Tumgik
#siostra i jej były
kostucha00 · 1 year
Text
Zjedzone: 715 kcal
Spalne: 645 kcal
Bilans: 70 kcal
Przespane: 9 h
Dzisiaj było spoko. Dużo chodziłam, właściwie większość spalonych kalorii to kroki. Miałam mały problem z wyliczeniem ile zjadłam, dlatego te 715 to bardziej orientacyjna wartość. A problem był bo nie wiedziałam ile kalorii ma szpinak duszony z fetą, soczewicą i ryżem (kuchnia libańska).
Trochę się zrobiło dziwnie, kiedy dowiedziałam się, że były mojej siostry jest w Warszawie. Taka ironia. Bo jakie było prawdopodobieństwo, że znajdziemy się w tym samym momencie w tym samym mieście? Małe. Mam nadzieję że go nie spotkam. Łączy nas dziwna relacja 💀
A propos mojej siostry, A. ma tak głęboki sen, że nie obudziła się, kiedy dzisiaj rano przesuwałam łóżko o jakiś metr, bo wpadł mi za nie telefon (uroki spania na wersalce w dwie osoby). Pewnie przeszedłby na niej filmowy numer, w którym największy śpioch w grupie jest wrzucany na dmuchanym materacu do wody, kiedy śpi. Muszę kiedyś spróbować, ale sama nie dam rady xD
5 notes · View notes
caluski · 1 month
Text
ja pierdole kochani co mi sie wlasnie snilo. że byłem w zoologicznym i wybierałem zabawki i jakas babka w tym samym czasie robiła to samo (ja patrzyłem taką słodką małą świnke na sznurku a ona fioletową myszkę) i postawiłem na chwile torbe z zakupami a ona jak mi jej NIE PODKURWI. natychmiast jak kurwa jebana błyskawica. a tam były moje zakupy i co wazniejsze mój portfel, pobiegłem za nią ale mi zwiała, to sięgam po telefon i probuje zablokować karte płatniczą. ale wyobraźcie sobie awaria aplikacji bankowej. roztrzesiony probuje znalezc numer telefonu do banku i NAGLE kurwa dostaje sms na telefon o tresci, wyobrazcie sobie AKTYWOWANO TRYB ZDRAJCY RODZINY . moja siostra zaczyna wydzwaniac i krzyczeć czemu aktywowałeś tryb zdrajcy rodziny co sie tam odpierdoliło?????? ale na szczescie w koncu wtedy aplikacja bankowa mnie wpusciła, zastrzegłem kartę i okazało sie że babka zdązyła już wydać 50zł na wkłady do epeta o smaku cukierków lodowych. ja pierdole kochani dawno mnie tak kurwa sen nie zestresował
43 notes · View notes
dollystarving · 5 months
Text
!!WYPOCINY, WŁASNA (KONTROWERSYJNA??) OPINIA!!
Jak masz czytać, to czytaj do końca, wtedy komentuj.
Właśnie zauważyłam pewien post o tym jak jeden z motylków napisał że w skrócie "nie chce zadawać się z osobą grubą, prędzej jakby ta osoba schudła" i reblogi oraz komentarze które były jak "powinnaś się zastanawiać co mówisz" czy "wtf", "kys".
Więc tak.
1. Nie zapominajmy o istnieniu pro any, wiadomo że będą toksyczni, to, że jakaś grupka ludzi uznała że pro ana nie będzie toksyczna, nie znaczy że to czyni ich pro aną, tym bardziej nie w tym 'podziemiu' które przynajmniej ja znam.
2. Każdy ma swoje preferencje jak i po prostu to, czy czuli by się komfortowo zadając się z grubszymi osobami, może ich obrzydzać czy pot czy zapach czy częste słabe zachowanie albo nawet i sam wygląd, tymbardziej jak na codzień patrzą na fatspo (które często wielu motylkom pomaga). Nie każdy będzie się cieszył że jakaś klucha która uważa się za ich znajomego usiądzie im na kolana czy będzie sie tulić.
3. Sama się znałam z wieloma osobami "plus size" i wiem, że osoba pisząca to najprawdopodobniej miała powód żeby tak '''''agresywnie''''' i '""nie miło'"" to ująć.
A tutaj opowiadania, opisy, osób plus size, wszystkich jakich kiedykolwiek widziałam i bliżej znałam (bez wyjątku, każdy z nich był nie normalny, dziewczyny i chłopacy.). Może po przeczytaniu ich, kilka osób zrozumie czemu tak myślę.:
Wszystkie osoby 'plus-size' (które znałam, widziałam) jedli jak świnie, mlaskali, pluli przy tym, krzyczeli z pełnymi ustami (no bo przecież trudno przełknąć i powiedzieć, ale no cóż... nawet jeśli, to nigdy nie potrafili mówić w normalnym tonie.)
Wszystkie osoby 'plus-size' (-II-) kłamali, nie trzymali granicy, dotykali bez pozwolenia, podjadały mi jedzenie, używali swojej wagi jako przepustki na każde ich złe zachowanie, manipulowali innymi i stawiali ludzi przeciwko sobie, bo im coś się nie podobało.
To chyba wszystkie rzeczy, które były cechą u każdej osoby 'plus-size' którą znałam, teraz opowiadania na temat osób, które znałam najbliżej! Będą 3najgorsze, chciałabym dać czwartą, ale wiem że ona miała problemy rodzinne (zmarli jej rodzice a potem dziadkowie a jej siostra oddała ją do domu dziecka bo po prostu nie chciała się nią zajmować) więc to był by słaby przykład, mimo że jej zachowanie nie było wytłumaczalne jej sytuacją rodzinną. Dodam też skróty przed nimi, jeśli komuś nie chce się czytać całości.
Więc 1.
Zacznę od słabszego, czyli chłopaka z podstawówki, nazwijmy go hubert.
(Brak higieny, plucie jedzeniem w każdą stronę, brak szacunku, dotykanie bez pozwolenia, zachowania 4latka.)
Ogółem hubert podjadał na każdej lekcji- okej, dużo osób chudych też to robi! Ale nie, hubert robił to głośno, mlaskał, pluł, często kończyłam mając włosy w jedzeniu, przeszkadzał mi podczas lekcji, nie pozwalał mi się uczyć, co chwile wymyślał, oddychał głośniej niż odkurzacz przez usta, a co gorsze zawsze śmierdziało (dodam że nie miał żadnych problemów z oddychaniem, to było jego przyzwyczajenie i nie obchodziło go to, czy innym to przeszkadza.) Na przerwach potrafił na wszystkich spocony wskakiwać, łapać za ramie, ciągnąć, zachowywał się jak 4latek. Może powiecie że to nie jest najgorsze? Wyobraźcie sobie mieć całe włosy w jedzeniu i ślinie, czyiś pot na całych swoich ubraniach i ciele, jak i śmierdzącą klasę codziennie. Dodam że mu nawet pomagałam z własnej woli (miał złamany palec i nie miał jak pisać, więc z ważnych tematów wszystko mu przepisywałam jeszcze w trakcie lekcji.) ale nigdy nie potrafil wyrazić ani troszkę szacunku, mimo że wiedział że to co robi mi się nie podoba.
2!
Dziewczyna z mojej 1klasy technikum, nazwijmy ją alex.
(Słaba higieny, brak szacunku, nie rozumienie słów "nie" i "przestań", drapanie, wbijanie paznokci w skórę, gryzienie, nastawienie ludzi przeciwko mnie, bo uznałam że nie chcę się z taką osobą zadawać.)
Alex lubiła wszystkich okłamywać, robiła wszystko, byle by dla niej skończyło się dobrze. Zawsze siedziała sama, więc uznałam że może do niej zagadam, wydaje się być miła i jest ładna, byłam zdziwiona że nikt z nią nie rozmawia. Kilka pierwszych dni było super, rysowałyśmy razem, chowaliśmy śmieszne rysuneczki po szkole, miałyśmy dużo wspólnych tematów. Niestesty, nie trwało to długo. Po kilku dniach zupełnie przekraczała granicę, drapała mnie, gryzła (dodam że często nie myła zębów, a gryzła na prawdę mocno, raz aż lekko spuchłam.) wbijała paznokcie w rękę, rysowała po moim zeszycie mimo że mówiłam, żeby na tej stronie tego nie robiła (ale jak ja jej narysowałam mały uśmieszek w odwecie, to była oburzona i obrażona...) podglądała mi w telefon, końcowo nawet znała moje hasło i bez mojego pozwolenia sobie używała z mojego telefonu (ale jak spytałam czy mogę z jej tel zadzwonić bo mi zablokowano połączenia i sms to krzyczała że ona telefonu mi nie da, bo "po co mi" "wytrzymam" mimo że to była nagła sytuacja..) wiedząc też że nie jestem za silna, ciągle sie o mnie opierała, nie ważne czy śmierdziała czy się nie umyła czy spociła, zawsze niczym na mnie była, nawet jak jej tłumaczyłam że sobię tego nie życzę, i że ma się najpierw umyć. Uważała się za trans, okej, spoko, akceptowałam to, nie miałam do tego problemu, używałam z "poprawnego" imienia i zaimków, ale szybko przestałam to akceptować. Co alex zrobiła? Gdy zerwałam z nią kontakt i przestałam chwilowo pojawiać się w szkole, nastawiła moje przyjaciółki przeciwko mnie, mówiąc im jak to ja jej nie krzywdziłam psychicznie i fizycznie, jak to ja jej nie upokarzałam i niszczyłam psychikę... gdy jedyne co jej mówiłam, to żeby się ogarnęła i zaczęła rozumieć słowo "nie". Skończyłam rok szkolny nie zdając klasy i bez znajomych w szkole z jej winy. Może powiecie "ale przecież dużo chudych osób tak robi!!", tak, ale nie w tej klasie gdzie każdy inny był ogarnięty, nie w liceum, nie bez problemów ani w domu ani w szkole ani w głowie(oprócz tych urojonych, wymyślonych, bo za dużo testów na problemy psychiczne się robiło...)
