Tumgik
#dorosła
mortispbf · 6 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
64 notes · View notes
the-road-to-dreams · 1 year
Text
To, że jestem dorosła nie oznacza, że nagle odblokowałam pakiet nowych umiejętności i potrafię sobie ze wszystkim poradzić.
15 & 24/12/22
261 notes · View notes
enfinizatics · 3 months
Text
Tumblr media
not to be a boomer ale zatęskniłam trochę za dzieciństwem i trzepakiem.
3 notes · View notes
pucik · 6 months
Text
Wróciłam.. grubsza o 6kg dopadli mnie i zniszczyli moją kontrolę nad sobą.. moje życie... mnie.. muszę zacząć od nowa.. mam sprany mózg.. mam tylko nadzieję że uda mi się spowrotem ruszyć i nikt nie zauważy że wróciłam.. muszę zaplanować dwubiegunowe życie...
Ktoś powie jak sobie poradzić z tym?
2 notes · View notes
tojaziemniak · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Serce mnie bolało, kiedy urządzałam tę imprezę... Bardzo pokochałam Teklę w tej wersji Miłowa i nie chcę, żeby umierała 😭 Nastąpi to niestety szybko, ponieważ źle dorosła... Ma jeszcze 4 dni życia.
Tumblr media
5 notes · View notes
nudeornaked · 4 days
Text
..
0 notes
pozartaa · 5 months
Text
Tumblr media Tumblr media
2019 od 96 kg ----------→ do 60 kg 2022
Ten blog jest bezpośredią kontynuacją poprzedniego bloga, który z niewyjaśnionych przyczyn mi zbanowano. Mogliście mnie znać jako @pozarta
O mnie:
jestem osobą dorosłą. Zachorowałam na an4 I bul1 również jako osoba dorosła. Do tego miałam też depresję, problem z alkoholem, SH i kompulsywnym objadaniem się ( helooo - bulim1@) Leczyłam się i przeszłam terapię na oddziale dziennym. Obecnie mogę powiedzieć, że jestem na pełnym recovery choć naleciałości dawnych zaburzeń mi nadal towarzyszą. Każdy wie, że to nigdy Cię do końca nie opuszcza. Kiedyś byłam pro ale teraz absolutnie nie. Acz kolwiek nikogo z mojego bloga nie wyganianiam i nikogo nie oceniam. Każdy ma swoją drogę do przejścia.
Waga:
zaliczyłam w życiu całe spektrum byłam wychudz0n@ i byłam otyła. W różnych wariantach i kolejności. W 2021 roku moja waga zaczęła dobijać do 100 kg i zaczęłam odczuwać zdrowotne skutki otyłości. Lęk przed powrotem 3D i liczeniem kalorii bardzo mnie zniechęcał do odchudzania. Zdecydowałam się na dietetyka i to bardzo pomogło uporządkować mój żywieniowy chaos. Nauczyłam się dużo o wielkości porcji, makro i jak jeść by być najedzonym, a tracić kilogramy w zdrowy sposób.
Jak schudłam:
Dietetyk był początkiem drogi, choć jej diety nie trzymałam się długo, ale była ona bazą tego jak jem do dziś. W marcu 2022 założyłam tego bloga i zaczęłam moja własną przygodę i walkę ze zbędnymi kilogramami. Przyszłam tu z wagą 89kg/177. Zajęło mi to rok by zejść do 68-65kg. Jadłam około 1000-1500 kcal na redukcji. Rok 2023 w większości poświęcam reverse diet i powoli zwiększałam kal0rie o 50kcal/2 tygidnie, aż doszłam do 1800 kcal. Później postanowiłam jeść trochę "na oko". Teraz próbuje utrzymać w4gę na poziomie 58 kg-61 kg choć różnie to wychodzi i często zaliczam spadki. Oduczyłem się objadania i złych nawyków żywieniowych często nie potrzebuje jeść "aż tyle" Jesteśmy teraz w tym punkcie - koniec roku 2023 i zaczynamy 2024
Kwiecień 2024
Tumblr media
Zasady:
🖤 jem 4 posiłki dziennie i parę przekąsek, ( 100-200 kcal na przekąskę) mój limit to +/- 2100 kcal. Wyjątkiem są nocne zmiany w pracy, kiedy dodatkowo dochodzi jeden posiłek nocny (doliczony do dnia poprzedniego) Nie liczę (od zawsze) przypraw, napoi zero, kawy, herbaty, ogórków, rzodkiewkek i sałaty. Warzywa ogólnie traktuję pobłażliwie
💚 1x w miesiącu Cheat Day ( kalorie liczę ale zjadam rzeczy, których zwykle sobie odmawiam )
🩵9x w miesiącu DBLK ( Dzień Bez Liczenia Kalori1) kalorii nie liczę ale staram się jeść podobnie jak w normalny dzień - pisiłki na oko. Uczę się jedzenia jak normalny człowiek bez wagi kuchennej i Fitatu. ( Z czasem będzie ich więcej)
💛 Ważę się co 2 tygodnie (wcześniej co tydzień) stawanie na wadze częściej nie ma sensu
Oznaczenia:
waga utrzymana → 💚 (+/-0.5kg)
waga wzrosła →❤️
waga spadła →🖤.
