Tumgik
#kokosanki
dieletztepanzerhexe · 4 months
Text
my new hair conditioner s,mells like coconut and now i crave coonut cookies so much... normally i'm indifferent to coconus but now i have no choice but to bake some cookies soon
9 notes · View notes
piierogis · 2 years
Text
FINALLY after all these years I have acquired pańska skórka!!
3 notes · View notes
umarlam00 · 10 months
Text
8:18 16.08.2023r
Raczej unikam śniadań, ale nie śpię już ponad 24h więc to traktuję jako obiad (3 Jajka, dwa małe ogórki, połówka pomidora i kawa z mlekiem migdałowym i parę małych ciasteczek kruchych razem ok.400Kcal).
Dziś w planach mam ogarnąć pokoje i szafę, zrobić dla rodziny kokosanki i iść spać
6 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
O tym jak zaczynam lubić -już drugi rok z rzędu - ostatni weekend października :D
Wczoraj wstaliśmy baaaaardzo późno po piątkowym oglądaniu horrorów - w piątek po pracy poleciałam na obiad z siostrą (była u lekarza - mam przez jej wizytę FOMO i to nadaje się na spisanie osobnego wpisu, ale poza moim FOMO to relacja z sis  jest spoko, miło było), a potem w piątek do nas wpadł kumpel (Programista) i razem do 1 w nocy oglądaliśmy horrory. Było miło :D  Bardzo miło! 
Niemniej wczoraj wstaliśmy bardzo późno, ja z kacem, poszliśmy do ogrodniczego i zrobiliśmy gruntowne porządki na balkonie i w domu z roślinami. 
Jeszcze nie przygotowuje truskawek do zimowania, jeszcze jest ciepło, ale powyrywałam cały syf, trawy i skórki chleba, które naniosły gołębie. Przesadziliśmy szczepki, O. zasadził swoje “projekciki” (awokado i dwa mango), ja przesadziłam coleusa (jest olbrzymi i się przez to przewracał) i benjaminka (mój synuś jest taki duży, a taki niedopieszczony, że kilka tygodni temu zwalił się nocą do łóżka na mamusie xD - też przeciążył swoją doniczkę, potrzebna była nowa, większa, więcej ziemi). Oprócz tego wraz z benjaminkiem wsadziłam pod prysznic draceny i szeflerę - jakby odżyły natychmiast. Nie zdążyłam z monsterą, ale też pójdzie się kąpać niebawem. :P Wyrwaliśmy marchewki, które przeżyły powódź z sierpnia, zebrałam zioła, zasadziłam pędy truskawek, bazylie dostały ekstra miejsce na rośnięcie. Chyba niezłą robotę odwaliliśmy.
Mamy trochę patową sytuację z pomidorami - pierwszy raz w życiu hoduję pomidory i z tego co wiem, powinny były dawno temu zakończyć okres kwitnięcia. Tym czasem nasze pomidory CIĄGLE, nieustannie od czerwca bodaj, rozrastają się i kwitną. O.O to z jednej strony fajne i napawa mnie dumą, ale z drugiej strony trochę się o nie boję. Mamy niemal listopad, a one z takie tyciej sadzonki wystrzeliły na krzaczory większe ode mnie o głowę (czarny nawet większy jest od O, spokojnie 190 cm, ale się “złamał” - pnie się po krześle na leżąco...). I ciągle mamy nowe pomidorki prosto z krzaka do jedzonka. Pyszne są, ale teoretycznie od miesiąca powinniśmy mieć już oczyszczone, puste doniczki czekające na kolejny sezon. Szkoda mi na myśl, że zaraz przyjdą przymrozki i te słodkie żółte kwiatuszki pomarzną...