3!
Teraz mój ulubiony♡♡
(Namawianie do używek, zakazy i nakazy, oskarżenie o "gwałt".)
Nazwijmy ją ania, poznałam w 1klasie technikum (ona była w drugiej.)
Ania była normalniejsza, słabsza higiena ale nie aż tak jak poprzednie dwie osoby. Poznałyśmy się na lekcjach dodatkowych, podkochiwałyśmy się w sobie, wszystko było okej super słodziutko milutko. Po miesiącu uznałyśmy że można zrobić nockę, ona naciągnęła mnie na alkohol, mimo że na początku się wachałam. Dzień nocki, upiła się tak, że nic nie pamiętała, nic nie rozumiała, jedyne co miała w głowie to sex, więc doszło do spraw intymnych mimo że średnio tego chciałam. Dodam że to był jej wybór żeby tyle wypić jak i wiedziała że przy miesiączce alkohol wejdzie mocniej, ale w ten dzień to zignorowała. Po nocy 'wrażeń' wszystko było okej, dokończyliśmy na drugi dzień wódkę z znajomym, potem troszkę się zmieniło, zaczęła robić głupie zakazy i nakazy na wszystko i na nic... Kilka miesięcy później, co się stało? Poznała się z moim kuzynem ( który wiedziała, że przyłożył się do niszczenia mojej psychiki ) i uznała, że chce się z nim przespać mimo że on tylko chciał lalkę do seksu. Końcowo tego nie zrobili, bo zerwał z nią kontakt bo 'za długo czekał', a po miesiącu magicznie zaczęli znowu ze sobą rozmawiać i wygadywać o mnie plotki, że podobno w tą nockę ją molestowałam (gdy to ja musiałam ją pilnować z tym co robi, żeby rodzice nie zauważyli co się dzieje) i że byłam do niej niestosowna (prawda, bywały żarty o sprawach seksualnych, ale nigdy mi nie mówiła ani nie okazywała że czuje się z tym nie komfortowo) jak i powiedziała moim rodzicom wszystkie moje sekrety i wyzywała wszystkich moich znajomych którzy mi pomogli od toksycznych śmieci (Moi 'toksyczni śmiecie' mieli do niej szacunek, rozmawiali razem i nigdy nie było problemu.). W skrócie zerwała kontakt z nie wiadomo czemu bo jej coś nie pasowało i zaczęła gadać o mnie i moich znajomych najgorsze kłamstwa. Dodam też że prawda, ratowała mnie raz po próbie samobójczej, mimo że ją o to nie prosiłam (nadal jej podziękowałam za całą pomoc, nigdy nie traktowałam jej jak gówna, a w tamtym czasie to zaczęłam traktować ją z jeszcze większym szacunkiem), ale ona sama mi dwa razy napisała że chce to zakończyć i się nie odzywała kilkanaście godzin i nawet nie wiedziałam gdzie jest, dzwoniłam do wszystkich znajomych tylko po to by się dowiedzieć, że jest na spacerze z psem albo że pewnie śpi.
I mały bonus, 4!, w dużym skrócie omijając wiele niepoprawnych sytuacji:
"Znajomy" z którym piliśmy, też 'plus-size', manipulowała mną gdy jej się nudziło, mówiła że zabije się jeśli się z nią nie spotkam, tłumacząc się na końcu znajomości że to tylko żart. Często też mi rozkazywała i patrzała na mnie z góry.
Wszystkie osoby opisałam w największym skrócie ujmując chyba wszystkie naistotniejsze rzeczy jakie były. Oczywiste jest że nie będę wytykać każdego dnia i sytuacji z nimi.
Może powiecie, że o, ale chudzi też tak robią, ale że przecież nie tylko osoby 'plus-size' takie są. Prawda, jak najbardziej się zgadzam, ale patrzcie z punktu widzenia np. W tym przypadku mojego. Po ponad 12 chyba znajomościach z osobami 'plus-size', a jeszcze wielu więcej z osobami chudszymi, z których ok. 30/40, tylko 4mnie słabo traktowały (licząc dosłownie dwójkę dzieci, kuzyna jak i jednego znajomego.)
Wszystkie osoby 'plus-size' jakie znałam, były w skrócie nienormalne, gdy osoby 'chudsze' w większości się tak nie zachowywały w tym samym otoczeniu. To jest OCZYWISTE że w takim punkcie widzenia, po takich sytuacjach, w takim przypadku, może wystąpić obrzydzenie do osób grubszych, ponieważ nie kojarzą się z niczym dobrym.
Chciałabym również dodać trzy istotne rzeczy.
1. Do wszystkich tych osób wykazywałam się z szacunkiem, chyba że na prawdę przesadzały i o tym wiedziały, to wtedy potrafiło mnie ponieść. Ale NIGDY nie zwyzywałam ich od wagi, wyglądu. Wszystkie opisane osoby nie miały problemów, które mogłyby usprawiedliwić ich zachowanie.
2. Czemu przestałam akceptować te dwie osoby transpłciowe? Bo miały zero szacunku i wykorzystywały swoją seksualność jak i transpłciowość. Nie będę akceptować kogoś, kto wykorzystuje takie rzeczy jako kartkę przepustkę. Sama TRZY lata, myślałam że jestem trans. Byłam zagubiona, poznałam wiele takich osób. Zauważyłam że wszystkie łączy jedno- problemy rodzinne czy autyzm, adhd. Zagubione psychicznie dziecko, widzące tyle transpłciowych, słodkopierdzących osób na internecie, słuchające że może zmienić swoją płeć, że musi odkryć kim jest płciowo i seksualnie. Wszystkie te osoby, jak i ja, czuliśmy to samo, widzieliśmy wszystko z podobnego punktu widzenia. Zaczeliśmy siebie okłamywać, wiele z moich znajomych jak i ja, zapomniało nawet wiele rzeczy z swojego życia, wyrzuciliśmy to z pamięci tylko po to by ustosować historyjkę 'że od zawsze tacy byliśmy'. Widząc wszystko co się niszczy i dzieje psychicznie jak i fizycznie, nie potrafię uznać osób trans jako zdrowych, ale jeśli mają do mnie szacunek, to ja też do nich mam i zwracam się do nich "poprawnie" Mimo, że w mojej głowie nigdy to już nie będzie 'poprawne'. A jeśli nie mają do mnie szacunku, mimo że ja do nich mam, nie będe ich nazywać tym, co sobie szczerze wybrali. PODKREŚLAM. Też myślałam że jestem trans, a ta opinia jest mocno przyklepana tym, co widziałam jak i sama przeżyłam. A kto mnie 'uratował' od tego myślenia? Osoby które wszyscy uważają za toksycznych. Bo tak sobie ich nazywają, bo czemu nie.
3. Każdy ma swoją STREFĘ KOMFORTU, OPINIE, PRZEKONANIA, OBRZYDZENIA. Nie każdy będzie słodkopierdział z szczęścia gdy widzi grubą osobę która o siebie nie dba i je przy wszystkich jak świnia.
Jeszcze raz podkreślam, wszystko co napisałam jest z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA i z tego co SAMA PRZEŻYŁAM i wszystko inne jest MOJĄ WŁASNĄ OPINIĄ. KAŻDY ma prawo do własnej opinii, każdy ma prawo mieć swoje wymagania. Nie mówmy komuś żeby się zabił bo ma inną opinię, tym bardziej jak tej osoby nie znacie i nie wiecie, czy może nie mieli podobnych sytuacji co np. właśnie ja. Jak i podkreślam, nigdy nie powiedziałam że KAŻDA gruba osoba taka jest, powiedziałam, że KAŻDA JAKĄ POZNAŁAM gruba osoba taka jest czy była.
Drugi punkt tematu- "przestańcie mówić że chude to piękne!!! Każde ciało jest piękne!!! Jesteście toksyczni!!! Kys!!!!" W skrócie- zamknijcie się. Nie każdy ma taką samą opinię. Wiele osób uważa chudsze ża pięknięjsze ponieważ istnieje takie coś jak opinia i preferencja. Zrozumcie to.
Jeśli nie szanujecie tego że mam opinię inną niż wy- usuńcie obserwacje, jak chcecie zablokujcie. Dodam tylko że oddaje wszystkim obserwacje więc jeśli chcecie możecie mnie usunąć z listy obserwujących.
65 notes · View notes
myslodsiewniav · 27 days
Text
SPOTKANIE xD 5-05-02024
Wczoraj wróciliśmy z wyjazdu - to jest taka, hymm, powiedzmy, że wyjazd takie 7/10. Mogło być lepiej, ale możliwe, że ze względu na konieczność realizacji wielu zadań tak dobrze, jakbym chciała po prostu być nie mogło.