Chce utrzymać BMI około 19
(historia ważenia mi przepadła więc tylko tyle udało mi się odtworzyć)
*29.09.23-06.10.23 - 59.45 🖤(-0.60kg) BMI 19.0
*06.10.23-13.10.23 - 59.55 💚(+0.10kg) BMI 19.0
*13.10.23-20.10.23 - 59.85 💚(+0.30kg) BMI 19.1
*20.10.23-27.10.23 - 59.25 🖤(-0.60kg) BMI 18.9
*27.10.23-10.11.23 - 58.55 🖤(-0.70kg) BMI 18.7
*10.11.23-24.11.23 - 58.90 💚(+0.35kg) BMI 18.8
*24.11.23-08.12.23 - 57.35 🖤(-1.35kg) BMI 18.4
*08.12.23-22.12.23 - 59.00 ❤️(+1.65kg) BMI 18.8
*22.12.23-05.01.24 - 58.75 💚(-0.25kg) BMI 18.7
*05.01.24-19.01.24 - 59.45 ❤️(+0.70kg) BMI 19.0
*19.01.24-02.02.24 - 59.15 💚(-0.30kg) BMI 18.8
*02.02.24-16.02.24 - 59.00💚(-0.15kg) BMI 18.8
*16.02.24-01.03.24 - 58.50💚 (-0.50kg) BMI 18.6
*01.03.24-15.03.24 - 59.20❤️(+0.70kg) BMI 18.9
*15.03.24-29.03.24 - 58.05🖤(-1.15kg) BMI 18.5
*29.03.24-12.04.24 - 58.85❤️(+0.80kg) BMI 18.8
*12.04.24-26.04.24 - 58.05🖤(-0.80kg) BMI 18.5
*26.04.24-10.05.24.... CDN
163 notes · View notes
quaczka · 2 months
Text
Wiecie, czego jaka dorosła kobieta nienawidzę?
Bólu brzucha który wynika ze zjedzenia za dużo. W pewnym momencie przestałam się kontrolować. A to przekąska do serialu, a to kolacja o jakiejś później porze… I tak właśnie się ulałam.
Dlatego odcinam co tylko mogę. Lekkość w brzuchu daje komfort zarówno fizyczny (brak uczucia ciężkości) jak i psychiczny (kontrola nad jedzeniem).
Naprawdę te wszystkie przekąski nie są warte tego wszystkiego. To przez ten brak kontroli stałam się grubą świnią. Nawet nie byłam świadoma tego, jak szybko wpadłam w uzależnienie kupując je i jedząc. I te wymówki - to do serialu, dzisiaj wieczór filmowy, przegryzę tylko kilka kęsów - nie. Nie opanujesz się. Jak zaczniesz jeść to już zjeść całość.
Nie warto.
