Tumgik
#nim stanie się
fallenbutterflyy · 8 days
Text
TIPY DLA POCZĄTKUJĄCYCH MOTYLKÓW🦋
Uciekaj póki możesz - zacząłem jak miałem ok 13 lat, teraz mam 18, zbliżam się do 19, i chciałbym cofnąć czas by nigdy tu nie trafić. Nawet jak byłem na recovery to nie umiałem przestać myśleć źle o jedzeniu, już nigdy nie będę miał z nim zdrowej relacji. Póki w tym nie siedzisz, uciekaj. Ale jeśli chcesz zostać to czytaj dalej mam parę rad jak ułatwić ci robotę. Nie jestem tu od moralizowania.
Deficyt - wiele osób kiedy to wchodzi zaczyna od razu z grubej rury. 500 kcal na dzień, 700/800. Tylko, że to nic wam nie da. Łatwiej o binge=wyrzuty sumienia, później fast żeby wyciszyć wyrzuty, później znowu binge, błędne koło.... Jeśli kiedyś jadłxś 2000 kcal, to najlepiej zacząć od wyższych limitów. 1300/1200. Mniejszy szok dla organizmu. NA MAŁYCH KROKACH TRUDNIEJ SIE PRZEWRÓCIĆ!
Przyjemności - jak zaczynasz nie ucinaj wszystkiego od razu. Kolejny szok dla organizmu. Np. zacznij pierw od cukru i fast foodów. Przez pierwsze dni będziecie chodzić jak wkurw**na osa, w końcu cukier działa jak narkotyk. Jak już nie będziecie czuć potrzeby by to jeść, zacznijcie odstawiać mleko (zwykłe mleko ma laktozę=cukier), później białe pieczywo itd.
Witaminy - przy odcięciu pewnych produktów możemy stracić źródło wielu witamin, co może skutkować wypadaniem włosów, pojawieniem się pryszczy, łamiącymi paznokciami, brakiem sił. Dlatego szukajcie alternatyw, warzyw/owoców, które je posiadają. Wybierajcie też takie warzywa które mają właściwości nasycające/wspomagające trawienie/metabolizm. Uzbrójcie się w tabletki które uzupełnią te witaminy, bo te warzywa nie zawsze mogą wam gwarantować taką ilość witamin jaką powinniście dostać.
Skincare/haircare - nawiązując do punktu powyżej, warto zadbać o kremy, pianki do mycia twarzy, wcierki do włosów. Może to pomóc w niwelowaniu niechcianych efektów braku witamin. Plus daje mega satysfakcję, i zajmuje czas w którym możesz bingować.
Waga - nie waż się codziennie! Ja wiem, że chcesz widzieć efekty, ale to nic ci nie da. Serio, tylko się zniechęcisz. Waga z dnia na dzień może lekko skakać, a to coś stanie w jelitach, a to woda się zatrzyma. Dlatego rób to co tydzień, łatwiej o widoczne efekty.
Robię wszystko git ale waga stoi - jeśli regularnie ćwiczysz/uprawiasz aktywność fizyczną i trzymasz się deficytu, to wszystko powinno iść gładko. Ale nawet w takich sytuacjach waga może stać. Może to być przez wodę która stanęła ci w organizmie albo spowolnił ci się metabolizm w jakiś sposób. W takiej sytuacji zwiększ limity o 300 kcal na parę dni. Później znowu z nich zejdź. Jeśli nie podziała to co wtedy? Już tłumaczę. Jak ćwiczysz i mało jesz, to schodzi ci tkanka tłuszczowa i rośnie mięśniowa. Mięśniowa też swoje waży. W takim momencie, wizualnie chudniesz ale na wadze stoisz. Więc nie przejmuj się, że coś nie działa. Działa, tylko nie tak jak tego chcesz. Polecam robić bodychecki co 1/2 tygodnie, jeśli nie chcecie wstawiać tutaj, to dawajcie sobie do szyfrowanego folderu w telefonie jak ja. Łatwiej zauważyć wizualne efekty, daje to mega motywację!
Fasty - przekleństwo i błogosławieństwo w jednym. Fajne uczucie jak to robisz, beznadziejne jak robisz to bez jakiegokolwiek wiedzy. Jak dopiero zaczynasz z Aną, odpuść sobie. Serio, nie warto, szok dla organizmu. Jeśli już ci zależy, to rób sobie takie krótkie, np od 16-8. Łatwiej się przyzwyczaisz. Rób takie przez jakiś czas i później stopniowo zwiększaj czas godzin fasta. Nawadniaj się dobrze, a gdy czujesz że trzęsą ci się ręce i masz mroczki przed oczami, zwyczajnie zjedz coś lekkiego. Tłuste jedzenie w dużych ilościach da ci tylko ból żołądka i wymioty.
Ważenie jedzenia - totalny game changer, łatwiej o kontrolę tego co jesz i w jakich ilościach. Jeśli wcześniej tego nie robiłxś, to kryj się z tym przed rodziną. Mogliby coś podejrzewać.
Jedzenie z rodziną - wiem, często obiady mamy/babci/taty są mega tłuste. Ale jak zaczniesz unikać każdego wspólnego jedzenia to zaczną coś podejrzewać a tego nie chcesz right? 1/2 razy w tygodniu zjedz coś z nimi jeśli możesz. Unikniesz nie potrzebnych pytań.
Tworzenie iluzji - ja, żeby nikt się nie skapnął, robię moją rutynę którą miałem przed Ana. Stanie przed lodówką rano, kręcenie się po kuchni, narzekanie, że jest się głodnym, pytanie co na obiad, itd. Tylko, że teraz ja tylko to robię ale nie jem. W ten sposób utrzymuje widok, że nic cię nie zmienia, kiedy zmieniło się tak właściwie wszystko.
Gotuj samemu - chyba nie muszę dużo gadać o tym, po prostu łatwiej o kontrolę co jesz.
Wymówki - np, "idę ze znajomymi, zjem na mieście", "brzuch mnie boli", "ząb mnie boli", "źle pachnie", "nie smakuje mi". Nie ważne jaka wymówka ważne że przekonująca.
Nie mów o tym nikomu spoza społeczności - będą chcieli ci pomóc, kazać jeść itd. a tego chyba nie chcemy.
Nie wychodź z tym na tiktoka/inne platformy - pomijając temat dzieci które tam są i mogą wejść w ed, to zwyczajnie postując o tym możecie tu ściągnąć ludzi którzy zaczną tworzyć konta na Tumblr i będą blokować nasze co spowoduje usunięcie konta z np 1000 obserwacji. Nie warto kochani. To co na Tumblr zostaje na Tumblr.
252 notes · View notes
m0ty1ekpl · 4 months
Text
⟣☾~« Rady dla 🦋 »~☽⟢
No więc z początku zaznaczę że nikogo do niczego nie namawiam, czytacie na własną odpowiedzialność. Sama nie jestem w 100% doświadczona ale osoby które zaczynają i nie wiedzą co gdzie jak to z miłą chęcią pomogę i wytłumaczę to co potrafię. Osoby które zaczynają z Ed raczej trochę już o nim wiedzą i nie siedzą w tym tydzień czy dwa a z okolo rok nie uważam że to coś złego aby pomagać sobie nawzajem w dążeniu do perfekcji.
➤ Ściągawka~☽
Motylki - osoby już trochę bardziej doświadczone. (Według mnie osoby w połowie celu i bliżej)
Gąsieniczki - osoby zaczynające z Aną
Fast - nie jedzenie nic tylko woda. (Bilans musi być na „-„ zjedzone/wypite musi wynosić 0)
Liquid fast - możliwość „zjedzenia” wszystkiego co płynne np. Musy, jogurty, picie. (Wszystko do limitu ustalonego przez was bilans musi wyjść na -)
Omad - one meal a day (jeden posiłek w ciągu dnia TYLKO JEDEN)
Binge - napad na kalorie duże przekroczenie limitu kcal
Metabolism day - zwiększenie jednodniowe kcal o 200-300 max żeby na drugi dzień mieć uczucie pełności (najlepsze dla fastow 24h)
Ana - An0rexia
Mia - Bu1imia
Sweetspø - miłe motywację
Meanspø - nie miłe motywację
Fatspø - zdj osob otyłych jako motywacja aby schudnąć
Thinspø - zdj osob wychudzonych jako motywacja aby tak wyglądać
Death/bonespø - zdj osób BARDZO wychudzonych z Aną zagrażającą życiu jako motywacja
Sw - starting weight (waga z którą startujecie)
Cw - current weight (waga aktualna)
Hw - highest weight (najwyższa waga)
Gw - goal weight (wasz pomniejszy cel w wadze)
Ugw - ultimate goal weight (ostateczna waga jaka chcecie osiągnąć)
BC - Bodycheck
➤ Limity~☽
Ja uważam, że jeśli chcecie zostać motylkami a jesteście dopiero gąsieniczkami to nie warto rzucać się na głęboką wodę i ustawiać limit 200kcal dziennie bo to po prostu skończy się napadem i pochłonięciem jeszcze większej ilości kcal niż normalnie a to nie o to tu chodzi. Ja wróciłam do any tak oficjalnie 01.01.2024 i zdając sobie sprawę że nie mam aż tak dużej samokontroli żeby zacząć od np 600kcal zaczęłam od dość dużej liczby jaką jest
1100 kcal dziennie i ciągnęłam to przez cały styczeń w styczniu nie robiłam fastow 24h, bo wiedziałam że to nic nie da więc słuchajcie się swojego organizmu i NIE RÓBCIE CZEGOŚ CO WIECIE ŻE SKOŃCZY SIĘ NAPADEM!! Zawsze zacznijcie od większych limitów i zmniejszajcie je co jakiś czas o te 100 albo 50 kcal. Nie ustawiajcie nigdy też limitu 0kcal przez cały miesiąc bo to po prostu nie możliwe my chcemy być piękni i wychudzeni ale nie koniecznie martwi.