Anyway - wczoraj dzień zjazdowy i dziś dzień zjazdowy.
Nadal jestem chora (jutro umawiam się na USG brzucha, wciąż mam gorączkę), a skończyły mi się leki przeciwbólowe. Korzystając z przerwy między jednym a drugim wykładem poszłam do Żabki.
No. Wychodzę na ulicę ze swojej klatki, ręce w kieszeniach nowych spodni (mam takie słodziutkie, nowe spodnie: bawełna, pomarańcz w czerwone różyczki), na głowie węzeł włosów, na górze cropp-top w kolorze żółtym. Ciepło, miło, odhaczam w myślach elementy projektów na zaliczenie. Relaks.
I wszystko dzieje się w przeciągu kilku sekund, nawet ułamków sekund!
Schodzę po schodach, sięgam wzrokiem do odległej Żabki - jest kolejka czy nie ma? Tuż pod moim nosem przejeżdżają rowerzyści, spacerują piesi z pieskami na smyczach, pchając wózki z dziećmi, starsze osoby idą z młodszymi oparte pod łokieć. Słońce jarzy, więc mrużę oczy. Gdy tak patrzę ku Żabce NAGLE moje spojrzenie przecina się ze spojrzeniem dziewczyny jadącej na rowerze, która wjechała mi w pole widzenia. Przez ułamek sekundy patrzymy na siebie. Dziewczyna pierwsza ucieka spojrzeniem i jedzie dalej, a ja idę spokojnie ku Żabce.
W pierwszej chwili coś mi w głowie miga, fakt, ale ignoruję to, bo myśli mam zaprzątnięte pracą kreatywną nad projektem i tą Żabką (bo jak kolejka jest to nie zdążę na początek wykładu, a szkoda, bo fajny wykłada właśnie trwa, gdy to piszę xD). W drugiej chwili trafia mnie bardziej świadomie, że przez chwilą wymieniałam spojrzenia z kimś znajomym: ten kształt oczu, łuki brwiowe, ten czekoladowy kolor spojrzenia, to osadzenie szerokiego nosa oddzielającego gałki oczne - TO jest coś co mi się co jakiś czas śni. W koszmarach zwykle.
Ale nim zdążyłam połączyć kropki moją uwagę zwróciło gwałtowne, piskliwe hamowanie pierwszego roweru, który mnie minął. Ludzie na ulicy się też odwracają za tym dźwiękiem. To było jakieś takie alarmujące. Kobieta prowadząca pierwszy rower zatrzymała się nagle, dziko trzęsąc się na siodełku i nerwowym spojrzeniem wodziła od naszego (mojego i mojego partnera) zabytkowego samochodu zaparkowanego tuż obok miejsca, gdzie stanęła, a to do mnie, a to do jadącej za nią dziewczyny.
Wyglądała jakby zobaczyła ducha!
A ja szłam dalej do Żabki, z rękami w kieszeniach pomarańczowych spodni, zaskoczona jak to spotkanie NIC mi nie zrobiło, żadnego stresu czy skrętu żołądka nie poczułam, a jak to dużo w niej (nich?) zrobiło to spotkanie i jakie to było w gruncie rzeczy śmieszne. Patrzyła w moją stronę, ale jakoś tak, jakby zarazem chciała się upewnić, że to NAPEWNO ja, ale jednocześnie nie zwrócić na siebie mojej uwagi (co było trudne, bo szłyśmy w przeciwnych kierunkach xD), ani nie powiedzieć zwykłego "dzień dobry", masę roztrzęsienia w tym było, paniki i szoku.
Hehehe. No i luz.
Mama i siostra byłego mego faceta.
Młoda mnie poznała szybciej niż ja ją i zdecydowała odwrócić wzrok, bez "cześć", a do starszej fakt minięcia mnie trafił dopiero po czasie. Ale nie mogła się zdecydować co jest dla niej bardziej ciekawe: zabytkowy samochód czy niedoszła synowa. xD (Przy czym jeszcze śmieszne było to, że na 99,99% ona nie ma pojęcia, że ten samochód od którego nie mogła odkleić spojrzenia jest mój xD).
I machnęłam jej głową na "dzień dobry" - stała ZMROŻONA obok mojego samochodu xD, trzymając kierownicę swojego roweru. I nie odpowiedziała. Była była bardziej przejęta tym, że ją poznałam. Odwróciła się tylko do córki i coś tak omawiały. No cóż, ich wybór.
Nie rozumiem ich. Nigdy nie zrobiłam nic złego im, byłam pomocna, opiekuńcza, mogły na mnie liczyć - czy to z odprowadzaniem małej do szkoły, na wycieczki, czy z pilnowaniem jednego z mieszkań, pomocy w remontach, przy skręcaniu mebli itd itp. Ale to dziwna rodzina, więc pewnie tam były cenione wartości, których nie rozumiem...
Wracałam potem z Żabki z lekami przeciwbólowymi tak dumna z siebie, że nie czuję NIC w związku z tym. Że ta rodzina i przeszłość nie mają na mnie już takiego wpływu, jak miały kiedyś.
Jak fajnie, że ruszyłam.
7 notes · View notes
klepsydr4cz4su · 4 months
Text
14 lutego 2024 ˚ ༘♡ ⋆。˚˚ ༘♡ ⋆。˚˚ ༘♡ ⋆。˚˚ ༘♡ ⋆。˚
Tumblr media
Dzisiaj zjadłam 4 pierogi ze szpinakiem, które robiła moja siostra w szkole. Musiałam je skosztować, bo jej bardzo zależało. Były naprawdę dobre jak na pierwszy raz.
Wieczorem poszłam z siostrą do kina na "miłość i miód". Film ok jak na polski film. Nie jestem miłośniczką polskiej kinematografii, ale mogę polecić tak na od relaks.
Tumblr media Tumblr media
Na drugim zaś zdjęciu mam wpis na bloga, który miałam napisać na lekcji. Boże, mój angielski jest na bardzo marnym poziomie, bo na A1 😬, ale jestem naprawdę zadowolona z tego jak to wyszło. Nie sądziłam, że jestem wstanie tyle napisać.
To tyle, trzymajcie się
- Pani K, klepsydraczasu
15 notes · View notes
an0r3xi4 · 8 months
Note
Opowiedz jeszcze coś o twojej babci, wydaje się mega toxic, masz jakieś opowieści?
1. Jak ostatnio tam byłyśmy z X to naskoczyła na mnie ze mam się ubierać w jasne kolory a nie tylko na czarno (co z tego ze czasem coś jasnego założę ale rzadko) a potem jak wyszłam w jasnych spodniach to powiedziała „no widzisz, nogi Ci wyszczuplają” ☠️
2. Ostatnio zadzwoniła i się zapytała co będziemy jeść na śniadanie, to powiedziałam jej ze owsiankę „o widzisz, zdrowo, tylko bez cukru bo przytyjesz a to już Ci się nie przyda”
3. Byłyśmy tam miesiąc temu około, może trochę ponad i chciałyśmy zrobić rybę w piekarniku, to wyrwała ją i zrobiła na parze „wy tak chcecie jeść? Z piekarnika? Macie się odżywiać ZDROWO i MAŁO, ja wam zrobię na parze, tylko nie jedzcie ziemniaków”
4. Były imieniny mojej siostry i zrobiła domowe burgery, oczywiście ja nie jadłam, ale popatrzyła na mnie krzywym wzrokiem „Wiktoria, mam nadzieje ze nie masz zamiaru tego jeść, zobacz jak ładnie już chudniesz. Dużo Ci brakuje do ideału, jeszcze z 15 kg (ważyłam wtedy 47, czyli powinnam 32XD). A Ty sobie zjedz K. (moja siostra) musisz mieć sile żeby biegać za dzieckiem” (PS. Moja siostra ma 160cm wzrostu i wazy około 65 kg xD)
5. Wzięłam sobie garść winogron, borówek, malin, trochę ananasa i mango i zrobiłam coś na wzór smoothie. Wiecie co powiedziała ? „Rany boskie, wiesz ile to ma fruktozy?! Chodź, dam Ci trochę arbuza, wystarczy Ci”
6. Zrobiłam sobie zwykła herbatę bo byłam chora, miałam zapalenie oskrzeli. Wyrwała mi ją, wylała i zrobiła zieloną „lepiej tego pij dużo, pomoże Ci zrzucić, taka zwykła herbata jest jałowa, nic Ci nie daje”
I najlepsze… jak rzuciłam balet przestała się do mnie odzywać na pół roku bo zniszczylam jej marzenia, a jedyne co mi mówiła to ze jestem grubym nieudacznikiem który nic w życiu nie osiągnie poza duża waga xD
19 notes · View notes
babuszcats · 7 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
[fragment audycji Podsumowanie dnia TokFM 27.10.2023 - wypowiedź dr Osamy Abo Zebida]
List dr Osamy Abo Zebida, Polaka uwięzionego z rodziną w Strefie Gazy. Do całego świata, w szczególności do rodaków w Polsce
Nazywam się Osama Abu Zebida, jestem inżynierem, ojcem czwórki dzieci, Gazańczykiem, Palestyńczykiem, Polakiem.
My, kolejne cztery polskie rodziny oraz ponad dwa miliony ludzi, jesteśmy więzieni w Strefie Gazy przez Izrael. Jest tu 28 osób z polskim obywatelstwem oraz dwoje małżonków polskich obywateli.
