Tumgik
#prawdziwe ja
sandinix · 3 months
Text
"Co roku przy zdmuchiwaniu świeczek marzyłam o spotkaniu kogoś takiego jak ty... Nie wierzę że to marzenie w końcu się spełniło"
137 notes · View notes
wswiecieslow · 2 years
Text
Jestem sam.
Sam tutaj i sam na świecie.
Sam w sercu i sam w głowie.
Sam wszędzie przez cały czas, od kiedy pamiętam.
Sam w Rodzinie, sam z przyjaciółmi, sam w pokoju pełnym ludzi.
Sam, kiedy się budzę, sam każdego koszmarnego dnia, sam, kiedy w końcu nadchodzi ciemność.
Jestem sam na sam z przerażeniem.
Sam na sam z przerażeniem.
Nie chcę być sam.
Nigdy nie chciałem być sam.
Kurewsko tego nienawidzę.
Nienawidzę tego, że nie mam z kim porozmawiać, nienawidzę tego, że nie mam do kogo zadzwonić, nienawidzę tego, że nie mam nikogo, kto potrzyma mnie za rękę, przytuli mnie, powie mi, że wszystko będzie w porządku.
Nienawidzę tego, że nie mam nikogo, z kim mógłbym dzielić nadzieje i marzenia, nienawidzę tego, że przestałem mieć nadzieje i marzenia, nie znoszę tego, że nie mam nikogo, kto powiedziałby mi, żebym się trzymał, że jeszcze kiedyś je odnajdę.
/James Frey/
26 notes · View notes
czarne-miasto · 2 years
Text
Tumblr media
2 notes · View notes
dumkana16 · 2 months
Text
jestem przyjazna dla ludzi i co mam w zamian wypytywanie o traumatyczne rzeczy rodzinne co dalej spytacie mnie o ostatnią miesiączkę or smth. czy nie możemy pogadać o sklepie w którym jesteśmy albo o wyborach literally anything else
0 notes
loveface22 · 2 years
Text
Szukamy miłości idealnej...
Ale taka nie istnieje.
Wszystko ma swoje wady i zalety.
Każdy z nas ma gorszy dzień, swoje zdanie (całkiem odmienne od drogiej połówki), każdy ponosi porażki, każdego dosięga presją czasu, obowiązków, wymagań.
Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to żeby akceptować siebie z tym nieidealnym jestestwem.
Kłucimy się aby później namiętnie się godzić.
Sprzeczamy się ale znamy swoje poglądy.
Ciche dni, norma ale po nich następują te pełne ciągłych rozmów i głośnego śmiechu do później nocy.
Nie jesteśmy idealnym małżeństwem.
Ale tęsknimy za sobą po 15 min od zamknięcia drzwi.
Kłucimy się i mimo to zasypiamy przytuleni.
Żadne z nas nie potrafi a przede wszystkim nie chcę żyć bez tego drugiego.
❤️KOCHAJ, AKCEPTUJ, ZROZUM❤️
P.S
Najpiękniejsza miłość to zawsze ta ostatnia.
Tumblr media
1 note · View note
drifftingg · 3 months
Text
MEGA WAŻNY POST (JAK DZIAŁAJĄ KALORIE 1KG = 7700KCAL)
Motylki moje kochane czuje ze nadal wiele z was nie ogarnia jak działają kalorie.
To że 1kg tkanki to jest 7700kcal
Nie ma obejścia tego wzoru to jest prawo termodynamiki, prawo fizyczne, dzisla tak każdy człowiek na swiecie a nawet kazda cząsteczka podlega tym prawom.
To że zjecie powiedzmy 770 kcal w postaci dużego posiłku to jest 1/10 kg tkanki - wasza waga może pokazywać nawet 1kg więcej jeśli jedzenie tyle ważyło (jeśli zjemy 1kg owoców o kaloryczności 77kcal na 100g tak by było) to jest po prostu skutek procesów trawiennych.
zapraszam do dalszej części posta gdzie omawiam wszystko jak działa i dlaczego, bardzo wiele motylków i treści na tubmlerze zdaje się tego do końca nie rozumieć co sprawia że ilosci kcal które powodują utycie o 0,1kg przeżywane jest jako 1kg na plus
Kalorie które „są w jedzeniu” to tak naprawdę energia która z niego jest dopiero wyjmowania w organizmie, ja rozumiem ze po jednym dniu/posiłku łatwo jest się załamać ale uwierzcie ze jeżeli byście zliczyli kalorie podczas okresu gdy jecie ponad dzienne zapotrzebowanie (pewnie niestety wiele osób miało taki moment gdy na tydzien dwa przestaje liczyć kcal i proces odchudzania albo się zatrzymuje albo wręcz Tyjecie.