56 notes · View notes
iwannabeskinnyemogirl · 6 months
Text
wyjęłam kolczyki z wargi (miałam snake bites'y) i teraz moi znajomi nazywają mnie "basic bitch"
no przepraszam bardzo ze jestem dorosła i w pracy nie mogę mieć kolczyków, a ważniejsze jest dla mnie to niż fakt żeby być alternatywką (nadal kocham ten styl, ale no "starość nie radość" XD) i poza tym nie mam już 16 lat a moją jedyną ambicją nie jest to żeby mieć jak najwiecej metalu na twarzy, chlanie codziennie na jakichś melinach i co tydzień farbowanie włosów na inny kolor, chce w końcu ogarnąć życie i zacząć je brać na poważnie
(proszę mi nie mówić ze "to tylko faza" i ze "jestem sezonówką" co tez już usłyszałam, bo byłam alternatywka odkąd miałam 13/14 lat, a do wszystkich alt osóbek, jesteście super i wyglądacie super, uwielbiam takie osoby i zazdroszczę jeżeli w pracy/szkole możecie wyglądać tak jak chcecie)
54 notes · View notes
goalsdigger · 15 days
Text
📱 Teraz zamiast pisać codziennie będę dodawać podsumowania tygodnia. Nie mam nawet fotek z ostatnich dni, bo albo jadłam u kogoś albo zapominałam lub mi się nie chciało. Nie mam tego nawyku i trochę mnie to męczy. Tak że podziwiam @tomek224 @pozartaa i inni! Druga sprawa, że muszę mieć bardziej przejrzyście wszystko, by widzieć co w jakie dni co robię, a nie przewijać wpisy i liczyć ile dni minęło od ostatniego nałożenia serum, które ma być co 3 dni itd. Do tego podsumowania miesięcy i wpisy na bieżąco z tym co się u mnie dzieje.
🛏 Dzisiaj wstałam, wkurwiłam się, odpaliłam wykłady i poszłam spać dalej. I tak do 15 w wyrze, mimo że potem już tylko leżenie bez sił. Już się na siebie wkurzyłam, bo w końcu miałam wyjść z dołka i działać, a potem się ogarnęłam, że przecież dawno temu ustalałam sobie zasadę wolnej soboty. Mój organizm chyba wyczuł, że dziś ten dzień. I już mi jakoś lżej (choć to nie znaczy, że komfortowo).
👪 Podczas terapii zauważyłam dużo mechanizmów, które mną sterują. Potwierdził się kolejny – strasznie ciągnie mnie, by ojciec się mną zainteresował i był ze mnie dumny. Zagadywałam go o czasy na pływanie, o półmaraton (on absolwent AWFu i były maratończyk) dając do zrozumienia, że się szykuje, jak powiesiłam medale to miałam ochotę go zaprosić by się nimi pochwalić. Niby jestem już dorosła, ale przez wychowywanie się w braku akceptacji dalej jej pragnę (co zresztą wydaje mi się, że nawet po wpisach widać, wiem że się przechwalam często, czy to medalami czy cyckami haha).
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
I klasyk!
youtube
24 notes · View notes
river-is-dying · 3 months
Text
Dzień 50 88.9kg
Tumblr media
Zjedzone 780kcal
Spalone 700kcal
Woda 3l
Dobrze że do pracy miałam na 12 bo wzięłam o ósmej tabletki i musiałam poczekać do dziesiątej żeby się ogarnąć bo nie potrafiłam nawet wstać z łóżka.
Jakoś mi się udało przeżyć ten dzień, nawet na spacer wyszłam.
Tumblr media
Tak wyglądało moje śniadanie dzisiaj, pancakes z tego przepisu który pokazywałam, borówki i jogurt z biedronki.
Później zjadałam flaki które mama zrobiła na obiad i bułkę z szynką i ogórkiem.
Cholernie ciężko mi było dzisiaj ćwiczyć, kilka razy musiałam przerwać bo prawie się rozpłakałam na myśl o tym jak bardzo gruba i beznadziejna jestem.
Czasem mam poważnie dość tej mojej wspaniałej dwubiegunowości ale niestety muszę z tym żyć, a co do życia to mam ochotę strzelić sobie w łeb jak tylko patrzę w lustro i depresja mi w tym nie pomaga.
Może jak będę ważyć mniej to coś się zmieni? Kogo ja chcę oszukać,nic się nie zmieni tak samo jak teraz nie będzie mi się chciało żyć...
Ale cóż jestem już dorosła i nikt się nie będzie tym przejmował.
Tumblr media
21 notes · View notes
mortispbf · 11 months
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
44 notes · View notes
wintereira · 3 months
Text
Nadal nie mogę uwierzyć, że moja Malutka Mi ma osiemnaście lat! Kiedy zaczynałam przygodę z pingerem, chodziła do przedszkola- jak to możliwe?
Wciąż wydaje mi się, że ktoś błyskawicznie przewinął życie na fast forward i zatrzymał nagle, a ja zderzyłam się z tablicą MASZ DOROSŁE DZIECKO.