➤ Fasty~☽
Jeśli chcecie spróbować fastow a nigdy ich nie robiliście nie róbcie odrazu 24h bo to nie zadziała. Polecam zacząć od np 16:8 (16h głodu 8h jedzenia) i np od 12 do 20 macie możliwość jedzenia (w ustalonym limicie kalorycznym przez was) a potem głodówka i możecie jedynie wodę przez następne 16h. Liquid fast polecam zrobić jak zmniejszycie pierwszy raz limit i po 1 albo 2 tyg od zmniejszenia limitu bo będziecie już przyzwyczajeni. Co do zwykłych 24h fastow polecam zrobić jak wiecie że nie będziecie mieli nic podstawiane pod nos ani nie będziecie zmuszani do niczego spróbujcie trochę przewidzieć wybrany dzień na fasta co ważne wtedy pijcie dużo wody warto też dodać owoce do wody żeby trochę to urozmaicić i nie być aż tak głodnym, must have na fastach to gumy do żucia, nie przerywają fastów jeżeli ich nie połykacie. Guma sama w sobie ma około 5kcal (zależy też jaka) a żucie gumy przez godzinę spala 11kcal więc nie dodawajcie gumy do licznika kcal. I przy normalnych fastach 24h zróbcie sobie dzień przed metabolism day.
➤ Kalorie i gramy~☽
Ważcie wszystko co chcecie zjeść i patrzcie na kalorie, z czasem będziecie w stanie powiedzieć na oko ile to np 5g słodziku/cukru. Starajcie się używać jak najmniej kalorycznych zamienników, macie rozpiskę rzeczy których ja obecnie używam trochę niżej w tym poście w polecajkach. Jeżeli nie możecie czegoś zważyć to okej postarajcie się na oko dowiedzieć ile to ma gram zawsze warto zaokrąglać jeżeli mierzycie na oko to jeśli wydaje wam się że coś ma 63-65g przyjmijcie że ma 70g w ten sposób będziecie mieli większą kontrolę nad tym co zjecie jeśli okaże się to mniej to nic lepiej dla was nie zmieniajcie gram które daliście na oko w zaokrągleniu (bo będziecie mieli potem chęć dobić kcal do końca limitu, a przynajmniej ja tak mam więc przyjmijcie zaokrąglenie i trzymajcie się limitu), jeśli okaże się że jednak było to więcej musicie dodać tą wagę do licznika kcal. To bardzo ważne by ważyć takie rzeczy żeby wiedzieć ile kcal spożywacie. Jeśli nie wiecie co ile ma kcal po przygotowaniu (jedzenie ważymy po przygotowaniu jeśli chodzi o rozpiskę kcal na produktach takich jak np makaron) to polecam dużo grupek motylkowych możecie znaleźć moje reblogi o takowych mogą one być na messengerze, discordzie naprawdę gdziekolwiek, ludzie tam są bardzo mili i potrafią pomóc z liczeniem tego ‼️
➤ jak zapobiegać napadowi?~☽
No i przechodzimy do rzeczy o których trudno mi mówić bo wiele motylków się ze mną może nie zgodzić. No więc jeśli chcecie zjeść a np macie fasta albo liquid fasta to napijcie się wody to raz a dwa jeśli faktycznie czujecie że zaraz zemdlejecie albo coś to zjedzcie coś naprawdę, byle by nie było bardzo kaloryczne ewentualnie na liquid fast mus zjedzcie to wam nie przerwie lq fasta. Ale jeśli chcecie mieć faktyczny napad i czujecie że to będzie zaraz to najpierw pooglądajcie thinspo poszukajcie niskokalorycznych przepisów (polecam od @excellencyvinv3 ma jedne z najlepszych ‼️❤️) obejrzyjcie film np to the bone (osobiście to moja największa motywacja na to aby nie mieć napadu) idźcie spać ja zawsze tak robię polecam jeśli brzuch was bardzo boli i nie chcecie mieć napadu idźcie spać polecam!! Zapchajcie się wodą albo zupką jakaś niskokaloryczną natomiast jeśli nie macie już żadnych kalorii i dosłownie jesteście na końcu limitu i macie 2 kcal np do waszego limitu (np limit 1000 a wy zjedliście 998kcal) to zróbcie sobie skincare poczytajcie coś pobiegajcie lub idźcie na spacer na przeważnie śpię albo spędzam czas z chłopakiem bo wtedy zapominam o jedzeniu. Pamiętajcie że nawet jeśli zwymiotujecie jedzenie kalorie wciąż pozostają w ciele to nic nie zmienia. Nie obżerajcie się.
➤ Ukrywanie €d~☽
Jeśli boicie się że ktoś się o tym dowie róbcie wymówki typu że już jedliście albo coś jeśli wiecie że to nie przejdzie to po prostu zjedzcie coś co ludzie uważają że jest bardzo kaloryczne a tak w sumie to nie jest np w tłusty czwartek zjedzcie oponki (30g 28kcal) ja np żeby nikt nic nie podejrzewał 2 razy w tygodniu jestem w maku i przeważnie jem tam lody waniliowe z czekoladową polewą (porcja 280kcal) bo w szkole zjem mniej np musy tylko w szkole będę jeść potem zjem lody i w domu coś niskokalorycznego w ten sposób rodzice myślą że jem pełny zestaw w maku a jem tak naprawdę tylko lody. Jeśli w domu zmuszają was do zjedzenia dużego obiadu zjedzcie chociaż trochę i powiedzcie że jesteście najedzeni bo wcześniej jedliście albo coś naprawdę kwestia wyobraźni.
➤ Waga~☽
Pamiętajcie ważcie się jedynie na czczo.
Waga stoi w miejscu a trzymam się limitu i spalam kcal czemu tak?
Prawdopodobnie macie chwilowe zatrzymanie w organizmie ale nie martwcie się czasami tak jest trzymajcie się dalej limitu z czasem powinna waga powoli spadać błędne jest uważanie że codziennie będziecie chudnąć 1kg polecam ważyć się raz w tygodniu z rana na czczo wtedy zaczniecie widzieć większe zmiany.
Moja waga rośnie a trzymam się limitu i spalam kcal co się dzieje?
Jeśli dobrze trzymasz się limitu i ważysz wszystko itp to może być problem małej ilości wody w organizmie przez co pęczniejesz i waga rośnie zalecam pić przynajmniej 1l dziennie najlepiej jak będziecie pić 2l oczywiście ale jeśli tak jak ja nie możecie aż tyle bo wam nie wchodzi zacznijcie od 1l ale po prostu starajcie się jak najwięcej wody pić.
➤ Polecajki żywieniowe~☽
Lepsze zamienniki z mniejszą ilością kcal
Erytrytol zamiast cukru
Masło zamiast oleju
Wszystkie przepisy od @excellencyvinv3
Oponki zamiast pączków
Zupy/makarony zamiast większych obiadów
Mleko migdałowe zamiast zwykłego mleka
Gorzka czekolada zamiast mlecznej
Owoce zamiast cukierków
Lays oven baked zamiast zwykłych laysów
I wszystkie inne wszelakie zamienniki jakie tylko możecie znaleźć. Ale to są główne których ja używam.
➤ Polecajki ogólne~☽
Aplikacje, konta na tumblr, gł0dówki na start, trackery kcal miesięczne, linki.
Aplikację które ja personalnie używam to
YAZIO wersja darmowa oraz Fasting tracker (monitor gł0dówki) do bmi również używam Fasting Tracker a yazio do liczenia kcal. Używam również aplikacji zdrowe zakupy aby skanować produkty i widzieć kaloryczność plusy i minusy itp.
Z kont na tumble polecam moje inspiracje w przypiętym poście a szczególnie @excellencyvinv3 najlepsza jest a jej przepisy są cudowne!!
Moje lubione gł0dówki na sam start to ta darmowa z yazio 16:8 to była pierwsza od której zaczęłam stosowałam ją w styczniu aktualnie okazjonalnie robię liquid fast i nie stosuje żadnej innej.
Ja trackery kcal miesięczne takie jak teraz w bilansach używam to są znajdowane na bieżąco na tumblrze po prostu biore od kogoś ten który mi się podoba ROBIE SCREENA RÓWNIEŻ NAZWY KONTA I OZNACZAM W KAŻDYM POŚCIE Z TRACKEREM!!
Linki no więc dla świadomości ile schudniecie na danej diecie albo ile zrzucicie jedząc x kcal przez x dni to podsyłam tutaj linka dla pełnej rozpiski i tutorialu jak dowiedzieć się ile zrzucicie polecam mi się sprawdza.
https://justpaste.it/k3a9
➤ Końcówka~☽
Dajcie koniecznie w komentarzach swoje porady!! Jeśli macie jakieś pytania również piszcie w komentarzach postaram się na wszystkie odpowiedzieć!! Mam nadzieję że jakoś pomogłam <3 i sorki że tak długo czekaliście ale dopracowywałam jeszcze mocno ten post i jak na mój aktualny stan zdrowia to wyszło dobrze ;)
372 notes · View notes
polskie-zdania · 2 months
Text
- Co daje psychoterapia?
Zamyśliła się.
- Próbuję już dłuższy czas ułożyć zwięzłą odpowiedź na to pytanie, wiesz? Jest bardzo trudno wyjaśnić osobie, która nigdy w takim procesie nie uczestniczyła, jak to się dzieje, że jest lepiej. Jak to się dzieje, że po pewnym czasie naprawdę zaczynasz wiedzieć, o co ci chodzi, co czujesz, czego potrzebujesz, co powinnaś i czego chcesz. To długa droga. Długa. I kręta. I to się nie dzieje od razu. Sporo osób rezygnuje po kilku sesjach z myślą, że miało pomóc, a im jest gorzej. Na początku będzie. Na to trzeba się przygotować. To, co najbardziej cię blokuje, najgłębiej siedzi i najbardziej boli. Właśnie tam będzie trzeba dotrzeć. Stanąć z tym twarzą w twarz - na początek przez sekundę. Później dwie. Dziesięć. Minutę. Po jakimś czasie idziesz z tym czymś na spacer i w końcu jesteście w stanie swobodnie pogadać. Rozmawiacie kilka godzin, a ciebie nie trzęsie. Wracasz do domu i płaczesz. Nikt nie wie, jak ogromnego potwora właśnie pokonałeś. Nigdy nie byłeś tak z siebie dumny. Po pierwszym takim wygranym starciu zawsze rośnie apetyt. Już wiesz, że zmienisz jeszcze to i tamto. Już nawet wiesz jak. Zyskałeś narzędzia, które przydadzą ci się jeszcze nie raz.
- A relacje? Związki? Czy psychoterapia jest w stanie naprawić takie problemy? Pomóc podejmować lepsze decyzje?