Rano wracając z ogrodniczego zajrzeliśmy po pół roku mieszkania w tym miejscu na lokalny targ. Wiemy, że JEST. Ale nie było nam jakoś po drodze. A teraz już wiemy, że będzie nam tamtędy po drodze częściej. No było zajebiście! Domowe przetwory, lokalne sery - kupiliśmy kilka serów owczych (gdy to piszę mój O. właśnie szykuje śniadaniową deskę serów - mrrrrr z miodem i prażonymi orzechami od jego babci) i wypieki od pani, która przez 8 lat mieszkała we Włoszech - wywiązała się super rozmowa o tym, a słodkości wzięte na próbę jedliśmy na obiad - pierniczki różnego rodzaju, kokosanki, pierożki z cynamonem z ciasta drożdżowego, mrrrr. Poza tym od jednego pana kupilibyśmy passatę pomidorową, gdyby jeszcze cos zostało xD a nie zostało, więc wracamy w przyszłym tygodniu. :D Miał facet masę mirabelek i dużo powideł, ale ja nie jestem owocowa, nie znoszę przetworzonych owoców, toleruję tylko jabłka w szarlotce i to najlepiej by były twarde i chrupiące, ale ciepłe. Tym czasem Pan celując w “gusta kobiet” nałożył mi do spróbowania masę słodkich dżemów i powideł, a przysięgam, że nic we mnie nie wzbudza tak silnego odruchu wymiotnego jak dżem lub przetworzone owoce - więc nie trafił, oddałam to O., a sama wzięłam jego miseczkę z próbkami - ostre pasty warzywne, pasaty i chrupiące kwaszone pyszności. Niom. To moja bajka. Papka z owoców to dla mnie największe fuj. Jak zniszczyć pączek - dodać do niego dżem lub powidła. Ble. Moja babcia zawsze miała podobne podejście do pączków - ona znowu nie znosiła przetworów (i w ogóle żywności) w kolorze czerwonym, więc od dziecka miałam tą przyjemność, że słodycze skrojone pod moje gusta zapewniała babcia. A dżemy i inne ciasta z masą owocową by rodzina ze strony mamy jadła siostra i mialam spokój... No i dygresyjnie: u mojego faceta w rodzinie robi się na potęgę dżemów, bo mają wiele owoców w ogrodzie. I próbują nam to dawać w dobrej wierze, ale kurde, dostaliśmy 6 słoiczków małych i mój O. się wściekł na babcię, która podstępem nam to wpakowała do bagażu, chociaż jej wcześniej mówił, że nie chce, bo jak otworzy takie maleństwo dla siebie to przez 3 miesiące je i potem i tak resztę wyrzuca. No i co? Mamy trochę dżemu, poczeka do grudnia, przełożę cienką warstwą upieczone pierniki i będzie ok. Bo nie wiem co innego można z tym zrobić... Szkoda wyrzucać z jednej strony, ale kurcze... nie lubię, brzydzi mnie konsystencja. 
Po przesadzaniu roślin i obiedzie (i kilku kursach do śmietnika z zeschniętymi liśćmi, ziemią itp) dojedliśmy wczorajsze sushi i te wypieki z targu - kokosanki z dodatkiem suszonej żurawiny - cudowne! Potem się kochaliśmy - bardzo spontanicznie. :D Było świetnie. Trochę spanka i zaczęliśmy się przygotowywać na wyjście halloweenowe. Nic BIG. Po prostu w jednym miejscu ogłoszono rodzaj imprezy, który mnie bardzo pociąga, a razem jeszcze nie byliśmy na takiej imprezie, więc to była świetna okazja by to zmienić.