Czyli dopiero 7700 kcal ponad dzienne zapotrzebowanie to 1kg użycia i tak samo dopiero 1kg mniej to jak uzbieranie 7700kcal deficytami!!!!
Nie ma żadnych 5kg w tydzien (możliwe ze wam się raz udało ale to nie była tkanka tłuszczowa tylko odwodnienie, opróżnienie jelit itd pewnie fastem) ale jak już macie to zrobione to nie da się drugi raz (podobnie osoba która ma puste jelita i jest odwodniona może utyć sporo kg jakby łamiąc zasadę tego wzoru ale to jednorazowo) jeżeli chcecie schudnąć do ugw lub mielibyście utyć znacząco (wasze obawy które staram się tym postem rozwiać)
To oba te procesy zachodzą wg tego wzoru - jęsli jecie dziennie 500kcal a zapotrzebowanie to 1270 - to wasz deficyt dziennie to 770 kcal - po dziesięciu takich dniach mamy 1kg - dopasujcie oczekiwania do tego co jest realne.
Tutaj na pewno motylkom które już maja pierwsze sukcesy za sobą zapala się lampka! Np chudniecie szybko najpierw ale teraz to tak 0.5kg tygodniowo. Dlaczego? Bo w te 7dni wasze deficyty sumują się do około połowy 7700 czyli 3850kcal. Ma to sens pomślcie to jest jakieś 550 kcal deficytu przez 7 dni. Może wcześniej było 1270 (zapotrzebowanie) ale ważycie mniej oraz metabolizm zwolnił i teraz ten sam limit 500kcal daje wam 550 kcal deficytu bo macie 1050 zapotrzebowania.
Jak to rozwiązać? Można jeść kapkę więcej (lol szok) ale spalać ćwiczeniami, jeść extra 300kcal i godzinę ćwiczyć spalając 500-700 kcal wyjdzie wam 200-400kcal deficytu dodatkowe a jecie więcej dziennie.
Ja rozumiem że intuicja oraz własne czy nawet cudze doświadczenia wam mówią ze ilości kilogramów typu 5kg to jest osiągalne w tydzien (tak sie moglo zdarzyć ale to nie była tkanka tłuszczowa) i gdyby porozmawiać z ludźmi na siłowniach którzy uwaga zaskoczę was tacy istnieją - którzy chcą ważyć więcej, że tak jedzą ponad zapotrzebowanie o 1100kcal powiedzmy dziennie i dopiero tydzien takiego jedzenia to 1kg extra - tego się oszukac nie da. (Nawet wzor jak szybko tyć na bulku to 1% masy w tydzien chyba czyli mając 100kg to 1kg na tydzien) mięśniaki maja po 100kg :o to dwa motylki albo trzy!
I na pewno motylki które albo chudną od miesięcy stabilnie bez bingu itd a są takie wiedzą ze to tempo które ja opisuje jest prawdziwe. Ten jeden kg tygodniowo to i tak mega radość bo liczy się nie tempo chudnięcia na tydzien tylko na pół roku. A chudnąc 1kg tygodniowo w pół roku macie 26kg!!! Czyli pewnie ugw! Nawet jak wam zwolni do bliżej 0.5kg (co jest inherentnie zwiazane z chudoscia i już połowa sukcesu) to będzie 13kg w te pół roku. Za wolno? Domyślam się ze tak bo posty typu muszę schudnąć 10kg do końca lutego były widoczne na tumblerze na jego początku.
Zawsze wtedy się za głowę łapie - 10kg to 77000kcal to jest w 30dni ponad 2500 dziennie i to deficytu czyli jeśli mamy zapotrzebowanie 1270 - musimy jeść 0 i spalać dodatkowe 1230 przez 30 dni codziennie bez wyjątku i bez porażki (tak to jest niemożliwe motylku) (widziałem post ze ktoś schudł 35kg w 4msc - nie mówię ze to nieprawda choc tak to brzmi (nie mówię ze ktoś kłamał może policzył 4msc s bliżej było do 6 bo nie zliczył końcówki jednego i kawałka ostatniego) ale zeby coś takiego się udało to bez dodatkowych informacji typu: bardzo otyła osoba (wyższa waga to większe dzienne zapotrzebowanie) i ćwiczenia i mega niskie limity)) jeśli ktoś tyle schudł - nie ważne ile ktokolwiek schudł NIKT nie miał inaczej niż wg tego wzoru!!!!