- Tak. Psychoterapia daje narzędzia do takiego... zwinniejszego poruszania się po relacjach. Spróbuję wyjaśnić to na przykładzie, który pomógł zrozumieć to mojej przyjaciółce. Wraca do mnie ktoś, kto kiedyś bardzo mnie skrzywdził i obiecuje, że się zmienił. Na czym opierałam wiarę w taką zmianę, nie będąc po psychoterapii?
- Na słowach.
- Na słowach. Tylko i wyłącznie. Ryzykowałam, bo pokładałam nadzieję w tym, co mówi. Ryzykowałam, bo liczyłam na to, że jeśli postanowił wrócić, to dlatego, że naprawdę nie chce już zmarnować mojego czasu. Czy byłam w stanie to jakoś sprawdzić? Dostrzec sygnały, że ta zmiana tak naprawdę nie zaszła? Nie. Nie byłam. Skoro tak powiedział, to tak miało być. Jak się domyślasz, nie było. Później taka sama sytuacja zdarzyła mi się już po ukończonej psychoterapii. Powiem Ci, że sam sposób w jaki otrzymałam te przeprosiny i prośbę o szansę był dla mnie już pierwszym sygnałem, że tam się nic nie zmieniło. Ton, forma, użyte słowa. Ten komunikat niczym nie różnił się od tych, które otrzymywałam, gdy mnie krzywdził. Po przepracowaniu własnych tematów, dobrze wiedziałam ile czasu realnie zajmuje zmiana. Ile czasu, energii i zaangażowania wymaga własny rozwój, pokonywanie blokad i docieranie do największych demonów. Wiedziałam, co za takimi zmianami idzie i gdzie można je dostrzec. Ja bardzo szybko wiedziałam, że on tej pracy nie wykonał. Zachowanie po zachowaniu dostrzegałam w nim dokładnie te same mechanizmy, które kierowały nim jakiś czas temu.
- Nie zgodziłaś się.
- Nie.
- Był w szoku?
- Tak. Przyjaciółka też. Powiedziała mi, że ją by zjadało to, że nie spróbowała, bo co jeśli jednak akurat faktycznie się zmienił. Właśnie dlatego tak trudno jest to wytłumaczyć.
- Bo ty po prostu byłaś pewna, że się nie zmienił.
- Tak. Dla mnie to było widać jak na dłoni.
- Czyli psychoterapia oszczędza też czas!
- Oszczędza. I warto liczyć to w latach. Możliwe, że dojdziesz sam do tych rzeczy, które przepracowywałbyś na terapii. Ja pewnie do sporej ilości bym doszła sama, ale to by było za ile lat? Za pięć? Za dziesięć? Z psychoterapią mam to w dwa. Jeśli ktoś ma potrzebę poświęcić te dziesięć lat, by szczycić się, że zrobił to wszystko sam, to bardzo proszę, ale akurat ja skupiłam się na tym, by nie uciekało mi życie.
- Jesteś zdeterminowana.
- Jestem, tak... Bo był taki okres, że zupełnie siebie opuściłam, wiesz? Porzuciłam jak psa na leśnej drodze i z piskiem opon odjechałam. Jestem sobie za ten czas bardzo dużo winna. Małymi krokami sobie to wszystko wynagradzam. Obdarowuję tym, czego kiedyś drastycznie się pozbawiłam.
- Czyli psychoterapia to prezent od ciebie dla siebie.
- Tak. To powiedzenie sobie samej, że o nic nigdy nie było warto tak bardzo walczyć.
Marta Kostrzyńska
153 notes · View notes
whatever228sworld · 11 months
Text
Najważniejsze jest znaleźć kogoś kto dotknie Twojej duszy, nie dotykając nawet jeszcze Twojego ciała. Przyspieszy bicie serca, nie przyspieszając biegu zdarzeń. Poruszy Twój świat, jednocząc się w nim z Tobą. I nawet będąc daleko, będzie znacznie bliżej Ciebie, niż wszyscy ludzie znajdujący się dookoła. Kogoś kto będzie kochał bezwarunkowo i stanie w Twojej obronie niezależnie od sytuacji.
361 notes · View notes
lifeisbeuty · 3 months
Text
"Wszystko jest trudne, nim stanie się proste"
Margaret Fuller
82 notes · View notes
goalsdigger · 3 days
Text
Hej, jak pisałam dół trzyma, piszę, bo sertralina w miarę postawiła mnie na nogi, choć dalej czuję się po prostu kiepsko. Ale chyba pierwszy raz sobie na to pozwalam. Dzieci mi w domu nie płaczą, hajs na szczęście nie jest zmartwieniem, więc dlaczego mam się cisnąć? Dużo też mówimy o tym w terapii, jak wiele od siebie wymagam, byle tylko dać światu znać, że zasługuje na życie. Z poprzednich postów jasno można wywnioskować skąd to niestety wynika. Ciężki bagaż. Poza tym to tylko słowa, a były i czyny i to dzień w dzień. Może kiedyś wyrzucę z siebie coś więcej, choć nie ukrywam, że wiążę się to ze strachem i poczuciem winy, w końcu syndrom sztokholmski.
Tumblr media
Co się u mnie działo? Pomimo, że przeleżałam większość miesiąca to coś tam się wydarzyło. Jestem w trakcie robienia kursu na ratownika wodnego i treningi pływackie to jedyny rodzaj aktywności fizycznej na jaki jestem wykrzesać siły. Nie chodzę już sprzątać, zamiast tego czasem dorobię sobie jako niania dwóch 3letnich bliźniaków (Marcelka i Marcelinki – imiona zmyślone). Byłam na dwóch obstawach wydarzeń z OSP, na jednym przez 6 h wpadłam we flow rozmowy (a wbrew pozorom jestem bardziej introwertykiem) co było dla mnie zdziwieniem, ale i dużym sukcesem. Niestety potem wpadłam w paranoję i zaczęłam panicznie bać się chodzić do ludzi, co nie oznacza, że tego nie robię, ale zdarza mi się źle interpretować otoczenie (chyba) i z całych sił się zapieram by się nie izolować i przeklinać wszystkich (którzy próbują mi zaszkodzić lub mnie upokorzyć). Zrezygnowałam ze studiów (na razie). Głównie przez zaburzenia poznawcze. To co mnie w moim stanie najbardziej boli – moja głowa po psychozie nie pracuje już jak kiedyś o czym się przekonałam próbując się uczyć… Teraz, w gorszym stanie psychicznym jest już w ogóle tragicznie. Czuję się jakby mi zabrano połowę inteligencji, a nawet więcej. Nie pamiętam co przed chwilą przeczytałam (m.in. przez to też tu nie wchodziłam), ten wpis pisałam z 2 h, nie mogę się na niczym skoncentrować, gubię rzeczy, zapominam, jestem roztrzepana jak nigdy. Nie chcę zaliczać na warunkach i potem iść na SOR albo ZRM na praktyki i stać jak słup, bo nic nie umiem albo co gorsza coś spierdolić. A co dopiero pracować w zawodzie bez konkretnej, obszernej wiedzy. To jednak odpowiedzialność, a mam jeszcze całe życie przez sobą. Najpierw zdrowie. Boli mnie to nieco, ale z drugiej strony przyznam, że dzięki temu też zeszło ze mnie wielkie napięcie. Poza tym wróciłam do mojej terapeutki psychodynamicznej. Portfel zaboli, bo nie dość, że hajs za sesję to jeszcze dojazdy (do miasta bliżej mnie już nie było miejsc i muszę dymać aż do Kato, ponad 1 h w jedną stronę), ale stwierdziłam, że mam zbyt dużo do przerobienia i nie chcę tego odkładać, a moja psycholog z NFZu kompletnie się nie nadaje. Po wyjściu od niej z gabinetu nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
Tumblr media
D. mnie jak zwykle wspiera, choć słyszę czasem słuszne docinki. Walter mimo wszystko zaopiekowany jak nigdy, bo spacery, a nawet wycieczki z nim i tak służą nam wszystkim.
Tumblr media
39 notes · View notes
pozartaa · 17 days
Text
16.05.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 441. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie pomogła mi praca. Nie rozruszałam się jeśli chodzi o chujowe samopoczucie... no może troszkę pod koniec zmiany. Dziś druga nocka w robocie. Odespałam nawet dość długo, co mnie cieszy, bo czasami potrafię wstać po dwóch godzinach i nici z wypoczynku. Nastrój po przebudzeniu nieco lepszy.
***
W nocy Przeglądałam psychiatrów w mojej okolicy i chyba znalazłam tą panią do której kiedyś chodziłam. Wygląda na to, że cała przychodnia się przeniosła... nawet bliżej mnie. No cóż zobaczymy czy to okropne uczucie będzie eskalować czy trzeba będzie pójść i o sobie przypomnieć.
***
Takie stany miewam co parę lat - czasami długo jest spokój, a później to znowu wraca. Przynajmniej teraz już nie jestem ani zaskoczona - ani przerażona bardziej niż powinnam. Ale zobaczymy czy to to, czy jest powód do zmarwień, czy to tylko po prostu chujowy nastrój.
Tak jak mówiłam czeka mnie jeszcze urlop i jeśli dalej będzie "summer blues" to się zapisze zanim będzie totalnie źle.
Nie robię ze stanów depresyjnych niczego romantycznego to dla mnie tylko brak równowagi chemicznej w mózgu. Nic więcej. Są na to leki 😉.
***
Jutro mamy sesję AD&D będzie nowa osoba. Fajnie! Spotykamy się o 18:30... Może zdążę upiec jakieś ciastka. Chciałabym ale obawiam się, że się nie wyrobię.
Dziś za to mam nockę z kolegą, który jest jednym chodzącym kabaretem i mam nadzieję, że będzie miał humor na żarty bo przebywanie przy nim zawsze mnie rozśmiesza i nieco podnosi na duchu.
Są takie osoby ktore roztaczają wokół siebie takie ciepło i nawet sobie nie zdają z tego sprawy. Można od nich baterie ładować.
***
Na koniec trochę kotospamu 😽 (od kiedy robię zdjęcia nowym telefonem w końcu widać, że Svenson nie jest tylko czarną plamą!)
Tumblr media Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę i tradycyjnie pozdrawiam wszystkich nocnych stróżów i nocną zmianę na Tmblerze 🌙🌛🌝!
