało się, że nie na każdym urlopie trzeba jeździć na quadzie, ani skakać na bunjie. Nawet jak się tak planuje. Czasem po prostu wystarczy spontanicznie zrobić coś z moim chłopakiem. I to prowadzi do kolejnej bardzo ważnej - i bardzo złotej- myśli:...
... otóż wczoraj, w autokarze odwożącym nas na lotnisko, około 4 rano, we względnej ciszy (miarowych oddechach śpiących pasażerów) i z oczami utkwionymi w rozjaśniającej się za oknem ciemności naszła mnie refleksja. Przypomniała mi się analogiczna sytuacja: powrót z wczasów na lotnisko, wczesną porą. Oglądanie brzasku przed autokarowe okna, zapamiętywanie jak wyglądają i pachną gaje oliwne... Wtedy też było super i byłam szczęśliwa, wypoczęta. Ale moje długaśne piesze wędrówki po Korfu były samotne. Nie przeszkadzało mi to wtedy, bo bawiłam się świetnie, tak jak lubię. Było cudownie, jak marzyłam! Zwiedzałam, w cieple. Byłam taka spełniona! Ale tak tęskniłam, żeby kiedyś móc z kimś tak zwiedzać świat. Oj, tak bardzo!
I od razu, skojarzeniem przeniosłam się z tego autokaru w Grecji do sobotniego poranka w Holandii, gdy radosna - tak bardzo podekscytowana! Tak bardzo spełniona! We własnej opinii podpalająca pokłady energii i humoru nie tylko swoje, ale też całego swojego otoczenia, swojego partnera, jak mała elektrownia - pakowałam do plecaka przygotowany wcześniej prowiant, upewniałam się czy klucze wzięte, czy pompka do roweru przypięta, czy mapa schowana w schowku przy kierownicy, czy peleryny przeciwdeszczowe są spakowane. I opowiadałam o tym, jak zaplanowałam nam całodniową wycieczkę po fantastycznych holenderskich trasach rowerowych! Że będą po drodze muzea (w tym techniki!), fajne jedzonko (bo oktoberfest był w pełni), że trasa obok endemicznych roślin! I sery! SERY! I te cholerne "belgijskie frytki" też będą (ja nie lubię majonezu, a mój były chłopak uwielbiał te frytki)! Że według internetów nasza trasa prowadziła przez miejsce w którym turyści w 2015 roku najwyżej oceniali lokalne frytki. Specjalnie dla niego te frytki wciągnęłam na listę... A kiedy ja byłam spakowana, i gotowa, i promieniałam radością, że wreszcie zobaczymy coś niderlandzkiego - a nie tylko te jebane kofiszopy, supermarket, miejsce naszej pracy i osiedle zamieszkałe przez innych pracowników naszej fabryki! Tak bardzo chciałam zwiedzać! - on wtedy ledwo się ubrał i nie miał siły wstać z łóżka. Siedział na skraju ze zmierzwionymi włosami, spuchniętymi oczami i obserwował jak się krzątam po pokoju, jak trajkoczę. A im bardziej ja byłam podekscytowana, tym bardziej on był wkurwiony (wkurzało go moje szczęście - wolał jak byłam przygnębiona i zrezygnowana, mniej okazji do konfrontacji, teraz to widzę). Obserwował mnie, napięcie między nami narastało, ja go początkowo nie czułam (bo w końcu mieliśmy spędzić czas tak jak ja lubię!), aż w końcu wyczuwałam napiętą atmosferę, pytalam go czy coś się stało, a wtedy on pytał "Musimy jechać?". Dodawał, że mu się nie chce. Że jest taki zmęczony. Że wolałby odpocząć w domu. Że na to wszystko potrzeba tyle energii. Oskarżał, że jestem samolubna, że myślę tylko o sobie (tj. to dla niego oznaczało, że planowałam wycieczkę