Na koniec, ja niestety od grudnia tyje, bo nie licze kcal. Nie mogę biegać, wypadłem z rytmu ćwiczeń na macie i wszystko odłożyłem na czas skończenia semestru bo zaczęło mi iść mega ciężko a muszę go zdać, już prawie to zrobiłem zostały dwa ostatnie egzaminy i wracam do gry. (Btw enjoy dorosłość, czasami po prostu trzeba podjac decyzje tego typu mimo ze czuje się okropnie z tymi kg które wróciły)
Ile utylem? W te 3miesiace jak nie 3,5-4 bo listopad szedł mi gorzej także. Około 4-5kg utylem. Z 59/60 na 64-64.5kg. Także będzie nad czym pracowac.
Jem codziennie bez ograniczeń, nie binguje ale jem pewnie 2000 albo 2500, jem nachosy (moja ciocia i mama uważają ze ja albo coś robię na 100% albo wcale i tutaj także tak jest) jak już porzuciłem liczenie i ćwiczenia to uznałem ze skoro i tak nie będę chudł albo gorzej to nie ważne co jem.
Kompletnie sobie mie żałując mie ograniczając utylem 4-5kg w ok100 dni. Dlaczego? Bo tyle się tyje to jest 7700*5 = 38500 dodatkowych kcal czyli jakieś 385 kcal dziennie dodatkowych.
Uznałem ze to dodam żeby pokazac ze ten wzor działa w obie strony - wiec jeszcze raz ostatecznie - nie utyjecie 1kg 2kg po jednym dniu czy posiłku. Binge na 2500kcal? Odejmijmy 1270 (przyjąłem to oczywiście jako przykładowe zapotrzebowanie, myśle ze to mało ale mówimy o motylkach - niska masa ciała oraz wolny metabolizm) i mamy 1230 kcal surplusu czyli utjecie 1230/7700 lekko ponad 0,15kg - tyle tkanki waga może następnego dnia pokazac wam co tylko chce.
Proszę pamiętajcie o tym bo na tumblerze jest pełno postów o tym ze ktoś chce 5kg w tydzien 10kg do końca miesiąca. Można znac ten wzor i mimo to jakby mu nie ufać! Wiecie możecie mi uwierzyć ale podświadomie nadal myśleć o masie ciała w kategoriach 1kg zmiany dziennie czy coś. Tak naprawę codzienne ważenia maja nikły sens jeśli chodzi o takie przełożenie - to co robiłem wczoraj powinno sie pokazac na wadze, to będą małe zmiany i o wiele większe i istotniejsze będzie to co macie w jelitach itd.
I to na pewno mówi coś osobom które jadły malutko i ćwiczyły a nie schudły (były takie posty osoby zdruzgotanej tym) i osoby które powinny utyć i nie utyly itd - to jakie oczekiwania co do wagi macie czesto w tych postach to nie s�� oczekiwania spójne ze wzorem który działa na nas wszystkich - warto o tym pamiętać myśle ze emocje co do tych zmian innych niż się spodziewacie będą mniejsze. Musicie na chłodno pamiętać ze tkanki TKANKI będzie mało z tego 1000kcal ponad - tak samo jak schudnięcie zreszta
PS: ponieważ przypiąłem ten post, a mój poprzedni był o podobnej tematyce (dlaczego warto mieć wyższe limity, dlaczego fasty mogą nie być tego warte jak jecie małe limity (od razu skrócę czemu - jak masz limit 500kcal dziennie to fastując (co bywa wyzwaniem dla wielu) dodajesz tylko 500kcal do deficytu co po lekturze posta wiesz że oznacza 500 z 7700 żeby schudnac 1kg) tak samo jak nie polecam w tamtym poście zmniejszać limitu z 600 na 300 bo jest duzo duzo duzo trudniej a dopiero 26 dni jedzenia o 300kcal mniej daje 7800kcal czyli 1kg schudnięcia (czy wytrzymacie 26dni na połowie tego co było dla 1kg?)) - https://www.tumblr.com/drifftingg/732637908608172032/case-for-sprawa-dla-wysokich-limit%C3%B3w?source=share
linkuje tego posta bo teraz ten jest przypięty a tamten ma ponad 10 reblogów bo był realnie pomocny (jak i ten mam nadzieje)
168 notes · View notes
lana-del-ana-ed · 30 days
Text
Mam dość...