Stworzyłam potwora - mój chłopak ubóstwia Deana Winchestera xP (nadal nie obejrzeliśmy całości Supernatural i ja chyba nie chcę, nie potrzebuję :P niemniej gdyby nie ja mój chłopak by nie poznał tego lore) Więc się przebrał za niego. Włosy ma bardziej jak Sammy, ale z uporem wciąż zwracał się do mnie per “Sammy” xD - niemniej zaproponowałam, że może być fuzją obydwu braci Winchesterów, wystarczy, że mu dorysuję bokobrody i będzie ubrany jak Dean, kolorystycznie jak Dean (też jest blondynem), ale długością włosów i ich stylizacją oraz ogólne wrażenie sylwetki wielkoluda będzie nawiązywał do Sammyego - nie zgodził się, bo “Sammy jest od książek i researchu, a Dean od samochodów i wymachiwania klamką” xD to przesądziło o wszystkim. Hahaha. Miałam ubaw przy samym przygotowywaniu się - tym bardziej, że chciał, abym mu narysowała na klacie “tatuaż” przeciw demonom jaki Dean nosi w show (nie mogłam ze śmiechu... jakieś 10 lat temu też z siostrą z takim oddaniem byłyśmy gotowe na cosplaye w tym fandomie xD). Nawet zadbał o to by pożyczyć ode mnie biżuterię by upodobnić się do Deana. xP Inna sprawa, że przeglądał moją biżuterię z niesmakiem zauważając, że nie mam nic srebrnego - wszystko pozłacane. Nie mógł tego przeżyć - że jak tak można bez srebrnych dodatków! - weszła mu taka drama queen (w żartach ofc), że musiałam mu teorię kolorów zrobić i wyjaśnić, że jest typem chłodnym, a ja ciepłym, mu srebro schlebia, mi trochę mniej. 
Dla siebie po prostu reanimowałam pomyśl z zeszłego roku tj. pomalowanie połowy twarzy na jeden kolor - zrobiłam się od czoła po policzki jaskrawo-czerwona (używałam czystego pigmentu, więc efekt był silny) ze śliwkowymi znakami (to był zły wybór koloru, wyglądało jakbym miała siniaki, ale w sumie interpretacja zależała od osoby, która na patrzyła - mogłam być po prostu dziwnym zombie albo wikinginią-tarczowniczką wracającą z bitwy czy coś, bo niby ten rodzaj makijażu z połową zamalowanej twarzy to właśnie nawiązuje do barw bitewnych kultury celtów/wikingów; mogłam też po prostu mieć ładne ślimaczki/wzroki na twarzy - taki był mój pierwotny zamysł) i ciemno-brązowym pasem wokół oczu oraz ze złoto-czarnym makijażem samych powiek i fragmentem czoła. totalny spontan, bez planu. Improwizacja. Fajnie to wyszło. Nie tak fajnie jak w zeszłym roku, ale całość była świetna. Powietrze wczoraj wieczorem było bardzo wilgotne, więc włosy miałam w fazie “wata cukrowa” i wyglądałby jakby wcale nie wypadały mi na potęgę, a przeciwnie - jakby nagle mi wyrosło na głowie ich 10x tyle co normalnie i osiągnęłam efekt buszu “na Meridę” xP To miłe tak od czasu do czasu :D Niemniej na głowie rudy busz, pół twarzy na czerwono i do tego moja ostatnia zdobycz z ciucha: bawełniana sukienka z czymś co wygląda jak gorset, ale jest po prostu ozdobą służącą za pasek w talii w kolorze ciepłej, ale głębokiej czerwieni. Sukienka ma też taki szeroki kaptur - taki jaki na ilustracjach miewa Czerwony Kapturek, ewentualnie elfy u Tolkiena - wygląda to kozacko! Sztos! Nie długo wprawdzie miałam ten kaptur na głowie podczas imprezy, ale na halloween powiedzmy, że tak umownie przebrałam się za Czerwonego Kapturka, który przyłączył się do grupy wikingów czy coś xD
Poszliśmy na silent disco. Na barce.