od tygodni... ). Rozmawiałam z nim o faktach, przypominałam jakie były fakty, z kalendarzem analizowałam co i którego dnia robiliśmy. Było mi przykro, chciałam go przecież uwzględnić w planach, chciałam z nim przeżywać tę podróż. Jego szczęście też dla mnie było ważne. Przejęte zapewniałam, że przecież gdyby mi powiedział to bym inaczej to zaplanowała, że wzięłabym to pod uwagę. A on ciśgle z oskarżeniami: "Wszystko robimy pod twoje dyktando! Wszystko musi być tak jak chcesz. Nie Vill, ja się na to nie zgadzam!" (hahaha on mi zarzucał to co robił on sam xD, teraz to widzę). Potem, gdy jednak okazało się, że poprzedni weekend spędziliśmy tak, jak on chciał (on jarał, albo jarał z innymi...), że jeszcze poprzedni też, to nagle argumenty zostawały wytrącone, chwilę miczał i w końcu okazywało się, że to jednak rowery jako środek lokomocji są problemem. Bo mu się nie chce, bo dawno nie ćwiczył itp itd. Więc ja rozpromieniona od razu znajdowałam rozwiązanie: "Nie szkodzi! Możemy podjechać pociągiem i przejść się tu, tu i tam!". To go jeszcze bardziej wkurzało.
I nagle się rozpętywała awantura o to, że jestem taka szczęśliwa podejrzanie! Ciekawe dlaczego!? Co przed nim ukrywam!? To mnie wkurzało, ta sama płyta grana z powodu braku argumentów! Gdy proponowałam, że w takim razie, jeżeli nie ma między nami pola na kompromis, to niech on zostanie, a ja pojadę sama - wtedy było jeszcze gorzej. Wyzwiska, podejrzewanie mnie o zdradę, rzucanie mi, że pewnie wszystko zaplanowałam tak, żeby zamiast niego ze mną jechał ten i inny współlokator (który był dla mnie miły po prostu, a o co typ był zazdrosny). Gdy mu wyjaśniałam, że to absurd, że przecież chciałam jechać z nim! To miał być dzień, który spędzamy razem i to tym razem realizując moje potrzeby i marzenia! Że jak jest tak zazdrosny to niech ruszy tyłek i jedzie ze mną, zamiast robić sceny! Że nawet te frytki znalazłam! Dla niego! Żebyśmy obydwoje z tego mieli fun... No i kończyło się, że odwracał kota ogonem tak, zalewał taką falą przemocy, oskarżając mnie o bycie dziwną, niepasującą (nikt z tych lokalnych znajomych od jarania nie jeździł na wycieczki), robiąc przytyki do moich bolesnych miejsc, niepewności, zarzucając mi złe intencje, że go nie kocham i nie chcę naszego szczęścia. Albo grożąc, albo kpiąc, poniżając. Koniec końców to ja siedziałam w pokoju, na łóżku zalewając się łzami, dławiąc się smutkiem, brakiem zrozumienia, próbując ogarnąć co właściwie poszło nie tak, co źle zrobiłam itp, a on wzdychając z rozczarowaniem - bo to on był we własnym mniemaniu ofiarom moich złych intencji - szedł zajarać, zjeść i spać. A ja płakałam, czułam się cała obolała emocjonalnie, opuchnięta od bólu i płaczu... I szukałam pytań i odpowiedzi, jak naprawić tę sytuację by "był jak przedtem". A jak ex wstawał to znowu jarał z kimś... Ech. A ja zostawałam w pokoju, smutna, zrezygnowana, z poczuciem, że jestem niekochana. Te emocje pamiętam wyraźnie, są bardzo we mnie... To było 9 lat temu, a tyle lat mi się wydawało, że po prostu moje potrzeby są tak bardzo dziwne i inne, i niemożliwe do pojednania z cudzymi, że mogę tylko podróżować sama...
