Tumgik
#fi-po-na
thoughtfulpuppyfan · 10 months
Text
Termos bokal 2l
https://svezaketring.wordpress.com/2023/07/03/termos-bokal-2l-2/ Bokal termos za caj kafu limunadu 2L AEON – Inventar za ugostiteljstvo Oprema INOX restoranska oprema i nameštaj Veleprodaja 011/2661-618 063/246-680  [email protected]  http://www.aeon.co.rs http://opremazaugostitelje.com/
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
sadark-angel · 4 months
Text
"Z introwertykiem nie jest tak, że zamknie się w ciemnym pokoju z Wi-Fi i jedzeniem (choć nie raz ma na to ochotę). On po prostu będzie uśmiechał się w towarzystwie, myśląc tylko o tym, żeby wrócić do domu. Z introwertykiem nie jest tak, że nie potrzebuje ludzi, bo potrzebuje. Tylko takich prawdziwych, którzy zaakceptują go z całą niechęcią do innych. Z introwertykiem wcale nie jest tak, że nienawidzi świata (choć czasem mu się zdarza). Po prostu woli swój własny."
317 notes · View notes
linkemon · 26 days
Text
Ciel Phantomhive x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ᴛʏᴘᴏᴡʏ ᴘᴏʀᴀɴᴇᴋ ᴡ ᴘᴏsɪᴀᴅᴌᴏśᴄɪ ᴘʜᴀɴᴛᴏᴍʜɪᴠᴇ. ᴍᴀʀᴜᴅɴʏ ᴄɪᴇʟ, ᴅᴇsᴇʀ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴏʙɪᴀᴅᴇᴍ ɪ ɴɪᴇᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢɪᴀʟɴɪ ᴘʀᴀᴄᴏᴡɴɪᴄʏ. ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ᴘᴏᴅʟᴀɴᴇ ᴅᴢʙᴀɴᴋɪᴇᴍ ʜᴇʀʙᴀᴛʏ…
— Dzień dobry, paniczu! — [Reader] otworzyła drzwi.
Widok był taki sam, jak prawie każdego dnia. Hrabia siedział w granatowym, pluszowym fotelu i przeglądał poranną prasę. Nie oderwał wzroku od gazety. Wiedział, że przyjdzie. Była punktualna. Czego nie można było powiedzieć o reszcie pracowników rezydencji.
— Jak się panicz dzisiaj miewa?
— W porządku — odparł cicho Ciel.
Jak na niego była to nadzwyczaj rozbudowana wypowiedź. Jeśli pytał go o to Sebastian, zazwyczaj odpowiadał mu, by zajął się swoimi sprawami. A kiedy czynili to inni mieszkańcy posiadłości, wolał nic nie mówić, bo zaczynali się tak cieszyć, że nie dawali mu spokoju przez resztę dnia.
Dziewczyna chwyciła za porcelanowy imbryk i zabrała się za parzenie herbaty. Bursztynowy płyn zalśnił w zdobionej filiżance. Dziewczyna położyła spodeczek na małym stoliku.
Phantomhive odczekał chwilę, by usłyszeć odgłos zamykanych drzwi, jednak ku swemu zaskoczeniu nie doczekał się go. Skierował wzrok na pokojówkę. Stała odwrócona do niego plecami, pochylając się nad srebrną tacą. Kiedy zaczęła się odwracać, schował głowę za drukowanymi stronami, udając zaczytanego.
Obok niego pojawił się talerz. Elegancki talerz pełen ciasteczek.
— Jest za wcześnie na deser — oznajmił.
— Nonsens! — [Reader] przewróciła oczami. — To Sebastian wiecznie powtarza takie rzeczy. Ja natomiast uważam, że nie ma nic złego w słodyczach przed obiadem. Od czasu do czasu.
Ciel przyjrzał się deserowi. Wypieki wyglądały przeciętnie. Kruche, z kawałkami czekolady. Jednak ich zapach mile łaskotał jego nozdrza. Czuł, jak ślina napływa mu do ust na myśl o tym, by ich skosztować.
— Zrobiłaś je dzisiaj? — Pytanie zawisło w powietrzu, choć znał odpowiedź.
— Wstałam trochę wcześniej. Miał wczoraj hrabia ciężki dzień, dlatego pomyślałam, że to mu poprawi humor. — Uśmiechnęła się.
Chłopak przez moment poczuł się dziwnie. Wiedział, jak dużo musiała robić każdego dnia. Budziła się na długo przed nim, by zająć się jego domem. W dodatku musiała też poprawiać błędy Baldroya, Mey-Lin i Finniana. Tanaka nie był aż tak szkodliwy, ale z drugiej strony nie był też zbyt pomocny. Sebastian mógł wszystko załatwić, ale nie lubiła prosić go o pomoc. Raczej schodzili sobie z drogi. Szczególnie że ostatnio demon dostawał inne zadania. Ktoś w końcu musiał prowadzić śledztwa w imię królowej.
A jednak pokojówka odmówiła sobie snu, by zrobić dla niego te ciastka. Gdzieś w okolicy serca poczuł uścisk, ale postanowił odrzucić tę niedorzeczną myśl. Nikt o niego nie dbał. Robiła to, bo taka była jej praca.
— Możesz je zabrać. — Jego słowa były chłodne. Tak kontrastowe w stosunku do tego, jak się czuł w środku.
— Nie zje hrabia ani jednego? — Uniosła brew.
Pokręcił głową.
Przez moment pomieszczenie wypełniała cisza. Przerwały ją kroki. Nagle paragraf w gazecie zastąpiła dziewczęca dłoń i talerz.
— Zagrajmy w grę. — To przykuło jego uwagę. Zezłościł się na siebie jeszcze bardziej. Aż tak dobrze go znała. — Niech hrabia skosztuje. Jeśli nie posmakują, to odejdę z rezydencji. W przeciwnym razie będę je piekła, kiedy tylko będę chciała, i hrabia zawsze będzie musiał je zjeść.
— Skąd wiesz, że nie skłamię? — Sięgnął po ciastko.
— Zaryzykuję. — Kącik jej ust uniósł się w górę.
Ciel wziął kęs. Spodziewał się czegoś nadzwyczajnego. Wyrafinowanego smaku. Sekretnej przyprawy. Niesamowitej tekstury. Nic z tych rzeczy! Były normalne. Tak przeciętne, na jakie wyglądały.
Przy kolejnym gryzie doznał olśnienia. Dał się podpuścić jak małe dziecko. Tu zupełnie nie chodziło o umiejętności cukiernicze. Przegrał, bo spodziewał się walki na zupełnie innym froncie niż ten, na którym naprawdę się ona toczyła.
— Są zjadliwe — odburknął.
— Wiedziałam, że tak będzie. — Jej samozadowolenie zdawało się rozjaśniać cały pokój. Przez moment pomyślał, że w jasnym świetle naprawdę ładnie wygląda. Blask odbijał się w jej oczach, przypominając o promiennym słońcu tuż za oknem. O czym on w ogóle myślał?
— Doprawdy? — Zazgrzytał zębami.
— Za bardzo mnie hrabia lubi, żeby mnie stąd wyrzucić — oznajmiła.
Trafiła w samo sedno.
Czuł, jak na jego blade policzki wstępuje rumieniec. Po raz pierwszy od dawna zabrakło mu słów. Odkąd zaczęła tu pracować, robiła i mówiła rzeczy, które przyspieszały bicie jego serca. Denerwowała go. Jednocześnie jednak nie chciał, by przestała. Tkwił w błędnym kole i jakoś nie spieszyło mu się, by zmieniać tę całą sytuację. A przecież mógł ją zwolnić w każdej chwili.
Nie mógł znieść jej zadowolonej miny, gdy zmierzała w stronę wyjścia. Nienawidził przegrywać.
— Zagraj ze mną w szachy.
— W szachy? — upewniła się.
— Tak. Ile razy mam powtarzać? — westchnął zirytowany.
Ustawił figury w pozycji startowej. Jeśli myślała, że po tym wszystkim tak po prostu odejdzie, to grubo się myliła.
[Reader] niepewnie usiadła na fotelu naprzeciwko niego. Z satysfakcją zauważył jej lekkie zmieszanie. Tego się nie spodziewała.
Gra szła po jego myśli. Musiał jednak przyznać, że przeciwniczka stanowiła spore wyzwanie. Dziewczyna myślała logicznie o wiele lepiej niż się spodziewał. Raz nawet udało jej się uwięzić go w nieciekawej sytuacji. Zajęło mu kilka ruchów, by zorientować się w pułapce. Udało mu się jednak wykaraskać i znalazł się na drodze do zwycięstwa.
Szachy były o wiele prostsze niż życie. Miały jasne i wyraźne zasady. Nagradzały lepszych i karały gorszych. Smak porażki czuli tylko ci, którzy na to zasługiwali. Zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Miejscu, gdzie nic nie było czarno-białe, tylko w odcieniach szarości. Tak w jak ich dziwnej relacji.
Przesunął skoczka.
— [Readerrr]! — Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
Przez próg przebiegła Mei-Lin. Czerwone włosy powiewały za nią, gdy przemierzała dzielący ich dystans. Okulary spadły jej z nosa. W pośpiechu podniosła je z podłogi. Nie uratował ich nawet dywan. Jedno szkiełko pękło, tworząc brzydką pajęczynkę na powierzchni.
— O jejku, jejku!
— Co tym razem? — W głosie [Reader] dało się słyszeć zmęczenie. Głowa rodziny Phantomhive nie wątpił, że przerabiała to już setki razy, podobnie jak on przed pojawieniem się Sebastiana. — Ogród? — Otrzymała kręcenie głową. — Salon? — Ponownie ta sama odpowiedź. — A więc kuchnia... — stwierdziła. Nie musiała się przyglądać współpracownicy, by wiedzieć, że trafiła. — Bardzo przyjemnie się grało... — Już miała wstawać, gdy powstrzymał ją gest dłoni młodego panicza.
— Jeszcze nie skończyliśmy — oznajmił Ciel.
— A-a-ale... kuchnia! — wydukała Mei-Lin.
— Znajdź Sebastiana. On się tym zajmie. — Hrabia przesunął swoją wieżę, dając tym samym do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną.
— Ale nie wiem, gdzie on jest — zajęczała bezradnie pokojówka.
Phantomhive wziął głęboki wdech. Czasem naprawdę zastanawiał się, po co trzyma tu tych wszystkich ludzi. Może powinien zatrudnić kogoś nowego? Wypuścił powoli powietrze przez nos.
— Pracowałaś z nim dzisiaj w salonie, więc zacznij od salonu. A jeśli tam go nie będzie, to szukaj dalej, aż go znajdziesz. Czy wyraziłem się jasno?
— T-t-tak jest! — Kobieta wybiegła, potykając się.