25 notes · View notes
panikea · 8 months
Text
Po raz pierwszy zerżnął ją od tyłu przy lustrze. Po prostu chwycił ją za włosy, pocałował w szyję. I wsadził. GO. Całego naraz. Tak, że poczuła go aż w żołądku. W karku. W plecach. A on był duży. I gruby. Wygięła się w łuk. I wstyd przyznać – wypięła się pupą w jego stronę. Bardziej. Chciała poczuć go jeszcze mocniej. Brakowało jej tchu. Wiła się. Przygryzała wargi. A później jednym ruchem ręki opuścił ją na kolana i wetknął penisa w jej usta. Nie protestowała. Podobnie jak wtedy, gdy podniósł ją z podłogi. I trzymał w powietrzu, podtrzymując za jej nagi tyłek. Objęła go nogami. Zaniósł ją do sypialni i rzucił na łóżko. Pocałował ja w usta. Później w szyję. Znów w jej najbardziej erogenny fragment ciała – szyję. Chwycił za miski jej stanika i brutalnie je zerwał. Krzyknęła. Nie zwrócił na to uwagi. Był pochłonięty czymś innym. Jej piersiami. Położył na nich dłonie. Z dumą pomyślała, że nie jest w stanie ich objąć. Drażnił je. A kiedy zrobiły się twarde, zaczął je delikatnie przygryzać. Lizać i ssać na zmianę. W pewnym momencie przeszedł niżej. Na jej brzuch. Zataczał językiem kręgi wokół jej pępka. Rozłożyła instynktownie nogi. Szeroko. I modliła się, żeby doszedł tam. Niżej. Gdy w końcu zanurzył się w nią językiem, Natalia po raz kolejny tego dnia całkowicie przestała myśleć. Miała orgazm za orgazmem. Bolały ją sutki. Czuła, że u dołu ma wszystko podrażnione. Siedziała na łóżku w podartych pończochach. Na biodrze miała ślad po zerwanych majtkach, rozmazany makijaż i obolałe całe ciało. Była cały czas w kajdankach. Zasłonięte miała też oczy. Czuła się jak pieprzona gwiazda porno. Albo Playboya. Złączyła mocno nogi ze sobą i jęknęła do siebie. On wyszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach. Protekcjonalnie jednym palcem podniósł jej brodę do góry. Już chciała na niego prychnąć, kiedy w ustach poczuła szkło. Kieliszek. Szampan. Piła łapczywie. Szampan wąską strużką poleciał po jej ciele. Po ustach. Dekolcie. Piersiach. I brzuchu. Wykręciła usta tak, że pociekło więcej. Odstawił kieliszek na podłogę. Pchnął ja gwałtownie na łóżko, tak że upadła na nie plecami. Nachylił się nad nią. I zaczął lizać tam, gdzie popłynął się alkohol. Wziął kieliszek. Zanurzył w nim palec. I wsadził go jej do ust. Possała go chwilę. A on wylał resztę szampana na jej cycki i brzuch. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił ją zdecydowanie, tak że leżała plecami do góry. Wyjął jakąś substancję – krem? – która pachniała grejpfrutem, i zaczął jej masować plecy. A później tyłek. Kiedy jęknęła głośniej, dostała siarczystego klapsa. Ku jej zdumieniu bardzo się jej to spodobało. Tego wieczora wziął ją jeszcze raz od tyłu, zrobił jej dobrze palcami w wannie, a ona ssała go dwa razy. Bez opaski. Klęcząc, ale patrząc mu prosto w oczy. A to wcale nie był koniec. - Piotr C. “Pokolenie Ikea Kobiety”
114 notes · View notes
sleepless-mana · 2 months
Text
Chwilę mnie nie będzie, bo wczoraj jak i dzisiaj przeżywam osiemnastki (moją i swoją). Alkoholu oduczyłam się spodziewać, więc wiem że nie w nim jest problem - po prostu wiem, że tak jak wczoraj, będę dużo jadła. I wiem że niestety, znowu moja waga stanie/przytyję trochę. Dlatego też wstyd będzie mi tu wchodzić. Wstydzę się, przed wami i przed Aną. Mam nadzieję, że Ana mi to wybaczy, ale w poniedziałek wracam już konkretnie do działania.
Przesyłam buziaki, trzymam za was kciuki, że chociaż wam pójdzie lepiej.
22 notes · View notes
dawidbutterfly · 4 months
Text
☁️ POST POWITALNY ☁️
Witam wszystkie motylki mijające mojego bloga! W tym poście postanowiłem, że trochę zapoznam was z moją osobą jako iż to w teorii mój pierwszy post na tym blogu.
Podstawowe info
Mam na imię Dawid, jestem motylkiem z wieloletnim stażem, który był w mojej ED journey przerywany przez przymusowe „recovery”. Obecnie minęło kilka miesięcy od ostatniego, w którym niestety przytyłem do wagi 64kg i taką też ujrzeć można na moim profilu pod startową wagą, kiedy wyrwałem się z tego przeklętego zmuszania mnie do jedzenia. Moja obecna waga jest o kilka kilo niższa, jednak nie mam zamiaru się nią dzielić póki nie będę mieć satysfakcji z tego ile ważę. Posiadałem już jeden blog motylkowy przed tym, jednak nie mam obecnie do niego dostępu i prawdopodobnie, gdy tylko będę mieć okazję znów na niego wejść usunę go przez co najmniej niesatysfakcjonujące mnie treści na nim.
Trochę o moim ED journey
Zaczęło się ona jakoś 9/8 lat temu jak jeszcze mogłem się nazwać dzieckiem. Opinia publiczna (głównie rówieśniczek), komentarze rodziny oraz przedwczesny dostęp do mediów społecznościowych i takich osób publicznych wspominające o kontencie motylkowym albo o samej anie w swojej działalności wpłynęły na mnie na tyle mocno, że sam się wplątałem w zagładzanie swojego organizmu aż do kości. Nigdy nie trafiłem jednak do szpitala ze względu na moje zaburzenia, pomimo posiadania przez większość mojego życia sporej niedowagi, jednak byłem na wielu terapiach oraz byłem przymuszany do jedzenia czegokolwiek przez najbliższych. Kilka razy byłem już przy normalnym BMI, pomimo bycia zawsze wychudzonym i „zbyt chudym dzieciakiem”, jednak niestety po ostatnim recovery nadal trzymam się w tak zwanej normie. Moja przygoda z utratą wagi jest utrudniona przez kilka czynników, nie ze względu na moje lenistwo czy brak chęci chociaż to drugie się często zdarzało przez inne zaburzenia psychiczne nad którymi do tej pory pracuje na terapii. Mówiąc jednak o utrudnieniach mam na myśli to, że jestem przypadkiem motylka, który przez problemy zdrowotne, gdy już przytyje, nie ważne ile by nie ćwiczył czy się głodził, będzie stał przez długi czas przy tej samej wadze, i vice versa z tyciem.
Trochę o moich zainteresowaniach
Myślę, że to dobry pomysł aby również ująć taką sekcję w introduction, aby lepiej wiedzieć kim jest osoba, która prowadzi bloga. Jestem technikiem reklamy, nadal się uczę i lubię ten zawód jednak nie chcę wiązać z nim przyszłości. Uwielbiam muzykę, żyję nią i oddaje się jej całkowicie, skaczę z gatunku na gatunek jednak moimi stałymi zdecydowanie jest emotional metal (bardziej znane i kochane pod nazwą emo) oraz klasyki rocka, jednak nie pogardzę muzyką klasyczną czy popem. Jestem totalnie maniakiem kinematografii, uwielbiam analizę filmu jak i oglądanie ich dla czystej przyjemności, preferuje klasyki kina i psychodeliczno/psychologiczne produkcje jednak jeśli oprawa filmu jest zrobiona naprawdę dobrze to jestem w stanie nawet obejrzeć komedie czy romans (big shout out dla La La Landu, który dosłownie buduje fabułę kolorami, gdzie teraz się tego nie robi w kinie, szanuję). Mój autyzm wprowadził mnie w niezłą hiperfiksację dotycząca Spidermana, kocham to uniwersum od najmłodszych lat i czuję głębokie przywiązanie do komiksów i oryginalnej trylogii. Kocham pisanie oraz czytanie cudzych dzieł, jestem pożeraczem książek (klasyki literatury, szczególnie detektywistycznej, psychologicznej i gotyckiej on top), jednak zdarza mi się napisać też coś swojego, głównie wiersze ale zdarzają się również opowiadania. Z innych zainteresowań, których nie będę rozwiać aby nie przedłużać mogę śmiało wymienić koty; od ich charakterystycznych zachowań po opiekę nad nimi, grafika komputerowa i rysunek, gra na instrumentach (w moim przypadku skrzypce, pianino, gitara, ukulele), śpiew, psychologia, filozofia i robótki ręczne (szczególnie robienie rzeczy z muliny i szydełkowanie).
Podsumowanie
Wystarczająco na początek? Nie? To nic, pewnie będę pisać o sobie jeszcze w innych postach. Nie obiecuje stałego i regularnego blogowania, nie mam zamiaru popełniać tego samego błędu co kiedyś. Jednak, jeśli będę już coś wstawiał to możecie oczekiwać na standardowe posty motylkowe oraz kilka kontrowersyjnych opinii propo motylkowego community z mojej strony :)
Na tą chwilę życzę lekkiego dnia,
Dawid Ƹ̵̡⁠Ӝ̵̨̄⁠Ʒ
Tumblr media
23 notes · View notes
kasja93 · 3 months
Text
Hej
Tumblr media
Przepraszam, że tak zniknęłam i mnie nie było. Doszło do nieprzyjemnej sytuacji, która totalnie mnie rozbiłam i musiałam ją przetrawić. Czułam ogromny żal do samej siebie - nie z powodu zaniedbania a w moim odczuciu wybrania złego specjalisty do którego się udałam. Zrobiłam co w mojej mocy, ale niestety po dwóch tygodniach jakie spędził u mnie Lucek zmarł - lekarz weterynarii, specjalista od królików nie dopilnował go w trakcie wybudzania z narkozy. Efekt był taki, że z królika w stanie ogólnym dobrym z podejrzeniem zwichnięcia/ wybicia barku po rtg oddali mi warzywo…. Niestety dobę po rtg zmarł a mi serce po prostu rozjebało się na tysiące kawałków. Nadal mam łzy w oczach, gdy o tym piszę czy mówię a minął już prawie miesiąc.