Tym czasem wczoraj, w autokarze na lotnisko, zalana tą falą wspomnień zabarwionych tak różną porcją emocji z ostatnich lat ZAUWAŻYŁAM bardzo świadomie, że mój cudowny chłopak - ten obecny - jest osobą, która ma takie same potrzeby podróżnicze jak ja (no dobra, on jednak wolałby jeszcze opcje bardziej hardcorowe np: picie wody z kałuży i spanie w szałasie pod kołderką z liści splecionych palm czy coś xD; ale na razie to nie jest dla mnie i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dla mnie, lubię mieć ściany do snu xD. Jednak nie przeszkadza mi wyobrażenie, by na taki wypad wyrwał się z kuzynem czy kumplem - niech się dobrze bawi!).
Co więcej: podróżowanie z nim jest tak ŁATWE. To Asia mi mówiła, że w związku może być łatwo - nie wiedziałam. Teraz już wiem. I to wzrusza. Piękne to.
Dopiero wracając z wakacji ZAUWAŻYŁAM, że odbyliśmy masę podróży (co mój chłopak już po wylądowaniu w Polsce podsumował z przepraszającym uśmieszkiem "Nie potrafimy wysiedzieć na dupie, co nie?" xD - bo mieliśmy SIEDZIEĆ NA DUPIE, odpocząć za te wszystkie miesiące zapierdolu, naczytać się książek, odespać i odpoczywać od stresu zamiast go sobie dodawać. A ostatecznie codziennie byliśmy na jakiejś przygodzie, bliższej lub dalszej xD heheh, ale z masą miejsca na czytanie, spanie i leżenie na plaży oczywiście). Dotarło do mnie, że względem żadnej z nich nie było między nami spięć. Tak łatwo nam się dogadać. Mamy podobne priorytety: jesteś chory? Boli brzuszek? To walić ten zamek na końcu szlaku, wracamy do hotelu i parzymy herbatkę, zagramy w jakąś grę! Czujesz się na zwiedzenie jeszcze czegoś? To chodź na ruinki, te na pustyni, z 4 km od miasta! I to jest tak naturalne. Tak proste. Ech.
Zauważyłam też, że oddałam mu planowanie. Oczywiście nie zupełnie - nadal to lubię robić i często robię. To początkowo było bardzo dla mnie trudne, budziło masę wątpliwości, bo czułam lęk, że "oddając" obowiązek planowania oddaję również odpowiedzialność za siebie i kontrolę (nad sobą - a tego nie pozwolę sobie stracić ponownie: w Holandii lata temu ostatecznie oddałam ją, a potem latami na terapii ją odzyskiwałam). Oddanie komuś innemu steru w obszarze "planowania podróży" w moim przypadku było aktem olbrzymiego zaufania. Ryzyko wielkie, strach wielki. Ciekawym było się przekonać, że oddanie obszaru planowania podróży nie jest tożsame z oddaniem kontroli nade mną. Tym jaskrawiej widzę, jakie skrajne schematy we mnie wyżłobił poprzedni związek - nie wiedziałam, że oddanie planowania podróży to może być to i nic więcej, a na pewno nic z władzy nade mną! Ech. Jak dalekich i jak raniących blizn nabyłam w poprzednim związku... Teraz to widzę, że ten mój wieloletni ból i gojenie trwało tyle, bo te rany były tak straszne i głębokie. Ech.
No, ale teraz, wracając z Turcji fakt oddania mojemu partnerowi planowania był tak naturalny, bezpieczny i w porządku, że świadomie zdałam sobie z niego sprawę dopiero w autokarze o 4 nad ranem w drodze na lotnisko. Ufam mu. Doceniam, że gdy planuje dzieli się tym planem, dzieli się planowanym budżetem, miejscami, pyta o wskazówki i zaznacza, że będą takie czy inne niespodzianki. To jest takie fajne i komfortowe.