Życzę Jej*, żeby nie dała się wkręcić w paradoks, że szczęście jest czymś dalekim, niecodziennym i nieosiągalnym, a jednocześnie bycie szczęśliwym to obowiązek. Że dorosłość nie zawsze jest straszna. Żeby miała pewność, że zawsze jestem dla Niej i mam dla Niej nieskończone pokłady miłości. I żeby wiedziała, że jest wystarczająca.
*"Życz mi rozsądku, mamo"- powiedziała moja Dorosła Córka. "Mam wrażenie, że tego mi właśnie dość mocno brakuje".
youtube
25 notes · View notes
dysshaarmonia · 11 days
Text
Kto stoi za tą małą dziewczynką, która płacze jako dorosła kobieta?
14 notes · View notes
pucik · 2 years
Text
Ten czas gdy nie jesz nic trzeci dzień a waga stoi... dlaczego??? Dlaczego nie dam rady Nawet schudnąć... jest chwila w której tylko kreska w niewidocznym miejscu zdaję się mieć sens..
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 days
Text
Szczęśliwam i z naładowanymi bateriami
25 kwietnia 2024
Tumblr media
Najpierw lista, żeby nie stracić myśli ulotnych:
Cieszę się, że po prostu pojechałam. Po prostu: potrzebowałam odpoczynku, wszystko goniło na łeb, na szyję, nawarstwiało się (i wciąż się nawarstwia, ale teraz we mnie jest spokój, gdy obserwuję jak te moje plany piętrzą się i chwieją od nadmiaru) i po prostu: pojechałam. Trochę to jak ucieczka? Trochę jak bodziec do odłożenia codzienności na bok i pozwolenie sobie na Tu i Teraz, na obserwację, bez myśli o nadchodzących deadlinach. Oddech i wydech. I wdech. I wydech. I ulga. Taka bardzo potrzebna ulga, pozwolenie sobie na odpoczynek, bo urlop i koniec. Ale jak w mojej głowie zrobiło się miejsce to byłam tak sfrustrowana, tak zirytowana, że przed wyjazdem nie przeczytałam nic o historii Turcji, o kontekście kulturowym i historycznym. Mam jakieś pojęcie o tureckiej kulturze i historii, przez osmozę. Ale miałam - i mam nadal - TYLE PYTAŃ i nikogo, kto by mi na nie satysfakcjonująco odpowiedział (tj. jest masę książek i podcastów, ale trafiłam chyba na tylko takie nudne, skupiające się na liczbach, datach, zamiast na wydarzeniach, niuansach kulturowych itp). xD Ciekawi mnie to wszystko bardzo. Bardzo. Czytałam jak tylko miałam dostęp do neta, ale ciekawości wciąż nie zaspokoiłam.
Bardzo dziwnym jest poczucie, gdy jako dorosła kobieta NAGLE w zwykłej sytuacji społecznej tracisz podmiotowość. Ba! Gdy jesteś jawnie uprzedmiotowiana, a lokalsom nie jest ani trochę wstyd za takie traktowanie drugiego człowieka z którym przecież chcą dobić targu. Bardzo to dziwne. Bardzo przykre. Bardzo wprawiające w osłupienie i zaskoczenie, bo zachodziło w tak bardzo zwykłej sytuacji społecznej w jakiej nigdy wcześniej moja płeć nie miała znaczenia na socjokulturowe aspekty (jak chociażby kupno zgrzewki butelkowanej wody mineralnej w lokalnym markecie spożywczym, przy kasie). Najwyraźniej w tych sytuacjach ścierała się przepaść kulturowych kodów, zwyczajów. Z zaskoczenia i osłupienia nie udało mi się nigdy w czas zareagować. A może zareagowałam we właściwym czasie? Może. Po prostu potem następowała zaskakująca przemoc (np: facet mnie złapał za barki i pchnął na krzesło, gdy chciałam wstać wkurzona, że mnie DOTYKA zacisnął dłoń na moim barku mocniej, przytrzymał mnie na tym krześle i a drugą ręką wcisnął w moje dłonie kubek z herbatą - to co mówił stało w sprzeczności z jego zachowaniem, sama nie wiem czy mnie traktował po "swojemu", czy to moja strefa komfortu nie przystaje do tutejszych zwyczajów, czy właśnie - jak twierdził w tamtej chwili - opatrznie interpretował to co w naszej kulturze oznacza być dżentelmenem? Nie wiem...), albo zupełnie ignorowano to co mówię i jakie mam zdanie na różne tematy - jakbym mówiła do ściany. Dziwne to było. Nie było na tyle przykre by bolało, ale na tyle by czuć, że nie jestem szanowana, że jestem traktowana jak rzecz, mniej niż człowiek. Nawet nim do mnie dochodziło, że te sytuacje mnie wkurzyły, nim rozkminiłam jak się z tym czuję i na ile powinnam postawić na zaopiekowanie własnych granic i uczuć, a na ile z szacunkiem i akceptacją podejść do kultury kraju, który odwiedzam, w głowie miałam wtedy mętlik, ale nim ta gonitwa analiz "co-w-tej-chwili-jest-ważniejszym-aspektem-dla-sytuacji" chwilę byłam w stanie oszołomionego "WTF się tu stanęło?". Dziwne. I zwieńczone (już chyba drugiego dnia pobytu, wieczorem?) podczas kolacji, przy prosecco "Wiesz co? Dziwnie jest stracić tak bardzo podmiotowość..." Na co mój chłopak tylko smutno przytaknął. Też to zauważył.