Nie bez przygód - jakieś tam pierdy wyszły z opłatą wstępu, musieliśmy najpierw iść do bankomatu, ale się NIC tam nie było w okolicy - mój Dean Winchester googlał, gdy ja rozmawiałam z barmanką (próbowałam zapłacić karta lub szukałam możliwości na wypłacenie środków przy barze by wpłacić za wejściówkę za słuchawki na halloweenowe silent disco - okazało się, że nie ma takiej możliwości). Mój Dean bez słowa podszedł do mnie, do baru i pokazał mi na mapie jak wygląda odległość do najbliższych bankomatów - okazało się, że najbliżej jest nie-tak-bliska Żabka. Byliśmy dokładnie po środku martwego punktu jeżeli chodzi o dostępność bankomatów. Nie było w czym wybierać to niedopowiedzenie - z mapy wynikało, że znajdujemy się w centrum był po prostu wielkiego placka bez żadnych usług poza tym lokalem zacumowanym przy brzegu. Skomentowałam to na głos, nadal stojąc przy barze, kierując pytanie do mojego partnera “czyli musimy iść tam do Żabki? Bo tu jest dziura?” - chodziło mi o dziurę w tym sensie, że na mapie, którą pokazał mi O. w promieniu kilkudziesięciu metrów nie było bankomatów. A barmanka (a może właścicielka tej knajpy?) walnęła w kontuar oburzona “dziura, kurwa! Dziura! TU JEST DZIURA! Ja pierdole! Dziura!” O.o i odeszła na zaplecze śmiejąc się gorzko. Zastąpiła ją natychmiast inna dziewczyna wyjaśniając jak dojść do tej Żabki, ale był kwas... Najgorsze, że typiara zinterpretowała to co powiedziałam po swojemu i to jeszcze... tak głupio. Przecież nie miałam na myśli jakości tej kanjpy tylko dziurę w rozumieniu dostępu do bankomatów. Potem, jak już weszliśmy do lokalu po przygodach w Żabce poszłam z nią pogadać i wyjaśnić - mogłam to olać, ale było mi totalnie przykro, bo nie miałam nic złego na myśli przecież, a jej wcześniejsza reakcja i jakiś taki gorzki wybuch emocji jednak wzbudził we mnie poczucie winy. Ona była obrażona - po prostu okopana na swoim stanowisku, uznała, że “spoko, serio, spoko, nie ma sprawy” - nie dawała mi dojść do słowa. Nie chciała wysłuchać jak sytuacja wyglądała z mojej strony. No cóż. Ma do tego prawo. Ale źle się z tym czułam, bo naprawdę nie miałam na myśli perioratywnego nazwania tego miejsca, tej barki, tylko odnosiłam się do zasięgu na mapie pokazującej odległość do bankomatów ech...I to też nie perioratywnie - po prostu na mapie była dziura w sieci usług, taki blank space, taka część mapki z Herosów, której nie odkryłeś... 
No ale poszliśmy do Żabki. Zjedliśmy hot dogi (raz na ruski rok można - taki klimat imprezy xP), wybraliśmy środki i wróciliśmy.
Miejsce było cudowne, słuchawki super działały, gorzej było z jakością DJki. Pierwszy kanał odpowiadał za muzykę latynoską - mi się podobało, była Shakira i Enrique :P, la camisa negra, despacito i inne takie kawałki do zabawy, ale mój O. skwitował, że “na zielonym kanale cały czas leci jedna i ta sama piosenka” xD, więc trochę nie trafili zróżnicowaniem w gust. Na kolejnym -czerwonym- kanale grali kawałki nostalgiczne, niestety grali je CAŁE, a to męczyło, bo pobawiliśmy się naprawdę fajnie do 2 z 4 zwrotek czegoś-tam i przydałaby się po prostu zmiana tempa, a tu nic... a juz hit był, jak raz za razem puścił DJ ten sam kawałek Tiny Turner. Męczące to było, chociaż nuty były najsympatyczniejsze. Na trzecim - niebieskim - kanale leciał house który na parkiecie chyba miał najwięcej zwolenników, a który nas nie porywał wczoraj.  Ale bawiliśmy się naprawdę fajnie. Mój chłopak czekał na Eye of the tiger - niestety się nie doczekał (kto zna fandom Supernatural wie, że aktor grający Deana odwalił takie spontaniczne impro przy jednym z sezonów i oczywiście jako oddana fangirlka Deana to impro kiedyś męczyłam z wypiekami, a które jakiś rok temu pokazałam rosnącemu mi pod dachem fanowi Deana, też je męczył na YT z wypiekami, a któremu się marzyło odegranie tej improwizacji na wczorajszej imprezie xD chyba bym umarła ze śmiechu, bo jestem pewna, że by to zrobił - strasznie lubię w nim ten brak poczucia obciachu).