Może głupio robił. W końcu paliła się kuchnia. Potrząsnął lekko głową. W rezydencji wszystko paliło się co najmniej raz w tygodniu, więc to właściwie było bez znaczenia. Poza tym od czego miał swojego piekielnie dobrego lokaja?
Ciel rozejrzał się po planszy, studiując swoje opcje. Teraz była to w zasadzie czysta formalność, ale i tak oczekiwał na następny ruch. Odpowiedziało mu jednak tylko ciche chrapanie. Uniósł głowę znad czarno-białej planszy. [Reader] opierała głowę o pluszowy zagłówek fotela. Zamknięte oczy oraz miarowo unosząca się klatka piersiowa mogły znaczyć tylko jedno. Zasnęła. Jakim cudem sen zmorzył ją tak szybko? Nie miał pojęcia. Musiała być naprawdę zmęczona. Przez ostatni tydzień nocami pomagała mu przy dokumentach. Nie sądził jednak, że aż tak da jej się to we znaki.
Już prawie ją zbudził, ostatecznie jednak powstrzymał się. Odgarnął kosmyk włosów, który wydostał się z jej upięcia, po czym sięgnął po koc leżący na oparciu i przykrył nim dziewczynę.
— Może naprawdę za bardzo cię lubię...
Cicho skierował się w stronę wyjścia. 
13 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Hej. Dzisiejszy bilans:
Zjedzone 0
Spalone aktywnie 1116
Tumblr media
Nie wiem co napisać… dzień rozpoczął się miło dzięki Wam. Czytelnikom tego bloga. Padło wiele miłych i ciepłych słów dodających mi otuchy. Naprawdę jestem z nich szczęśliwa i dziękuje Wam za nie.
Później jednak zaczęłam świrować za sprawą listu z Niemiec. Przyszły papiery do wypełnienia. Mój poziom niemieckiego jest na takim samym poziomie co szacunek do tej nacji. Zatem niemal zerowy. Po angielsku bądź francusku mogę tym chujkom odpisywać, ale życzą sobie mieć papiery w swoim języku. Oczywiście Polska infolinia oddziału mojej kasy chorych dziś wzięła sobie wolne i nie było żadnego polaczka z którym bym mogła pogadać. Wypisałam te cholerne papiery używając translatora i chłopskiego rozumu. Jak okaże się, że nie będzie nic do poprawki to otworze szampana choć nie pije… I jak te wszystkie flash backi z wojny na Wietnamie moja psychika zaczęła sprawiać mi problemy. Trzęsły mi się tak ręce podczas wypisywania, że kilka razy wypadł mi długopis z rąk. Później płakałam dobre pół godziny po napisaniu maila do mojej pani doktor. Bo te dzieci diabła i motopompy życzą sobie opis mojej choroby, rokowania, kartę medyczną i odpowiedzi jak do tego doszło (nie wiem). Tak mnie to wszystko dobiło, że nie mogłam nic przełknąć. Czuje się podle i wiem, że świruje. Zdaje sobie sprawę, że NIC SIĘ NIE DZIEJE a mimo to reaguje tak jak nie inaczej… coś okropnego, te lęki i czarne myśli bo wiem doskonale, że przeżywam to niewspółmiernie do sytuacji. A rano było tak przyjemnie i miło.
Skończyłam czytać książkę „Obcy: wyjście z cienia”. Ogólnie polecam. Jak na to uniwersum i horror sci fi daje mocne 7/10. Nadal jednak podtrzymuje, że Elen Ripley wcale nie musiała się w niej pojawić. Nie chodzi o to, że jest bezużyteczna czy coś. O to to nie… lecz równie dobrze mogłaby ta postać nazywać się po prostu inaczej. W niczym by to nie umniejszyło dzieła a według mnie nawet by je ulepszając by uniknąć efektu posmaku „odgrzewanego kotleta”. Ten kotlet i tak był bardzo fajny i serdecznie książkę polecam dla fanów tego typu czytadeł. I choć przysnęło mi się dwa razy podczas czytania to nie dlatego, że jest nudna czy słaba 😅
Tumblr media
Ruda się dziś oburzyła, że ćwiczę i ją ignoruje. Wypadła na mnie zza rowerku i przyprawiła o zawał tupiąc głośno i robiąc takie oburzone „Uuuuu” 😂 musiałam przerwać ćwiczenia i się z nią pobawić w ganianego po mieszkaniu co uwielbia. Ona zaś dziś też przeżyła swój mikro zawał. Leżała sobie wyluzowana w klatce i skubała sianko jak za oknem na tarasie pojawił się kot. Jak go zobaczyła tak się wystraszyła, że wypadła z klatki jak poparzona i zaczęła spierdzielać za fotel. Kot również był w szoku i się tego wystraszył. Ahhh te strachajły… Kot mieszka dwa domki dalej i patroluje okolice. Śmieje się, że to nasza straż sąsiedzka.
Tumblr media
Ćwiczenia:
9873 kroki
30 min jogi
45 min z hula hop
62 notes · View notes
save-ofmd-pl · 2 months
Text
Koniec czekania!
Plotki okazały się prawdziwe! Ruszamy z kampanią reklamową! 🏴‍☠️🐙
Wynieśmy naszą banderę na ulice Londynu!
Możesz nam w tym pomóc dorzucając się do zbiórki prowadzonej na naszym Ko-fi albo po prostu udostępniając ten link i używając hasztagu #BeABillboard
Mamy nadzieję, że billboard pojawi się na Leicester Square przez dwie dwudniowe emisje: pierwsza rozpocznie się 11 marca. Druga wkrótce potem, w zależności od dat emisji BBC!
Oprócz bilbordu mamy kilka dodatkowych celów (w tym inne formy reklamy i urocze ciężarówki LED).
Jeśli ciekawi Cię nasza polityka finansowa/przejrzystości zerknij tutaj!:
Organizacje pożytku publicznego
Jeśli pozostaną jakiekolwiek fundusze przekraczające cele/opłaty dodatkowe, zostaną one podzielone pomiędzy następujące organizacje charytatywne:
Mermaids UK 🧜‍♂️🏳️‍⚧️
RainbowYOUTH (AoNZ) 🌈
Point Foundation US 🏳️‍🌈
Często zadawane pytania
Przygotowaliśmy FAQ, które, mamy nadzieję, odpowie na te i inne pytania:
Dlaczego to robimy?
Gdzie idą pieniądze?
Dlaczego korzystamy z Ko-fi?
Podziękowania
Chcemy podziękować wszystkim naszym członkom załogi, którzy niestrudzenie pracowali nad tym projektem, aby wprawić ten statek w ruch. Dziękujemy też za projekt bilbordu Laughingfish333 i piękne zwiastuny SharpenYerSword 
Tumblr media Tumblr media
A teraz chodźmy odzyskać nasz cholerny program! 
🐙🏴‍☠️💞
6 notes · View notes
flock-from-the-void · 8 months
Text
URL song tag game
Guys I love you so much. I saw this tag game and went "omg sounds cool would be nice if someone maybe tagged me" AND I GOT TAGGED T H R E E TIMES!!
Thank you @digital-chance (here) @writeblr-of-my-own (here) @avocado-frog (here)!!
RULES: spell your url with song titles and then tag as many people as there are letters.
I'm absolutely gonna do this three times lol. Another two below the cut <3
Some Cool Songs Version
F – found & lost – Survive Said The Prophet
L – LOST IN PARADISE – ALI, AKLO
O – Oh no! – MARINA
C – Cha Cha Cha – Käärijä
K – Kill the Sun – Motherfolk
F – Full Speed Ahead – Jorge Rivera-Herrans
R – Revenge, And a Little More – Unlike Pluto
O – Ollo – Hans Zimmer
M – Mulan – Lexie Liu
T – Tell It Like It Is – The Arcadian Wild
H – Hameln Wa Donoyounishite Fue Wo Fukunoka – Hello Sleepwalkers
E – Everything Moves – Bronze Radio Return
V – Venus Line – Kohmi Hirose
O – Our Lady of the Underground – Hadestown Original Broadway Cast
I – ivory – TOOBOE
D – Depression Is Here! – Jeremy Blake
16 letters! That's! A lot! Tagging, ofc no pressure!
@chuuyas-beloved
@jelliedoodles
@kamileonik
@ayakashibackstreet
@icedtoastt
@fatexweaver
@rongzhi
@jasperygrace
@anulithots
@theophan-o
@did-i-do-this-write
@fire-but-ashes-too
@gummybugg
@holdmyteaplease
@kaya9q
@afusiek
Other versions below the cut!
Polish Songs Version
F – Fabryka Małp – Lady Pank
L – Lipka – Łysa Góra
O – Otwieram wino (feat. Pezet) – Sidney Polak
C – Czarny chleb i czarna kawa – Strachy Na Lachy
K – Kołysanka dla Nieznajomej – Perfect
F – Fajnie, że jesteś – Wilki
R – Raz po raz (Straszą nas) – Perfect
O – Ogrodu Serce – Daab
M – Minus 10 w Rio – Perfect
T – Trójkąty i Kwadraty – Dawid Podsiadło
H – Hi-Fi – Wanda i Banda
E – Eroll – Wilki
V – Vademecum skauta – Lady Pank
O – Ostatnia Nocka – Yugopolis, Maciek Maleńczuk
I – I nikomu nie wolno się z tego śmiać – Kobranocka
D – Dwa Rzędy Kłów – Jerna
OC Playlists Version
F – Fhear A Bhata (The Boatman) – Silly Wizard
L – LIKE YXU WXULD KNXW (AUTUMN TREES) – Kordhell, Scarlxrd, CORPSE
O – Obiata – Jar
C – Cold Kind Hand – The Paper Kites
K – Killer Queen – Queen
F – Fuck This Shit I'm Out – The Theme Song
R – Requiem – Dear Evan Hansen Original Broadway Cast
O – Ode To Our Soldiers (Jinzhumami Zan) – Xu Jiangde
M – Metaphor – The Crane Wives
T – Tip Toes – half•alive
H – Heat Above – Greta Van Fleet
E – Everything Machine – half•alive
V – Vengeance – Killstation
O – One More Heartache – Peter Frampton Band
I – Infinitesimal – Mother Mother
D – Długość Dźwięku Samotności – Myslovitz
Okay, okay, some of them maybe are from my mood playlist for writing. There are, like, four song titles starting with O ever made, I had to get creative.
13 notes · View notes
Note
Battle Intro: It’s been a bit since I’ve battled another trainer, with all the singing, you know. But I hope you have fun nonetheless!
Victory: That was fun, but you know what could make it even better?? Miku, Miku, you can call me Miku
Blue hair, blue tie, hiding in your Wi-Fi
Open secrets, anyone can find me-
Defeat: Great Job! Now any song requests? It would be a shame not to use this karaoke machine I always bring around!