Nie jesteśmy wcale lepsi czy ważniejsi od pozostałych dwóch milionów ludzi w Gazie. Ale nie jesteśmy też gorsi, a nasze życia nie są mniej warte od innych Polaków – np tych, których polski rząd ewakuował wojskowymi samolotami z Izraela.
Nasz dom w mieście Gaza został zbombardowany przez Izrael pierwszego dnia wojny. Zdążyliśmy zabrać telefony i paszporty, nic więcej, wskoczyliśmy w samochód i uciekliśmy na południe Strefy Gazy – tam gdzie Izrael kazała udać się milionowi ludzi. Cała nasza piękna dzielnica kilka godzin później leżała w gruzach.
Uciekliśmy do domu przyjaciół w Rafah. Południe miało być bezpieczniej, ale nie jest. Izraelska armia cały czas bombarduje nasze okolice. Przedwczoraj izraelski pilot zbombardował dom naszych sąsiadów w Rafah i zabił całą rodzinę, która tam mieszkała, oczywiście wśród nich były kobiety i dzieci. Dziś w nocy Rafah było celem izraelskiego ostrzału artyleryjskiego. To było wyjątkowo przerażające.
Czy Państwo wiecie jak działa artyleria? Pocisk artyleryjski trafia do celu jeśli spadnie w odległości 100 – 150 m od wyznaczonego obiektu. Zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego, nie wolno ostrzeliwać z artylerii gęsto zaludnionych obszarów cywilnych – a praktycznie cała Strefa Gazy jest gęsto zaludniona, a miasta na południu szczególnie – Rafah i Khan Younis z setkami tysięcy ludzi, którzy uciekli z północy – są pełne ludności cywilnej.
W mieszkaniu, w którym teraz jesteśmy przebywa blisko 70 osób, znowu – większość z nich to dzieci. Izrael używając artylerii za cel stawia sobie całą ludność cywilną w Rafah, my też jesteśmy celem.
Nie widzimy tutaj żadnych uzbrojonych ludzi, nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy, żeby z naszej okolicy Hamas wystrzeliwał rakiety. Ale dla nas jest jasne – celem Izraela nie jest zniszczenie Hamasu, celem jest zniszczenie całej Strefy Gazy, sterroryzowanie ludności cywilnej, dokonanie jak największych szkód. Izraelska armia morduje wszystkich – kobiety, dzieci, starsze osoby.
Nie mamy wody, prądu, sieć komórkowa jest bardzo słaba, Izrael celowo zniszczył infrastrukturę komunikacyjną. Nie wiemy co się dzieje z naszymi bliskimi, są tu polskie rodziny, z którymi nie mamy kontaktu.
Nie wiemy co jest bardziej przerażające – czy bombardowania i strach przed śmiercią czy też fakt, że za moment nie będziemy mieli jak się komunikować ze światem. Tu będzie trwało ludobójstwo i świat się o tym nie dowie.
Ale nawet teraz, póki z Gazy docierają wiadomości o sytuacji tutaj – nikt się nami nie przejmuje. Przecież wiecie o dziesiątkach rodzin zabitych we własnych domach, o przepełnionych szpitalach, w których operacje przemęczeni lekarze przeprowadzają na podłodze, bez narkozy. Wiecie o całych dzielnicach mieszkalnych zamienionych w pył. Wiecie o blisko 6 tysiącach zabitych ludzi, z których większość to kobiety i dzieci. Wiecie, że kara za działania Hamasu spadła na ponad dwa miliony ludzi i wiecie, że to jest pogwałcenie prawa międzynarodowego.
Jesteśmy obywatelami Polski, ale już wiemy, że drugiej kategorii; wiemy, że w Waszych oczach nasze życie, nasze cierpienie nie jest warte tyle samo, co Polaków po drugiej stronie granicy.
Zginęła rodzina naszego przyjaciela, obywatela Polski – jego mama, siostra, jej dzieci, jego bratowa i bratanek. Czy ktoś z MSZ-u się tym zainteresował? Nad ewakuacją Polaków z Izraela debatował prezydent i Biura Bezpieczeństwa Narodowego, poleciały samoloty wojskowe. A co z nami? Gdzie narada w sprawie ratowania nas? Prosiliśmy Ambasadę RP i Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP o ewakuację nas z Gazy w celu ratowania nasze życia, ale nie było z ich strony reakcji.
Nie ma tu schronów, nie ma bezpiecznych miejsc, nie ma już dokąd uciekać. Nie możemy wyjechać dopóki Izrael nie nakaże Egiptowi otworzyć przejście graniczne w Rafah. Izrael bombarduje szkoły, szpitale, obiekty ONZ, domy rodzinne, meczety, kościoły. Gdzie mamy się schować, gdzie mamy iść?
W Strefie Gazy jest teraz 28 osób z polskim obywatelstwem i dwoje małżonków obywateli Polski. My, i ponad dwa miliony ludzi w Strefie Gazy, jesteśmy zakładnikami Izraela. Zakładnikami, których Izrael regularnie zabija. Mam nadzieję, że gdy będziecie czytać ten list, wszyscy z nas będą jeszcze żywi.
Wzywamy do natychmiastowego rozejmu i zaprzestania masakry popełnianej przez Izrael na cywilach w Gazie!
Podpisano, dr Osama Abo Zebida Rodzina Mustafa Rodzina Taha Joanna Majid, Marta, Julia, Karim, Elias El Nakhal
10 notes · View notes
indira2004 · 7 months
Text
17.11.2023 piątek
1. Nie ekscytuję się piąteczkiem; jutro rano jadę na daleką północ na urodzinowy obiad rodziców. Powiedzieć, że mi się nie chce to za mało. Wracam w niedzielę.
Nadal nie zdecydowałam, w co się ubrać, chociaż wiem już, że sukienka nie.
2. Zepsuła się szczoteczka do zębów.
3. Koleś nadal jest słodki. I ładnie pachnie.
4. Czy vinted przestało automatycznie anulować zamówienia? Mija chyba siódmy dzień roboczy od nienadania przesyłki, a zamówienie nadal widnieje jako aktywne.
5. Mam okrutną ochotę na maka.
6. Zabrakło mi książek do religii na drugiej klasy, trzy dziewczynki były smutne, że muszą czekać, więc nasza siostra zakonna przyszła do mnie z rozwiązaniem. Otusz jej koleżanka z sąsiedniej szkoły przyniosła te trzy brakujące egzemplarze, żebyśmy mogły dać dziewczynkom, a ja kiedy je odkupię, to dam siostrze, żeby oddała koleżance.
Różne chachmęty czyniłam, ale ten to nowość 🙈
7. Trochę mi smutno i dziwnie, i jakoś tak nijako.
13 notes · View notes
trudnadusza14 · 6 months
Text
12.12.2023
Coś mi się śniło że gdzieś szłam w jakimś dziwnym miejscu i z kimś rozmawiałam
Najpierw z kuzynką która mi mówi że są tu duchy i my idziemy tych duchów szukać
Pojawia się kuzyn który patrzy w miejsce gdzie jest rzekomy duch
I on nas zauważa i mówi do mnie żebym się tą istotą zajęła
I ba. Zajęłam się. To była jakaś dusza która już dawno temu się zagubiła. Popełniła samobójstwo i każdego dnia zamiast odczuć ulgę o tym myśli i nie wie kiedy trafi w lepsze miejsce
Codziennie w godzinę kiedy to zrobiła przeżywa na nowo to samo od paru lat.
Wiecie w sensie tą śmierć i widzi jak zareagowała jej siostra na tą tragedię
I próbowaliśmy rozwikłać jak się dostać w lepsze miejsce. Po jakimś czasie rozwiązaliśmy problem i kobieta która pożegnała się z życiem mogła odejść w spokoju
I się obudziłam
Powiem wam nie wiem co ten sen miał znaczyć
Miał mnie odwlec od tego pomysłu jaki kotłował mi się w głowie od wczoraj ?
Myśli których nie byłam w stanie kontrolować ?
Cholera wie ale aż mnie zastanowiło czy tak wygląda los po udanym samobójstwie kiedy nie załatwisz czegoś istotnego a to zrobiłeś
Nie dość że ciężar tej sprawy to jeszcze czynu i brak możliwości dostania się gdzie indziej póki czegoś nie rozwiążesz.
