🍑 Wiosna, stwierdziłam, że dziś się odjebię. Założyłam sukienkę z dużym dekoltem i dostałam dwa komentarze na mieście: „Ale dziś piękne widoki” i „Ulala”. 😅 A D. jak mnie zobaczył to rzucił: „tylko przeciwwagę weź”. XDDD Zasługa okresu, jestem cała opuchnięta, są plusy i są minusy. Jak już wszędzie świecę cycami to tu też poświecę a co tam. Zrobiłam porządki w szafie i zamierzam ubierać się ładniej i wiosenniej.
👗 🐔 Kupiłam już w lumpie dużo sukienek na lato, spodenki do spania, koszulkę z napisem „may contain prossecco” xD i parę innych drobiazgów. Zadowolona. A najbardziej z kury Hani! Btw wpisałam właśnie w temu frazę "hen". BŁĄD! Chcę wszystko 😍
💪 Nie miałam jak dzisiaj wcisnąć FBW, no trudno.
Aktywność fizyczna:
● 20 minut przebieżki z Walterem
● Zajęcia lekkoatletyczne
● Yoga balanse
● Minirozciąganie
Wytuptane: 19 tyś. kroków
Wypite: 2 l wody +3 kawy, herbata z yogi, bawarka
Pospane: 0-7 (7 h)
Nawyki:
Dodatkowa pielęgnacja: Twarz peeling i maska, ciało olejek
Lista zadań:
-zapłacić resztę na przewóz rzeczy i kliknąć kurs, wziąć dane do testów
-odwiedzić lumpa
-umówić się na lekcje pływania
-zrobić porządki w szafie i wyciągnąć letnie rzeczy <3
Sądzę, że treningi o godzinie 20 nie są dobrym pomysłem w moim przypadku. Koniec przypada na 21., a zanim dotrę do domu i cokolwiek zrobię (np. pranie) to jest prawie 23. Przypominam, że wstaję o 5.40!
I teraz po wczorajszych brazylijskich pośladkach jestem niewyspana, zmęczona i będę marudzić cały dzień. Obiecuje!
Kupiłam wczoraj gumy oporowe. W action za 14 PLN. I fajnie, bo normalnie kosztują sporo więcej, a nawet jeśli nie, to koszty dostawy podnoszą tę cenę.
Korzystał już ktoś z tych gum z action?
Fota po rowerkach dla uwagi ;)
Jeszcze przez godzinę miałam rumieńce, a włosy miałam mokre przez pół dnia :D
Zastanawiam się nad zmianą klubu. Muszę obczaic dojazd, godziny i rodzaj zajęć. Na Szybowcowej, Braniborskiej. Myślałam też o Koronie i Dominikańskiej.
Szybowcowa ma chujowy parking, korona jest daleko i też ma chujowy parking, Dominikańska jest w centrum, więc mogę stać w korku jak widły w gnoju, a na Braniborskiej mogę spotkać tego cepa A.