Po godzinie niestety... uznaliśmy, że padamy ze zmęczenia xD I to też mnie trochę bawi, bo jak wchodzisz w kierat praca-wolne to naprawdę wypracowana rutynka zmusza Twoj organizm do spanka o określonej godzinie. Jak się jest studenciakiem to inaczej się to odczuwa, a jednak praca... ech...
Wyszliśmy na spacer by się dotlenić. Myślałam, że wyjdziemy na pomost, ale OLŚNIŁO nas, że jest otwarte przejście na dach barki.
I tu mam ciary, jak myślę o tym co się wczoraj podziało.
Kurde, lubię musicale. Bardzo.
Moje pokolenie chyba poza bajkami Disneya nie miało swojego musicalu. Mieliśmy filmy taneczne jak Step-UP, Save the last Dance; były filmy muzyczne jak 8 Mila czy Across the Universe, ale takich stricte musicali, gdzie jednocześnie tańcem i wokalem przekazujesz istotny dialog i uczucia chyba nie mieliśmy, albo nie pamiętam. Ja mam swoją big love tj. Deszczową Piosenkę, a Skrzypka na Dachu mój tata od dziecka nam śpiewał w niedzielne ranki - jest masę sentymentu. Podobnie jak do Kabaretu, którego nie mogłam oglądać (byłam za mała, mama nie dawała pozwolenia), a który uwielbiała moja mama i cudownie mi opowiadała o Lizie Minelli, puszczała piosenki. Chyba jedyny musical, który przychodzi mi do głowy jako ważny dla mojego-mojej siostry grupy rówieśniczej to Moulin Rouge!, a potem, już jako studentki miałyśmy swoje Glee oglądane na wspólnym komputerze.
Tym czasem dla pokolenia mojego chłopaka w zasadzie jednym w bardziej kształtujących młodych ludzi i świadomość na temat wielkiego zmartwychwstania musicalu jako gatunku jest High School Musical - żeby wyjaśnić jaki ja miałam stosunek do tych produkcji, gdy wychodziły: były dla mnie zbyt “dzieciuchowate”, moja siostra oglądała Disney Chanel (więc ja znam ten kawałek kultury przez osmozę), a ja w tym czasie poznawałam dorobek Copollów, Deszczową Piosenkę, a z przyjaciółmi spotykałam się na imprezy podczas któych oglądaliśmy wersję reżyserskie LOTRa :P  Khem. Więc tego. Mój chłopak być może tak bez krępacji odwala tańce jak ze sceny, bo też z własną siostrą jako dzieciaki się tak bawili. Po prostu. 
Niemniej wczoraj wchodzimy na dach baki, widzimy panoramę miasta w światłach, kolory katedry odbijają się drgającej rzece, jest ciemno - już 22 wybiła, jest chłodno, ale nie jest zimno ani mroźnie, jakby to nie był koniec października tylko połowa maja... Ustalamy między sobą, że jesteśmy bardzo zmęczeni. Ale tak bardzo. Że po szalonym tępię jakie nam narzucił podczas radosnego tańca do piosenki z czołówki z Friendsów przed chwilą na dole pada - a mnie bierze ulga, bo sama ledwo zipałam po tych wszystkich piruetach, miło wiedzieć, że dla niego było to tak samo cardio-wyczynowe jak dla mnie. On jest gotowy zostać pomimo senności jeszcze chwile, bo wie, że mi zależało na tej imprezie. A ja mu mówię, że dosłownie chwilunię bo też padam i zależy mi na nim i widzę, że jest wykończony... I nagle w opartych o karki słuchawkach na “czerwonym” kanale słyszymy piosenkę z Greace. Tak. Greace. You the one that i want. I tu cała cudowność - mój chłopak nawet chciał się kiedyś przebrać za Danny’ego, bo on przecież tańczył w warsztacie mechanika na masce jakiegoś fajnego samochodu - i to lata temu nakłoniło mojego chłopaka do tego by obejrzeć Greace i pokochać. 