Węże. Są.
To trochę nudne (i irytujące), ale znowu jestem chora. Ech. Dziś już byłam na kompleksowych badaniach - oby to nie był pasożyt. Ech. Nie piłam tamtejszej wody, ale kąpałam się w morzu, basenie i łaźni. Gdzieś coś złapałam. I jedzenie chociaż było pyszne to nie służyło naszym jelitom... Dłuższa sprawa do opisania.
Hamam. Złoto. Muszę opisać cały proces, bo CUDOWNE doświadczenie (omijając organizację i kwestie kulturowe).
Hotel <3
Koty xD To jest temat na cały artykuł!
Bliskość - najadłam się seksu po cebulki włosów. <3
Przestrzeń w głowie - nowe pomysły!
Tęsknię za pieskiem i doniesienia od rodziców martwią - znowu trzeba będzie pracować z behawiorystką.
Koszmary xD można książki o tych snach napisać!
Paraliżujący strach przed targowaniem się - nie tak sobie wyobrażałam to doświadczenie. Ale to też muszę opisać.
Czułam się jak Indiana Jones. I to było suuuper! Byliśmy jak poszukiwacze zaginionej Arki xD Tylko, że bez Arki, a z rzymskimi łazienkami xD.
Okazało się, że nie na każdym urlopie trzeba jeździć na quadzie, ani skakać na bunjie. Nawet jak się tak planuje. Czasem po prostu wystarczy spontanicznie zrobić coś z moim chłopakiem. I to prowadzi do kolejnej bardzo ważnej - i bardzo złotej- myśli:...
... otóż wczoraj, w autokarze odwożącym nas na lotnisko, około 4 rano, we względnej ciszy (miarowych oddechach śpiących pasażerów) i z oczami utkwionymi w rozjaśniającej się za oknem ciemności naszła mnie refleksja. Przypomniała mi się analogiczna sytuacja: powrót z wczasów na lotnisko, wczesną porą. Oglądanie brzasku przed autokarowe okna, zapamiętywanie jak wyglądają i pachną gaje oliwne... Wtedy też było super i byłam szczęśliwa, wypoczęta. Ale moje długaśne piesze wędrówki po Korfu były samotne. Nie przeszkadzało mi to wtedy, bo bawiłam się świetnie, tak jak lubię. Było cudownie, jak marzyłam! Zwiedzałam, w cieple. Byłam taka spełniona! Ale tak tęskniłam, żeby kiedyś móc z kimś tak zwiedzać świat. Oj, tak bardzo!