Kolejny z serii nie motylkowych postów.
Pisze to tu dlatego że jesteście dla mnie comfort otoczeniem i tu czuje się na tyle komfortowo by wyrażać swoje prawdziwe uczucia. Równie dobrze mogłabym to wszystko napisać w pamietniczku lub czymś takim ale ja chcę być wysłuchana nawet jeśli nie będziecie w stanie mi doradzić lub pomoc w tej sytuacji po prostu przeczytajcie lub nie jak tam chcecie, to jest po prostu wysryw moich emocji i problemów.
Mam dość mojej przyjaciółki i emocji jakie przez nią odczuwam (również jest to moja wina po części). Ona po prostu zawsze mi wszystko kradnie, zawsze. Zawsze musi być lepsza, mimo że ona to robi nie świadomie to ja to tak przynajmniej odczuwam. Na przykład kiedy jakiś chłopak będzie się z nami kolegował (zwykle w celu wyrwania tej mojej ukochanej przyjaciółki) zawsze po jakimś czasie faworyzuje ta moją besti a mnie poniża ja wiem i rozumiem że to nie jest jej wina ale to ona kurwa jest jebaną atencjuszką nie ja, to ona pozwala na takie zachowanie. Ostatnio kupiła sobie "nieświadomie" taka samą bluzkę jak ja, nie chce teraz wyjść na jakąś sukę która nie chce mieć matchingu ale chociaż raz po prostu chciałam mieć coś ładnego tylko dla samej siebie. Głównie chodzi mi o to że ona mnie przyćmiewa, nikt nigdy nie zauważa mnie tylko ją, każdy ją lubi bardziej a mnie olewają. Ona ma za dwa dni urodziny i chciałam z nią dzisiaj iść do kawiarni ale ona wolała sobie iść z moim ex (💀) na urbex, wy to czaicie? Tłumaczyła się tym że ja przez ostatnie kilka dni nie chciałam iść na dwór to ona sobie teraz może mieć wyjebane i mnie zlać. Moi drodzy nie oszukujmy się, jest wielka różnica między niechęcią do wyjścia z kimkolwiek a niechęcią do wyjścia z jakąś osobą. Przez nią moje kompleksy się powiększają, w pewnym stopniu siedzę w anie dzięki niej, bo przecież ile człowiek może znieść słów typu: jestem gruba z ust chudzinki z BMI 17. Rozumiem i zdaje sobie sprawę z tego że każdy może mieć kompleksy ale bez przesady, trzeba też uważać na słowa bo one mają dużą moc i dla jednej osoby to moga być tylko słowa a dla drugiej tragedia. Jak wyszło że ja mam anoreksję (ja jej powiedziałam) to ona się wielce zdziwiła że ja jestem anorektyczką bo ja przecież normalnie jem. Mam już dość jej i tych cyrków tego że ona nic nie widzi tego że rani mnie nawet nie używając słów tego że zawsze kurwa musi być lepsza. PIERDOL SIE TU KURWO
103 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Ostatnio było sporo zapytań o napady. W ogóle temat napadów ostatnio dosyć często przewija się na „naszej” części Tumblr.
Napady były, są i będą! Napady to norma! Napady to NATURALNA rzecz!
Nie wstydze się tego powiedzieć na głos. Miewam napady. Ostatnio coraz rzadziej, ale come on! Ja miałam jeden wielki napad przez kilkanaście lat! Bo tak wygląda życie, gdy ma się BED. Ciągła spirala myśli typu „spieprzyłam mogę jeść więc więcej”, „a co tam! Mi i tak nic już nie zaszkodzi”. Moim naczelnym mottem było „A co ja sobie będę żałować! Przecież jutro mogę już nie żyć bądź leżeć w szpitalu na intensywnej!”. Było jeszcze jedno „A zjem jak się ma zmarnować!”.
Ta wewnętrzna pustka, która się nie zapełnia pomimo pochłaniania jedzenia. Ten brak uczucia sytości. Sytość? Za sytość podczas napadu uważa się przecież wtedy najedzenie albo raczej przejedzenie wręcz do porzygu… A i nawet wtedy jeszcze by się coś zjadło.