Mówi się że tak to właśnie wygląda gdy są sprawy nierozwiązane ale bardziej to człowieka zastanawia kiedy zobaczy na własne oczy
Zdarzały mi się podobne sny. Zdarzają co jakiś czas. Aczkolwiek przyznam że dawno nie miałam tego typu snów
Nie pamiętam o której wstałam ale wiem że się męczyłam strasznie z myślami
W którymś momencie to było coś jak coś co mnie dosłownie dusi bo w pewnym momencie trudno mi się oddychało i myślałam że faktycznie zaraz to zrobię. Bólu nie czułam
Później jak udało mi się zasnąć to o dziwo nie miałam ochoty iść na zajęcia. Zebrałam się i poszłam ale okazało się że zajęć nie ma bo jest awaria prądu
Aha czyli naprawdę muszę ufać swojej intuicji. Jak się wręcz zmuszam by tam iść to znaczy że albo nie ma zajęć lub coś się zdarzy np omdlenie czy atak padaczkowy
Miałam plany tak czy siak wybrać się z mamą do parku gdzie są dekoracje świąteczne. Tak też zrobiłam bo wolałam nie ryzykować próbą w domu będąc w tym dziwnym stanie
Tumblr media
Tumblr media Tumblr media
Jest tam bardzo ładnie aczkolwiek czułam się strasznie brzydka jak ktoś mi zrobił zdjęcie na świecącej ławce
To był zły pomysł
Bo jak wróciłam wzięło mnie że a zaraz przytyje do 100 kg itd
I mnie wzięło na liczenie
Ale totalnie się uspokoiłam jak ogarnęłam że jem normalnie a nie niewiadomo ile
Dowiedziałam się też że ja jak na rok 2002 to miałam chyba najszybszy poród
Bo trwał zaledwie 4 minuty i wtedy pielęgniarka nie wierzyła że nie była w szkole rodzenia i że to jej pierwsze dziecko
Ja z ciekawości potem sprawdziłam ile trwał najszybszy poród. I do 21 roku najszybszy poród trwał 24 minuty chyba
Bo w 21 roku był pobity rekord i jakiś poród trwał mniej niż minutę
Czyli można powiedzieć że moja mama byłaby w księdze rekordów Guinnessa gdyby poinformowała świat
Zabawne że pchałam się tak na ten świat a potem od 6 roku życia mam myśli samobójcze 😂
Paradoks życia
Moja kotka w ogóle ostatnio leży w kojcu mojego psa. Tak koło siebie leżą 😂
Jak siostry normalnie
I dowiedziałam się że wizytę tą pilną u neurologa mam w czwartek.
Więc muszę poinformować terapeutkę że na grupowej wigili może mnie nie być ale mogę jednak zdążyć
Zobaczymy. Tak czy siak poinformuje
Później kupowałam przez internet prezenty dla rodziny i przyjaciół. W tym roku ja chcę być Mikołajem 😆🧑‍🎄
A potem oglądałam swój serial i potem dowiadywałam się ciekawostek historycznych. Też trafiłam na artykuł że jedna kobieta z depresją w Holandii dostała eutanazję.
A więc można 🤔
Wybaczcie że na razie rano pisze ale te ostatnie wieczory były męczące
Na szczęście jest trochę lepiej tylko myśli samobójcze dalej mnie się trzymają
Także ten.
Do zobaczenia
I trzymajcie się kochani 💜
8 notes · View notes
tiredpoet7 · 7 months
Text
12.11
600 kcal, 9000 kroków, 40 minut ćwiczeń
pierwszy dłuższy wpis na nowym blogu. nie żebym się cieszyła, to się robi już po prostu nudne.
nie wróciłam z żadną nową energią, przynajmniej nie pozytywną. ostatnie dni były w porządku, tygodniowy bilans mam na minusie, oraz było dosyć aktywnie — trening 6x, średnia kroków 10.000 i w-f 3 razy. w tym niestety będę musiała zwolnić, przyjechała moja siostra która jest tuż za ścianą i lubi składać niezapowiedziane wizyty w moim pokoju.
niedziela to dzień w którym muszę maksymalnie odpocząć, inaczej rano nie będę w stanie wstać i pójść do szkoły. z rana zrobiłam ćwiczenia, zadania domowe, kułam mocno francuski. około 15 wyruszyłam na spacer z intencją, że po powrocie poczytam z godzinkę "Gdzie jesteś piękny świecie" (jak wszystkie książki tej autorki jest to książka bardzo powolna, bohaterowie są złożeni a relacje skomplikowane. niestety jest to chyba też jej najsłabsza...) oraz poleżę, oglądając Five nights at Freedy's. nakręciłam się na ten film. nie jestem fanką gry, mam wyjebane w większość fabuły. powód jest bardziej prozaiczny *ekhem* josh hutcherson *ekhem*.
czy mogę coś jeszcze dodać? w sumie tak. czuję się bardzo obojętnie i zauważyłam, że kiedy tylko skończę wszystko co mam do zrobienia od razu lecę spać, mimo że jest bardzo wcześnie. podobnie rano, zawsze lubiłam wstawać wcześnie w weekendy aby dzień był długi i móc się nim rozkoszować. teraz przez całą dobę patrzę na zegarek i czekam aż dzień się skończy, aby zaczął się kolejny, który również będzie polegał na tej samej zasadzie.
10 notes · View notes
drifftingg · 9 months
Text
Update :D
Te posty o złym samopoczuciu na Tumblr mi jakoś pomagają się lepiej poczuć. Wczoraj jak pokazałem wam salatke z burakami położyłem się do łóżka i 2h później zjadłem ją ze smakiem! Buraki pieczone są cudowne: słodkie, miękkie ale nie papkowate, ciepłe No po prostu rewelacja. Ugotowaliśmy z mamą dwa ogromne buraki i tak je trzymałem w dłoniach i wyszedł nam zart (siostra się uśmiechnęła jak jej opowiedziałem wiec już zdecydowałem ze go tutaj wspomnę…) że to są takie buraczane piersi hahah.
Później około 23 nabrałem sił i wcale się nie zmusiłem do ćwiczeń po prostu zależało mi je zrobić bardzo już wcześniej wiec bardzo mnie ucieszyło że mam dość sił i pocwiczylem godzinkę - 560 kcal niezły wycisk.
Pamietam że od drugiego filmiku do końca czwartego co 30 sekund skupiałem się po prostu na dotrwaniu do końca danego ćwiczenia i tak co ćwiczenie. Ale to jest piękne i uważam to za pozytyw ćwiczeń ten stan walki o wykonanie ich do końca - nie postrzegam wysiłku negatywnie myśle że moja przygoda z ćwiczeniami trwa na tyle długo że już mój organizm produkuje jakieś endorfiny i to dlatego.
Dziś nie miałem sałaty rzymskiej mini (moja ulubiona do smażenia) wiec poszedłem na rynek i znalazłem botwinkę której liscie oryginalnie były w tej sałatce i to je zastąpiłem rzymska mini. Dziś na śniadanie powtórka z rozrywki
Tumblr media
Smakowało cudownie wczoraj wieczorem gdy poczułem się lepiej i dziś z rana gdy byłem wilczo głodny
Chudego dnia :3
12 notes · View notes
kostucha00 · 5 months
Text
27 Grudnia 2023, Środa ❄️:
JEEEEEJ, WESOŁYCH ŚWIĄT! 🎄🎁. Wiem że spóźnione 🫣. Nawet nie wiem jak się wytłumaczyć xD. Chociażby właściwie to wiem — ogarniałam Święta. Nie ja jedyna, ale no cóż. Bywa. Przygotowania mnie przygniotły — cykl wstawiania, robienia i spania nie dawał dużo czasu. Tego posta zaczęłam pisać w Wigilię, kiedy oblałam sobie rękę wrzątkiem i siostra mnie usadziła na dupie z torebką lodu. I sama zaczęła robić — szok! Co prawda zostało już tylko ugotować makaron do zupy i usmażyć karpia, ale mówimy o osobie, której trudność sprawia zrobienie sobie kanapki... W każdym razie poradziła sobie. Nawet gdyby skiepściła to w tym roku była nas tylko piątka — ja, ona, rodzice i babcia. Zwykle ciocia przyjeżdżała ale w tym roku depresja ją zagięła i nie chciała się ruszyć z domu. Zapakowałam jej trochę jedzenia i dałam rodzicom żeby zawieźli. Po moim ”wypadku" przygotowałam też stół, mimo bezwzględnego zakazu robienia czegokolwiek, bo faza produktywności nie pozwalała mi na bezczynność — jaki opierdziel dostałam XD! Ale efekt był co najmniej zadowalający:
Tumblr media
Chciałabym napisać coś żeby podsumować te ostatnie dni nieobecności, ale nic mi nie przychodzi do głowy 😅. Semestr zakończyłam ze średnią nie 4,25, a 4,36 z czego bardzo się cieszę, z Wigilii klasowej wyszłam z kartą podarunkową do Empika na 50 zł — pierwszy trafiony prezent, chociaż książki są już tak drogie, że mało która tyle kosztuje. Siostra "zamówiła" u mnie 4, których ceny zwaliły mnie z nóg, więc tylko jedną kupiłam jej nową (na resztę zgodziła się z OLXa), bo jest z tego roku i zwyczajnie nie znalazłam używanej — zapłaciłam 70 zł... Ludzie! Pamiętam czasy, kiedy książki kosztowały 20-30 zł! To było dawno temu 🥲... W każdym razie tę jedną dostała "od ręki", na resztę musi poczekać. Ja dostałam skarpetki, kolczyki, które już mi się gdzieś zapodziały (mam nadzieję że nie były drogie...) i dwie stówy. Jak dla mnie spoko. Same Święta też niezłe, towarzystwo znikome to i dram nie było. Najgorsze były przygotowania i też jedynie częściowo, bo nie lubię tylko dwóch rzeczy: wydłubywania oczu ujebanym karpim głowom i wyrywania resztek wnętrzności z kaczki, a potem wypychania jej mielonym mięsem. To drugie jest szczególnie nieprzyjemne, kiedy ma się poparzoną rękę. Ale tak poza tym to niczego sobie.