dobrze, że ją zrobiłam bo musiałam dojść do zdrowia gdyż okazało się że miałam nieźle zaburzoną homeostazę i po prostu uświadomiłam sobie że przy moim trybie życia w roku szkolnym, nie jestem w stanie się głodzić. Wracam do treningów oraz diety jednak max kcal na dzień początkowo będzie wynosić 850 kcal. Stopniowo będę zmniejszać ten limit o 50 żeby dać szansę mojemu organizmowi na przyzwyczajenie się :)
Moją nową motywacją jest bal andrzejkowy, który odbędzie się chyba 1 grudnia. Do tego czasu chcę schudnąć z brzucha żeby móc założyć śliczną, przylegającą sukienkę
🏊♀️🚴♀️🏃♀️ Nie tylko kolejne postanowienie noworoczne, ale też cel życiowy osiągnięty! UKOŃCZYŁAM TRIATHLON! Pierwszy, ale na pewno nie ostatni. ;) Oczywiście dystans supersprinterski. Odbył się pod dachem (tzw. triathlon indoor), w hotelu w Kołobrzegu. Nie byłam pewna do samego końca czy się uda, bo na pływaniu był limit czasowy, a ja dopiero po 2 lekcjach… ale zmieściłam się, a nawet miałam zapas. Potem rowerek, który był najgorszy (kondycji rowerowej już całkiem nie udało mi się wyrobić, no bo kiedy xD i nie spieszyłam się), a bieg najlepiej mi poszedł i biegło się zdecydowanie najlepiej, mimo że oczywiście towarzyszył mi ból w piszczelach. W mojej fali byłam ostatnia (byłam stratna 200 metrów), ale w ogólnej kwalifikacji 11 osób było jeszcze za mną, więc jestem w szoku. XD Spotkałam też koleżankę z wieloboju (kiedyś mieszkałam pod Kołobrzegiem), jej lepiej zdecydowanie poszło, ale to stara wyjadaczka. :P Ale ostatecznie jestem z siebie dumna, ciekawe zawody, nie to co bieganie, które jest czasem nużące. Moja terapeutka założyła, że decyzja o wpisaniu się była podjęta pod wpływem hipomanii i dała mi wykład, że to zagrożenie dla zdrowia, poza tym do triathlonu ludzie szykują się latami, a nie idą po 3 miesiącach leżenia na kanapie (wypraszam sobie, 2 tygodnie przed zaczęłam jakieś tam przygotowania xD +wizualizacja, która ponoć działa, a niewiele trzeba wysiłku haha), to pogadam sobie z suką we wtorek 😁 A D. był pewny, że spękam i w ogóle nie wystartuję. Instruktorowi od pływania nawet się nie przyznawałam, że zamierzam już startować (tradycyjny triathlon mam we wrześniu), bo by się chyba popukał w czoło, ale chyba pokażę mu na następnych lekcjach medal.
👗 Wieczorem odbyła się gala wręczenia nagród połączona od razu z imprezą. Myślałam, że jak gala to na galowo i kupiłam śliczną sukienkę oraz wzięłam piękne szpilki, które dostałam od siski… A tu wszyscy w dresach xD To jednak się nie w to nie miałam okazji przebrać. Ale nażarłam się koreczków i wypiłam sporo prossecco. Poza tym obiad też był w cenie, otwarty bufet, byłam z mamą i siostrzeńcami (były też atrakcje dla dzieci i ścianka wspinaczkowa, z tej drugiej 60letnia mama skorzystała :P) i wszyscy się za darmo nażarli, młodzi i ja dostaliśmy też lody, do tego gadżety i przekąski z pakietu – wpisowe się zwróciło. XD Tak, jestem typowa Grażyna 😅 Organizacja ogólnie super.
🏃♀️ A już następnego dnia, na zmęczeniu, wystartowałam w zawodach na 7 km. Ogólnie zawody zamknięte, klubowe, ale organizatorem był mój były wfista i wychowawca oraz kolega z pracy mojej mamy, więc miałam wejściówkę połapaną. Ostatni km ja oraz kilka innych osób przeszliśmy, bo jedną panią tak rozbolała ręka, że zgięła się w pół. Solidarnie nikt już nie biegł.
Ten medal wyjątkowo ma większe znaczenie, mimo, że tylko za udział. :)
Od następnego poniedziałku WIELKI POWRÓT NA SIŁOWNIĘ. Ostatni raz byłam w październiku, przerwę spowodował ostry zapiernicz na uczelni :/ Życzcie mi powodzenia, bo od teraz będę już chodzić sama (wcześniej chodziłam z koleżanką). Jakieś porady, jak pokonać to uczucie niezręczności podczas treningu? Mam ułożony plan i też nie chodzi mi o samoocenę, tylko raczej o to, że inni będą oceniać technikę moich ćwiczeń, taki to mój lęk. Jakieś rady jak przezwyciężyć ten strach? Ktoś z Was też chodzi na siłownię?