Tumblr media
Śmieszne nie? Może i tak, ale nie dla ludzi z zaburzeniami odżywania. I jak ktoś pierdo🤬 że „prawdziwe motylki” nie mają napadów to aż mnie strzela chuuuu nie powiem co… Ja nie wiem. Czy ktoś ma już tak zagłodzony mózg, że nie myśli już logicznie? Ale… szkoda gadać. Niektórzy są ludźmi inni parapetami.
Zatem może napisze coś o tym jak uspokoić napady? Wiele widziałam zapytań jak uniknąć napadu. Jednym z fundamentalnych rzeczy ją się nauczyłam podczas wychodzenia z BED odnośnie długotrwałych napadów to:
Nie pościmy następnego dnia!
Nie ma sensu. Tak możesz myśleć, że zawaliłeś/aś, że jesteś beznadziejny/a, że nie zasługujesz na jedzenie. Tylko tak się nie da po prostu. Owszem znajdą się osoby co powiedzą „ja tak robie i jest dobrze”. No to fajnie! Jednak przy DŁUGOTRWAŁYCH napadach, które potrafią ciągnąć się kilka dni, tygodni a nawet miesiące tak to nie działa, że z dnia na dzień się z tego błędnego koła wyjdzie.
Gdy wpadnie się w spirale napadów trzeba zachowywać się jak podczas wpadnięcia do rwącej rzeki. Nie staramy się płynąć pod prąd, ale z prądem powolutku korygując kurs by dotrzeć na brzeg.
Jak wychodziłam z długotrwałych napadów? Stopniowo. I nie zawsze się udawało. Potrafiłam „wszystko spieprzyć” a mój mózg nagle zaczął ze mną walczyć i przestawiał się na tryb odkurzacza tudzież tornada wciągającego wszystko wokół. Nie od razu Rzym zbudowano. Z dnia na dzień nie zmieni się nawyków, które towarzyszą nam nie od dziś. Pozwalałam sobie na te napady częściowo. W sensie nie walczyłam z nimi za wszelką cenę i nie zabierałam się do tego jak z motyką na słońce. Jeden posiłek jadłam „normalny” oraz ograniczyłam się do 2 „napadów” na dobę. Starałam się z dnia na dzień zmniejszać ilość jedzenia podczas napadu. Powoli kroczek po kroczku wyszłam z napadów. Wylałam mnóstwo łez czując się beznadziejna. Wydawało mi się, że do niczego się nie nadaje i że w sumie lepiej mi było wcześniej. Sprzed czasów, gdy zaczęłam z tego wychodzić. Bo dobrze mi było w moim osobistym bagnie. Totalnie akceptowałam to jak wyglądam i zwisało mi to wszystko. Czułam się dobrze jedząc.
Trzeba dużo samozaparcia by zdecydować, że chce się coś zmienić w życiu. I jeszcze więcej siły by w tym wytrzymać.
Warto też pamiętać, że wszelkie zachciewajki to sygnał od naszego organizmu, że czegoś nam brakuje. Podczas odchudzania jest się na deficycie. Czy to mniejszym czy większym, ale należy pamiętać by posiłki były zbilansowane (nawet jeśli są bardzo małe bądź mało kaloryczne). Jeśli zapewnicie organizmowi potrzebne makro i mikro to nawet będąc na niezdrowym deficycie będzie mogli żyć bez napadów… Bądź zredukować je do niemal zera tak jak ja. Średnio jem 500/600 kalorii dziennie (czasem mniej, czasem więcej) ale każdy kto śledzi mojego bloga nawet wybiórczo zauważy, że nie mam napadów. Nie dlatego, że was oszukuje. Po prostu staram się (co nie zawsze mi się udaje) zapewniać sobie tak składniki by moje ciało dobrze znosiło głodowe porcje.
Oczywiście nie jestem specjalistą, lekarzem etc i to co działa u mnie nie musi działać u ciebie, ale teksty typu „bądźmy jak te motylki w 2014 roku” są zwyczajnie popieprzone. Większość tutaj chce być chudym i pięknym, ale raczej nie martwym. Jak chcecie umrzeć to weźcie sznur i się dyndnijcie zamiast się głodzić i namawiać innych do tego samego
374 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 8 months
Text
Tumblr media
Pragnę śmierci coraz bardziej, Myśli kłębią się i układają plan. Plan idealny, doskonały... Może tym razem się uda? Czemu by nie spróbować? Co mam niby do stracenia? Życie jest teatrem, Wszyscy mamy maski, Ukrywamy prawdziwe "ja". Próbujemy się dostosować do kanonów piękna. I co niby stracę? Rolę błazna? Moje życie jest nic nie wart. Jedyne co mi wyszło to moi najbliżsi. Wiem, że ich zranię, Ale są mądrzy i silni, zrozumieją i dadzą radę...