I co?
NATYCHMIAST weszły słuchawki na łep, bo to taka nuta! I znowu zatańczyliśmy.
Ale tak inaczej.
Tak totalnie się wygłupiając.
Tak, jakbyśmy grali w musicalu. Z celową teatralnością, wygibasami i dramatycznym cierpieniem i równie dramatycznie okazywanym oddaniem.
A potem weszła Sanah z Ale Jazz i zrobiliśmy podział na role.
A potem czułam się jakbym grała w filmie na MAXA, bo weszła piosenka z Dirty Dancning - Time of my life - i absolutnie czułam się jakby to był time of my life! Totalnie zachowywaliśmy się jakbyśmy grali w jakimś totalnie dramatycznym filmie i nie czułam ani trochę zażenowania kręcąc się w kółko, kręcąc się wokół mojego chłopaka, kręcąc mojego chłopaka wokół siebie, będąc podnoszoną, podrzucaną, całowaną, całując, padając na kolana, siadając na barana, powalając go na kolana, wbiegając na stoły, przewracając krzesła, tańcząc i grając na przewróconych krzesłach, udając, że śpiewamy piosenki z podziałem na słowa, machając włosami i robiąc całą resztę niemożliwych rzeczy, które ludzie robią tylko i wyłącznie jeżeli są bohaterami musicalu i mają ustawioną całą choreografię na jakimś totalnie-nie-muzycznym miejscu, jak na przykład dach kawiarni na barce. xD
No i po jakimś czasie się zmęczyliśmy xD i poszliśmy na dół oddać słuchawki i wróciliśmy do domu spać.
I mam taką myśl od wczoraj, od podróży tramwajem do domu... że gdybym go nie kochała to po tym wieczorze bym się w tym typie zakochała. On jest TAKI FAJNY! Skąd on się wziął. 
No i się cieszę...
A teraz idę piec ciasto dyniowe na jutro do pracy, :D 
7 notes · View notes
boycannibal · 2 years
Text
BTW. kokosanki
0 notes
hollyand-writes · 4 years
Text
@kagetsukai replied to your photo:  “Some quarantine baking for you all! ��  While I was researching my...”
Ok, so this video I'm about to link to you is in Polish, so I highly doubt you'll understand the spoken directions. BUT! You can totally see the steps of how to make that thing. Let me know if you need help translating/clarifying anything - I wouldn't mind doing it for you :)  https://www.youtube.com/watch?v=tUi5BIwzXqA
I’m just watching that video now! That looks absolutely DELICIOUS! I think I can guess what’s going on (7 eggs?!?) but thank you so much for linking it to me. When I come to bake it I might take you up on your offer and ask you for a translation from Polish to English 😄 Thanks so much! ❤️
1 note · View note
fyeahpolishmusic · 5 years
Video
youtube
Natalia Nykiel - Kokosanki (Coconut cookies)
1 note · View note
Kokosanki z białek
Składniki
300g wiórków kokosowych
4 białka
0,5 szklanki cukru
0,5 kostki masła
3 łyżki mąki ziemniaczanej
Przygotowanie
Piekarnik nagrzany do 170°C. Masło kroimy i rozpuszczamy. Do miski wsypujemy wiórki, a następnie zalewamy płynnym masłem. Mieszamy łyżką, aż wszystkie wiórki będą oblepione. W osobnym naczyniu ubijamy białka. Gdy będą sztywne zaczynamy powoli dosypywać 0,5 szklanki cukru, nie przestając ubijać. Na samym końcu dodajemy mąkę. Gdy masa będzie jednolita dodajemy połowę białek do wiórków i mieszamy delikatnie. Dużą blachę do pieczenia smarujemy masłem, lub kładziemy papier do pieczenia. W zwilżonych dłoniach, bardzo delikatnie tworzymy kulki wielkości orzecha włoskiego. Układamy na blasze i lekko spłaszczamy. Kokosanki wkładamy do nagrzanego piekarnika na około 15 min i pieczemy aż będą "złote"
2 notes · View notes
michaladamski1987 · 5 years
Photo
Tumblr media
Jeszcze kilka kokosanek zostało... 😉😁😊 Do kawy ☕️☕️☕️ idealne... 😍 #stylzycia #misiekwkuchni #wkuchni #kuchnia #kokosanki #wiórkikokosowe #coconutshrims #cośsłodkiego #słodycze #sweets #piekębolubię #ciastka #cake #ciastkakokosowe #coconutcake #smacznego #bonappetit #love @robert_krupinski (w: Jabłonowo Pomorskie) https://www.instagram.com/p/B0npRK0IYpV/?igshid=omjwfw6zdjed
0 notes
misfits-den · 7 years
Photo
Tumblr media
Just finished making those little buggers. I still have some leftover cake, but as tasty as they are, they take way too much time to make. And our kitchen furniture isn’t very friendly for long work.