Teraz jest już lepiej choć nadal, gdy o tej sytuacji pomyślę robi mi się słabo… Dlatego też potrzebowałam czasu by jakoś się pozbierać. Chociaż trochę.
Tumblr media
Pracować dalej pracuje jednak zmienili mi naczepę na firankę - dostałam z tego tytułu podwyżkę i teraz czy deszcz, czy ładna pogoda trzeba się „czasem” narobić. Tak jak dziś rano w deszczu dwa boki otwarte by zabrali ode mnie styropian we Francji. Najzabawniejsze jest, że jak już skończyłam zabawę na rozładunku to wyszło słońce. Gdy to zobaczyłam powiedziałam na głos „oh fuck my life”, ogarnęłam się nieco i pojechałam dalej.
Tumblr media
Dziś miałam jeszcze dwa załadunku we Francji, na szczęście ładowane tyłem zatem luzik. Zrzutkę mam w środę w Belgii i powoli będę już wracać do domu. Niczym Nocna Straż z pieśni lodu i ognia mogę powiedzieć „moja zmiana się skończyła”. Jednak to dopiero w piątek bądź sobotę. W ogóle w mojej firmie zatrudnili dwóch nowych spedytorów - zaraz w biurze będzie więcej ludzi, niż kierowców jak się szefcio nie powstrzyma.
Robota jest w miarę okej choć zawsze mam niemały wykrzyw ryja, gdy muszę otwierać bok (albo o zgrozo oba) i odwalać tańczącego z pasami. Jedynym plus taki, że mam więcej ruchu i może przestanę się rozrastać niczym pleśń pod prysznicem.
Tumblr media
Z tego co się działo, gdy mnie nie było - przeczytałam do końca cegłę z opowiadaniami Lovecrafta a gdy sięgnęłam po nową pozycje z serii Obcy czyli Morze Boleści wciągnęłam ją niczym YouTubowy celebryta kreskę czyli na raz. Polecam. W sensie książkę a nie wciąganie proszku nosem. W tym przypadku akurat mam podobne stanowisko co Sir Pentious, który nie bierze narkotyków, idzie się uczyć i nie uprawiać seksu przedmałżeńskiego. Polecam również Hazbin Hotel - genialny serial. Soundtrack leci u mnie na zapętleniu :)
Tumblr media
Uszaki mają się dobrze, tak samo reszta zwierzyńca. Tajson doszła do siebie po operacji i czuję się bardzo dobrze. Chodzi, krzyczy, opowiada a nawet zdarza jej się sprowadzić do parteru Koprowskiego pomimo znacznej różnicy w wadze :)
Tumblr media
Kupiłam tacie skuter by nie był uziemiony. Świetnie sobie radził wracając nim do domu po zakupie :) tylko raz prawie wjechał do rowu 🤣 ale tak to serio świetnie mu szło. Ja zaś przejechałam się tym pizdolotem do najbliższej wioski by pobrać trochę gotówki z bankomatu. Mega przyjemna sprawa :) gdybym częściej była w domu kupiłabym sobie takiego 125cm3 by nie odpalać samochodu, gdy trzeba gdzieś jechać po pierdołę do sklepu.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Z ciekawostek upiekłam ostatnio, gdy byłam w domu chleb :) wyszedł trochę za płaski bo po uformowaniu za mocno go przyklepałam i urósł w bok, niż do góry, ale i tak wyszedł super Bochen 2,5 kg! Wysiałam również paprykę na rozsady oraz poziomkę i selera. Teraz jak przyjadę na następny weekend do domu będę już siała do gruntu marchew, pietruszkę, cebulę oraz bób. Jak będzie czas to wysieje na rozsadę pomidory a jeśli pogoda będzie przyzwoita to zrobię oprysk olejem parafinowym drzewka owocowe :)
Kurnik też już jest zrobiony i czeka na nowych mieszkańców. Może uda mi się kupić kury w następny weekend jak przyjadę i na targu będą przyzwoite, zdrowie dziubdziusie :D w planach będą kury na jajka, perliczki, przepiórki i ze dwa max trzy indyki :) jednak nie wszystko na raz. Najpierw chcemy zacząć z 10/20 kurami i jak zobaczymy, że dobrze sobie z nimi radzimy poszerzymy obsadę :)
Chciałoby się żec „wiosna panie sierżancie”.
Dziś przyszłą glebogryzarka, jak tata spulchni ziemię postawimy szklarnie i jak sadzonki będą miały po 4 listki będzie można je przenieść do większych doniczek, ustawić je na jakiś paletach (by nie zmarzły od ziemi) i zostaną eksmitowane na zewnątrz by zrobić miejsce na kolejne.
W ogóle od groma będziemy sadzić w tym roku i już się nie mogę doczekać jak wszystko zacznie rosnąć :) sprawia mi to mnóstwo radości
Tumblr media
Co się tyczy tematu jedzeniowego. Dziś wjechała kawa z mlekiem roślinnym i jabłko
20 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
- Opowiesz mi?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Opowiedz mi. Opowiedz mi, jak wygląda życie w twojej głowie.
Zawiesiłam się. Nikt nigdy o to nie zapytał. Jak wygląda życie w mojej głowie? Nie wiem, czy był na to gotowy. Nie wiem, czy ktokolwiek był na to gotowy, skoro ja każdego dnia miałam poczucie, że nie jestem. Wzięłam głęboki wdech.
- Jest wcześnie rano. Dzwoni budzik, otwieram oczy, a na tablicy odpraw już znajdują się pisane ciężkimi, czarnymi literami myśli. Coś o wczoraj, coś o dziś. Coś o nim, coś o niej. Zaczątek czegoś nowego. Rozwinięcie czegoś starego. Szum. Dopiero się obudziłam, ale to nic. Do momentu wstania z łóżka pomyślę dziesiątki myśli.
Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok. Nie miałam pojęcia, czy dobrze mi z tym, że o tym mówię, ale postanowiłam kontynuować.
- Nie posiadam tutaj ciszy. Tutaj nigdy jej nie było. Odkąd pamiętam, słyszałam szum. Szepty i krzyki przeplatających się ciasno spostrzeżeń. Od dziecka nie byłam w stanie przeżywać rzeczy tak po prostu. Wszystko, co mi się przytrafiało powodowało lawinę przemyśleń. Życie było dla mnie tak obrzydliwe ciekawe i interesujące, że przeanalizować musiałam wszystko. Wnikałam w każdą rzecz, która stawała na mojej drodze. Ten natłok sprawił, że dosyć szybko zaczęłam gadać do siebie. Gdy tylko zostawałam sama, od razu zaczynałam wypowiadać myśli na głos. W jakiś sposób pomagało mi to je ogarnąć. Wszystkie przemyślenia powodowały we mnie lawinę emocji, zatem bardzo często moje osobiste dyskusje stawały się głośne i burzliwe. Zdarzało mi sie krzyczeć, burzyć się, ironizować i bez pohamowania śmiać. Mówię do siebie do dziś, nic sie nie zmieniło. Do dziś pomaga mi to ogarnąć własne myśli i przestałam się już przejmować nawet tym, że obracają się za mną w markecie, gdy dzięki dialogowi ze sobą szybciej lokalizuję to, czego szukam. Czy kiedyś odpoczywam? Nie, to się nigdy nie kończy. Nigdy nie ustaje. Myślę non stop. O wszystkim. Analizuję, wnikam, rozkładam na części pierwsze wszystko, co widzę i słyszę. Wiele lat zajęło mi wypracowanie umiejętności zostawiania spraw bez wyjaśnienia. Przecież nie wszystko trzeba było wiedzieć. Nie wszystko można było wiedzieć, a ja latami nie potrafiłam się z tym pogodzić. Temat wracał jak bumerang, analizowałam go po dziesiątki, setki razy i dopóki nie znalazłam sensownego wyjaśnienia, wyskakiwał mi na środku głowy jak powiadomienie o niezakończonym zadaniu. Inni cenili moją wnikliwość. Wielokrotnie tylko ja docierałam do sedna. Wielokrotnie tylko ja znajdywałam odpowiedzi w miejscach, w których inni ich nie dostrzegali. Mówisz “dar”, a ja wielokrotnie chciałam urwać sobie głowę. Marzyłam o ciszy. Marzyłam o chwili, w której nie pomyślę ani jednej myśli. Marzyłam o tym, by w końcu nie dociekać. W końcu przyjąć rzeczy takimi, jakie są. Chciałam tak sobie iść i nie myśleć, wiesz? Po prostu sunąć przed siebie w ciszy. Tematy były przyzwyczajone, że zawsze mam dla nich czas i przestrzeń. Chciałam powiedzieć im "nie teraz", "nie dziś", teraz jest czas dla mnie, teraz się wyciszam. Wyobrażałam sobie, o ile prościej byłoby mi zasnąć, gdyby mój mózg do ostatniej sekundy przed zaśnięciem nie zapierdalał na rowerku spinningowym. Ciągle budziłam się zmęczona i ilość godzin nie robiła tu żadnej różnicy. W mojej głowie ciągle odbywa się wielki targ, rozumiesz? Zdarzyło Ci się kiedyś nienawidzić tego, że myślisz? O niczym nie marzę tak bardzo, jak o ciszy. O głowie, jak ogromnej sali wykładowej, z której właśnie wyszli wszyscy studenci. Kojąca cisza. Pustka. Taka minuta życia o niczym.
Marta Kostrzyńska
77 notes · View notes
lekkotakworld · 6 months
Text
Wtorek, 21 list 23
Przepraszam Was za wczorajszy spam postami. Zebrało się tego trochę i musiałam w końcu to wypchnąć. Dziś już bez szaleństw.