I od razu, skojarzeniem przeniosłam się z tego autokaru w Grecji do sobotniego poranka w Holandii, gdy radosna - tak bardzo podekscytowana! Tak bardzo spełniona! We własnej opinii podpalająca pokłady energii i humoru nie tylko swoje, ale też całego swojego otoczenia, swojego partnera, jak mała elektrownia - pakowałam do plecaka przygotowany wcześniej prowiant, upewniałam się czy klucze wzięte, czy pompka do roweru przypięta, czy mapa schowana w schowku przy kierownicy, czy peleryny przeciwdeszczowe są spakowane. I opowiadałam o tym, jak zaplanowałam nam całodniową wycieczkę po fantastycznych holenderskich trasach rowerowych! Że będą po drodze muzea (w tym techniki!), fajne jedzonko (bo oktoberfest był w pełni), że trasa obok endemicznych roślin! I sery! SERY! I te cholerne "belgijskie frytki" też będą (ja nie lubię majonezu, a mój były chłopak uwielbiał te frytki)! Że według internetów nasza trasa prowadziła przez miejsce w którym turyści w 2015 roku najwyżej oceniali lokalne frytki. Specjalnie dla niego te frytki wciągnęłam na listę... A kiedy ja byłam spakowana, i gotowa, i promieniałam radością, że wreszcie zobaczymy coś niderlandzkiego - a nie tylko te jebane kofiszopy, supermarket, miejsce naszej pracy i osiedle zamieszkałe przez innych pracowników naszej fabryki! Tak bardzo chciałam zwiedzać! - on wtedy ledwo się ubrał i nie miał siły wstać z łóżka. Siedział na skraju ze zmierzwionymi włosami, spuchniętymi oczami i obserwował jak się krzątam po pokoju, jak trajkoczę. A im bardziej ja byłam podekscytowana, tym bardziej on był wkurwiony (wkurzało go moje szczęście - wolał jak byłam przygnębiona i zrezygnowana, mniej okazji do konfrontacji, teraz to widzę). Obserwował mnie, napięcie między nami narastało, ja go początkowo nie czułam (bo w końcu mieliśmy spędzić czas tak jak ja lubię!), aż w końcu wyczuwałam napiętą atmosferę, pytalam go czy coś się stało, a wtedy on pytał "Musimy jechać?". Dodawał, że mu się nie chce. Że jest taki zmęczony. Że wolałby odpocząć w domu. Że na to wszystko potrzeba tyle energii. Oskarżał, że jestem samolubna, że myślę tylko o sobie (tj. to dla niego oznaczało, że planowałam wycieczkę od tygodni... ). Rozmawiałam z nim o faktach, przypominałam jakie były fakty, z kalendarzem analizowałam co i którego dnia robiliśmy. Było mi przykro, chciałam go przecież uwzględnić w planach, chciałam z nim przeżywać tę podróż. Jego szczęście też dla mnie było ważne. Przejęte zapewniałam, że przecież gdyby mi powiedział to bym inaczej to zaplanowała, że wzięłabym to pod uwagę. A on ciśgle z oskarżeniami: "Wszystko robimy pod twoje dyktando! Wszystko musi być tak jak chcesz. Nie Vill, ja się na to nie zgadzam!" (hahaha on mi zarzucał to co robił on sam xD, teraz to widzę). Potem, gdy jednak okazało się, że poprzedni weekend spędziliśmy tak, jak on chciał (on jarał, albo jarał z innymi...), że jeszcze poprzedni też, to nagle argumenty zostawały wytrącone, chwilę miczał i w końcu okazywało się, że to jednak rowery jako środek lokomocji są problemem. Bo mu się nie chce, bo dawno nie ćwiczył itp itd. Więc ja rozpromieniona od razu znajdowałam rozwiązanie: "Nie szkodzi! Możemy podjechać pociągiem i przejść się tu, tu i tam!". To go jeszcze bardziej wkurzało.