Anyone knows how, if at all, are those called in English? I’ve just destroyed my childhood by not finding an official name and trying to translate the name and, well...
In my home, we call them Kokosanki, which literally translates to Coco Sleights (pfft) but I think more accurate would be Coco Cookies. Thing is, there is a completely different kind of cookie also called Kokosanki, so I tried with the name on the recipe, Kudłacze... One, my first thought was Furries (fairly accurate)... then I remembered that Scooby Doo’s Shaggy’s name was translated to Kudłaty which has the same root, so by all means those are called Shaggies.
At that point, I shut down my brain.
2 notes · View notes
zarya-zaryanitsa · 2 years
Text
Hagging out: March
The arrival of March or marzec can only mean one thing, and that would be marzanna.
Tumblr media
For those who are not familiar with Slavic love for ritually killing and burrying various gods and spirits I explain that marzanna is a feminine effigy, frequently situated on top of a long pole, carried around and then burned, drowned, torn apart or all of the above on March 21st to mark the arrival of spring. The effigy is named after Marzanna (also known as Morana, Marena, Morena, Mara and under countless other names and nicknames), a folkloric figure appearing predominantly in Slavic spring rituals, heroine of numerous folk songs. Many slavists believe the folkloric Marzanna originated in a pagan goddess, usually adressed by the same name.
In folk songs Marzanna emerges in two very different contexts. She is the sour Śmiercicha (augumentative of „Death”) that torments people, carried out of the village and drowned by local youth, who then run home without turning back, lest she decides to take someone with her to the grave. She is also our beloved Marzanecka (diminutive of „Marzanna”), whom we dress up beautifully, „worthy of an emperor” but dying for the young boys and girls of the village so that they can marry, so that they can eat. She is simultaneously the personification of illness, winter and death, carefully disposed of to, at least temporarily, ward off the dangers and the beautiful young village girl sacrificed to end the winter and open the fields.
For that reason I was very excited to be able to use willow sticks and withes to construct this year’s marzanna. In Slavic culture willow seems to carry similarly bifurcated connotations. On one hand willows (especially those of the weeping form) symbolize sorrow and grief and make for an appropriate decoration of graves and cemeteries. There existed a common belief that evil spirits live in willows and that devils hide in the hollows of their trunks (one of the best known Polish devils - Rokita - is named after a willow). On the other hand willow withes were also used as an apotropaic tool to stop evil powers and as a symbol of resurrection, rebirth and vitality. In this capacity, just like marzanna, they feature rather frequently is Slavic spring rites. Willow branches replaced palms on Palm Sunday, were weaved into whips for rejuvenating holiday whippings, used as decorations during Vrbica/Lazarus Saturday etc. Michał Łuczyński lists willow as one of the more popular materials from which marzannas are made (alongside clay, black elder, poplar, hay, floral wreaths and bits of fabric).