Assist: I’ll cover for you with In using Gigaton Hammer and I’ll Lie Bye Baby-
Taunt: This one’s for you sprite! Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-pou
Po-ppi-po-ppi-po-ppo-ppi-popii
Popii! Saa nome, o mae suki darou? Yasai jusu
Watashi ga kimeta, ima kimeta
Dakara nonde watashi no yasai JUICE,
Kakaku wa nihyaku en~!
soiya! soiya!
dotsee! dotsee!
soiya! soiya!
dotsee! dotsee!
Maroyaka, yasai JUICE,
Fuwa fuwa yasai juice
Ichiban osusume na no wa
Midori no jusuuu~!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
Vegitabura-na a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
Seimei afureta, a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
Anata mo ima a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
Yasai jusu ga suki ni naru!
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
Come now, don't you love
it? Vegetable juice
That's my decision, I've decided it now.
Thus you should drink
my vegetable juice,
It costs just 200 yen~!
soiya! soiya!
dotsee! dotsee!
soiya! soiya!
dotsee! dotsee!
It'll agree with you, vegetable juice,
Light-weighted vegetable juice
The best juice I choose for you would be
the green vegtable juice~!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
We are vegetarian a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
bursting with life, a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
happy vegetarians a-aa-aa-a-a-aaa!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
PoPiPoPiPo PoPiPo! PoPiPoPiPo PoPiPo!
Y.A.S.A Come here to love
vegetable juice!
Reacting to Taunt: thanks! It only took 12 years!
Tie: That was great, not many can butt heads with Miku and tie!
Perfect Victory: maybe I should stop using setup sweeping and mega evolution in one battle… 幽閉 利口 逝く前に ユーヘイじゃ利口に難儀ダーリン
幽閉 ストップ 知ってないし
勘弁にしといてなんて惨忍
人様願う欠片のアイロニ
だれもが願う無機質なような
一足先に始めてたいような 先が見えない
ヴァージンハッピーショー
無いの新たにお願い1つ
愛も変わらずおまけにワーニング ワーニング
無いのあなたにお願い1つ
張り詰めた思い込め
レフトサイド ライトサイド
歯をむき出して
パッパッパ
照れくさいね
レフトサイド ライトサイド
歯を突き出して
パッパッパッハハ
You are king
You are king
無邪気に遊ぶ 期待期待のダーリン ダーリン
健気に笑う 痛い痛いの消える
無様に〇ねる 苦い思いも無くなって
ラララブウ ラッタッタ
嫌い嫌いの最低泣いてダウン
毎度新たにお願い1つ
愛も変わらずピックアップのワーニング ワーニング
無いのあなたにお願い1つ
張り詰めた思い込め
レフトサイド ライトサイド
歯をむき出して
パッパッパ
邪魔くさいね
レフトサイド ライトサイド
歯を突き出して
パッパッパッハハ
You are king
You are king
You are king
6 notes · View notes
dreamlost · 5 months
Text
Bom, estou aqui mais uma vez na mesma época do ano em um mesmo ônibus e por incrível que pareça com um mesmo motorista indo para o Paraná. Sempre o que muda é a poltrona, gosto de pegar o cabine cama, é bem mais confortável que só ficar sentado, paguei uma gafe confundindo o número da minha poltrona, eu juro que tinha visto 77 e tinha um cara sentado nela, eu pedi licença e disse que meu assento era o 77 e ele "ah é, o meu também" sendo que era uma poltrona individual e eu sabia que eu tinha comprado uma dupla pois tinha perdido a minha individual jogando Valorant, o tempo pra fazer o pagamento tinha expirado, então sobrou só essa dupla que tô dividindo com um cara fumante, sei disso por ele estar com aquele cheiro podre de cinzas com perfume, no fim das contas o número que peguei era o 71. Dessa vez não tenho um celular "legal" que mesmo sendo mais rápido fica quase inútil quando fica sem internet e já que o wi-fi do ônibus é praticamente sem velocidade eu prefiro ficar sem. Também não trouxe meu Kindle que ganhei do meu namorado, acabei esquecendo mesmo tendo ido dormir pensando nele, sabia que ele estava na outra bolsa junto com o Surface (aquele tablet-computador-microsoft-afins). Como sempre quase perco o ônibus mas dessa vez não fui o último a chegar e como outras pessoas estavam chegando o ônibus atrasou um pouquinho, esses filhos da mãe que atrasam os outros (risos). Tive que comprar um fone bem meia boca com fio de qualidade duvidosa, foi trinta conto, peguei o primeiro que eu vi, testei já tendo pago. Tive que correr pra não perder a viagem - esse texto deve estar cheio de erros que não irei corrigir, paciência caro leitor - e já que estamos aqui, sem celular, sem Kindle, sem fone bom apenas com meus pensamentos e uma música incrível da minha playlist incrível de post-rock que tive a ideia de baixar no A1 (celular ruim da Samsung) que é da empresa, resolvi escrever, o teclado é ruim e odeio digitar em teclas que travam, ao menos é um aparelho pequeno e bem leve, o meu dedo mindinho da mão direita agradece, já que ele é quem sustenta o peso de todo o aparelho - Se você souber de algum acessório oi meio de segurar o celular sem ser com esse dedo me diga por favor! - PQP COMO EU AMO ESSA MÚSICA! (Eu sempre piro quando toca Maybeshewill, se tiver interesse em conhecer vez ou outra eu coloco alguma coisa aqui, na verdade acho que vou escrever um pouco sobre o que é o Pos-rock pra mim, depois desse texto eu público alguma coisa a respeito. Bom, eu vim sem tomar café e já são 10h46 da manhã de um domingo, geralmente eu falaria que estaria dormindo a essa hora mas depois que entrei pro meu último emprego eu nunca mais consegui acordar tarde, as reuniões lá são bem mais cedo e então sempre acordo meio que no susto, no início eu fiquei muito desconfortável com isso, a pressão de acordar em um certo horário fez meu corpo se traumatizar, as vezes quando está tarde da noite e vou dormir lá pras 2h ou 3h da manhã eu acordo às 6h do nada, no susto e com medo de ter passado da hora então meu corpo apenas pula na cama e então depois de ver as horas eu viro pro lado e tento dormir mais um pouco, mas sabe aquela ansiedade? Pois é, ela é pertinente.
Eu vim de Uber pra rodoviária, eu pensei que não daria mais tempo até que cheguei no horário - em cima da hora pra ser sincero - eu deveria ter agendado a viagem no app mas eu só deixei pra depois mesmo. O motorista era mó gente boa, o Diego, gordinho como eu, com boné pra frente. Falamos sobre apps de viagem e de nossas origens, eles sempre se impressionam quando digo que sou de Manaus. Depois que soube que eu estava meio atrasado por não ter agendado no dia anterior e quando fui pedir passou uns 20 minutos esperando alguém aceitar a viagem, ele meio que colocou o boné pra trás e encarou o desafio de me deixar na rodoviária a tempo da viagem. Foi seguindo o app de GPS sem conhecer muito bem o caminho, encontramos alguns caminhos fechado que o app estava pedindo pra entrar, tivemos que dar uma volta, Diego saiu xingando e desgraçando toda uma fileira parada com caminhões e carros comuns, eu me diverti com ele falando de um cara que ele foi deixar em Florianópolis com um app de carona, o cara tinha perdido o vôo pois esquecer passaporte em casa aparentemente faz as pessoas perderem a viagem, foi por isso que ao entrar no Onix ele me perguntou se eu estava com o passaporte, chaves e documentos comigo.
Agora vou me arrumar aqui pra tirar um cochilo, o clima tá gostoso e o ar-condicionado tá trabalhando bem. Vou por o A1 pra carregar no portátil que eu trouxe enquanto escuto Explosions In The Sky enquanto o cara aqui do lado se engasga de tanto roncar.
4 notes · View notes
cistota · 4 months
Text
Jakože ten film vypadá reálně dobře a proráží česku po čase díru do příček filmařiny a sci-fi, ale proč sakra vypadá ta náhledovka toho traileru jako nějaký pofidérní video editing od Michala Orsavy? Proč zvolili logo odpovídající čtvrťákovi hrající si se styly textu ve Wordu? Proč tam dali českou vlajku, která vypadá jako čtvercový obrázek nalepený na originální snímek obrazovky???
Tumblr media
5 notes · View notes
Text
Sono abruzzese perché...
Sono abruzzese perché "ma porca miseria" si dice "naggia sant" o "nagg'a la Majell"
Sono abruzzese perché l'unica espressione di stupore che uso è 'frechete!', 'frechetengul', 'ngul a Ev' o "mazz't"
Sono abruzzese perché quann chiaman lasagna nu timball li guard sturcenn lu nas
Sono abruzzese perché se non so qualcosa dirò sempre "ni sacc"
Sono abruzzese perché per indicare un qualsiasi uccello dico "esse na cicciacora" e le lumache sono "li ciammariche"
Sono abruzzese perché per chiedere cosa bisogna fare dico "c'amma fa?"
Sono abruzzese perché ma almeno ci ho provato si dice "ce so pruvat"
Sono abruzzese perché per mandare a quel paese qualcuno dico "vid a do da i" o "vatt a nia" o se scherzosamente "te piess nu ben"
Sono abruzzese perché na scrippell e le rustell se magnan con la man su lu core
Sono abruzzese perché nella mia famiglia Pasqua significa fiadoni e agnello cac'e ov e Natale significa lu brod cun lu cardon e li pallott
Sono abruzzese perché bon lu tiramisù e gli altri dolcetti ma na pizza doce o li caciunitt non si rifiutano mai
Sono abruzzese perché solo nu tinem na muntagn come Bella addormentata e nu lag come nu cor
Sono abruzzese perché poi si dice "dapù" e essere e avere sono sostituiti da "sting" e "ting"
Sono abruzzese perché a un credulone gli urli ridendo "voccapé" o "stu ndundit"
Sono abruzzese perché i santi che scomodiamo sono "San Capriél" e "San Cetté"
Sono abruzzese perché i bambini si chiamano "li bardasce", "citilucc" e "uaglunitt"
Sono abruzzese perché qua si dice "a ecc" e là si dice "esse là" o "a ess" e verso quella parte "ass là"
Sono abruzzese perché quello o lui si dice "cullù" e quella o lei "chillì" o "chella"
Sono abruzzese perché vorrei si dice "vuliss", potrei "putiss", potremmo "putimm" e dovrei "duviss"
Sono abruzzese perché il marito che fa tardi a tornare a casa si dice "sa fatt notte e lu porc n'arvé" e quando si conosce qualcuno si domanda "di chi si lu fije?"
Sono abruzzese e per dire che sono andata in tilt dico "so it in cascett"
Sono abruzzese perché se non si sa che cosa mangiare va sempre bbon pan e pummador o semplicemente pane ont (unto con l'olio)
Sono abruzzese perché la nostra musica folk è Vola Vola e J vaj a l'ort e ti parte subito cinque la bella sei la sette la la senza lu spos l'amor n'se po' fà
Sono abruzzese perché quando incontri qualcuno inizi dicendo "uè cummà (o cumpà) com'a sti?"