I od razu sobie przypomniałam wtedy: oddaję planowanie, ale to ja na miejscu jestem przewodniczką. xD Bo jestem ciekawską factcheckerką i MUSZĘ przed wyjazdem w jakieś miejsce poczytać o nim (jak wspominałam w przypadku tego wyjazdu nie czytałam - tylko to co przez osmozę, a ja jednak dużo wiem przez osmozę :P lubię historię). Zapytałam nawet podczas jednej z pierwszych wypraw mojego chłopaka czy coś przy okazji planowania czytał o tym miejscu - bo nie chciałam mu odtwarzać audio-Wikipedii jeżeli już to wszystko wie. A on się do mnie uśmiechnął z powątpiewaniem i żachnął się "Nie! A po co? Od tego mam ciebie! To co mi opowiesz o tym... em... kamieniu?". No i opowiadam, z dygresjami, wyobrażamy sobie jak to musiało wyglądać w czasach świetności, rysujemy w powietrzu brakujące budynki, sklepienia... Odkrywamy z użyciem wyobraźni. I humoru I się tym JARAMY! Zadajemy sobie wzajemnie masę pytań, hipotez, a potem w hotelu potwierdzamy info w sieci. I masę przy tym śmiechu!
No.
I się spłakałam w tym autobusie o 4 rano, obserwując jak mój partner śpi na miejscu obok mnie słodko pochrapując...
Jak ŁATWO się przyzwyczaja do takiego dobra, które przecież jeszcze tak niedawno wydawało się zupełnie nieosiągalne!?
To wszystko, cały nasz wyjazd, całe nasze przygody, planowanka, kompromisy, przyszły tak naturalnie i tak zgodnie, tak gładko, że łatwo tego nie zauważyć. Nie ma WIELKICH emocji (tj. tez huśtawki - od niesamowitego szczęścia do niesamowitego bólu jak w moim poprzednim związku). Jest po prostu stabilnie i przez to jest miejsce na to by uwagę kierować na inne sprawy WSPÓLNIE oraz sprawy prywatne każdego z nas. Idziemy w tą podróż - tj. w podróż zwaną życiem, że tak oklepanym frazesem polecę - obok siebie, ale razem, pozwalając sobie na odmienność, na realizowanie wspólnych i osobnych potrzeb, i mamy w sobie wsparcie. I kibicujemy sobie wzajemnie!
I chyba bardziej niż kiedykolwiek wtedy, o tej 4 nad ranem, w kołysanym sennym sapaniem autokarze, poczułam, że jestem cholernie zaszczycona jego - mojego partnera - obecnością w moim życiu. Kocham go. I będę jeszcze bardziej zaszczycona, jeżeli zdecyduje się ze mną zawrzeć związek małżeński/partnerski/jaki tam lepszy dla formalności.
I sobie tak chlipałam ze szczęścia głaszcząc go po zarośniętym policzku, nim wzięłam się za czytanie przewodnika po historycznych ruinach tej części Turcji w której byliśmy.
I to chyba najważniejsze wrażenie po tym urlopie. Na dziś tyle. Zrobiłam dziś już 3 prania, podlałam kwiaty, rozesłałam paczki, pracowałam, sprzątałam... dużo zrobiłam i idę spać. :D Jutro rano lecę na siłkę i po psiecko! <3 Tęsknie za cholernicą.
Tumblr media
14 notes · View notes
nothing-but-tears · 3 months
Text
No ja pierdolę, co się teraz dzieje... Psychodietetyk mi grozi że mnie skierują do szpitala jak jeszcze schudnąć za tydzień... Ale ja chcę schudnąć... Ale jednocześnie boje się że w szpitalu znowu będę musiała przytyć i będę gruba... I nie wiem czy ja chcę teraz utrzymać tą wagę co mam żeby mnie nie zamknęli... Ale nawet nie wiem jak utrzymać wagę.. na pewno nie będę jeść swojego zapotrzebowania bo przytyję... Boję się że jakbym zaczęła jeść więcej to bym przytyła... A ja nie jestem przecież wcale taka chuda... Muszę schudnąć jeszcze chociaż 5kg... No ale nie chcę iść do szpitala... Beznadzieja...