84 notes · View notes
pozartaa · 12 days
Text
14.05.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 439. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś tradycyjnie dzień przygotowania żarcia do pracy na dwa dni. Właściwie to na dwie noce bo mam jutro i po jutrze nocki. Teoretycznie jeszcze jutro rano mam czas, więc się nie spinałam.
Po tych dwóch nockach zacznie się tydzień luzu. Mam zamiar zrobić sobie dzień kołorowy i ani przez moment nie mieć wyrzutów sumienia, że nic nie robię. Nie wiem jeszcze kiedy.
***
Trochę zamiotłam w domu. Coś tam poszwędałam się. Byłam w sklepie po tradycyjną zupę która jem na nocnych zmianach. Spaliłam zdecydowanie zbyt dużo papierosów i zbyt mało kc@l
***
Dzisiejsze posiłki to w części powtórka z wczoraj (obiad). Nic ciekawego. Na kolację zupa szczawiowa z gotowca z jajkiem i resztka wędzonej piersi z kurczaka.
***
Mieliśmy iść grać w Magic The Gathering dziś wieczorem ale jakoś nie mam humoru a S. nie miał siły. W sumie dobrze. I tak ostatnio czuję się jak debil i totalny "fejk". Chyba nie mam mentalnej staminy na przyjęcie wpierdolu w tym momencie.
***
Z ciekawostek - Ja praktycznie nic nie czytam. Nałogowe pochłanianie książek skończyło się po studiach. Nigdy już nie umiałam po prostu czytać dla przyjemności jak zwykły zjadacz chleba. Ale wczoraj wygrzebałam takie "skarby" z "książkodzielni" w parku
Tumblr media
Łooo matko! jak dawno nie miałam w rękach szitu z takimi zajebistymi okładkami 😆. Normalnie totalne guilty-pleasure. Aż mam ochotę przeczytać 👇🦀
Tumblr media Tumblr media
Jednak kocham "pupusiowe" - kioskowe wydania. Kiedyś miałam wyrzuty sumienia, że chyba po tej filologii to powinnam się katować Prustem i Herbertem.... Wiecie, wykształcenie zobowiązuje... czy coś w tym stylu 🤷
Ale nieeeee - książka to jednak powinna być rozrywka, a ja dawno się tak dobrze nie bawiłam 😄.
W rezultacie pierwszy raz od nie pamiętam kiedy - po prostu usiadłam i zaczęłam czytać i poczułam się znowu jak gówniak, który chłonął wszystko, co miało "fajną" okładkę z półki z fantastyka i horrorem w lokalnej bibliotece. 😆
Gratisowo - na ostatniej stronie książki ktoś próbował rysować buraki 😆...zapewne "dzieło" było inspiracją do tych rysunków.
***
A i jeszcze dziś zrobiłam eksperyment z "bezkalorycznymi" lodami. Zawsze chciałam wypróbować to coś.
Tumblr media
Nie korzystałam z żadnego przepisu tylko coś tam kiedyś w necie widziałam. Nic też nie ważyłam ani nie mierzyłam. Nie powiem ile miało kc@l bo nie wiem, ale zakładam że niewiele.
To mielone kostki lodu, trochę mleka trochę kawy rozpuszczalnej ze słodzikiem i łyżka proszku proteinowego waniliowego. Bardziej się to nadawało do picia niż do jedzenia - szybko się rozwarstwiało. Ale było bardzo smaczne i miało fajną konsystencję. Eksperyment do powtórzenia w długie upalne dni. Uwaga trzeba mieć coś co da radę kostkom lodu i dość długo mielić.
A tym czasem moje koty jedzą lody prawdziwe kiedy chcą 😆
Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę! (Chyba dziś skończę ta straszna książkę)
23 notes · View notes
wswiecieslow · 2 years
Text
Wiem, że póki żyję, nic mnie nie usprawiedliwia, ponieważ sama sobie stoję na przeszkodzie.