Powiem Wam, że jestem cholernie zmęczona jedzeniem, liczeniem tego, ważeniem się. Chyba powinnam przystopować, może zrobić sobie kilka dni przerwy. Kiedy po wczorajszym wieczornym dojadaniu waga dziś pokazała 68 kg to trochę się podłamałam, poczułam, że znów się oddalam od zamierzonego celu, że znowu waga zamiast spadać to rośnie, a ja po raz n-ty tracę kontrolę nad sobą. Postaram się, myślę, że do końca tego tygodnia robię przerwę taką dla samej siebie, dam trochę głowie odpocząć. Możliwe, że stany lękowe, które ostatnio pojawiają się u mnie zbyt często, są po części spowodowane "dietą" i ciągłym dążeniem do niższej wagi. Obok tego są studia (chodzi o jedną wstrętną babę, przez którą wtorki są dla mnie dniem sądu ostatecznego i odczuwam lęk przed jej zajęciami) i mój ogólny niezbyt ciekawego stan psychiczny. Powinnam się leczyć i coraz bardziej to odczuwam przez ten nieuzasadniony lęk.
No ale dosyć o tych smutach. Dziś kolejna sesja naukowa w Ikei XD robiłyśmy projekt na jutro i czwartek (to ten sam konkurs na muzeum, tyle, że w środę robimy jego wystawy, a w czwartek zajmujemy się samym budynkiem). Zeszło nam 7 godzin 😅 ale co się naśmiejemy przy tym to nasze 🥹🫶
Moje dzisiejsze jedzonko (na cały dzień):
Tumblr media Tumblr media
Dziś udało mi się zobaczyć świąteczną bimbe! Plan jest taki, żeby upolować tramwaj w któryś dzień i się nim przejechać, bo jeszcze mi się to nigdy nie udało. Już w zeszłym roku go widziałam kilka razy, ale no nie jechałam, to takie mikro marzenie (jak nie lubię Poznania, tak świąteczna bimba mnie jara hahaha)
41 notes · View notes
fuckingmoonprince · 5 months
Text
jak nie jeść tak żeby wyglądało że jeszcze 🌻
Na początek podzielę to na kilka "grup"
Przy rodzicach 💀/ ogólnie ludzie z którymi mieszkacie yk (jak was pilnują to ciężki przypadek):
▪︎ jeżeli albo oni już się zmusili, albo sam_ czujesz że musisz zjeść ròb to tylko "na widoku" niech zobaczą
▪︎ zostawiaj po sobie syf - pisząc to mam na myśli zostawianie w kuchni np otworzonego pudełka z czymś patelni na wierzchu możecie też ubrudzić jakieś norze i zostawić, byle by wyglądało jakbyście jedli
▪︎ czasami proś o jedzenie np do szkoły, później możesz z nim zrobić co tylko chcesz, oddać komuś wyrzucić whatever ale będzie wyglądało na to że chcesz jeść
▪︎ kiedy idziesz razme z kimś do sklepu popros czasem o coś nie zdrowego, nie musisz tego przecież zjeść możesz schować
▪︎ wyrób sobie "opinie" kogoś o bardzo wrażliwym żołądku, będziesz miał_ wymówkę na wiele okazji
▪︎ jeżeli masz rodzeństwo wykarz się "dobrocią do nich" wszystkie słodycze możesz jeść razem z nimi czyt, oni jedzą wszystko ty może skubniesz dwa razy żeby nie było sassy
▪︎ raz na jakiś czas możesz spróbować zjeść że tak powiem z własnej woli - nie kiedy ktoś powie ci ze musisz coś zjeść bo coś tam tylko po prostu zjedz, u mnie uśpiło to mnóstwo podejrzeń
2. Znajomi/szkoła/chłopak/dziewczyna/pies i sąsiadka - czyli ogółem wszyscy
▪︎ miej przy sobie jakieś jedzenie (wiem ze łatwo można zbingowac ale oddaje) - kiedy chodziłam do szkoły i nigdy nie miałam jedzenia i ktoś szukał czegoś w mojej torbie itp zaczynali coś podejrzewać, no bo nikt nigdy nie widział mnie z jedzeniem a tym bardziej kiedy jadłam, więc teraz mam to jedzenie i oddaje je zawsze ale podejrzenia ustały :>
▪︎ bądź pomysłodawcą wyjścia na jedzonko - zaproponuj żebyście poszli do galerii i np na pizze, potem możesz powiedzieć rozbolał cie brzuch lub cokolwiek takiego
▪︎ znajomym możesz powiedzieć że jesteś na redukcji (jak tak jak ja masz znajomych siłowniary to zaczną skakać pod sufit i cie wspierać - BO WIESZ CO ZNACZY SŁOWO REDUKCJA) wtedy nie będzie aż tylko wypadów na fastfoody itp
▪︎ miej w głowie przygotowany zawsze "zestaw dań które mogłaś zjeść" kiedy zacznie się temat jedzenia możesz o nich odrazu powiedzieć a nie zastanawiać się
▪︎ powiedz calamu światu ze masz chorobę lokomocyjną, więc nie możesz z nimi teraz zjeść bo jak za chwilę wsiądziesz do autobusu/tramwaju to się zerzygasz
▪︎ nietolerancja laktozy/glutenu/i twojej starej - taki argument zawsze pomaga na obadach u kogoś
3. Ty sam_ we własnej osobie
▪︎ pij mnóstwo wody, najlepiej miej taką zasadę ze co określony czas określoną ilość
▪︎ zielona herbata.
▪︎ zapamiętaj mycie zębów to twój najlepszy przyjaciel
▪︎ chodź na długie spacery - ja nie jestem w stanie jeść wśród ludzi kiedy mnie widzą i wgl
▪︎ jeżeli dużo poćwiczysz i się zmęczysz to naprawdę przestaniesz czuć glod aż tak bardzo
▪︎ OBJĘTOSCIOWE JEDZENIE
▪︎ po prostu zakochaj się w głodzie..
Mam nadzieję że komuś pomogłem <3
23 notes · View notes
pozartaa · 2 months
Text
11.04.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 406. Limit: +/- 2100 kc@l
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
No i mam jeden dzień po nocy. Dobrze, że już zaplanowałam wstępnie co będę jadła na moich dwóch dniówkach jutro i po jutrze. Będą to gotowce. Głównie gotowy obiad. Przygotowałam podwójne wersję więc dwa dni będzie to samo. A i dzis znaną i lubiana lasagne na obiad
Tumblr media Tumblr media
Na gotowanie z prawdziwego zdarzenia będę miała czas dopiero w poniedziałek, a i to pewnie będę chciała odpocząć po tym całym weekendzie. Zobaczymy. Postanowiłam, że stanę na wadze jutro z rana przed pracą. Ryzyk fizyk - może nie będzie tak źle. Pójdę spać wcześniej.
***
Wiecie, że mój S. Ma w pracy kolegę, który jest po operacji zaszycia żołądka? Ten kolega zawsze jak mnie widzi to się mojego S. dopytuje o moją utratę kilogramów. Oczywiście S. go zapewnia - zgodnie z prawdą - że nie było diety cud, tylko praca nad sobą. No i ten jego kolega wczoraj spotkał mnie w mojej robocie i chwilę pogadaliśmy.
Powiedział coś bardzo ciekawego: "Bo grubasa ma się w głowie. Grubas cały czas sam siebie oszukuje niczym alkoholik - dziś je sałatke, jest cacy, a jedzie na miasto i zjada sobie kebaba i tak codziennie. Kłamie rodzinie i sobie - że przecież odżywia się zdrowo i nie wiadomo czemu kilogramy... 🤷"
Jakby, stopień wyparcia problemu bywa wręcz śmieszny. Ja oczywiście uważam, że uzależnienie od jedzenia jest równie przykre i prawdziwe jak inne bardziej "uznane" formy Êď. Czasami taka operacja może pomóc ale "grubas" w głowie zawsze zostaje. Pytanie co Ty z nim zrobisz, jak krótko będziesz "grubasa" trzymać?
Cóż, myślę że kolega mojego S. to zdecydowanie "sucess story" interwencji bariatrycznej.
***
Druga rzecz - ludzie którzy całe życie byli otyli. Z małych grubasków wyrośli na nastoletnie grubaski, a później zmienili się w grubych dorosłych ... Zawsze mnie to zastanawia, że ktoś nawet nie wie jak wygląda jego prawdziwe ciało. Nigdy nie był szczupły i z automatu jest przyzwyczajony, że mu ciężko, że gorąco, że bolą kolana - innego życia nie zna. Piszę o tym, bo mi dane było żyć zarówno w grubym jak i w szczupłym ciele. Ja mam porównanie. Wiem co jest lepsze. (Sorry ale żadna doza body-positivity nie jest w stanie przebić przykrych faktów związanych z otyłością)
***
Kiedy byłam otyła miałam taki mindfuck - że jak to ubrania, które chce nosić źle na mnie wyglądają? Jak to zasapałam się aż do łez wchodząc na górski szczyt?
Nie dopuszczałam do siebie myśli, że jednak pojechalam z kilogramami i teraz ja też jestem grubasem. W pewnym momencie nawet próbowałam sama siebie przekonać, że "widocznie muszę być gruba"... Ale w głębi duszy byłam coraz bardziej nieszczęśliwa przez ograniczenia związane z tuszą.
Przyszedł dzień w którym zapytałam siebie: "A co będzie dalej? Chcesz skończyć jako stara gruba baba z cukrzyca, z bezdechem i zgagą?" No i nie chciałam - poszłam do dietetyka i pierwsze o czym powiedziałam to cała moja historia dawnych głodów3k, bul1m1 i tego jak to się stało że ważyłam 52 kg a teraz ważę prawie 100 kg.
Babeczka była na prawdę świetna. Taką wizytę powinnam odbyć lata temu zanim dane mi było jednak poznać w końcu i mojego wewnętrznego grubasa. (I tego zewnętrznego oczywiście też)
***
Ależ się rozpisałam dziś 🫣. Bosze mój - wybaczcie tę ścianę tekstu. Jutro i po jutrze raczej będą krótsze posty.
Ale już nasz komputer przyszedł. Na szczęście te straszne lampki da się wyłączyć. Najważniejsze to, co w środku.
Tumblr media Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę!