Sono abruzzese perché il cocomero si dice "lu citron", la zucchina "la chiccocc", le patate "li patan" e i peperoni "li pipindun"
Sono abruzzese perché per richiamare una persona che non ti sta ascoltando dici "ma ci sind?"
Sono abruzzese perché per dire ci fai o ci sei dici "ci fi o ci si?"
Sono abruzzese perché sei impazzito si dice "ti si ammattit?"
Sono abruzzese perché se qualcuno parla troppo dici "mi fatt na cocc cuscì" o "mi fatt na cocc come nu pallon" o "mi fatt na capa tant"
Sono abruzzese perché è successo in questo modo si dice "a it a cuscì, nin ce poss fa nint"
Sono abruzzese perché qualche cosa in piccola quantità si dice "cacche cusarell"
Sono abruzzese perché il Guerriero di Capestrano è lu mammocc
Sono abruzzese perché un oggetto che ci rappresenta è la conca di rame
Sono abruzzese perché mare e montagna li tinem a du pass
Sono abruzzese perché gli eventi più traumatici della nostra Regione resteranno il terremoto dell'Aquila del 2009 e la valanga di Rigopiano del 2017
Sono abruzzese perché "vide di nin famme arrajà"
Sono abruzzese perché "scine ca scine ma ca scine in tutt"
Sono abruzzese perché nu sem nu punt e bast
Sono abruzzese e probabilmente tutte le espressioni le ho scritte male nel mio dialetto ma a pronunciarle non sbaglio di certo
Tumblr media
11 notes · View notes
444namesplus · 2 months
Text
Ba Bahihl Balt Ban Bava Be Behl Bemehl Bemord Ben Berd Bi Biga Biger Bimor Bin Binir Bir Bisuhl Bitha Bo Boha Boso Bu Bufi Buga Buhehl Buhl Bukyils Bumehl Bur Da Dar Darirk Datihl De Degihl Dehl Deli Demeld Den Denahl Di Diba Dife Digohl Disark Disihl Dityor Dofun Doko Dono Du Duban Dubu Dult Dumu Dunuhl Dur Duro Duthu Duve Dyape Dye Dyifar Dyome Dyopi Dyubo Dyun Dyuvan Fa Falin Fate Fe Fefi Fehu Femin Fer Fera Fi Fidi Fifar Fir Fison Fisyuhl Fivu Folork Fose Fulir Fur Ga Gakyar Ganirs Gars Ge Gefurs Gehl Gelehl Gemon Gi Gilu Gitehl Godark Gofi Gope Goro Gothahl Gu Gudan Guferk Guhl Gulihl Guse Gusen Gutin Ha Haha Hameld Hamult Hart He Hefo Hegar Hekyuhl Hene Henir Hevehl Hevun Hi Hiferd Himo Hin Hirs Hivo Ho Hofuld Hon Hosu Hothohl Hoto Hu Hugohl Hukyur Kaders Kadolk Kalols Kana Kapihl Kar Ke Keba Kelur Ki Kifor Kirun Kisalk Kityahl Ko Kobo Kogi Kovi Ku Kude Kun Kuvor Kya Kyapu Kyede Kyemo Kyi Kyifo Kyivers Kyoka Kyonon Kyor Kyore Kyupu La Lalo Lamu Lar Le Lebor Lefehl Lege Lehl Len Lepi Ler Lethalt Li Libirs Lima Limur Lin Lir Lirs Lisir Lisye Lo Lodu Lofin Lohahl Lothahl Lu Ludo Luhahl Lupolk Lur Lurd Lure Lurehl Lurk Lurt Lutirk Lutu Ma Mahl Make Man Mareld Mebo Men Meno Mer Mera Mesa Methon Mi Midihl Mikyu Milk Min Mir Mise Mohl Mon Mosi Moson Muber Mukun Muper Mur Murk Na Nadalk Nagen Nalalk Nan Nar Nator Nava Navor Ne Nedo Nedyi Nela Nele Ner Nere Netihl Nihen Nir Nird No Nofu Nohl Nolurk Noma Nomin Nomu Noren Nork Nors Nu Nufa Nukyar Nulk Nurt Nuvalt Pafahl Pafo Pakin Pan Par Pe Pefer Pegerk Pehl Per Pi Pipihl Pirs Po Pofir Pohu Pon Por Pothehl Pova Pu Pube Pukihl Pulen Pun Pusa Puthar Ra Rahl Raso Re Rekuhl Relan Rerer Ri Ribi Rihl Rilk Rilo Rils Rimork Ritha Ro Rodu Ron Ror Rork Rota Ru Rubehl Ruda Rufo Rukyur Same San Sark Savork Se Sedyu Sehl Sen Senird Sevils Si Sihl Silo Sima Site Sofohl Sotye Su Suku Sulk Suruld Susu Syebu Syehon Syir Syiri Syon Syubahl Syuni Ta Talk Tapi Tard Tave Te Tedyo Tehl Telals Tema Tepald Teper Ter Teta Tha Thabird Thadi Thaha Thar Thart The Theden Thekahl Theld Thepo Therk Thi Thihert Thikir Thild Thilk Thimor Thin Thine Thir Thisor Thofen Thonon Thopilk Thork Thoser Thota Thu Thun Thutor Thuvo Ti Tibur Tifen Tihi Tikalk Tikirk Tili Tir Tisu To Togo Tomur Tudu Tuli Tun Tupin Tuta Tya Tyafe Tyakye Tyalo Tyikard Tyilk Tyimin Tyin Tyofe Tyu Va Valo Van Vatan Vegi Vehl Veke Ver Vetihl Vi Vikyur Vimuhl Vinu Vipehl Vonult Vor Voru Voto Vu Vukye Vurehl
6 notes · View notes
linkemon · 26 days
Text
Zhongli x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ᴄᴏ ʙʏś ᴢʀᴏʙɪᴌ, ɢᴅʏʙʏś ᴍᴏ́ɢᴌ ᴄᴏғɴᴀ̨ᴄ́ ᴄᴢᴀs? ᴍᴏʀᴀx ᴘʀᴢᴇᴢ̇ʏᴌ ᴊᴜᴢ̇ ᴄᴀᴌᴀ̨ ᴡɪᴇᴄᴢɴᴏśᴄ́, ᴀʟᴇ [ʀᴇᴀᴅᴇʀ] ɴɪᴇ ᴊᴇsᴛ ᴘᴇᴡɴᴀ ᴄᴢʏ ᴍᴇ̨ᴢ̇ᴄᴢʏᴢɴᴀ ɴɪᴇ ᴛᴇɢᴏ ᴡᴌᴀśɴɪᴇ ᴘʀᴀɢɴɪᴇ…
ᴏ ᴛʏᴍ ᴅʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ ʟɪʏᴜᴇ ᴊᴇsᴛ ʟᴇᴘsᴢᴇ ɴɪᴢ̇ ᴡᴏʟɴᴏśᴄ́ ᴍᴏɴᴅsᴛᴀᴅᴛ, ɴɪᴇsᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴏśᴄ́ ɪɴᴀᴢᴜᴍʏ, ᴍᴀ̨ᴅʀᴏśᴄ́ sᴜᴍᴇʀᴜ, sᴘʀᴀᴡɪᴇᴅʟɪᴡᴏśᴄ́ ғᴏɴᴛᴀɪɴᴇ, ᴡᴀʟᴇᴄᴢɴ���śᴄ́ ɴᴀᴛʟᴀɴᴜ ɪ ᴄʜᴌᴏ́ᴅ sɴᴇᴢʜɴᴀʏɪ. ᴏ ʜɪsᴛᴏʀɪɪ ʟɪʏᴜᴇ ɪ ᴏ ᴛʏᴍ ᴊᴀᴋ ᴘᴏᴡsᴛᴀᴌ ᴘʀᴢᴇᴡᴏᴅɴɪᴋ ᴘᴏ ɴᴀᴄᴊɪ ᴋᴏɴᴛʀᴀᴋᴛᴏ́ᴡ ᴀ ᴛᴀᴋᴢ̇ᴇ sᴛᴀʀʏᴄʜ ɪ ɴᴏᴡʏᴄʜ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴄɪᴏᴌᴀᴄʜ. ᴏ ʟɪʟɪᴀᴄʜ, ᴋᴛᴏ́ʀᴇ ᴌᴀᴘᴄᴢʏᴡɪᴇ ᴄʜᴌᴏɴᴀ̨ sᴌᴏᴡᴀ ɪ ᴢ̇ʏᴄᴢᴀ̨ sᴢᴄᴢᴇ̨śᴄɪᴀ…
ᴅᴏᴅᴀᴛᴋᴏᴡᴇ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ:
ᴏɴᴇsʜᴏᴛ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀ sᴘᴏɪʟᴇʀʏ ᴅᴏ ᴀʀᴄʜᴏɴ ǫᴜᴇsᴛᴏ́ᴡ ᴢ ʟɪʏᴜᴇ. ᴄᴢᴇ̨śᴄ́ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊɪ ᴊᴇsᴛ ᴛʏʟᴋᴏ ᴡʏᴘᴇᴌɴɪᴇɴɪᴇᴍ ʟᴜᴋɪ ᴡ ᴋᴀɴᴏɴɪᴇ ɪ ᴏғɪᴄᴊᴀʟɴɪᴇ ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ᴍɪᴀᴌᴀ ᴍɪᴇᴊsᴄᴀ ʟᴜʙ ɴɪᴇᴡɪᴇʟᴇ ᴏ ᴛʏᴍ ᴡɪᴀᴅᴏᴍᴏ.
ᴢᴅᴇᴄʏᴅᴏᴡᴀᴌᴀᴍ sɪᴇ̨ ɴᴀ ᴛᴌᴜᴍᴀᴄᴢᴇɴɪᴇ ɴɪᴇᴋᴛᴏ́ʀʏᴄʜ ɴᴀᴢᴡ ᴡ ᴄᴀᴌᴏśᴄɪ ʟᴜʙ ᴄᴢᴇ̨śᴄɪᴏᴡᴇ (ɴᴀᴘʀᴀᴡᴅᴇ̨ sᴘᴏʀᴇᴊ ɪʟᴏśᴄɪ, ᴡɪᴇ̨ᴄ ɴɪᴇ ʙᴇ̨ᴅᴇ̨ ɪᴄʜ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴄʜ ᴡʏᴍɪᴇɴɪᴀᴄ́).