I nagle się rozpętywała awantura o to, że jestem taka szczęśliwa podejrzanie! Ciekawe dlaczego!? Co przed nim ukrywam!? To mnie wkurzało, ta sama płyta grana z powodu braku argumentów! Gdy proponowałam, że w takim razie, jeżeli nie ma między nami pola na kompromis, to niech on zostanie, a ja pojadę sama - wtedy było jeszcze gorzej. Wyzwiska, podejrzewanie mnie o zdradę, rzucanie mi, że pewnie wszystko zaplanowałam tak, żeby zamiast niego ze mną jechał ten i inny współlokator (który był dla mnie miły po prostu, a o co typ był zazdrosny). Gdy mu wyjaśniałam, że to absurd, że przecież chciałam jechać z nim! To miał być dzień, który spędzamy razem i to tym razem realizując moje potrzeby i marzenia! Że jak jest tak zazdrosny to niech ruszy tyłek i jedzie ze mną, zamiast robić sceny! Że nawet te frytki znalazłam! Dla niego! Żebyśmy obydwoje z tego mieli fun... No i kończyło się, że odwracał kota ogonem tak, zalewał taką falą przemocy, oskarżając mnie o bycie dziwną, niepasującą (nikt z tych lokalnych znajomych od jarania nie jeździł na wycieczki), robiąc przytyki do moich bolesnych miejsc, niepewności, zarzucając mi złe intencje, że go nie kocham i nie chcę naszego szczęścia. Albo grożąc, albo kpiąc, poniżając. Koniec końców to ja siedziałam w pokoju, na łóżku zalewając się łzami, dławiąc się smutkiem, brakiem zrozumienia, próbując ogarnąć co właściwie poszło nie tak, co źle zrobiłam itp, a on wzdychając z rozczarowaniem - bo to on był we własnym mniemaniu ofiarom moich złych intencji - szedł zajarać, zjeść i spać. A ja płakałam, czułam się cała obolała emocjonalnie, opuchnięta od bólu i płaczu... I szukałam pytań i odpowiedzi, jak naprawić tę sytuację by "był jak przedtem". A jak ex wstawał to znowu jarał z kimś... Ech. A ja zostawałam w pokoju, smutna, zrezygnowana, z poczuciem, że jestem niekochana. Te emocje pamiętam wyraźnie, są bardzo we mnie... To było 9 lat temu, a tyle lat mi się wydawało, że po prostu moje potrzeby są tak bardzo dziwne i inne, i niemożliwe do pojednania z cudzymi, że mogę tylko podróżować sama...
Tym czasem wczoraj, w autokarze na lotnisko, zalana tą falą wspomnień zabarwionych tak różną porcją emocji z ostatnich lat ZAUWAŻYŁAM bardzo świadomie, że mój cudowny chłopak - ten obecny - jest osobą, która ma takie same potrzeby podróżnicze jak ja (no dobra, on jednak wolałby jeszcze opcje bardziej hardcorowe np: picie wody z kałuży i spanie w szałasie pod kołderką z liści splecionych palm czy coś xD; ale na razie to nie jest dla mnie i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dla mnie, lubię mieć ściany do snu xD. Jednak nie przeszkadza mi wyobrażenie, by na taki wypad wyrwał się z kuzynem czy kumplem - niech się dobrze bawi!).
Co więcej: podróżowanie z nim jest tak ŁATWE. To Asia mi mówiła, że w związku może być łatwo - nie wiedziałam. Teraz już wiem. I to wzrusza. Piękne to.
Dopiero wracając z wakacji ZAUWAŻYŁAM, że odbyliśmy masę podróży (co mój chłopak już po wylądowaniu w Polsce podsumował z przepraszającym uśmieszkiem "Nie potrafimy wysiedzieć na dupie, co nie?" xD - bo mieliśmy SIEDZIEĆ NA DUPIE, odpocząć za te wszystkie miesiące zapierdolu, naczytać się książek, odespać i odpoczywać od stresu zamiast go sobie dodawać. A ostatecznie codziennie byliśmy na jakiejś przygodzie, bliższej lub dalszej xD heheh, ale z masą miejsca na czytanie, spanie i leżenie na plaży oczywiście). Dotarło do mnie, że względem żadnej z nich nie było między nami spięć. Tak łatwo nam się dogadać. Mamy podobne priorytety: jesteś chory? Boli brzuszek? To walić ten zamek na końcu szlaku, wracamy do hotelu i parzymy herbatkę, zagramy w jakąś grę! Czujesz się na zwiedzenie jeszcze czegoś? To chodź na ruinki, te na pustyni, z 4 km od miasta! I to jest tak naturalne. Tak proste. Ech.
Zauważyłam też, że oddałam mu planowanie. Oczywiście nie zupełnie - nadal to lubię robić i często robię. To początkowo było bardzo dla mnie trudne, budziło masę wątpliwości, bo czułam lęk, że "oddając" obowiązek planowania oddaję również odpowiedzialność za siebie i kontrolę (nad sobą - a tego nie pozwolę sobie stracić ponownie: w Holandii lata temu ostatecznie oddałam ją, a potem latami na terapii ją odzyskiwałam). Oddanie komuś innemu steru w obszarze "planowania podróży" w moim przypadku było aktem olbrzymiego zaufania. Ryzyko wielkie, strach wielki. Ciekawym było się przekonać, że oddanie obszaru planowania podróży nie jest tożsame z oddaniem kontroli nade mną. Tym jaskrawiej widzę, jakie skrajne schematy we mnie wyżłobił poprzedni związek - nie wiedziałam, że oddanie planowania podróży to może być to i nic więcej, a na pewno nic z władzy nade mną! Ech. Jak dalekich i jak raniących blizn nabyłam w poprzednim związku... Teraz to widzę, że ten mój wieloletni ból i gojenie trwało tyle, bo te rany były tak straszne i głębokie. Ech.