28 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 month
Text
Szczęśliwam i z naładowanymi bateriami
25 kwietnia 2024
Tumblr media
Najpierw lista, żeby nie stracić myśli ulotnych:
Cieszę się, że po prostu pojechałam. Po prostu: potrzebowałam odpoczynku, wszystko goniło na łeb, na szyję, nawarstwiało się (i wciąż się nawarstwia, ale teraz we mnie jest spokój, gdy obserwuję jak te moje plany piętrzą się i chwieją od nadmiaru) i po prostu: pojechałam. Trochę to jak ucieczka? Trochę jak bodziec do odłożenia codzienności na bok i pozwolenie sobie na Tu i Teraz, na obserwację, bez myśli o nadchodzących deadlinach. Oddech i wydech. I wdech. I wydech. I ulga. Taka bardzo potrzebna ulga, pozwolenie sobie na odpoczynek, bo urlop i koniec. Ale jak w mojej głowie zrobiło się miejsce to byłam tak sfrustrowana, tak zirytowana, że przed wyjazdem nie przeczytałam nic o historii Turcji, o kontekście kulturowym i historycznym. Mam jakieś pojęcie o tureckiej kulturze i historii, przez osmozę. Ale miałam - i mam nadal - TYLE PYTAŃ i nikogo, kto by mi na nie satysfakcjonująco odpowiedział (tj. jest masę książek i podcastów, ale trafiłam chyba na tylko takie nudne, skupiające się na liczbach, datach, zamiast na wydarzeniach, niuansach kulturowych itp). xD Ciekawi mnie to wszystko bardzo. Bardzo. Czytałam jak tylko miałam dostęp do neta, ale ciekawości wciąż nie zaspokoiłam.
Bardzo dziwnym jest poczucie, gdy jako dorosła kobieta NAGLE w zwykłej sytuacji społecznej tracisz podmiotowość. Ba! Gdy jesteś jawnie uprzedmiotowiana, a lokalsom nie jest ani trochę wstyd za takie traktowanie drugiego człowieka z którym przecież chcą dobić targu. Bardzo to dziwne. Bardzo przykre. Bardzo wprawiające w osłupienie i zaskoczenie, bo zachodziło w tak bardzo zwykłej sytuacji społecznej w jakiej nigdy wcześniej moja płeć nie miała znaczenia na socjokulturowe aspekty (jak chociażby kupno zgrzewki butelkowanej wody mineralnej w lokalnym markecie spożywczym, przy kasie). Najwyraźniej w tych sytuacjach ścierała się przepaść kulturowych kodów, zwyczajów. Z zaskoczenia i osłupienia nie udało mi się nigdy w czas zareagować. A może zareagowałam we właściwym czasie? Może. Po prostu potem następowała zaskakująca przemoc (np: facet mnie złapał za barki i pchnął na krzesło, gdy chciałam wstać wkurzona, że mnie DOTYKA zacisnął dłoń na moim barku mocniej, przytrzymał mnie na tym krześle i a drugą ręką wcisnął w moje dłonie kubek z herbatą - to co mówił stało w sprzeczności z jego zachowaniem, sama nie wiem czy mnie traktował po "swojemu", czy to moja strefa komfortu nie przystaje do tutejszych zwyczajów, czy właśnie - jak twierdził w tamtej chwili - opatrznie interpretował to co w naszej kulturze oznacza być dżentelmenem? Nie wiem...), albo zupełnie ignorowano to co mówię i jakie mam zdanie na różne tematy - jakbym mówiła do ściany. Dziwne to było. Nie było na tyle przykre by bolało, ale na tyle by czuć, że nie jestem szanowana, że jestem traktowana jak rzecz, mniej niż człowiek. Nawet nim do mnie dochodziło, że te sytuacje mnie wkurzyły, nim rozkminiłam jak się z tym czuję i na ile powinnam postawić na zaopiekowanie własnych granic i uczuć, a na ile z szacunkiem i akceptacją podejść do kultury kraju, który odwiedzam, w głowie miałam wtedy mętlik, ale nim ta gonitwa analiz "co-w-tej-chwili-jest-ważniejszym-aspektem-dla-sytuacji" chwilę byłam w stanie oszołomionego "WTF się tu stanęło?". Dziwne. I zwieńczone (już chyba drugiego dnia pobytu, wieczorem?) podczas kolacji, przy prosecco "Wiesz co? Dziwnie jest stracić tak bardzo podmiotowość..." Na co mój chłopak tylko smutno przytaknął. Też to zauważył.
Węże. Są.
To trochę nudne (i irytujące), ale znowu jestem chora. Ech. Dziś już byłam na kompleksowych badaniach - oby to nie był pasożyt. Ech. Nie piłam tamtejszej wody, ale kąpałam się w morzu, basenie i łaźni. Gdzieś coś złapałam. I jedzenie chociaż było pyszne to nie służyło naszym jelitom... Dłuższa sprawa do opisania.
Hamam. Złoto. Muszę opisać cały proces, bo CUDOWNE doświadczenie (omijając organizację i kwestie kulturowe).
Hotel <3
Koty xD To jest temat na cały artykuł!
Bliskość - najadłam się seksu po cebulki włosów. <3
Przestrzeń w głowie - nowe pomysły!
Tęsknię za pieskiem i doniesienia od rodziców martwią - znowu trzeba będzie pracować z behawiorystką.
Koszmary xD można książki o tych snach napisać!
Paraliżujący strach przed targowaniem się - nie tak sobie wyobrażałam to doświadczenie. Ale to też muszę opisać.
Czułam się jak Indiana Jones. I to było suuuper! Byliśmy jak poszukiwacze zaginionej Arki xD Tylko, że bez Arki, a z rzymskimi łazienkami xD.
Targowanie się. OMG. Aż na samo wspomnienie muszę odetchnąć na uspokojenie. Myślałam, że to będzie fajne przeżycie. Że będę się tym bawić, że znajdę w tym fun, jakiś dreszczyk przyjemnych emocji. Że to będzie jakaś taka furtka do spróbowania namacalnego zaznania lokalnej kultury, tego kulturowego IceBerga! Że to coś w kategorii "język" czy "jedzenie". Ale nie. To nie jestem dla mnie coś tak łatwo przyswajalnego i dającego fun. To cholernie trudna sprawa. I stresująca.
Hebata turecka & kawa turecka. Oczekiwania vs rzeczywistość (spoiler: obydwa inne niż myślałam, a każde bardzo mi odpowiadało <3)
Okazało się, że nie na każdym urlopie trzeba jeździć na quadzie, ani skakać na bunjie. Nawet jak się tak planuje. Czasem po prostu wystarczy spontanicznie zrobić coś z moim chłopakiem. I to prowadzi do kolejnej bardzo ważnej - i bardzo złotej- myśli:...
... otóż wczoraj, w autokarze odwożącym nas na lotnisko, około 4 rano, we względnej ciszy (miarowych oddechach śpiących pasażerów) i z oczami utkwionymi w rozjaśniającej się za oknem ciemności naszła mnie refleksja. Przypomniała mi się analogiczna sytuacja: powrót z wczasów na lotnisko, wczesną porą. Oglądanie brzasku przed autokarowe okna, zapamiętywanie jak wyglądają i pachną gaje oliwne... Wtedy też było super i byłam szczęśliwa, wypoczęta. Ale moje długaśne piesze wędrówki po Korfu były samotne. Nie przeszkadzało mi to wtedy, bo bawiłam się świetnie, tak jak lubię. Było cudownie, jak marzyłam! Zwiedzałam, w cieple. Byłam taka spełniona! Ale tak tęskniłam, żeby kiedyś móc z kimś tak zwiedzać świat. Oj, tak bardzo!
I od razu, skojarzeniem przeniosłam się z tego autokaru w Grecji do sobotniego poranka w Holandii, gdy radosna - tak bardzo podekscytowana! Tak bardzo spełniona! We własnej opinii podpalająca pokłady energii i humoru nie tylko swoje, ale też całego swojego otoczenia, swojego partnera, jak mała elektrownia - pakowałam do plecaka przygotowany wcześniej prowiant, upewniałam się czy klucze wzięte, czy pompka do roweru przypięta, czy mapa schowana w schowku przy kierownicy, czy peleryny przeciwdeszczowe są spakowane. I opowiadałam o tym, jak zaplanowałam nam całodniową wycieczkę po fantastycznych holenderskich trasach rowerowych! Że będą po drodze muzea (w tym techniki!), fajne jedzonko (bo oktoberfest był w pełni), że trasa obok endemicznych roślin! I sery! SERY! I te cholerne "belgijskie frytki" też będą (ja nie lubię majonezu, a mój były chłopak uwielbiał te frytki)! Że według internetów nasza trasa prowadziła przez miejsce w którym turyści w 2015 roku najwyżej oceniali lokalne frytki. Specjalnie dla niego te frytki wciągnęłam na listę... A kiedy ja byłam spakowana, i gotowa, i promieniałam radością, że wreszcie zobaczymy coś niderlandzkiego - a nie tylko te jebane kofiszopy, supermarket, miejsce naszej pracy i osiedle zamieszkałe przez innych pracowników naszej fabryki! Tak bardzo chciałam zwiedzać! - on wtedy ledwo się ubrał i nie miał siły wstać z łóżka. Siedział na skraju ze zmierzwionymi włosami, spuchniętymi oczami i obserwował jak się krzątam po pokoju, jak trajkoczę. A im bardziej ja byłam podekscytowana, tym bardziej on był wkurwiony (wkurzało go moje szczęście - wolał jak byłam przygnębiona i zrezygnowana, mniej okazji do konfrontacji, teraz to widzę). Obserwował mnie, napięcie między nami narastało, ja go początkowo nie czułam (bo w końcu mieliśmy spędzić czas tak jak ja lubię!), aż w końcu wyczuwałam napiętą atmosferę, pytalam go czy coś się stało, a wtedy on pytał "Musimy jechać?". Dodawał, że mu się nie chce. Że jest taki zmęczony. Że wolałby odpocząć w domu. Że na to wszystko potrzeba tyle energii. Oskarżał, że jestem samolubna, że myślę tylko o sobie (tj. to dla niego oznaczało, że planowałam wycieczkę od tygodni... ). Rozmawiałam z nim o faktach, przypominałam jakie były fakty, z kalendarzem analizowałam co i którego dnia robiliśmy. Było mi przykro, chciałam go przecież uwzględnić w planach, chciałam z nim przeżywać tę podróż. Jego szczęście też dla mnie było ważne. Przejęte zapewniałam, że przecież gdyby mi powiedział to bym inaczej to zaplanowała, że wzięłabym to pod uwagę. A on ciśgle z oskarżeniami: "Wszystko robimy pod twoje dyktando! Wszystko musi być tak jak chcesz. Nie Vill, ja się na to nie zgadzam!" (hahaha on mi zarzucał to co robił on sam xD, teraz to widzę). Potem, gdy jednak okazało się, że poprzedni weekend spędziliśmy tak, jak on chciał (on jarał, albo jarał z innymi...), że jeszcze poprzedni też, to nagle argumenty zostawały wytrącone, chwilę miczał i w końcu okazywało się, że to jednak rowery jako środek lokomocji są problemem. Bo mu się nie chce, bo dawno nie ćwiczył itp itd. Więc ja rozpromieniona od razu znajdowałam rozwiązanie: "Nie szkodzi! Możemy podjechać pociągiem i przejść się tu, tu i tam!". To go jeszcze bardziej wkurzało.