ᴇᴅɪᴛ: ᴡ ᴍᴏᴍᴇɴᴄɪᴇ ᴘɪsᴀɴɪᴀ ᴛᴇɢᴏ ᴏɴᴇsʜᴏᴛᴀ ɴɪᴇ ʙʏᴌᴏ ᴡɪᴀᴅᴏᴍᴏ ᴊᴀᴋ ᴡʏɢʟᴀ̨ᴅᴀᴌᴀ ᴀɴɪ ᴊᴀᴋ ᴢɢɪɴᴇ̨ᴌᴀ ɢᴜɪᴢʜᴏɴɢ. ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ ᴏ ᴛʏᴍ ᴘᴏᴅᴀɴᴇ ᴡ ᴇᴠᴇɴᴄɪᴇ ᴘᴏᴊᴀᴡɪᴌʏ sɪᴇ̨ ᴅᴏᴘɪᴇʀᴏ ʀᴏᴋ ᴘᴏ́ᴢ́ɴɪᴇᴊ.
Morax bezradnie patrzył na kobietę trzymającą jego dłoń. Guizhong uśmiechała się lekko. Jej czarne włosy tańczyły w otaczającej ich, szaleńczej wichurze. Był jej ostatnią deską ratunku. Jego ręka była tym, co utrzymywało ją nad szalejącą rzeką. Woda kotłowała się, zalewając całe Guili Plains. Z każdą sekundą czuł, jak opuszczają go siły. Miał ochotę wyć. Był bogiem, do cholery! Nie miał prawa być słabym. Nie w takim momencie. W całym swoim długim życiu nie pragnął siły bardziej niż w tym momencie. Dlaczego więc ziemia nie chciała go słuchać? Głazy spadające na Osiala wciąż były zbyt małe. Grunt nie mógł pochłonąć morskich wód wylewających się daleko w głąb lądu. Ludzie spoglądali na niego bezradnie. Od katastrofy dzieliło ich tylko kilka wzgórz. Matki tuliły dzieci. Nie mógł usłyszeć ich płaczu. Wiatr zagłuszał wszystko. A jednak wyraźnie słyszał słowa Guizhong:  
— Musisz mnie puścić.  
— Nie. — Zastanawiał się, czy widziała teraz wyraźnie jego twarz. Tę, po której nie była w stanie spłynąć łza, choć bardzo tego chciał. Pragnął w jakiś sposób dać jej znać, co czuje, ale już żadne słowo nie opuściło jego ust.  
Zawsze powtarzała mu, że nie potrafi wyrażać emocji. Żartowała sobie z jego kamiennej twarzy. Nie odczuwał potrzeby uzewnętrzniania tego, co się działo wewnątrz niego. Tego jak lubił dania Marchosiusa. Jak pięknie wyglądała Bogini Pyłu, zbierając swoje ukochane lilie. Jak zależało mu na szczęściu ludzi pod jego opieką. Wszystkim wydawało się, że jest bezuczuciowy. Dopiero ona potrafiła się przedrzeć przez tę skorupę, którą się otoczył. Ich wspólną umową, przypieczętowaną dzwonkiem, który dostał od niej w podarunku. Nie był to kontrakt, których tak wiele do tej pory zawarł. To była relacja oparta na zaufaniu. Czymś tak dla niego obcym przy niestabilnym świecie, w jakim żył. Gdzie większość bogów pragnęła tylko zagarnąć jak najwięcej dla siebie. Ona była jak powiew świeżego powietrza.  
— Proszę, zaopiekuj się moimi ludźmi. Żegnaj, Morax. — Słowa były ciche i szare. Wydawało mu się, jakby skurczyła się w sobie.  
Desperacko wyciągnął rękę, ale wysunęła się z uścisku. Zmieniła się w pył zanim dotknęła wody. Powtarzał sobie, że tak było lepiej. Jeśli pragnęła wybrać swoją śmierć, to nie zamierzał tego kwestionować. Wiedział, jak bardzo męczyła ją wojna. Przewidywał, że może do tego dojść, nigdy jednak, że w taki sposób. Z niedowierzaniem spojrzał na skraj niegdyś białej szaty, teraz splamionej krwią i ziemią. Skapywały na nią krople. Dotknął twarzy. Płakał. Usta zapiekły, gdy tylko zetknęły się ze słonymi łzami. Wstał z kolan. Wielu ludzi mówiło potem, że Rex Lapis krzyknął. A był to krzyk podobny do burzy. Niebo pociemniało od pyłu. Setki kamiennych włóczni przebiły ciało Osiala. Wielki wąż upadł, pogrążając się na lata w głębinach oceanu. A Morax poprowadził ocalałych w stronę miejsca znanego potem jako Liyue, gdzie zbudowano miasto, które przysiągł chronić.  
***  
[Reader] wbiła wzrok w stół, zastanawiając się, ile jeszcze powinna czekać. Czy wygląda już wystarczająco żałośnie? Sądząc po tym, jak patrzył na nią kelner po ostatniej dolewce herbaty, zbliżała się pora na to, by zapłacić i odejść. Czuła, że to był głupi pomysł. Poznała tego faceta przez listy. Mieli się tu spotkać i nie pojawił się. Po głowie chodziła jej myśl, że może coś mu się stało. Ale nawet jeśli, to niedługo już jej tu nie będzie. Nie miała pojęcia, kiedy nadejdzie kolejna okazja, by wrócić w te strony. Czuła się zawiedziona i zła na siebie. Przesiedziała tu już kolejną godzinę. Gdyby chociaż wzięła ze sobą książkę, mogłaby udawać zajętą. Zmięła serwetkę i dopiła ostatni łyk napoju.  
— Przepraszam, mogę zająć chwilę? — Niski, ciepły głos dobiegł gdzieś z wysoka.  
Przez moment myślała, że może wreszcie jej udręka się skończyła. Niestety mężczyzna stojący przed nią nie pasował do tego, którego widziała na fotografii dołączonej do listów. Spojrzała za siebie. Nikt inny za nią nie stał.  
— Pani [Reader], prawda? Mogę się dosiąść?  
Pokiwała głową.  
Przyjrzała się jeszcze raz uważnie. Szczupły i zdecydowanie wysoki. Brązowe włosy związane w długi kucyk opadały swobodnie na długi płaszcz. Dopiero gdy uważnie przyjrzała się oczom, doszła do wniosku, że rozpoznaje niespodziewanego gościa. Z jakiegoś powodu te bursztynowe tęczówki utkwiły w jej pamięci.  
— Pan Zhongli? Z Zakładu Pogrzebowego Wangsheng? — Jego delikatny uśmiech dał jej znać, że odgadła poprawnie.  
Widzieli się kilka razy w życiu. Żaden z nich jednak nie był związany ze szczęśliwymi wspomnieniami. Jak to zwykle bywa w przypadku pogrzebów. Pamiętała jednak, że zawsze był taktowny i wyrozumiały.  
— To ja. Choć przyznam, nie spodziewałem się, że będzie mnie pani pamiętać. Okoliczności zwykle nie sprzyjały zawieraniu znajomości. — To mówiąc przywołał kelnera. — Poproszę tę mieszankę. Ma wyjątkowy smak. — Zwrócił się znów do [Reader]. — Zupełnie jakby ktoś zamknął esencję ziemi w tych liściach. To pierwszej jakości susz zbierany na północy. Trudność w selekcji prowadzi do wysokiej ceny, ale jest to przecież zasadne.  
Kobieta była pewna, że jeszcze nigdy nie słyszała, by ktokolwiek wiedział tyle o herbacie. To nie tak, że nie dopuszczał jej do głosu, ale pasja, z jaką Zhongli o tym opowiadał, sprawiała, że nawet nie chciała go zabierać. Zdawał się płynnie przeskakiwać od tematu do tematu, wyciągając coraz to nowsze ciekawostki i anegdotki. Musiała przyznać sama przed sobą, że zupełnie nie spodziewała się po nim tak szerokiej wiedzy. Wydawało jej się, że jako konsultant, będzie raczej nudnym człowiekiem. A już na pewno nic nie wskazywało na to, by podróżował po odległych zakątkach Liyue. Skąd jednak miałby czerpać aż takie ilości praktycznej wiedzy?  
[Reader] zajrzała smętnie do filiżanki. Kolejny raz tego dnia ukazało się jej czyste, białe dno. Nawet profesjonalne parzenie herbaty nie stanowiło problemu dla tego mężczyzny. Ona zwykle po prostu wlewała gorącą wodę. Na swoje usprawiedliwienie miała jednak fakt, że jej wyprawy zwykle zmuszały ją do rozkładania noclegów w miejscach, gdzie nawet nie było mowy o porządnej ceremonii parzenia. Musiała przyznać, że smak napoju był wspaniały. Głęboki i mocny, z dodatkiem kwiatowej nuty. Zupełnie jakby zanurzyła się w glebie i poznała wszystkie jej sekrety. A teraz wróciła na powierzchnię, bo został tylko pusty czajniczek i poczucie, że powinna się zbierać. Kapitan Beidou nie będzie wiecznie czekać. Niedługo podniesie kotwicę i odpłynie.  
— Właściwie nie powiedziałem jeszcze, z czym tu przyszedłem. — Zhongli wyjął coś ze starej torby. — Chciałem prosić o autograf.  
To było kolejne zaskoczenie tego dnia. Szczególnie że czas minął jej tak niespodziewanie, że właściwie przestała się zastanawiać, w jakim celu mężczyzna w ogóle do niej podszedł.  
— Czyta pan moje przewodniki? — Ze szczerym zdziwieniem przyjęła książkę. Jej palce przez moment zetknęły się z urękawiczoną dłonią.  
Dom Wydawniczy Yae podpisał z nią umowę dawno temu. To właśnie ona pozwoliła jej zwiedzać kolejne miejsca w Teyvacie. Zarobiła wtedy pierwsze prawdziwe pieniądze i zaryzykowała, wybierając się do Sumeru. Niedługo potem poznała Kapitan Beidou, stając się częstym gościem w jej morskich żeglugach. Poza tym pozwoliło jej to taniej podróżować. Od tamtej pory zdążyła już wyrobić sobie renomę. Wciąż jednak nie mogła się równać z czołowymi pozycjami produkowanymi w Inazumie. Jej gatunek trafiał głównie do świeżych kupców, turystów czy ludzi szukających przygód. Przeciętni mieszkańcy zwykle nie wiedzieli, kim jest, o ile nie potrzebowali wyjechać na zagraniczne wakacje.  
Tak więc, choć nie pierwszy raz proszono ją o autograf, było to rzadkie zjawisko. Na szczęście wszędzie nosiła ze sobą pióro. W końcu nigdy nie wiedziała, gdzie natchnie ją wena.  
— Myślę, że świetnie uchwytują atmosferę miejsc. Ma pani dar opisywania tego, co istotne, by poczuć ich ducha. Gdy je czytam, czuję się, jakbym tam był. Szczerze mówiąc, pchnęły mnie do kilku decyzji, dzięki którym mogłem znów zacząć podróżować. — Jego uśmiech był delikatny i ledwo uchwytny. Jakby z domieszką melancholii.  
— Miło mi to słyszeć. — [Reader] zawstydziła się odrobinę i wręczyła mu z powrotem książkę.  
— Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nigdy nie powstał przewodnik po Liyue. — Wzrok Zhongliego był przenikliwy.  
— Chyba bałam się, że nie podołam. To w końcu mój kraj. Zjeździłam tyle miejsc, a wciąż kocham go najbardziej ze wszystkich. Jeśli miałabym to zrobić źle, to wolę nie robić tego wcale. — Zapatrzyła się przed siebie.  
Taka była prawda. Wolność Mondstadt, nieskończoność Inazumy, mądrość Sumeru, sprawiedliwość Fontaine, waleczność Natlanu i chłód Snezhnayi. Poznała je wszystkie. A jednak jej serce zawsze wracało do nacji kontraktów. Tu się wychowała. Od najmłodszych lat mieszkała ze swoją rodziną, marząc o wielkim świecie. A kiedy wreszcie go zaznała, uznała, że Liyue jest najpiękniejsze. Ze swoim portem, gdzie można się przechadzać i poczuć na skórze morską bryzę. Gdzie marynarze przywozili ryby na rynek, opowiadając o legendarnych stworach śpiących na dnie morza. W górach, gdzie mieszkali potężni adepti, a stoki pokrywały lilie. Babcie zawsze opowiadały o nich najlepsze historie, sprzedając latawce w czasie Lantern Rite, kiedy na niebie królowały fajerwerki. Piękno tkwiło też w bambusowych lasach niedaleko wiosek pełnych znajomych i przyjaciół, statuach starożytnych bogów zapomnianych przez czas i Jadeitowej Komnacie pani Ningguang zwiastującej nowy czas dla ludzi. Wszystko tak cudowne, że bała się je źle opisać. Wyjawiła te obawy Zhongliemu, a on słuchał przez cały czas.  
— Właśnie dlatego byłaby pani idealną osobą, by opisać Liyue. — Wzrok mężczyzny utkwiony był gdzieś daleko.  
— Tylko jeśli udzieliłby mi pan konsultacji w kwestii dobrych herbaciarni — roześmiała się [Reader].  
Może rzeczywiście powinna to zrobić. To byłoby idealne zwieńczenie serii. Przez jakiś czas mogłaby wreszcie pomieszkać w domu. Stanowiłoby to miłą odmianę po tak długim czasie tułania się na obczyźnie.  
— Zawsze do dyspozycji. Mam nadzieję niedługo ujrzeć kolejny tom. — To mówiąc wstał. — Nie będę zabierał pani więcej czasu. — Skłonił się elegancko i zniknął w ulicznym tłumie.  
Kobieta chciała podążyć w jego ślady, jednak przypomniała sobie o rachunku. Spędziła tu tyle czasu, czekając na kogoś, kto nigdy się nie pojawił, że wprost czuła, że koszt będzie wysoki. Kiedy jednak kelner oznajmił jej, o jakiej sumie Mory rozmawiają, o mało się nie zakrztusiła.  
— Ile? — spytała ponownie.  
— Jegomość, który był tu z panią, zamówił najdroższą mieszankę ze wszystkich i to kilkukrotnie. Nie rozumiem, czemu się tak pani dziwi — stwierdził zirytowany kelner.  
— To on nie zapłacił za siebie?! Już ja mu dam przewodnik! Przysięgam na zmarłego Rexa Lapisa!  
***  
— Denerwuję się — wyznała [Reader].  
Wspinaczka na górę Aocang była długa i żmudna. Była pewna, że gdyby nie lata podróżowania, poddałaby się w połowie drogi. Nawet piękne widoki nie wynagradzały tego wysiłku.  
Żałowała, że nie ma z nią Zhongliego. Hu Tao pilnie potrzebowała jego pomocy, więc został w pracy. Postanowiła mimo wszystko nie rezygnować. Niegrzecznie byłoby teraz odwołać wizytę.  
— Naprawdę nie masz czym — zapewniła Ganyu. — Cloud Retainer na pewno cię polubi. Tylko proszę cię, jeśli zacznie mówić o moim dzieciństwie…  
— Mam kategorycznie zmienić temat. Pamiętam. — Uśmiechnęła się szeroko.  
Sekretarka prosiła ją o to już któryś raz. Musiała przyznać, że zabawnie było wyobrażać sobie, jak ktoś opowiada historie z dziecięcych lat o tak ważnej osobistości. Poza tym Ganyu bardzo łatwo było zawstydzić czymkolwiek i czasem miała ochotę się z nią droczyć tylko po to, by zobaczyć, jak z zażenowaniem łapie się za rogi.  
Myśli o spotkaniu z adepti ciągle błądziły jej po głowie. To nie tak, że się ich bała. Jak każdy w Liyue często słyszała o ich sile oraz o należnym im szacunku. Po prostu stanowili trochę mityczne wyobrażenie do momentu, aż okazało się, że Zhongli im przewodzi i widuje ich całkiem często. Problem polegał na tym, jak ona postrzegała swoją wizytę. W jej mniemaniu było to coś w rodzaju odwiedzin u rodziny swojego ukochanego. Prawdziwej nie posiadał. W końcu bogowie nie mają rodziców czy dziadków. Nie żeby znała jakichkolwiek innych dla porównania... Chciała po prostu dobrze wypaść przed jego najbliższymi przyjaciółmi. Był to swego rodzaju kolejny krok w ich relacji.  
— Jesteśmy! — oznajmiła radośnie przyjaciółka.  
Niewielkie jezioro otoczone było zielonymi pagórkami. Czerwone liście na drzewach miarowo poruszały się za sprawą lekkiego wiatru. Musiała przyznać, że to był piękny dom. Miejsce tchnęło spokojem i ciszą. Wręcz nie miała ochoty go zakłócać. Dziewczyna jednak widocznie była już do tego przyzwyczajona, bo poprowadziła ją po okrągłych kamiennych wysepkach aż na środek jeziorka.  
— To jest [Reader]. [Reader], to Cloud Retainer. — Kobieta skłoniła się. Zaraz potem wyjęła z torby zapakowany w ozdobne pudełko prezent.  
— To soczewka z ciekawym mechanizmem. Przywiozłam ją z jednej z moich podróży do Mondstadt.  
Badanie, które wtedy pomogła prowadzić Lisie, było długie i nudne. Obejmowało bieganie po mieście i oglądanie ludzi przez szkiełko. Do dzisiaj żałowała, że się na nie zgodziła. Bibliotekarka potrafiła jednak być straszna, kiedy bardzo tego chciała, więc jakoś przemęczyła wyzwanie.  
Żuraw przyjrzał się przedmiotowi, po czym z zadowoleniem pokiwał łebkiem.  
[Reader] odetchnęła z ulgą. Dobrze, że Zhongli powiedział jej, że interesuje się inżynierią. Nikt nie przychodził w takie miejsce z pustymi rękami. Uważano to za coś w rodzaju zniewagi. I choć była tu na innych zasadach niż większość śmiertelników, wolała nie ryzykować.   
— Miło mi cię poznać. Dobrze, że dzisiejsza młodzież jest choć trochę wychowana. Ostatnim razem jak byłam w porcie…  
— Moon Carver i Mountain Shaper nie przyszli? — Ganyu rozejrzała się dookoła.  
— Te stare dziady wolą siedzieć i nie wychylać nosa. A może spotkali się sami beze mnie jak w ostatnie Lantern Rite? — Cloud Retainer gniewnie rozłożyła skrzydła i nastroszyła pióra.  
— A to jest… — zaczęła Ganyu.  
— Adeptus Xiao. Spotkaliśmy się już kilka razy.  
Yaksha skinął jej głową na powitanie. Wielokrotnie mijała gospodę Wangshu, szczególnie ostatnio. Każdy, kto zostawał tam na noc, prędzej czy później go spotykał. Większość ludzi nie miała jednak ochoty ani możliwości zobaczyć go z bliska. Zdecydowanie nie przepadał za towarzystwem śmiertelników. Zdarzyło jej się jednak go odwiedzić. Zhongli poprosił kiedyś, by przyniosła mu specyfik z apteki Bubu. Pojawił się przed nią dopiero, gdy na werandzie postawiła talerz migdałowego tofu. Ponury, ale uprzejmy — takie wtedy wywarł na niej wrażenie.  
[Reader] wypakowała wraz z Ganyu potrawy z podróżnego plecaka. Kamienny stół pod drzewem zapełnił się różnymi potrawami. Do wszystkiego pasowała oczywiście mieszanka herbaty wybrana przez jej ukochanego. Z dumą zaparzyła napój, przypominając sobie czas, gdy jeszcze nie wiedziała, jak należy to poprawnie robić.  
Czas mijał leniwie. Gospodyni miała tendencję do powolnego przechodzenia od jednego tematu do drugiego. Robiła to mniej ciekawie niż Zhongli, ale wciąż na tyle, by dostarczyć dziewczynie mnóstwo faktów, które z pewnością przydadzą jej się przy przewodnikach. Xiao zniknął, gdy tylko zaczęła lekko przynudzać. Wspomniał coś o tym, że śmiertelnicy nie wytrzymują jego pokładów złej karmy i właściwie to ma dużo do roboty, więc zmył się zaraz po zjedzeniu deseru.  
— Koniecznie musisz usłyszeć tę historię! Otóż kiedy Ganyu była jeszcze malutka, była tak pulchna, że turlała się z górki i…  
[Reader] stłumiła śmiech, udając, że spowodował go kawałek ciasta. Musiała przyznać, że zapowiadało się na niezłą anegdotkę. Jej przyjaciółka patrzyła w jej stronę błagalnie. Kobietę korciło, by słuchać dalej, ale mimo wszystko złożyła obietnicę.  
— Zmień temat — wymówiła bezgłośnie sekretarka, składając ręce jak do modlitwy.  
— Niezwykle zajmująca opowieść — odkaszlnęła [Reader]. — Chciałam jednak zapytać o… — Rozejrzała się wokół siebie. — O te krzesła. Nawet gdyby wszyscy się zjawili, to jest ich o jedno za dużo. Czekamy na kogoś jeszcze?  
— Jesteś bystra. Trochę mi ją przypominasz. — Cloud Retainer pokiwała głową. — Zazwyczaj stoją tu tylko trzy krzesła. Moje, Moraxa i to dodatkowe, o które pytasz, należące do Guizhong.  
— Chodzi o Boginię Pyłu? Tę, która zginęła na Guili Plains, prawda? — upewniła się [Reader].  
— Właśnie o nią. — Ptak zapatrzył się na moment ponad szczyty gór. Zaklekotał cicho. — Mówiłam Moraxowi, że nie powinien próbować się z nią spotkać. Martwi mają prawo spać spokojnie. Ten artefakt nie przyniesie mu szczęścia. — Wskazała dziobem na naszyjnik wiszący na szyi dziewczyny.  
To był pierwszy raz, kiedy w ogóle o tym słyszała. I nie podobało jej się to. Magia chwili zniknęła, zasypując jej umysł pytaniami.  