Na drugi dzień Świąt rodzice bez zapowiedzi zrobili strzałkę wprost do knajpy — całe szczęście że nie zdążyłam rozmrozić zrazów. Z siostrą zostałyśmy na chacie i żarłyśmy resztki. Z braku zajęć zrobiłam porządki w szafie, tj. wywaliłam pół jej zawartości. Dzisiaj chciałam zmontować szafkę do łazienki (parę dni temu w tajemniczych okolicznościach lustro zwaliło się wprost do umywalki i doszłam do wniosku że szafka z lustrem to dobry pomysł, bo wszystkie graty leżą partyzancko na wierzchu, jakbyśmy tam koczowali, a nie mieszkali), ale pojawiły się komplikacje natury technicznej, m.in. brak wiertarki.
Tutaj zmiana tematu trochę z dupy, ale potrzebuję wylać moją frustrację: zauważyłam że Nicolasowi trochę się przytyło, nie jakoś widocznie, ale jak go biorę na ręce albo on się na mnie kładzie, to czuć różnicę. Pomyślałam że może w schronisku mu dawali mało jeść i dlatego przybiera na wadze od jedzenia normalnych ilości. Zważyłam go dla pewności — z 4,3 kg w miesiąc wzrosło do około 5 kg i jakby, okej, gdyby to o mnie chodziło to bym się nie przejęła (... aż tak) ale u kota to jest wzrost o 15-20% więc już nie tak mało. Trochę się zaniepokoiłam ale stwierdziłam że zrobię mały wywiad, zanim spanikuję i zacznę wydzwaniać do weterynarza. Zebrałam domowników, powiedziałam w czym rzecz i zanim zaczęłam ich brać kolejno na spytki, zauważyłam że matka jakoś tak podejrzanie strzela oczami na boki. Chwilkę ją cisnęłam i w końcu się przyznała że go dokarmia, BO JA GO GŁODZĘ. Potrzebowałam minutkę żeby to do mnie dotarło, bo złapałam konkretnego mindfucka. Spytałam dosadnie, jak ja go, kurwa, głodzę, a ona na to że skoro sama się głodziłam, to na pewno też jemu ograniczam jedzenie bo, uwaga, chcę żeby był taki MAŁY I CHUDZIUTKI. Myślałam że na miejscu się na nią rzucę i ją uduszę, bo naprawdę nigdy wcześniej nie miałam takiej chęci zrobienia komuś krzywdy. Ale opanowałam się i wypytałam dokładnie ile, od kiedy i jak często mu dawała. Okazało się że od miesiąca codziennie dosypywała mu w sumie dobową porcję. Czyli od miesiąca swoje zapotrzebowanie x2. Myślałam że ją zamorduję. A dlaczego myślała że mu daję za mało? Bo na opakowaniu była tabelka z dwoma rubryczkami: ilość karmy zależnie od wagi dla kotów 1) nie wychodzących i 2) wychodzących. I ona myślała że to jest porcja na noc i na dzień. Czyli zamiast przeczytać dokładnie o co chodzi w tabeli, ewentualnie zapytać mnie, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, czytaj: utuczyć mi kota. Żeby nie było, tabela nie jest nieczytelna:
Tumblr media
Nie chcę nawet wyobrażać sobie procesów myślowych które musiały zajść w jej głowie. Zastanawiam się czy to zwykła głupota czy jakiś brak zaufania do mnie. Jestem wściekła i jest mi przykro, że uznała że byłabym w stanie wyrządzić mojemu kotu krzywdę i w jakimś przypływie bohaterskich uczuć postanowiła go "ocalić", sama go krzywdząc. Za jakiego potwora ona mnie ma, że uważa że coś z czym sama męczyłam (i męczę nadal) będę chciała zrobić komuś innemu? Nie wiem co mam teraz zrobić, bo pewnie rozepchał sobie żołądek takimi ilościami jedzenia i teraz okaże się że naprawdę będę musiała go głodzić — a przynajmniej on będzie się tak czuć. Nie wiem czy i jak stopniowo zmniejszać mu porcje, nie mam pojęcia jak odchudza się kota. Boję się że przytyje jeszcze bardziej i dostanie cukrzycy czy jakiegoś innego dziadostwa. Z mamą rozmawiałam, dalej nic do niej nie dociera. Jak tylko go widzi, naciska na mnie żebym mu dała jeść (nie ulegam). Staram się ważyć wszystkie opakowania żeby wiedzieć czy może mu dała, ale przecież nigdy nie mam pewności — dzisiaj rano spytała się czy koty mogą jeść ser. Od razu mi się zapaliła czerwona lampka czy może już mu kiedyś dała. Po raz setny przypomniałam że nie, tak jak całego nabiału. Proponowała dawanie mu marchewki między posiłkami a w Święta namawiała mnie żebym mu dała tyle ile będzie chciał... Już naprawdę zaczynam się zastanawiać czy to nie ze mną jest coś nie tak...
(foto bez kontekstu: mój Kociołek podsiadł mnie w przerwie od filmu i postanowił pójść w kimę):
Tumblr media
19 notes · View notes
you-nothing · 9 months
Text
Śmieszne... kurwa bardzo Śmieszne jest to co się teraz odpierdala. Jednego dnia myślę że wszystko co złe już za mną i ruszyłam dalej , a drugiego spadam na poerdolone dno i nie mohe nawet ruszyć palcem. Śmieszne jest również to, że gdy potrzebuję kogoś nigdy nikogo przy mnie nie ma. Serio nie wiem kiedy to się stało, że wstałam się samtona. Jestem w wieku kiedy zakładanie rodzin oraz wchodzenie w poważne związki to normalność. Ale boli mnie to, że na rzecz kilkumiesięcznego związku moja przyjaciółka potrafi o mnie zapomnieć. I to nie jest tak, że ja nie chce żeby ona była szczęśliwa. Ja rozumiem, że w dorosłym życiu druga połówka staje się ważniejsza. Ale nic nie było ważniejsze od niej kiedy to ona mnie potrzebowała. Potrafiłam rzucić wszystko żeby tylko z nią pogadać i zapalić fajkę. Kiedy to nie układało jej się z rodzicami, czy kiedy kolejny chłopiec złamał jej serce. Za kazdym razem kiedy jest pijana mowi, ze w najgorszym okresie jej zycia bylam przy niej. Niestety ja tego nie moge powiedziec o niej.Ostatni rok był dla mnie piekłem. Częściej miałam myśli samobójcze niż dobre dni. Kiedy jechałam obwodnicą mojego miasta z dużą prędkości miałam ochotę wjebac się pod tira. Szkoda mi było jedynie mojego bmw i kierowcy ciężarówki. W okresie od kwietnia do czerwca moje dni zlewały się w jedną czarna dziurę. Ciągle kłótnie i brak zrozumienia zapędziły mnie w czarny zaułek. Za każdym razem kiedy chciałam ma spokojnie porozmawiać z moją rodziną kończyło się to kłótnią. W końcu przestałam się odzywać. Zgadnijcie co ? O to też była awantura. Mam dość ciągłego słuchania, że nic nie robię, że ciągle śpię albo nie ma mnie w domu. Mam dość bo serio staram się. Mam dość tego że nie mihe powiedzieć że jestem zmęczona po pracy bo pracuje umysłowo. Chuj z tym, że siedzę za biurkiem 12 godzin dziennie i wysłuchuje od pacjentów, że nie jestem człowiekiem bo nie chce iść szybciej umówić do lekarza. Chuj z tym, że mam wymagającego pracodawcę i z każdego błędu jestem rozliczna jak za najgorsza rzecz na świecie. Kiedy nie ma mnie w domu to nie imprezuje. Jeżdżę moja e36 po mieście i myślę ci kurwa poszło nie tak.
Ostatnie miesiące były dla mnie prywatna droga krzyżową. Wszystko się zaczęło jebac. Dosłownie. Nikogo przy mnie nie było. Był alkohol. Kiedy już nie dawałam rady sięgałam po niego ale nie pomagał.
Serio nie chce być taka chujowa. Chciałabym być tym kim chcą inni ale kurwa nie potrafię. Chce się wziąć w garść ale nie umiem. Raz uslyszlam że jestem bezwartościowa, niepotrzebna. To jedno zdanie wykiełkowało w cholernie duże drzewo. Raz uslyszlam, że jak nie schudnę to żaden facet mnie nie zechce, kolejne drzewo. Tych drzew było mnóstwo. Zasadzilam wspaniały las, który zamiast ściąć- pielęgnuję. Czasami myślę czy to ja nie przesadzam. Inni mają gorzej ale wiodą cudowne życie. Oni potrafili swój bol przekształcić w coś dobrego. Czemu ja nie potrafię? Nie wiem. Mam świadomość tego, że mogłabym być lepszym człowiekiem- jak każdy. Ale czy serio jestem aż tak chujowa? Serio jestem taka beznadziejna, że własna siostra chciała podać mi sznur na którym miałam się powiesić? Serio jestem taka jak dziadek? Bezlitosny skurwiel , który nie potrafił przytulić własnego dziecka. Fakt, jestem zdawkowa w okazywaniu emocji. Ale jak ktoś mnie atakuje mam siedzieć cicho albo pójść płakać w kąt? Nauczono mnie żeby zawsze wychodzić z podniesioną głową. Dlatego jestem mistrzynią w toksycznych odpowiedziach i niszczących kogoś słowach. To oni to na mnie wymusili. Jestem tak ograniczona emocjonalnie, że chyba nigdy nie powiedziałam słowa kocham cie. Nie pamiętam również kiedy je ostatnio usłyszlam. Jestem zepsuta wiem to. Nie chcę żeby ktoś mnie naprawiał. Chce żeby wyrzucono mnie na śmietnik i zapomniano. Może wtedy w końcu zaznam spokoju.
