Wdzięczność
Słowo to często przewija się w moich social mediach, pojawia się u ludzi, których słucham. Wspomina o tym także Brane Brown w swojej książce dary niedoskonałości, jako fundamentalny element autentycznego życia. Długo mówiłam to słowo nie znając tak naprawdę jego znaczenia. To znaczy czułam, co ono oznacza, ale nie za bardzo czułam to wewnętrznie. Może to kwestia moich przejść w życiu, może tego żalu, złości i agresji, która się we mnie tli tam gdzieś w środku, ale nie rozumiałam. Mówiłam, że rozumiem, chwaliłam się nim, powtarzałam jak mantrę czując, że tak naprawdę niewiele o nim wiem, ale nawet sama przed sobą miałam problem, by to przyznać.
Dziś od rana towarzyszyło mi uczucie frustracji i wkurwienia. Obudziłam się z przeświadczeniem, że trzeba po prostu przeżyć ten dzień „jakoś”, robić swoje i za bardzo się nad tym wszystkim nie pochylać. Jednak przy trzeciej godzinie szkoleń, na które się zapisałam, miałam dosyć. Coś we mnie krzyczało, burzyło się. Stwierdziłam - okej, pewnie potrzebuję medytacji. Usiadłam wygodnie na podłodze i starając się koncentrować na swoim oddechu, wgłębiałam się w siebie. Ale szczerze powiedziawszy, myślałam, że zaraz szlag jasny mnie trafi. Wzięłam słuchawki, zostawiłam szkolenie i wyszłam. To był impuls, potrzebowałam działać, potrzebowałam coś z siebie wyrzucić, ale nie wiedziałam co.
Widok płaczących się po ulicy ludzi jeszcze bardziej mnie zdenerwował, jak dla mnie, mogliby zniknąć. Chciałam zostać sama i krzyczeć z całych sił. Nie wiedząc co począć z tym czymś w środku zaczęłam biec. Kroki same poniosły mnie do parku, gdzie zaczęłam biec jeszcze szybciej. Chciałam uciec z tego świata, chciałam zniknąć. Założyłam obie słuchawki na uszy (zazwyczaj noszę jedną, żeby pozostawać czujna na otoczenie, ale musiałam się dziś odciąć) i po prostu biegłam w nicość, jak to sobie wyobraziłam. Ale jedna nutka, potem druga.. płuca paliły niemiłosiernie, musiałam zmienić bieg w trucht, bo moje ciało nie wyrabiało. Nagle zaczęłam dostrzegać wolno spadające liście. Starsze panie z uśmiechem trzymające się pod ręce. Innego biegacza w sportowej koszulce. Czy on też biegnie żeby zagłuszyć coś w swoim życiu? Zaczęłam się rozglądać. Przebijające się przez liście słońce zaczęło otulać moją twarz, poczułam ciepło na policzkach. Zaczęłam sobie wyobrażać siebie jako postać z jakiegoś serialu, która w openingu kroczy wśród drzew, samotna, rozmarzona, ale jednocześnie pewna siebie. Automatycznie wypiłam pierś, wyprostowałam się i przyspieszyłam kroku. Nawet nie wiem, kiedy uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy zaczęłam obdarowywać nim inne osoby. I nagle w mojej głowie zakołatało słowo „wdzięczność”. Zaczęłam je czuć. Wdzięczność za to, że mogę doświadczać tej chwili, że mogę patrzeć na nieprzebraną paletę kolorów odbijającą się w liściach, za to, że mogę dotknąć kory drzew, za to.. że po prostu żyję. Nie wiem skąd się to wzięło, nie rozumiem. Ale czuję.
Mam mentalność naukowca, toteż wszystkie rzeczy, które się zdarzają muszą u mnie mieć swoje „dlaczego”. Wszystkie sytuacje, sposoby myślenia u innych ludzi, dane odczucia, muszą mieć swoją przyczynę, przebieg i konsekwencje, czyli skutek końcowy. Ewentualnie jak rzutują na przyszłość. Wiele rzeczy racjonalizuję, spłycam uczucia do książkowych definicji, bardzo lubię czytać o emocjach u innych ludzi. Może to dlatego, że wtedy czuję, jakbym sama ich doświadczała. Ale uświadomiłam sobie, że taki sposób życia i patrzenia na świat sprawia, że nie żyję autentycznie. Nie dopuszczam siebie do czucia, czym chronię się przed zranieniem, ale jednocześnie zamykam się na te pozytywne chwile, budujące. Otoczyłam się skorupką, barierą ochronną. Przez te wszystkie lata tak bardzo chciałam chronić moją dziecięcą ciekawość i radość z życia, że zamknęłam ją sobie pod kluczem, bojąc się, że ktoś mi to zabierze. Owszem, dzieliłam się nią mówiąc, czy pisząc o niej. Ale nie praktykowałam. Pozwoliłam, by skrył ją kurz, by zaczekała na „lepsze czasy”. Ale lepsze czasy nie nadejdą. To znaczy, z otwartością spoglądam w przyszłość i wierzę, że moje życie będzie szło ku górze bardziej, niż ku dołowi, ale zdałam sobie sprawę, że sama zamknęłam się w danym odczuwaniu czekając na lepsze chwile, podczas gdy to lepsze, przysłowiowe „jutro” może być teraz. Tylko, o ironio, trzeba sobie na to pozwolić, nie czekać na lepszy moment, znak od Boga, czy wszechświata. Poczułam prawdziwie, że przyszłość dzieje się teraz i tylko ja mam moc sprawczą, by ją zacząć budować, albo zatrzymać w miejscu i czekać. Co powoduje, że nie zacznę jej tworzyć nigdy. Bo gdy nie dopuścisz do siebie tego, że masz moc sprawczą, że to ty kierujesz swoim życiem i to ty nadajesz mu kształt, zamkniesz się w statusie „w oczekiwaniu” i ugrzęźniesz. Czas nieubłaganie będzie szedł do przodu, życie będzie się działo, a ty usiądziesz w kąciku i będziesz czekał i obserwował, jak cię mija. Będziesz obserwatorem swojego życia i życia innych.
A może warto zostać twórcą? Może warto spróbować się w roli odkrywcy, poszukiwacza, który ma wpływ na to, co dzieje się w jego życiu, w jego przestrzeni czasowej? Ona jest ograniczona. Nie mamy jej w nieskończoność, to poczucie, że zawsze już tak będzie, jest złudne. Starzejemy się, zużywamy. To smutne, ale jednocześnie i magiczne, bo otrzymałeś pole do tworzenia, do nabierania doświadczeń. Ty i tylko ty, masz wpływ na to, jak skończy się ta opowieść.
Czy podejmiesz wyzwanie?
0 notes
Jeśli zaczynamy się spotykać, obiecaj mi jedno.
Nie ważne jak bliska będzie nasza relacja, nigdy, przenigdy nie stawiaj mnie na pierwszym miejscu. Idź swoją drogą, nie strać siebie, bądź sobą. Bo to właśnie te cechy przyciągnęły mnie do Ciebie. Spełniaj swoje marzenia, rób to, co kochasz, sięgaj gwiazd. Nie chcę być przeszkodą w osiągnięciu Twoich celów, zrozum.
Chcę być Twoją Muzą.
Inspiracją.
0 notes
Masz swój głos, czy puścisz go wolno?
To twój los, meandry rzeki
Której możesz zmieniać nurt.
Puścisz go wolno?
Puścisz?
Wolno?
Będziesz mieć tą odwagę?
0 notes