26 notes · View notes
mateusz-joker · 3 months
Text
Nie złamałaś mnie. To ja złamałem samego siebie. Ponieważ wierzyłem w coś, co nie było nigdy prawdziwe. Za długo wierzyłem w twoje zmiany i w to że na prawdę Ci na mnie zależy, broniąc cie przed innymi, mimo iż wszyscy oni wiedzieli i uprzedzali mnie, że mnie zranisz
24 notes · View notes
harmony-and-peace · 1 month
Text
„Czy wiesz jakie to uczucie nie chcieć żyć? Ja niestety tak. Jednak postanowiłam zawalczyć i postawić na siebie. A jeśli to czytasz, chce Ci powiedzieć, że masz w sobie więcej siły niż myślisz. Jeśli zrozumiesz, że to Ty sama masz największy wpływ na swoje życie, da Ci to niesamowitą siłę i determinację. Zadbaj o siebie i nigdy więcej nie odkładaj tego na później. Pamiętaj, że prawdziwe zmiany zaczynają się od Ciebie. Wybierasz sama czym i kim się otaczasz, dlatego wybieraj mądrze. I pamiętaj brak rozwoju, zmian i odważnych decyzji da Ci w przyszłości trudne życie”
- @harmony-and-peace
19 notes · View notes
drifftingg · 2 months
Text
Ponieważ ostatnie dwa dni spałem na kanapie i mnie wszystko boli - z bieganiem ruszam jutro
- z ćwiczeniami na macie dziś
Plany są aby biegać możliwe codziennie a ćwiczenia na macie codziennie chyba ze w programie będzie dzień przerwy i jednocześnie ja będę czuł ze go potrzevuje
Będę postowal o postępach (przekonam się dziś czy jest u mnie tak źle jak gdy zaczynałem ostatnio we wrześniu gdy byłem po kilku latach bez jakiegokolwiek ruchu…) powiem wam ze już straciłem to co miałem czyli
- naturalna potrzeba codziennych ćwiczeń (to co mówią osoby na siłowni ze bez ćwiczeń gorzej się czuja) miałem tak ze jeśli pocwiczylem danego dnia czułem się fizycznie i psychicznie lepiej (Btw jestem ostatnim który powie ze biegając wyleczycie depresje sam walczyłem z depresją 9 lat zanim moglem powiedzieć ze z niej wychodzę)
- dobra kondycja fizyczna jest odczuwalna także w codzienności poza ćwiczeniami - łatwiej wejść po schodach, pobiec na tramwaj lub do sklepu żeby zdążyć orzed zamknięciem, ma się więcej energii, siły i kondycji po prostu i to naprawdę mocno czuć
- ludzki organizm lubi to uczucie dobrej kondycji nie umiem tego inaczej wyjaśnić bo sam sportowosci nie lubię nadal mimo pozytywnych (nawet bardzo pozytywnych) doświadczeń z ruchem w zeszłym roku, czułem się po prostu wewnętrznie dobrze mając dobra kondycję
- to było uczucie tak podstawowe ze stało się częścią mojej homeostazy, nie czułem się dobrze dzięki świadomości dobrej kondycji tylko dzięki niej - nie chodziło o to ze z czymś pozytywnym ją kojarzę (chociaż tez to prawda), czułem się super na takim głębokim poziomie
- można spalić dużo kalorii (ćwicząc 45min moja opaska pokazywała ok 350-500, jest to pomiar opaski a nie rzeczywista liczba ale każdy pomiar jest z jednej opaski wiec jest o mimo wszystko jakiś punkt odniesienia). Ćwicząc godzinę to było już 450-600 zależnie od dnia czy było więcej na brzuch czy takiego ogólnego skakania (przypomnę ze ćwiczenia które robię to challenge od chloe ting o ich zaletach w dalszej części posta). Bieganie po 25-30 min dodatkowe 250-300 kcal mamy łącznie od 700-900 kcal (może @blubgloop powie czy takie ilości są choc trochę realne tzn bieh szybki 30 min i 300 kcal oraz godzina intensywnych ćwiczeń mata i 600kcal (jedno jest spójne - instnsywne ćwiczenia fizyczne i bieg oba dają 600\h, przekonamy się czy prawdziwe czy zawyżone)
-wiec macie szybszy metabolizm od ćwiczeń plus prawdopodobnie bo zaczniecie jeść więcej ale schudnięcie więcej także z powodu metabolizmu oraz z powodu waszego bilansu - extra 300kcal, przy spaleniu 700? Worth!