Tumblr media
Materials used:
willow sticks for the core, withes for the skirt and braid (although not visible in the pictures she does have a braid, meticulously put together by my love, who believes effigies of a doomed-to-die girl deserve pretty hairstyles),
red raffia from our Valentines Day desserts for the corset,
forgotten lilac ribbon found in my vanity for the headdress,
red rosary and prayer beads (not blessed) repurposed as korale.
In accordance with popular custom I did not destroy the whole effigy and preserved the ribbon and the beads for future spellwork.
I always consciously try to use a lot of red for my marzannas - red is the color I associate with her the most (marzana is also the name of a plant rubia tinctorum or dyer’s madder, used in production of red dyes).
Offerings:
apples, one of the common attributes of folkloric Marzanna,
homemade kokosanki (recipe here),
brioche with homemade black elder jam (associated with death and afterlife, also HA! I managed to fit in a preserve, although not a June one - that would elderflower syrup, now long gone),
strong black tea (this is a respectable Polish household!),
mint flavored chcolate (I associate artificial mint flavoring with cold and winter because of the mentol-y notes),
red candles.
101 notes · View notes
meganutriland · 4 years
Photo
Tumblr media
People always ask me how r u doing this? I manage the time by planning ahead, making list, counting on myself and be ready for every surprise. Baking for #goodcause #charityevent #charity #donation for #kids #suffering of #cancer #preparing #cakes #cookies I fo find time during my #busyschedule to refuel someone’s needs. Act fo not waste time for nothing! #pomagamy #akcjecharytatywne #walkazrakiem #zyj #dzisiaj #dzialaj #pieczemy #ciasta #ciasteczka #smacznie #zdrowo #kokosanki #oatscookies #chocolatecake #lemoncake #zawijance #bananabread #powercookies #withmyniece https://www.instagram.com/p/B8Hz7EknAgx/?igshid=1nl4kaumdtaqe
1 note · View note
ludzkareka · 6 years
Photo
Tumblr media
zimne wypieki/ kokosanki w gablotce/ wejwo dworzec PKP 2018
0 notes
monluna-dreamer · 5 years
Text
15 Questions, 15 Mutuals
I got tagged by @stagnantnostalgia90
1. Are you named after anyone? No.
2. When was the last time you cried? Yesterday.
3. Do you have kids? No.
4. Do you use sarcasm a lot? It happens.
5. What’s the first thing you notice about people? I’ll skip that one.
6. What’s your eye color? Green.
7. Scary movie or happy ending? Happy ending!
8. Any special talents? I don’t know about special... but I think I have a good intuition. And according to my family I make the best kokosanki (coconut cookies).
9. Where were you born? Poland.
10. What are your hobbies? Reading, listening to music, writing, baking.
11. Do you have any pets? No.
12. What sports do you play/have you played? I really liked to play volleyball. Me and one of my best friends used to go and play everyday after school and then at the weekends. 
13. How tall are you? 173 cm.
14. Favorite subject in school?  Foreign Languages (German and English), Polish and History.
15. Dream job? That’s a thing. I still don’t really know what I want to do... Maybe book translator. I would like to do something related to reading, writing and traveling.
I’m going to tag @littlecountrymouse, @4evermyavalon, @crazy4malex, @caitlesshea, @malex-allthehearteyes, @ubiestcaelum, @rfblackmare.
2 notes · View notes
mniejtznlepiej · 3 years
Text
zjadłam dwie kokosanki dzisiaj, jestem na siebie taka zła, mam ochotę się popłakać
zjedzone: 150-230 nie wiem której stronie mam wierzyc
spalone: 1200
update: spalilam jeszcze 250kcal wiec razem 1450kcal;)
0 notes
rekldusha · 4 years
Text
Печенье "Кокосанки"
https://mircooking.ru/2020/11/29/pechene-kokosanki/
Печенье "Кокосанки"
Tumblr media
Вкуснейшее кокосовое печенье покупала в магазине и каждый раз думала: “Ну как они его делают? Такое вкусное…” И вот, увидела
0 notes