Do tego nie wiem już jak jeść w ogóle... Czy jeść samo białko... Czy jak najmniej kcal i same objętościowe rzeczy bez względu na białko... Czy jeść trochę więcej... Czy nie jeść w ogóle i co ma być to będzie... Nie wiem... I nie mam siły w ogóle chodzić do szkoły... Frekwencja leci na łeb na szyję...
To wszystko jest tak bez sensu.. nie chcę żyć
16 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
Świat cierpi na brak ludzi, którzy mają ze sobą pełen kontakt i w pełni się ze sobą mierzą, rozumiesz? Panuje epidemia spierdalania. Ludzie dzień w dzień przebiegają setki kilometrów, byle tylko nie spotkać się ze sobą. Wybierają okrężne drogi, celowo przegapiają skręty, zmieniają język nawigacji na chiński, udają głuchych i niewidomych oraz przemalowują znaki drogowe. Ubrani w drogie stroje sportowe, dzień w dzień uciekają przed sobą tak zawodowo, że ostatecznie naprawdę zaczynają szczerze wierzyć w to, że żyją zdrowym stylem życia, a nie unikającym i wiary w to nie zmienia nawet pełen wybrzuszeń dywan w salonie, który przestał być płaski lata temu. Siedzimy tu na tej ławce kolejną godzinę tylko po to, by obserwować jak nieustannie się o niego potykają. Zobacz. Jeden, drugi, trzeci. Krok za krokiem potykają się o siebie samych, po czym nerwowo rozglądają się, czy ktoś ich widział. Dlaczego, pytasz. Dlaczego ludzie świadomie potykają się o te same przeszkody? Ile razy trzeba się tak potknąć w tym samym miejscu, by nie chcieć zrobić tego kolejny raz? Widzisz tego gościa? Zaraz potknie się o ten dywan dokładnie sto czterdziesty ósmy raz. 3, 2, 1... Już. Gdy posiedzisz tu ze mną jeszcze chwilę, zobaczysz jak zrobi to sto czterdziesty dziewiąty raz z dokładnie tą samą miną. Co czyha pod mrocznym dywanem? Najstraszniejsze potwory z najgorszych koszmarów. Z wielkimi, wyłupiastymi oczami i setkami obślizgłych macek, którymi ściskają człowieka za samą szyję. Miesiącami nie pozwalają spać. Warczą i syczą tak głośno, że nie zdołasz ich uciszyć. Uwieszają się człowieczej nogi niczym kula, śmiejąc się histerycznie. Nocami wydają z siebie najstraszniejsze dźwięki prawdy prosto do ucha i zasysają poharatane dusze niczym czarna dziura. Początkowo wystarczyło narzucić na potwora trochę cienkiej wykładziny, później dwie, może trzy, warstwa linoleum i próba ubicia szkarady deskami parkietowymi. Z czasem jednak kończyło się na grubych, tureckich dywanach, które niektórzy kupić byli w stanie za najbardziej absurdalne ceny, byle tylko zakryć wszystko to, czego nie chcieli o sobie oglądać. Byle tylko odciąć od siebie wszystko to, czego nie chcieli o sobie wiedzieć. Latami będą tak po nich chodzić i skręcać sobie kostki, łamać nogi i nosy, robiąc wszystko, by nikt nie zauważył na ich twarzy choćby najmniejszego grymasu. Latami rozpadać się będą dokładnie w tych samych miejscach, a pod nosem nucić będą swoje kojące mantry o tym, jak bardzo wiedzą, co robią. Przecież nie zmusisz człowieka do prawdy. Przecież nikogo nie zmusisz do tego, by konfrontował się ze sobą, a to z czym pogodzić się przyjdzie najtrudniej to z tym, jak wiele osób będziesz musiał przez to zostawić za sobą. Niektórzy po prostu wolą stać w miejscu, a co najgorsze, mają do tego święte prawo, nawet jeśli nigdy nie zdołasz tego zrozumieć.