Bieganie to po orostu każdy swoim tempem polecam, ja na start musiałem biec wolniej niż byłem przyzwyczajony bo nie dawałem rady całego dystansu i musiałem się zatrzymywać.
A ćwiczenia dla osoby początkującej polecam chloe ting sprawdziły się u mnie i u mojej siostry - mogę powiedzieć ze chloe ting przekonała mnie do tego na co teraz probuje namowic was. Nie spodziewałem się w ogóle takich efektów ani tego jak szybko nastąpią.
Najprostsze jest chyba 2019 2 week shredded challenge które zaczynam dziś! Będę pisał o postępach i motywował a takze o tym jak się czuje mam nadzieje ze was zachęcę!!!
Wrrrrummmmm
18 notes · View notes
jazumst · 10 days
Text
Kto da więcej?!
Żeby Was... Człowiek się nie przyzwyczaja. Obojętnieje, ale nie przyzwyczaja. Posłuchajcie:
Zdaję sobie sprawę, że opowieści które tu spisuję mogą już brzmieć jak zmyślone. Niestety zapewniam Was, że są brutalnie prawdziwe. Za każdym razem kiedy coś się wydarzy, zapadam się coraz głębiej w samego siebie.
Wczoraj przyjechał przedstawiciel z hurtowni spytać czy nie mieliśmy ostatnio za dużo Fantasi w dostawie. Mówiłem Kiero, że oni nas badają i czasami specjalnie podrzucają do dostawy żeby zobaczyć czy zgłosimy nadwyżkę. Tak też złapali nas. Oczywiście możliwe, że chujowo było sprawdzane, znaczy w ogóle, i ktoś po prostu to wsadził do lodówki. - Kuc ma debilny nawyk słuchania i wpierdalania się w rozmowę. No jak stara baba pod blokiem. Tak też przylazł, stał, słuchał, i jak koleś spytał o te nadwyżki to Kuc palnął, że tak często je dostajemy... No kurwa debil zcymbalony. Śmiało można powiedzieć, że przyznał typowi, że opierdalamy ich firmę. Kiero była aż purpurowa. - Żeby jednak za spokojna nie była to poprawił przy drugim przedstawicielu. Kiero urabia żeby dostać coś na wymianę więcej, a Kuc że to przecież nie są jego rzeczy. Ja bym go wyjebał z roboty z wilczym biletem.
//
To było wczoraj. Dziś o 6tej rano dostałem MMSa od KM, że regał z pieczywem na nią spadł.
//
Boję się tam iść. To miejsce zaczyna mnie przerażać.
11 notes · View notes
mel-v-v · 15 days
Text
Witajcie...
Dziś zjadłam dużo za duzo i jest mi potwornie wstyd że cały czas tak się zachowuje, dzis podsumowania dnia nie bedzie i chce powiedzieć że muszę sobie wymyślić PRAWDZIWE kary bo šh to ja mogę dla przyjemnošci robić więc byłabym wdzięczna jakby ktoś my wymyślił jakieś kãry za jedzenie napiszcie w komentarzach jak macie jakieś pomysły
Mam ochotę dziś skoczyć z okna (zapewne będę nad tym myśleć w nocy) albo wziąść nøż i od krøić sobie ten cały tłuszcz bo jak patrzę w lustro to czuje tak ogromne obrzydzenie...
I bawi mnie strasznie że matka mi mówi że wymyślam jak mówię o swoich problemach a ja ostatnio np. Jak śpiewałam i mi sie jakby głos zawachal to się rzuciłam na ścianę (xD) (ah te ataki agresji)
Teraz też czuje sie strasznie wkurwiona na siebie i swiat i gdyby mojej matki nie było w domu to dawno bym sobie już coś zrobiła.
Napisałam o tym "napadzie" agresji ponieważ to mój ala pamiętnik i nie chce nikogo okłamywać i mówić że oprócz Any nie mam innych zaburzen (nie mam żadnego zaburzenia stwierdzonego przez osobę która może to stwierdzic jak coś)
Cały czas mam wrażenie że nie powinnam mówić tutaj o takich rzeczach jak rzucanie się o ścianę ( xD part 2) (teraz mi wydaje się to śmieszne) (bardzo w skrócie jak ktoś jest kreatywny albo też tak robił to wie o co chodzi) no ale cóż chce być szczera
9 notes · View notes