HAPPY EVENT (헤피 이벤트) ✦ S01E01
ODCINEK 1: Plotki
masterlist ✦ next
Biuro wypełnił dźwięk głośnego westchnienia. Nienaturalnego, wręcz teatralnego. Jakby ktoś chciał jedynie zwrócić na siebie uwagę, a nie jakby zabrakło mu powietrza w płucach.
Ji Changmin jedynie na moment oderwał wzrok od ekranu komputera, aby spojrzeć na siedzącego przy stanowisku obok Kevina. Mężczyzna siedział nienaturalnie odchylony na krześle biurowym, machając długopisem między palcami i nie wyglądał na specjalnie przejętego. Owszem, stroił dziwne miny, głupio wzdychał, krótko mówiąc, przeszkadzał w pracy, ale szczerze powiedziawszy, zdawało się, że Kevin ogólnie rzadko kiedy zdawał się być zakłopotany nieprzyjemnymi myślami.
— Coś się stało, Kevin-ssi? — zapytał bardziej z grzeczności, niż ciekawości.
Nie odrywał palców od klawiatury, przepisując dane z jednego okienka do drugiego i naprawdę starał się nie wywrócić oczami, kiedy jego znajomy westchnął po raz kolejny.
— Coś tu jest nie tak — mruknął cicho, jednak nie brzmiało to jak odpowiedź na pytanie Changmina.
Wydawałoby się, że Moon mamrotał jedynie pod nosem, czekając aż współpracownik zacznie go błagać o szczegółowe informacje. W końcu, co niby aż tak wpłynęło na biednego Kevina Moona, że oderwał się od pracy? Ciągle wzdycha, marszczy brwi, syczy - musiało to być coś poważnego, skoro aż tak go to denerwowało!
— Fakt, że Jimin na nas nie krzyczy? — Ji wypuścił głośno powietrze przez nos, a kąciki jego ust mimowolnie powędrowały do góry. — To chyba przez kamery — podniósł wzrok na operatora stojącego
w rogu pomieszczenia.
Ciężka kamera zasłaniała w większości jego drobne ciało, które i tak tonęło pod warstwą luźnych ubrań. Przez ostatnie tygodnie wszyscy zastanawiali się, jakim cudem taki chuderlak dźwiga tak gigantyczny sprzęt, który wydawał się ważyć tonę. Oczywiście, musieli to sprawdzić z resztą wydziału jak tylko stażysta zniknął na chwilę w toalecie i zostawił urządzenie samo, jedynie na krótki moment w biurze. Aż dziwne, że wszyscy wyszli z tego cało. Razem z kamerą.
Changmin uśmiechnął się szeroko i pomachał prosto do obiektywu, który po chwili skupił się na Kevinie.
Rzeczywiście, odkąd Happy Event podpisało kontrakt z KBS na reality show, w którym mieli wziąć udział, ich kierowniczka zachowywała się dość… dziwnie. Chociaż było to bardzo skromne słowo biorąc pod uwagę to, że wydawała się być zupełnie inną osobą, gdy tylko przypominała sobie, że są nagrywani przez cały dzień w pracy – nawet w trakcie nadgodzin. Po raz pierwszy to nie stażyści wychodzili jako ostatni z biura, a właśnie ekipa telewizyjna, która zdawała się mieć serdecznie dość Wydziału Usług i Organizacji Imprez.
Przez pierwsze tygodnie wszyscy byli sztywni, bali się odezwać, a praca przez to stawała się męczarnią. Pilnowali każdego słowa w obawie o stanowisko, jednak im więcej czasu mijało, tym częściej zapominali się nawet w momentach, kiedy odwiedzał ich sam reżyser programu.
Prezes jednak uważał, że to kopalnia złota. Jakby nie mieli wystarczająco dużo roboty, z którą się nie wyrabiali, stary Pan Choi uznał, że wypada nieco spopularyzować pracę w biurze. Marudził coś o małej ilości chętnych, braku świeżej krwi i jeszcze jakiś innych pierdołach, zupełnie jakby nie mieszkali w Korei Południowej, a średnia wieku ich wydziału nie wynosiła trzydziestu lat.