I nagle się rozpętywała awantura o to, że jestem taka szczęśliwa podejrzanie! Ciekawe dlaczego!? Co przed nim ukrywam!? To mnie wkurzało, ta sama płyta grana z powodu braku argumentów! Gdy proponowałam, że w takim razie, jeżeli nie ma między nami pola na kompromis, to niech on zostanie, a ja pojadę sama - wtedy było jeszcze gorzej. Wyzwiska, podejrzewanie mnie o zdradę, rzucanie mi, że pewnie wszystko zaplanowałam tak, żeby zamiast niego ze mną jechał ten i inny współlokator (który był dla mnie miły po prostu, a o co typ był zazdrosny). Gdy mu wyjaśniałam, że to absurd, że przecież chciałam jechać z nim! To miał być dzień, który spędzamy razem i to tym razem realizując moje potrzeby i marzenia! Że jak jest tak zazdrosny to niech ruszy tyłek i jedzie ze mną, zamiast robić sceny! Że nawet te frytki znalazłam! Dla niego! Żebyśmy obydwoje z tego mieli fun... No i kończyło się, że odwracał kota ogonem tak, zalewał taką falą przemocy, oskarżając mnie o bycie dziwną, niepasującą (nikt z tych lokalnych znajomych od jarania nie jeździł na wycieczki), robiąc przytyki do moich bolesnych miejsc, niepewności, zarzucając mi złe intencje, że go nie kocham i nie chcę naszego szczęścia. Albo grożąc, albo kpiąc, poniżając. Koniec końców to ja siedziałam w pokoju, na łóżku zalewając się łzami, dławiąc się smutkiem, brakiem zrozumienia, próbując ogarnąć co właściwie poszło nie tak, co źle zrobiłam itp, a on wzdychając z rozczarowaniem - bo to on był we własnym mniemaniu ofiarom moich złych intencji - szedł zajarać, zjeść i spać. A ja płakałam, czułam się cała obolała emocjonalnie, opuchnięta od bólu i płaczu... I szukałam pytań i odpowiedzi, jak naprawić tę sytuację by "był jak przedtem". A jak ex wstawał to znowu jarał z kimś... Ech. A ja zostawałam w pokoju, smutna, zrezygnowana, z poczuciem, że jestem niekochana. Te emocje pamiętam wyraźnie, są bardzo we mnie... To było 9 lat temu, a tyle lat mi się wydawało, że po prostu moje potrzeby są tak bardzo dziwne i inne, i niemożliwe do pojednania z cudzymi, że mogę tylko podróżować sama...
Tym czasem wczoraj, w autokarze na lotnisko, zalana tą falą wspomnień zabarwionych tak różną porcją emocji z ostatnich lat ZAUWAŻYŁAM bardzo świadomie, że mój cudowny chłopak - ten obecny - jest osobą, która ma takie same potrzeby podróżnicze jak ja (no dobra, on jednak wolałby jeszcze opcje bardziej hardcorowe np: picie wody z kałuży i spanie w szałasie pod kołderką z liści splecionych palm czy coś xD; ale na razie to nie jest dla mnie i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dla mnie, lubię mieć ściany do snu xD. Jednak nie przeszkadza mi wyobrażenie, by na taki wypad wyrwał się z kuzynem czy kumplem - niech się dobrze bawi!).
Co więcej: podróżowanie z nim jest tak ŁATWE. To Asia mi mówiła, że w związku może być łatwo - nie wiedziałam. Teraz już wiem. I to wzrusza. Piękne to.
Dopiero wracając z wakacji ZAUWAŻYŁAM, że odbyliśmy masę podróży (co mój chłopak już po wylądowaniu w Polsce podsumował z przepraszającym uśmieszkiem "Nie potrafimy wysiedzieć na dupie, co nie?" xD - bo mieliśmy SIEDZIEĆ NA DUPIE, odpocząć za te wszystkie miesiące zapierdolu, naczytać się książek, odespać i odpoczywać od stresu zamiast go sobie dodawać. A ostatecznie codziennie byliśmy na jakiejś przygodzie, bliższej lub dalszej xD heheh, ale z masą miejsca na czytanie, spanie i leżenie na plaży oczywiście). Dotarło do mnie, że względem żadnej z nich nie było między nami spięć. Tak łatwo nam się dogadać. Mamy podobne priorytety: jesteś chory? Boli brzuszek? To walić ten zamek na końcu szlaku, wracamy do hotelu i parzymy herbatkę, zagramy w jakąś grę! Czujesz się na zwiedzenie jeszcze czegoś? To chodź na ruinki, te na pustyni, z 4 km od miasta! I to jest tak naturalne. Tak proste. Ech.
Zauważyłam też, że oddałam mu planowanie. Oczywiście nie zupełnie - nadal to lubię robić i często robię. To początkowo było bardzo dla mnie trudne, budziło masę wątpliwości, bo czułam lęk, że "oddając" obowiązek planowania oddaję również odpowiedzialność za siebie i kontrolę (nad sobą - a tego nie pozwolę sobie stracić ponownie: w Holandii lata temu ostatecznie oddałam ją, a potem latami na terapii ją odzyskiwałam). Oddanie komuś innemu steru w obszarze "planowania podróży" w moim przypadku było aktem olbrzymiego zaufania. Ryzyko wielkie, strach wielki. Ciekawym było się przekonać, że oddanie obszaru planowania podróży nie jest tożsame z oddaniem kontroli nade mną. Tym jaskrawiej widzę, jakie skrajne schematy we mnie wyżłobił poprzedni związek - nie wiedziałam, że oddanie planowania podróży to może być to i nic więcej, a na pewno nic z władzy nade mną! Ech. Jak dalekich i jak raniących blizn nabyłam w poprzednim związku... Teraz to widzę, że ten mój wieloletni ból i gojenie trwało tyle, bo te rany były tak straszne i głębokie. Ech.
No, ale teraz, wracając z Turcji fakt oddania mojemu partnerowi planowania był tak naturalny, bezpieczny i w porządku, że świadomie zdałam sobie z niego sprawę dopiero w autokarze o 4 nad ranem w drodze na lotnisko. Ufam mu. Doceniam, że gdy planuje dzieli się tym planem, dzieli się planowanym budżetem, miejscami, pyta o wskazówki i zaznacza, że będą takie czy inne niespodzianki. To jest takie fajne i komfortowe.
I od razu sobie przypomniałam wtedy: oddaję planowanie, ale to ja na miejscu jestem przewodniczką. xD Bo jestem ciekawską factcheckerką i MUSZĘ przed wyjazdem w jakieś miejsce poczytać o nim (jak wspominałam w przypadku tego wyjazdu nie czytałam - tylko to co przez osmozę, a ja jednak dużo wiem przez osmozę :P lubię historię). Zapytałam nawet podczas jednej z pierwszych wypraw mojego chłopaka czy coś przy okazji planowania czytał o tym miejscu - bo nie chciałam mu odtwarzać audio-Wikipedii jeżeli już to wszystko wie. A on się do mnie uśmiechnął z powątpiewaniem i żachnął się "Nie! A po co? Od tego mam ciebie! To co mi opowiesz o tym... em... kamieniu?". No i opowiadam, z dygresjami, wyobrażamy sobie jak to musiało wyglądać w czasach świetności, rysujemy w powietrzu brakujące budynki, sklepienia... Odkrywamy z użyciem wyobraźni. I humoru I się tym JARAMY! Zadajemy sobie wzajemnie masę pytań, hipotez, a potem w hotelu potwierdzamy info w sieci. I masę przy tym śmiechu!
No.
I się spłakałam w tym autobusie o 4 rano, obserwując jak mój partner śpi na miejscu obok mnie słodko pochrapując...
Jak ŁATWO się przyzwyczaja do takiego dobra, które przecież jeszcze tak niedawno wydawało się zupełnie nieosiągalne!?
To wszystko, cały nasz wyjazd, całe nasze przygody, planowanka, kompromisy, przyszły tak naturalnie i tak zgodnie, tak gładko, że łatwo tego nie zauważyć. Nie ma WIELKICH emocji (tj. tez huśtawki - od niesamowitego szczęścia do niesamowitego bólu jak w moim poprzednim związku). Jest po prostu stabilnie i przez to jest miejsce na to by uwagę kierować na inne sprawy WSPÓLNIE oraz sprawy prywatne każdego z nas. Idziemy w tą podróż - tj. w podróż zwaną życiem, że tak oklepanym frazesem polecę - obok siebie, ale razem, pozwalając sobie na odmienność, na realizowanie wspólnych i osobnych potrzeb, i mamy w sobie wsparcie. I kibicujemy sobie wzajemnie!
I chyba bardziej niż kiedykolwiek wtedy, o tej 4 nad ranem, w kołysanym sennym sapaniem autokarze, poczułam, że jestem cholernie zaszczycona jego - mojego partnera - obecnością w moim życiu. Kocham go. I będę jeszcze bardziej zaszczycona, jeżeli zdecyduje się ze mną zawrzeć związek małżeński/partnerski/jaki tam lepszy dla formalności.
I sobie tak chlipałam ze szczęścia głaszcząc go po zarośniętym policzku, nim wzięłam się za czytanie przewodnika po historycznych ruinach tej części Turcji w której byliśmy.
I to chyba najważniejsze wrażenie po tym urlopie. Na dziś tyle. Zrobiłam dziś już 3 prania, podlałam kwiaty, rozesłałam paczki, pracowałam, sprzątałam... dużo zrobiłam i idę spać. :D Jutro rano lecę na siłkę i po psiecko! <3 Tęsknie za cholernicą.
Tumblr media
14 notes · View notes