Marta Kostrzyńska
60 notes · View notes
zlyy-demon · 3 months
Text
Żyję bo żyje. Załóż mi linę na szyję. Chcę umrzeć. Chociaż na chwilę bo jak idiota w szczęście wierzyłem
19 notes · View notes
fairycruenta · 2 months
Text
Serce we łzach rozbija się cicho
I szlocha głucho
Krople gorzkie jak perły błyszczące
Po policzkach spływające
Gdy smutek w duszy zawiewa
Płacz gdy słowa zawodzą
Płacz gdy złe myśli nadchodzą
Takie szare i ponure
Skaczą do gardła niektóre
I duszą
Aż brak ci tchu
Nie możesz nabrać oddechu
Zaciskają szyję zbyt ciasno
I już widzisz jasno
Jak życie w tobie gaśnie
I tylko ból
I tylko żal
I tylko płacz
Już tylko to w sobie masz
8 notes · View notes
r4mmst3in · 1 year
Text
Hold Me Tight
Dominik Santorski x gn!reader
Warnings: suggestive language, EMO
Tumblr media
Dominik’s parents weren’t home(were they ever?), so he snuck you past his maid and to his room. You currently laid in his bed, you two tangled together like nothing else mattered. You rest your head on his chest, his heartbeat even and relaxed. “Y/n?” You moved your head, looking up at him, meeting his gaze, “Yes?” “I’m glad you’re here.” You scoot up, kissing his cheek to his lips, cupping his face in your hands. He lifted you, flipping you so he was on top of you. He ran his fingers through your hair as you two kissed, his heart rate becoming faster. “Dominik!” His mother knocked on the door, “Dominik, let me in!” He begrudgingly got off of you, covering you with his blanket. He opened the door, “Dominik! Get dressed, remember we have a show to go to tonight.” His mother glanced to the bed, “And make your bed.” She closed the door behind her, leaving Dominik to uncover you. He lifted the blanket, “Boo!” He smiled, sitting next to you. You wrapped your arms around his neck, kissing his cheek, “I love you, Dominik.” He buried his face in your neck, humming in response. “Dominik! I will not tell you again!” His mother pounded on the door. He groaned, standing up and getting dressed. “I’ll see you when you get home, Dom.” He smiled, leaning in and giving you a goodbye kiss.
Rodzice Dominika nie byli w domu ( czy kiedykolwiek? ), więc przemknął cię obok swojej pokojówki i do swojego pokoju. Leżałeś obecnie w jego łóżku, splątaliście się jak nic innego. Opierasz głowę na jego klatce piersiowej, jego serce jest równe i zrelaksowane. “ Y / n? ” Poruszałeś głową, patrząc na niego, spotykając jego wzrok, “ Tak? ” “ Cieszę się, że tu jesteś. ” Podskakujesz, całując jego policzek w usta, zaciskając twarz w dłoniach. Podniósł cię, przewracając, żeby był na tobie. Przesunął palcami po twoich włosach, kiedy się całowaliście, jego tętno stawało się coraz szybsze. “ Dominik! ” Jego matka zapukała do drzwi, “ Dominik, wpuść mnie! ” Niechętnie cię zrzucił, przykrywając cię swoim kocem. Otworzył drzwi, “ Dominik! Ubierz się, pamiętaj, że mamy koncert do dziś wieczorem. ” Jego matka spojrzała na łóżko “ I pościel łóżko. ” Zamknęła za sobą drzwi, pozostawiając Dominika, by cię odkrył. Podniósł koc, “ Boo! ” Uśmiechnął się, siedząc obok ciebie. Owinąłeś go wokół szyi, całując w policzek, “ Kocham cię, Dominik. ” Pochował twarz w szyję, nucąc w odpowiedzi. “ Dominik! Nie powiem ci więcej! ” Matka waliła w drzwi. Jęknął, wstając i ubierając się. “ Do zobaczenia, kiedy wrócisz do domu, Dom. ” Uśmiechnął się, pochylił i pocałował cię na pożegnanie.