Klejnot nosiła przy sobie, odkąd kilka miesięcy temu znalazła go podczas zbierania materiałów do książki. Nie zastanawiała się wtedy nad nim zbyt wiele. Któryś z kupców wspominał o jakiejś dziwnej legendzie, ale nie dała mu wtedy wiary. Wyglądał ślicznie, choć z pewnością czasy świetności miał dawno za sobą. Nie udało jej się go w pełni wyczyścić. Zhongli co prawda pytał o niego, ale tylko raz przy zakupie i nigdy potem. Nie chciała jeszcze wyciągać pochopnych wniosków. Będzie musiała dowiedzieć się więcej.  
— Czasem myślę, że byli w sobie zakochani — westchnęła Cloud Retainer. — Te rozmowy mnie zmęczyły, dziewczęta. Myślę, że na was już pora. — Z tymi słowami żuraw wzbił się w powietrze.  
[Reader] zebrała się do drogi powrotnej, próbując ignorować zmieszane spojrzenia Ganyu. Potrafiła poznać, kiedy czuła się niekomfortowo, i to z pewnością był jeden z tych momentów. Nie odpowiadała za swoją mentorkę, ale z całych sił starała się mówić o czymkolwiek, by przykryć wcześniejszą rozmowę. Nie wychodziło jej, ale kobieta doceniała wysiłek.  
***  
[Reader] ostatnie dni spędziła na przeszukiwaniu starych zapisków, legend i w Wanwen, przegrzebując stosy książek. Miała ochotę odwiedzić też pierwotnego kupca artefaktu, ale nie było takiej potrzeby. Wszystko stało się jasne; na tyle, na ile takie mity mogły być prawdziwe. Kamień zdobiący jej szyję był częścią większego rytuału. Co do tego, czy pozwalał przywrócić zmarłych do życia, nie było zgody, ale miał rzekomo pozwalać przynajmniej ich zobaczyć. Okazja na wykonanie obrzędu pojawiała się raz na kilka tysięcy lat i według wszelkich przewidywań miała mieć miejsce dzisiaj.  
Spojrzała za okno, wzdychając głośno. Miała już dość.  
— Nad czym tak rozmyślasz, kochanie? — Zhongli objął ją od tyłu i ucałował w głowę.  
Przez moment rozkoszowała się tą chwilą. Widok na Liyue był piękny. Miasto tętniło życiem, choć słońce powoli kończyło swoją dzienną wędrówkę. W Wangsheng było cicho i ciepło. Jej ukochany był tuż przy niej. W głębi serca jednak czuła się, jakby go zdradzała.  
— Nad niczym ważnym. — Zamknęła gruby tom. Kurz uleciał w promieniach słońca.  
Wiedziała, że powinna z nim porozmawiać, ale jakoś nie mogła się przemóc. Odkąd usłyszała, co sądziła Cloud Retainer, w jej głowie zaczęły kiełkować wątpliwości. Nie wątpiła w to, że mężczyzna ją kocha. To jednak było teraz. A co, gdyby Morax naprawdę mógł w pewnym sensie cofnąć czas? Czy mając do wyboru ją albo Boginię Pyłu, wciąż byłaby na pierwszym miejscu?  
— Chciałem cię o coś poprosić. — Zhongli odsunął się delikatnie. — Czy pożyczyłabyś mi dzisiaj swój naszyjnik?  
To sprawiło, że coś w niej pękło. Wiedza zdobyta w ciągu ostatnich dni gromadziła w niej ból, który teraz objawił się jednym prostym pytaniem:  
— Dlaczego nie powiedziałeś mi o Guizhong?  
Jej oczy zaszkliły się łzami, ale zamrugała szybko, by nie pozwolić im się wydostać.  
— [Reader]…  
— Cloud Retainer powiedziała, że byliście w sobie zakochani i interesuje cię ten cały rytuał… więc szukałam za twoimi plecami, chociaż wiem, że nie powinnam…  
Wzięła głęboki wdech. Prawda była w pewnym sensie oczyszczająca. Konfrontacja z sytuacją siedzącą w jej głowie przez kilka ostatnich dni stanowiła nie lada wyzwanie, ale przynajmniej będzie wiedziała, na czym stoi.  
— Nie szkodzi. Powinien był ci powiedzieć już na samym początku. — Lekko zmarszczył czoło, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał. Jednak bursztynowe tęczówki nie wydawały się nosić żadnych śladów poczucia winy.  
— Panie Zhongli, jeśli chcemy zdążyć, to musimy wyruszyć teraz! — Do domu pogrzebowego wpadła Keqing.  
— Chwileczkę — zaczął mężczyzna.  
Droga do Guili Plains była dosyć daleka. Młoda Yuheng była wiecznie zabiegana. [Reader] dobrze o tym wiedziała. Jeśli się tu zjawiła, to widocznie wszystko było zaplanowane już jakiś czas temu. Kilku Millelith czekało przed budynkiem. A więc tyle osób wiedziało oprócz niej…  
Ściągnęła naszyjnik, przyglądając mu się ostatni raz. Wydawał się ważyć więcej niż zazwyczaj. Jakby pod ciężarem jej decyzji.  
Wzięła dłoń ukochanego i wcisnęła w nią przedmiot. Błyszczał słabym światłem. Legendy były prawdziwe.  
— Musisz iść. — Widząc, że chce jej przerwać, przyłożyła mu palec do ust. — Posłuchaj. Cloud Retainer radziła, że zmarłych powinno się zostawić w spokoju. Ja też tak uważam, ale nigdy nie stanę na drodze do twojego szczęścia. Jeśli potrzebujesz się z nią zobaczyć, to zrób to. To nie jest koniec tej rozmowy. Potrzebuję trochę czasu. Zamierzam iść i skończyć ostatni rozdział przewodnika. Porozmawiamy, kiedy wrócę. — To mówiąc sięgnęła po torbę. Nie czekając na odpowiedź, wyszła z Wangsheng.  
***  
Rex Lapis mocno ścisnął przedmiot i wyruszył w góry. Nie mógł się skupić. Jego myśli krążyły wokół wszystkiego, co się wydarzyło. Źle się stało, że rozstali się w takiej atmosferze. Szczególnie, że nie zdążył powiedzieć żadnej z rzeczy, które chciał wyjaśnić.  
Chłodny wiatr powiewał na Liyue. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czas odbycia rytuału zbliżał się nieubłaganie. Zadbał o wszystko, a jednak niepokój nie chciał zniknąć, choć powtarzał kroki w umyśle raz po raz. Lilie kołysały się miarowo w cieniu drzew, przypominając o wszystkim, co kiedyś było. Zatonął w myślach. Może dlatego nie zauważył, jak na horyzoncie pojawiło się trzech wędrowców. Byli bladzi i przerażeni.  
— Wszystko w porządku? — Keqing jako pierwsza wystrzeliła w stronę nieznajomych.  
— Byliśmy przy Luhua Pool — zaczęła kobieta. Mówienie wyraźnie sprawiało jej dyskomfort.  
Jej suknia była podarta. Musiała uciekać w pośpiechu.  
— Potwory. I... — zakaszlał mężczyzna obok niej. — I magowie Abyssu.  
Trzeci wędrowiec był w o wiele gorszym stanie. Zaniemówił z szoku. Po prostu usiadł na ziemi i zaczął cicho szlochać. Musieli ledwo ujść z życiem.  
Kiedy żołnierze pomagali mu dojść do siebie, Zhongli uświadomił sobie jedną rzecz. Tylko tego miejsca brakowało w przewodniku po Liyue. [Reader] mogła wyruszyć gdziekolwiek, ale to było najbardziej prawdopodobne.  
— Xiao. — Na dźwięk swojego imienia Yaksha pojawił się tuż przy nim. — Grupa potworów przy Luhua Pool.  
Tyle wystarczyło, by demon na powrót zniknął w ciemnym obłoku.  
— Ruszamy dalej? Teraz naprawdę nie zostało nam wiele czasu. — Keqing zostawiła ludzi pod opieką kilku Millelith.  
Zhongli przez moment stał na środku drogi, nic nie mówiąc. W ręce ściskał klejnot, przyglądając się swojemu odbiciu w nim. Spojrzał jeszcze raz na widoczne w oddali Guili Plains.  
— Wracajcie do miasta. Przepraszam, że was tu ściągnąłem — powiedział tylko, przyspieszając kroku.  
— Biegniesz do niej, prawda? — Z oddali dobiegł go głos Yuheng.  
Nie odezwał się, bo dobrze znała odpowiedź. Zawsze była bystra. Doceniał ją. Nawet jeśli bardzo go nie lubiła i przeczyła wszystkiemu, co do tej pory zrobił przez lata. Nie wątpił jednak, że takich osób potrzebowało to miasto w nowej erze należącej do ludzi.  
Nie był już tak szybki jak Xiao. Kiedyś mógłby go prześcignąć. Obecnie, po oddaniu Gnosis, siły stopniowo go opuszczały. Nie był słaby, ale zdecydowanie już nie taki, jak dawniej. Taka jednak była cena, którą musiał zapłacić, jeśli chciał pozostać zwykłym Zhonglim, a nie Moraxem, Wielkim Rex Lapisem.  
Pogromca Demonów pewnie poradziłby sobie ze wszystkim sam. Gdyby Zhongli spojrzał na to chłodno, zapewne niepotrzebnie w ogóle teraz biegł. Mógł zostać i odbyć rytuał. Czy będzie miał jeszcze okazję zobaczyć Guizhong? Kto wie. Trudno było ocenić, jak długo jego ciało poradzi sobie bez tego, co przez tyle czasu je zasilało. Może kilkaset lat, a może kolejne tysiąclecia. Wszystko wskazywało na to, że naszyjnik pozostanie już tylko pamiątką, niezdatną do użytku za jego życia.  
A jednak, jeśli istniał choć cień szansy, że [Reader] jest tam gdzieś teraz, otoczona przez potwory, to musiał to sprawdzić, bo nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby coś jej się stało.  
Dlatego widok, który zobaczył, zmroził mu krew w żyłach. Alatus trzymał w rękach płaszcz pokryty jasną czerwienią. Zhongli spojrzał mu w oczy, szukając potwierdzenia. Zanim jednak zdążył o coś zapytać, usłyszał wołanie o pomoc. Głos był znajomy. Nigdy w całym swoim długim życiu nie poczuł większej ulgi, słysząc czyjś krzyk.  
Podbiegł do krawędzi klifu, gdzie najpierw ujrzał dłoń, a potem całą resztę ciała. [Reader] trzymała się jedną ręką wystającej skały, szukając podparcia dla nóg. W mgnieniu oka z boku wyrósł pilar. Kobieta ostrożnie postawiła na nim stopy. Zaraz potem złapała ciepłą, znajomą dłoń i została wciągnięta na górę. Upadła wprost na mężczyznę. Już chciała wstać, gdy Zhongli objął ją ciasno. Poddała się więc, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Przez moment nic nie mówili. Po prostu leżeli na łące lilii. Słońce schowało się za horyzontem, a kwiaty rozłożyły swoje białe płatki, zwracając się w stronę księżyca.  