8 notes · View notes
truskafka0 · 27 days
Text
☆☽05.05.24☾☆
Zjedzone: 380 kcal
• Mullermilch zero
• Zupa pieczarkowa
• Lód waniliowy, monster i pare innych rzeczy
Spalone: 280 kcal
Bilans: 100 kcal
Tumblr media
Tak trochę do dupy z tym że podjadałem trochę ale nie przeżywajmy. Jestem ogl zadowolony z dziś nawet, serio dzień mi minął spoko, mam 2 nowe mangi w kolekcji, zajebistego misia, puzzle i jakąś tam grę a to że wszystkie pieniądze poszły na chorego chłopca jeszcze bardziej mnie cieszy! Była niezła burza jak wracaliśmy z mamą do domu (rip dla wracających rowerem) ale po jakiejś godzinie/dwóch minęła a jak byłem na delikatnym spacerze to zaczęło się błyskać w oddali (błagam niech w nocy nie przyjdzie burza), a tak wracając do tego kiermaszu to było tam tyle jedzenia (i większość to moi faworyci), był taki kręcony ziemniak smażony i dosłownoe zawsze w wakacke go jadłem, szkoda że smażony jest a nie jakiś pieczony czy coś😭 były ziemniaczki z grilla i gdybym miał większy limit to może bym i wziął, teraz pomyślałem że zamiast tej zupy mogłem tego ziemniora zjeść..jedyny problem że chuj wie ile on waży i by było pytanie jak tu z tego kcal policzyć a na oko nienawidzę liczyć...więc nawet i dobrze że nie kupiłem go, były zapiekanki, WATA CUKROWA😭 i popcorn, jakieś tam rzeczy z grilla oraz najciekawsze, dzik nafaszerowany kaszą. Dość ciekawie to wyglądała ale jakoś mnie nie zachęciło xD ale się o tym jedzeniu rozpisałem...a i kupiłem młodszej kuzynce ogromnego miśka (jest trochę większy od niej) kupiłem teraz ale raczej dam jej na dzień dziecka(cały miesiąc czekania😃) a dla kuzyna są puzzle avengers :3 zostawiłbym te puzzle sobie ale tak noe fair że kego siostra coś dostanie a on nie więc no dam mu. ZNALAZŁEM TEŻ BIŻUTERIĘ Z HELLO KITTY...kolczyki i dwa naszyjniki za 15zł💗💗💗 ogl wydałem dużo, duużo pieniędzy i nie żałuje, był występ zespołu ludowego z mojej szkoły (kiedyś chodziłem ale to noe dla mnie..choć przyznam że nawet ciekawie było) i chryste jak ja im współczuję w tych strojach Łowickich tańczyć w taką pogodę😭 26C° a oni 30 min muszą skakać ma scenie w strojach wełnianych..podziwiam serio. No i to chyba wszystko, jeżeli się komuś chciało to czytać to serio szacun bo nawet ja tego nie czytam przed publikowaniem.
Chudej nocy motylki <33
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 months
Text
26.02.2024
Nadal nie zrobiłam tego albumu za 2023.
Za dużo się działo.
Ech.
Wizualizuję nasze wakacje w Turcji (nie mogę się doczekać). Tak będziemy spędzać czas i to jest pewne:
Tumblr media
Prawdę mówiąc chodzi za mną wizja objazdu wybrzeża na rowerach, ale jak mój chłopak znalazł w piątek opcję z quadami obok naszego hotelu to od razu się zapaliłam! OMG! CHCĘ! Nigdy jeszcze nie jeździłam na quadzie!
Mój entuzjazm zdziwił mojego chłopaka - był przekonany z jakiegoś powodu, że wymienię mu z jakich powodów obawiam się w ogóle realizacji takiego pomysłu - bo szybko, bo niebezpiecznie itp. Na moje "niebezpiecznie, bo boję się wypadku, sure, nie wiem jak jeździć, ale chcę spróbować!" mój partner uniósł wysoko brwi ze zdumienia. Jak to się stało, że myśli chłopak, że ja nie będę chciała uczestniczyć w tak dobrej zabawie? Nie wiem. Nie wiem jakie moje wartości lub zachowania mu się nie składają. Powiedział, że był przekonany, że jeżeli będzie musiał mnie namawiać, a jak się zgodzę to pojedziemy na jednym xD. A tym czasem bez namawiania jestem entuzjastycznie nastawiona do opcji "my dwoje, dwa quady, plaża czy tam tor i wyścigi". Facet pojąć tego chwilę nie mógł. Musiałam mu przypomnieć, że przecież rozmawia z babeczką, która jako nastolatka wymykała się z kuzynem z domu by pojeździć po polach i lasach na cichaczem wyprowadzonym z domu motorze wujka. I nawet mieliśmy wypadek xD. Jeździliśmy po wałach, po polnych wertepach... Na zmianę: raz ja kierowałam, raz kuzyn.
Na tą uwagę mój chłopak zareagował "okay, to co powiesz na całodniową wycieczkę, która jest połączniem jazdy na quadach z survivalowym raftingiem w górach, na przełomie rzeki?". Da fak? Przyznaję, tym mnie zaskoczył i zatkał na moment. Ale jeżeli będziemy mieć przewodnika... To why not? xD
To brzmi jak przygoda!
xD
Ale trzeba będzie zainwestować w dobre ubezpieczenie (bo rafting to chyba sporty ekstremalne, nie?).
Więc wizualizuję swoje upragnione wakacje DALEJ. Mrrr...
Tumblr media
Ponad to - jestem chora.
Nadal chora.
Nadal wiele rzeczy mam do zrobienia "na wczoraj".
Niestety.
Z rzeczy "przygodowych" - miałam przygodę w piątek. :/ Niestety. Zabrałam mojego czworonożnego malca na długi spacer do największego w okolicy parku. Podczas całego spaceru rozmawiałam z siostrą przez telefon: akurat miała chwilę spokoju z synkiem. Młody już kojarzy co i jak, jest bardzo kontaktowym malutkim człowiekiem. Problem teraz jest taki, że rosną mu ząbki, więc albo płacze, albo wkurza się (bo próbuje stanąć na nóżkach i mu nie wychodzi - wtedy płacze z frustracji), albo zżera babcię xD Co rozmawiam z mamą to zachwyca się, że mały jest taki dzielny i cudowny oraz, że właśnie - wkurzył się i ją pokąsał tym swoim jedynym ząbkiem. xD
Siostra najpierw małego na rękach nosiła, a potem go karmiła - ale podczas rozmowy ze mną w pewnym momencie zeszła na zawał serca, bo młody zachowywał się tak, jakby się zadławił i nie mógł oddychać.
Fajnie jest móc z nią tak rozmawiać.
Interesuje ją nasz plan na wyjście w góry, ma wiele wskazówek (bo zdecydowaliśmy, że w tym roku wejdziemy na Rysy). Nawet ostatnio żartowała, że z perspektywy czasu to poprzednie miesiące rodzicielstwa to były jednak łatwiejsze niż ten etap, w który weszli teraz; że chociaż mówiła, że nie może się doczekać, aż będzie młody chodził i bardziej kontaktował, bo zanim się to stało to było ciężko, to jednak stwierdza, że teraz bywa jednak ciężej. Zażartowała, że samą ją to dziwi - że sama nie wie czego chce i widzi, że doświadczenia weryfikują jej tezy i oświadczenia uprzednie. Szwagier wtedy rzucił "chcesz mieć dorosłego syna, który sam się nakarmi, a poza tym chcesz jeździć ze mną i pieskiem w górki, zdobywać szczyty świata i wspinać się na ścianki" - co obydwoje skwitowali pełnym porozumienia i humoru uśmiechem. Że chyba tak xD
Miło mi było podczas tego piątkowego spacerku w parku z pieskiem, z siostrą na słuchawkach. Bo przebywanie w naturze zawsze jest super, tym bardziej po chorobie, która wycięła mnie z życia na okres pon-środa, dopiero w piątek czułam się jako-tako. Psiunia się nawąchała nowych zapachów, z siostrą porozmawiałam. Miło było, serio. Wiewiórki dokarmiłam. :D
No i wracam sobie do domu, już na ostatniej prostej tramwajem (nie po to wiozłam lękliwego pieska do natury, żeby ją stresować potem pieszym powrotem wzdłuż jednej z najbardziej ruchliwych ulic, gdzie jest masę zapachów, dźwięków i pędu, którego zwyczajnie się maluch boi). Siedzę w tramwaju, słucham siostry opowiadającej mi jakąś historię, poluzowałam smycz by moja mała niunia mogła oglądać zza przeszklonych drzwi tramwaju ruch na ulicy (bardzo to lubi). I nagle... z kabiny motorniczego wysiada mężczyzna. W koszulce z logo MPK, więc wiadomo, to nasz motorniczy. I podchodzi mnie na wkurwie. Od razu opiera się o okno nad moim siedzeniem i o uchwyt przy fotelu przede mną - odcinając mi drogę ucieczki, jak to robią kanarzy. Mężczyzna ma mocno zagryzioną szczękę, napięte mięśnie, wypiętą pierś i szeroko rozstawione nogi. Cała jego postura mówi "CHCESZ WPIERDOL!?".