72 notes · View notes
theophan-o · 9 months
Text
Tumblr media
Słynna scena zabawy w Rozłogach — tak, jak wyszła spod pióra Henryka Sienkiewicza w 1883 r.
Tumblr media
Autograf Henryka Sienkiewicza (1846-1916), fragment IV rozdziału I tomu powieści "Ogniem i mieczem". Dokładnie ten:
...tak blisko, iż prawie ramieniem dotyka jej ramienia, widział rumieńce nie schodzące z jej twarzy, od których bił żar, widział pierś falującą i oczy, to skromnie spuszczone i rzęsami nakryte, to błyszczące jak dwie gwiazdy. Bo też Helena, choć zahukana przez Kurcewiczową, choć żyjąca w sieroctwie, smutku i obawie, była przecie Ukrainką o krwi ognistej. Gdy tylko padły na nią ciepłe promienie miłości, zaraz zakwitła jak róża i do nowego, nieznanego rozbudziła się życia. W jej twarzy zabłysło szczęście, odwaga, a te porywy, walcząc ze wstydem dziewiczym, umalowały jej policzki w śliczne kolory różane. Więc pan Skrzetuski mało ze skóry nie wyskoczył. Pił na umór, ale miód nie działał na niego, bo już był pijany miłością. Nie widział nikogo więcej przy stole, tylko swoją dziewczynę. Nie widział, że Bohun bladł coraz bardziej i coraz to macał głowni swego kindżału; nie słyszał, jak pan Longin opowiadał po raz trzeci o przodku Stowejce, a Kurcewicze o swoich wyprawach po „dobro tureckie”. Pili wszyscy prócz Bohuna, a najlepszy przykład dawała stara kniahini wznosząc kusztyki to za zdrowie gości, to za zdrowie miłościwego księcia pana, to wreszcie hospodara Lupuła. Była też mowa o ślepym Wasylu, o jego dawniejszych przewagach rycerskich, o nieszczęsnej wyprawie i teraźniejszej wariacji, którą najstarszy, Symeon, tak tłumaczył: — Zważcie, waszmościowie, iż gdy najmniejsze źdźbło w oku patrzyć przeszkadza, jakże tedy znaczne kawały smoły dostawszy się do rozumu nie miały go o pomieszanie przyprawić? — Bardzo to jest delikatne instrumentum — zauważył na to pan Longin. Wtem stara kniahini spostrzegła zmienioną twarz Bohuna. — Co tobie, sokole? — Dusza boli, maty — rzekł posępnie — ale kozacze słowo nie dym, więc zdzierżę. — Terpy, synku, mohorycz bude. Wieczerza była skończona — ale miodu dolewano ciągle do kusztyków. Przyszli też kozaczkowie wezwani do tańcowania na tym większą ochotę. Zadźwięczały bałabajki i bębenek, przy których odgłosach zaspane pacholęta musiały pląsać. Później i młodzi Bułyhowie poszli w prysiudy. Stara kniahini, wziąwszy się pod boki, poczęła dreptać w miejscu, a podrygiwać, a podśpiewywać, co widząc pan Skrzetuski sunął z Heleną do tańca. Gdy ją objął rękoma, zdawało mu się, iż kawał nieba przyciska do piersi. W zawrotach tańca długie jej warkocze omotały mu szyję, jakby dziewczyna chciała go przywiązać do siebie na zawsze. Nie wytrzymał tedy szlachcic, ale gdy rozumiał, że nikt nie patrzy, pochylił się i z całej mocy pocałował jej słodkie usta. Późno w noc znalazłszy się sam na sam z panem Longinem w izbie, w której posłano im do spania, porucznik zamiast iść spać, siadł na...
A tak nasz najmilszy Mistrz Henryk zapisywał TO ukochane nazwisko i poprawiał swój ukraiński (wiem, jestem nerdem, ale nie powstrzymam tego:-):
Tumblr media
Rękopis w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, sygn. 12582/II. Wersja zdygitalizowana dostępna jest tutaj:
20 notes · View notes