— Dlaczego tu jesteś? — spytała cicho [Reader].  
— Usłyszałem o magach Abyssu i musiałem sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku.  
— To ty wysłałeś Xiao? — upewniła się.  
— Tak — odparł Zhongli, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.  
— I mimo tego… i tak tu przyszedłeś? — Uśmiech cisnął się na jej usta.  
Musiał przyznać, że był piękny. Tak, jak zawsze. Miał szczęście. Nie zamierzał go nigdy stracić.  
Pokiwał tylko głową.  
— Kiedy zobaczyłem twój płaszcz, myślałem, że coś ci się stało — wyznał.  
— Wpadłam po drodze na Jueyun Chili. A potem przykleiło się do mnie kilka slime’ów i zepchnęły mnie do samej krawędzi.  
To tłumaczyło, dlaczego jej oczy były czerwone i spuchnięte. Musiały ją mocno piec.  
— A co z Guizhong? — spytała [Reader], patrząc na medalion zawieszony na jego szyi.  
— Nie jestem pewny, czy jeszcze kiedyś ją zobaczę. Chciałem… chciałem jakoś zamknąć wszystkie sprawy z czasu, kiedy byłem Rexem Lapisem. Sam nie wiem, czy ją kochałem… — Zapatrzył się w dal. — Myślę, że w tamtym momencie nie do końca jeszcze wiedziałem, czym są emocje. Jej śmierć była pierwszym momentem w moim życiu, kiedy płakałem. Naprawdę chciałem się z nią spotkać. Powiedzieć jej, że dotrzymałem obietnicy. Że za nią tęsknię. Że potomkowie jej ludzi są w bezpiecznych rękach, a nasi przyjaciele mają się dobrze. Że jestem wdzięczny za wiele rzeczy, których mnie nauczyła. I że jestem w tobie zakochany…  
— Jestem pewna, że ona o tym wie. Słyszy cię teraz i jest szczęśliwa. — [Reader] przytuliła się do jego ramienia. — Ja chciałabym jej powiedzieć, że też cię kocham i zaopiekuję się tobą najlepiej, jak potrafię.  
Zawiał lekki wiatr. I przez moment kobieta miała wrażenie, że lilie dookoła niej skłoniły swoje głowy, po czym wróciły do pierwotnej pozycji. A może tylko jej się wydawało...  
— Ty płaczesz? — spytał Zhongli, zerkając na nią kątem oka.  
— No co ty… to tylko… ekhem , chili. — [Reader] pociągnęła nosem.  
— Śmiertelniczka definitywnie płacze — skwitował Xiao. To mówiąc, oddał jej ubrudzony płaszcz.  
— Byłeś tu przez cały czas?  
Na to pytanie nie dostała jednak odpowiedzi, bo demon uniósł brew, wymamrotał coś pod nosem, po czym zniknął.  
Tak więc [Reader] i Zhongli wstali i trzymając się za ręce, ruszyli w drogę powrotną do Liyue. Zamknęli stary rozdział. Przyszła pora na rozpoczęcie nowego.
9 notes · View notes
takovanormalnielie · 3 months
Text
11.2.2024
Nejlepší lék na kocovinu je rozebrat sifon a uvolňovat ucpanej odpad 20m instalaterským pérem. I po několika pokusech byl úspěch pouze částečnej a tak jsme to nazvaly dnem (lol,to nefunguje). Zbytek dne jsme jen lenošili. Koukali jsme na Ripleyovou s Monkem, Kutilem Timem a profesorem Snapem ve sci-fi parodii a jako přídavek jsme si dali Matta Damona z krabičky od cigaret.
6 notes · View notes
yellowmanula · 6 months
Text
Muzeum Fonografii
Czy wiecie, że podkrakowskie Niepołomice kryją w sobie niezwykłe Muzeum Fonografii? 🎤📀 Odkryjcie razem z nami tę fascynującą historię dźwięku, sięgającą aż 140 lat wstecz! – od Edisonowskiego fonografu po ere disco i hip-hop'u. Pamiętacie, jak nagrywaliście swoje ulubione utwory na kasetach? A może pierwsze spotkanie z płytą winylową? Jesteśmy ciekawi Waszych wspomnień! Podzielcie się nimi z nami po przeczytaniu artykułu! 👉 Więcej tu:
2 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Hejka. Bilans z dziś:
Zjedzone 316
Spalone aktywnie 1699
Tumblr media
Dziś pogoda była bardziej wiosenna, więc poszłam na spacer. Ruda czuje się dużo lepiej. Wręcz pytałam ją dziś po południu „czy nie czuje się za dobrze przypadkiem?” bo miała nadmiar energii. Wskoczyła na łóżko choć ma narazie zakaz tylko po to by wdrapać mi się na kolana i dawać całuski. Dlatego też sporo czasu spędziłam dziś leżąc na dywanie. Rudzik miała dziś zdecydowanie dzień na całuski i przytulaski. Rano była jeszcze zmęczona i po podaniu leków odpoczywała do południa. Później zaczęła jeść i gnać do kuwety :) cieszę się
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zrobiła nawet pozycje „na zdechlaczka” co oznacza, że czuje się dobrze i jest zrelaksowana. Dziś nie sprzątałam bo jest jeszcze czysto po moim wczorajszym szale sprzątania i nie chciałam jej zakłócać spokoju. Generalnie dziś nic mi się nie chciało. Dopiero po południu wzięłam się za ćwiczenia. A! No i zakończyłam 58h fast. Jednak nic poza dwoma puddingami proteinowymi nie dałam rady wcisnąć. Dziś głównie odpoczywałam bo wczorajszy stres dał mi w kość. Chyba bardziej się denerwowałam, niż sama Ruda owym zabiegiem.
Tumblr media Tumblr media
Jarałam świeczkę i oglądałam Steins Gate (polecam. Świetne anime sci fi w stylu „efekt motyla”). Przyszły też komiksy z serii Witch zatem będę miała co czytać! Aż jestem ciekawa bo o ile za dzieciaka czytywałam to za wiele z tego nie pamiętam.
Tumblr media
Ogólnie dzień był okej. Kamień mi z serca spadł, że Uszak dochodzi do siebie. Zaraz podam jej leki przeciwbólowe i wezmę prysznic. Mam zamiar iść spać z mokrą głową. Conajwyżej będę miła szopę jak Wodecki. Nie przeszkadza mi to. Jutro muszę wyjść tylko odebrać książkę z punktu odbioru paczek. Zamówiłam na prehistoricshop.pl „Dinozaury i małe ssaki” pióra Krzysztofa Poznańskiego (ten co prowadzi NaukowoTV na yt serdecznie polecam) i wyczesany wisiorek replikę szponu Velociraptora. Tak wiem, wiem dorosła baba ze mnie, ale come on! Dinozaury są wyczesane i zajebiste w pyte. Bardzo je lubię i jestem totalnym fan boyem Parku Jurajskiego (poza ostatnim filmem z serii World bo to była porażka fabularna). Z resztą wiecie, że w tym roku pierwszy Park Jurajski obchodzi 30 urodziny tak jak ja? Jaram się jak sept Baelora (GoT) 😂😂😂
Tumblr media
Menu: dwa puddingi razem 316 kalorii
Tumblr media
Ćwiczenia:
11143 kroki
25 km na rowerze stacjonarnym w godzinę
30 min jogi
30 min pilatesu przy ścianie
38 notes · View notes
queijogratinado · 9 months
Text
eai parcinha
qual vai dizae, qual que tu achou por agora faz tempo, né? pois faz. é doido, doidera, não tinha essa vontade faz teeeempo. Sei porquê não. Nem lembro direito como faz, e é tanta vontade que eu tenho feito, né não? Tanta coisa aí pra amostrar. éeee. algumas conexões recentes, ou na verdade só reconstruções, reconexões? sei lá são - corpo, arrepio, tudo muito sempre. Sou (sigo) muito do tudo muito, medo de onde isso pode me levar mas mas massss confio. Porque… faz tempo. Né? ôooo processinho engraçado, se liga como flui, mas não vou por aí não. só fechando aqui, calma - hm. até que parece que eu lembro, claro que eu lembro, engraçado - li agora pouquinho, de mim mesmo, que cultivo páginas e páginas, cheias de medo de esquecer.
meus medos mudaram, sabia? isso é bom, sim, porque mudaram, mas meu deus que tamanhão - agora olhando parece que era menos, bem menos, mas quando você tá lá no meio é tudo a mesma coisa. Aqui no meio, digo. É meio que tudo a mesma coisa. Talvez o medo seja de que seja tudo sempre a mesma coisa, espiral né? Ainda bem que não marquei em tinta. Acho.
Mas nem é, acho que isso é só vício: vício de entender, o controle, aqueeele controle, que porra kk, nem sabia o quanto me compunha, mas agora que eu sei fica óbvio. Como tudo que a gente não sabe e depois passa a saber. Mas
Aprendi bastante coisa: (Às vezes parece que eu tou sempre só reaprendendo as mesmas coisas) mas vou botar um pouco mais de fé em mim no caos kk . sigo com a vontade avassaladora de sentir e não sentir - de um jeito bem específico, bem controlado, caoticamente controlado - a porra toda. A porra. Tapa na cara não gosto não, nem mordida na coxa. De resto até da pra conversar - oooooô menin bonitin. Vontade de agarrar, de não largar, é legal né Se dar pro olhar. Talvez seja sobre se dar, acho que é por aí. Daora quero controlar minha vontade de não ter controle, que otário mano kk boa sorte ae. Sei nem por onde seguir. Mas vamo lá, o que mais eu aprendi: Que a noite vira dia que vira noite assim, ó: Do nada. Eu até já sabia mas cocaína né fi. E sangra. E você limpa o sangue, assoa, segue, ri, mais uma cerveja? E aqueles planos todos, doidin? Tão aí po. Seguem aí, acho que de alguma forma tou sim me encaminhando pra esse caminho, que eu sei certin qual que é mas óbvio que não faço ideia. Mas vou chegar, mano.
Engraçado, equilíbrio é o que eu mais falo na vida, e de fato o que mais busco, e já aprendi que ele só existe com o movimento, aprendi com a música e com as rodinha. e Eu até que consigo, na verdade, tou aqui né? Acho que nunca consegui me levantar com tanta facilidade, não perco mais o fôlego - não perco mais o fôlego, de tanto perder o fôlego. (Sabia que agora eu até dirijo?) Mas é essa a ideia né? É o único jeito. Que gostosin. Lembrar desse cantin de mim. Conforto, confortável, que sina da porra saber que é só com o caos que ele vem. Mas acho que é por isso que eu tenho fé.
Foi.
2 notes · View notes