No, ale teraz, wracając z Turcji fakt oddania mojemu partnerowi planowania był tak naturalny, bezpieczny i w porządku, że świadomie zdałam sobie z niego sprawę dopiero w autokarze o 4 nad ranem w drodze na lotnisko. Ufam mu. Doceniam, że gdy planuje dzieli się tym planem, dzieli się planowanym budżetem, miejscami, pyta o wskazówki i zaznacza, że będą takie czy inne niespodzianki. To jest takie fajne i komfortowe.
I od razu sobie przypomniałam wtedy: oddaję planowanie, ale to ja na miejscu jestem przewodniczką. xD Bo jestem ciekawską factcheckerką i MUSZĘ przed wyjazdem w jakieś miejsce poczytać o nim (jak wspominałam w przypadku tego wyjazdu nie czytałam - tylko to co przez osmozę, a ja jednak dużo wiem przez osmozę :P lubię historię). Zapytałam nawet podczas jednej z pierwszych wypraw mojego chłopaka czy coś przy okazji planowania czytał o tym miejscu - bo nie chciałam mu odtwarzać audio-Wikipedii jeżeli już to wszystko wie. A on się do mnie uśmiechnął z powątpiewaniem i żachnął się "Nie! A po co? Od tego mam ciebie! To co mi opowiesz o tym... em... kamieniu?". No i opowiadam, z dygresjami, wyobrażamy sobie jak to musiało wyglądać w czasach świetności, rysujemy w powietrzu brakujące budynki, sklepienia... Odkrywamy z użyciem wyobraźni. I humoru I się tym JARAMY! Zadajemy sobie wzajemnie masę pytań, hipotez, a potem w hotelu potwierdzamy info w sieci. I masę przy tym śmiechu!
No.
I się spłakałam w tym autobusie o 4 rano, obserwując jak mój partner śpi na miejscu obok mnie słodko pochrapując...
Jak ŁATWO się przyzwyczaja do takiego dobra, które przecież jeszcze tak niedawno wydawało się zupełnie nieosiągalne!?
To wszystko, cały nasz wyjazd, całe nasze przygody, planowanka, kompromisy, przyszły tak naturalnie i tak zgodnie, tak gładko, że łatwo tego nie zauważyć. Nie ma WIELKICH emocji (tj. tez huśtawki - od niesamowitego szczęścia do niesamowitego bólu jak w moim poprzednim związku). Jest po prostu stabilnie i przez to jest miejsce na to by uwagę kierować na inne sprawy WSPÓLNIE oraz sprawy prywatne każdego z nas. Idziemy w tą podróż - tj. w podróż zwaną życiem, że tak oklepanym frazesem polecę - obok siebie, ale razem, pozwalając sobie na odmienność, na realizowanie wspólnych i osobnych potrzeb, i mamy w sobie wsparcie. I kibicujemy sobie wzajemnie!
I chyba bardziej niż kiedykolwiek wtedy, o tej 4 nad ranem, w kołysanym sennym sapaniem autokarze, poczułam, że jestem cholernie zaszczycona jego - mojego partnera - obecnością w moim życiu. Kocham go. I będę jeszcze bardziej zaszczycona, jeżeli zdecyduje się ze mną zawrzeć związek małżeński/partnerski/jaki tam lepszy dla formalności.
I sobie tak chlipałam ze szczęścia głaszcząc go po zarośniętym policzku, nim wzięłam się za czytanie przewodnika po historycznych ruinach tej części Turcji w której byliśmy.
I to chyba najważniejsze wrażenie po tym urlopie. Na dziś tyle. Zrobiłam dziś już 3 prania, podlałam kwiaty, rozesłałam paczki, pracowałam, sprzątałam... dużo zrobiłam i idę spać. :D Jutro rano lecę na siłkę i po psiecko! <3 Tęsknie za cholernicą.
Tumblr media
11 notes · View notes