No szok.
Zaskoczona zamieram, a on coś do mnie mówi. Jest aż czerwony na twarzy. Nie słyszę, bo siostra mi coś relacjonowała na słuchawkach. Wyciągam z uszu słuchawki i nadal w lekkim szoku proszę by powtórzył co mówił, bo niestety nie słyszałam. Typ jeszcze bardziej się denerwuje, nachyla nade mną i zirytowany pyta gdzie jest kaganiec mojego psa.
Uczciwie mówię, że nie mam, bo nie muszę mieć kagańca. Nie w tramwaju. W PKP - owszem, ale jeżeli współpasażerowie wyrażą zgodę można ściągnąć kaganiec, ale w tramwaju - nope. Sprawdzałam to rok temu, zanim dokonałam adopcji.
A facet wybucha do mnie, że się mylę! Że w regulaminie jest inaczej! I po prostu pieni się, wydziera, strzela do mnie w nerwach informacjami z regulaminu.
Zaskoczenie tym większe mnie dosięga, bo jego zachowanie nie jest współmierne do mojego zachowania czy w ogóle do sytuacji. Przecież to wszystko można inaczej powiedzieć.
Zaciekawiona - ale też spokojna mimo jego furiackiego zachowania - pytam go kiedy został zmieniony regulamin (w tym czasie mój przerażony zachowaniem tego pana piesek na zmianę ciągnął do drzwi, to ze skulonym ogonkiem chowała się pod moje siedzenie). Że nie wiedziałam o zmianach, że wystarczy poinformować mnie o zmianach w wytycznych o których nie wiedziałam. W przyszłości będę o tym pamiętać.
A facet jakby... niezadowolony? Nie wiem. Chyba liczył na to, że zacznę się z nim wykłócać? Że wejdę na ten sam ton co on, że zacznę krzyczeć? Oponować? Nie wiem. Moja odpowiedź go najpierw zdziwiła. Milczał sekundę i miałam wrażenie, że aż w nim wrze, że zaraz wybuchnie. I nagle wybuchł, nadal tym pełnym oburzenia i wrzeszczącej kłótliwości tonem chce, abym mu okazała W TEJ CHWILI książeczkę szczepień mojego psa. Zaskoczona - zarówno tonem, jak i jego żądaniem, przez nerwowy śmiech, którym pokryłam stres (no jednak ktoś się na mnie wydziera) przyznałam, że nie mam jej przy sobie, bo pojechałam dosłowni kilka przystanków od miejsca zamieszkania by zabrać pieska na fajny spacerek. Nie sądziłam, że taka książeczka jest potrzebna - jak mówiłam, gdy rok temu sprawdzałam regulamin nie było tej informacji.
Na to typ dalej się darł "Proszę pani, jak pies ma jeździć tramwajem to właściciel musi mieć jego książeczkę potwierdzającą odbyte szczepienia, a pies musi mieć kaganiec!" - i drze się typ dalej, dobitnym tonem, pochylając się nade mną. Przypomniałam typowi, że jeżeli zmiana była wprowadzona niedawno, a o kagańcu nie wiedziałam to tym bardziej nie mogłam wiedzieć o książeczce, co tym bardziej nie usprawiedliwia tonu jakim do mnie mówi, a żądanie okazania książeczki w obliczu tych informacji wydaje się absurdalnie. Niemniej dziękuję za poinformowanie mnie o tym, na przyszłość będę o tym pamiętać.
Ale typ - na mój spokojny ton DALEJ się do mnie wydzierał, DALEJ powtarzał, że regulamin, że właściciel psa musi to-tam-owamto.
MAsakra.
To przemoc.
Przerwałam mu, spokojnie zapytałam go on w ten sposób próbuje mi powiedzieć, że nie mogę jechać dalej o te kilka przystanków? Czy chce, abym wysiadła?
Zatkało go.
Zdzwiony wybuchnął "NO TAK, PIES NIE MA KAGAŃCA, A PANI KSIĄŻECZKI!".
Zauważyłam, że wystarczyło to powiedzieć - nie musiał krzyczeć, nie musiał podnosić głosu.
Wyszłam z tramwaju czując ulgę, że to poczucie opresji i ten ton, ten krzyk, ten sposób komunikacji się zakończył.
Zadzwoniłam na infolinię MPK, potwierdzono mi zamiany w regulaminie, pani na infolinii potwierdziła, że w razie, gdyby mój piesek kogoś ugryzł to nie ja, a motorniczy tramwaju będzie w pierwszej kolejności pociągnięty do odpowiedzialności prawnej za brak interwencji.
Okay, to tłumaczy dlaczego ten pan reagował tak nieproporcjonalnie do sytuacji.
Pani z infolinii mnie przeprosiła za jego zachowanie, potwierdziła, że wystarczy sam kaganiec, jak będzie kaganiec to prawdopodobnie nikt o książeczkę nie zapyta.
Niby okay... Ale standard zachowania motorniczego był niski...
Próbuje mu pisać usprawiedliwienia - że nie wiadomo z jakimi osobami ma do czynienia itp. Ale i tak MNIE źle potraktował.
Nie ma tego złego - wróciłam z pieskiem do domu o wiele dłuższą drogą, podwórkami, ale stresu niepotrzebnego pozbyć się nei mogłam.
9 notes · View notes
starvinpoet · 1 month
Text
— podsumowanie tygodnia —
tygodniowy bilans: — 5000 kcal
aktywność: średnia ok. 9000/10. 000 kroków dziennie, trening 6x (6 razy trening interwałowy, 4 razy pilates, 2 razy rozciąganie i ćwiczenia do stania na przedramionach).
jeden binge 😵
podsumowanie w takiej formie bo w tym tygodniu w ogóle nie miałam głowy do spisywania codziennie co się u mnie działo i jak mi sz��o. do środy było po prostu tragicznie, po powrocie ze szkoły nie wiedziałam dziwnie co ze sobą robić, byłam przybita, zestresowana nie wiadomo czym co skończyło się napadem w środę na jedzenie. w czwartek zjadłam jeden posiłek a w piątek głupio nie wzięłam nic ze sobą do szkoły mimo że wracałam o 17 i w domu trochę za dużo zeżarłam, ale opanowałam się myśląc o tym że nie chcę chodzić z wydętym brzuchem. były to już dwa dni gdzie czułam się lepiej. sobota za to była genialna — pojechałam z mamą do domu nie żyjącej babci żeby ogarnąć trochę w jej rzeczach. była tam siostra mojej mamy i jej szwagierka, obie z dziećmi, moimi kuzynami. zjedliśmy tam wspólnie obiad co trochę mnie stresowało ale zjadłam tylko trochę ziemniaków z sosem. w tym samym miasteczku mieszka moja dobra koleżanka więc napisałam o spotkanie i wyszłam z nią na kilka godzin. niedziela, niestety trochę się przeżarłam. śniadanie a potem trzy cienkie kawałki makowca, pół chałwy i lód. ogólnie uznałam że mogę w sumie to zjeść bo w niedzielę nigdy nie jem obiadów i byłby to po prostu bardzo niezdrowy dzień ale zachowany w kalorycznych ryzach ale okazało się że moja mama zamiast obrzydliwych kotletów zrobiła coś co po prostu uwielbiam i wyszło mi 1500 kcal na cały dzień.
znalazłam sobie niezbyt sposób na zapobieganie napadom — papierosek. przysięgam wyjarałam w tym tygodniu więcej niż w całym tym roku do tej pory. w zasadzie to robię sobie combo szlug + spacer, dzięki czemu miałam taką ładną średnią kroków. jestem wtedy z dala od domu wiec nie mam jak sięgnąć po jedzenie a nikotyna zabija moją chęć nawpierdalania się. w kontekście odchudzania jest to ok, w kontekście zdrowia niekoniecznie, ale trudno.
ani razu też nie brałam tabletek na przeczyszczenie z czym ostatnio miałam problem i naturalnie załatwiłam się całe dwa razy, co na mnie jest całkiem przyzwoitym wynikiem. mało się rozciągałam przez okres — przed i w trakcie moje mięśnie są bardzo spięte, tracę nagle całą elastyczność i boli mnie zwykły szpagat gdzie w innych momentach cyklu mogę w nim siedzieć godzinami. ćwiczę to stanie na przedramionach ale idzie dość opornie bo podchodzę do tego ze zbyt małym zaangażowaniem. dzisiaj może przeznaczę na to więcej czasu. raz udało mi się ustać ok. 10 sekund ale wiadomo przy ścianie, załapałam też jak używać przy tym rąk aby się nie wyjebać do przodu.
podzielę się też że będę jutro prowadzić stanowisko z francuskiego na dniach otwartych u mnie w szkole. cholera, nie pisałam się na to, ale przynajmniej ominą mnie lekcje ze znienawidzoną wychowawczynią. takie pytanie, jak u was w szkole z majówką? macie cały tydzień wolny czy tak jak ja idziecie jeszcze w poniedziałek i wtorek?
chaotyczny wpis, od jutra chciałabym wrócić do podsumowań 🫶
5 notes · View notes