Kevin pokręcił głową i wydał z siebie dziwny dźwięk - coś pomiędzy warknięciem a jękiem, co ostatecznie miało chyba jednak być zaprzeczeniem. Machnął ręką, jakby to co mówił Changmin był kompletnym stekiem bzdur, po czym uważnie rozejrzał się po całym pomieszczeniu, upewniając się, że nikt ich nie będzie podsłuchiwał.
No, oprócz ekipy telewizyjnej, która nie dość, że miała na nich oko, to jeszcze słyszała wszystko idealnie przez mikrofony przypięte do ubrań pracowników.
— Nie — wyszeptał na tyle cicho, że Changmin w końcu oderwał się od pracy i spojrzał na znajomego.
Gdy Kevin machnął ponownie dłonią i obydwoje przechylili się w swoją stronę. Moon jeszcze raz objął wzrokiem całe biuro, zanim uniósł rękę, jakby chciał powstrzymać dźwięk przed rozprzestrzenianiem się i zaczął znów mówić:
— Sunwoo i Minji.
— Co z nimi?
— Przyszli razem do pracy.
Changmin pokiwał powoli głową. Ciągle wpatrywał się w kolegę z pracy, który naśladował jego ruch i dopiero po chwili uznał, że najwidoczniej nie rozwinie on swojej myśli.
— No i? — zapytał w końcu, chcąc wyciągnąć od niego jakąkolwiek puentę tej rozmowy.
— No i? Jesteś głupi czy ślepy? — pomimo zirytowanego tonu, Kevin nadal mówił półszeptem, jakby bał się, że któreś z samych zainteresowanych wróci wcześniej z przerwy.
— Za to ty nie musisz być wredny!
Obydwoje fuknęli niezadowoleni i niemal jak lustrzane odbicia wyprostowali się, a następnie skrzyżowali ręce na piersi. W innym przypadku już dawno zaczęliby się śmiać, że pracują z sobą na tyle długo, że połączyli się z sobą telepatycznie. Tyle, że nie tym razem. W końcu, gdyby Ji Changmin i Kevin Moon porozumiewali się w jakiś nadnaturalny sposób, to udałoby im się połączyć najprostsze fakty.
— Wiesz gdzie mieszkają Minji i Sunwoo? — zapytał w końcu Kevin, chcąc naprowadzić swojego przygłupiego znajomego na swój tor myślowy.
Nie mógł jednak odpowiedzieć mu wprost. Byłoby przy tym za mało zabawy. Poza tym, znając życie, Changmin i tak zacząłby zaraz wypytywać o szczegóły, jakby nie mógł się ich sam domyślić.
— Minji mieszka po drugiej stronie rzeki — kontynuował Kevin, machając palcem w powietrzu. — A sunwoo na Mapo — machnął ponownie, zupełnie jakby wskazywał punkty na niewidzialnej mapie.
Dopiero w tym momencie Ji Changmin otworzył szeroko usta. Zamrugał kilka razy, układając wszystko w swojej głowie, podczas gdy Kevin uśmiechnął się szeroko, widząc, jak jego kolega w końcu zrozumiał powagę sytuacji.
— I przyszli razem do pracy! — Changmin powiedział to zdecydowanie zbyt głośno, czym zaskoczył nawet sam siebie.
Szybko zasłonił usta dłonią. Moon uderzył go w ramię ostrzegawczo i obydwoje nerwowo rozejrzeli się po biurze. Całe szczęście, jedynie kierownik spojrzał na nich ukradkiem, wracając do swojego pokoju, ale nie zatrzymał się, aby zapytać się o czym rozmawiają. Dopiero gdy zniknął za szklanymi drzwiami i zaciągnął ciemne zasłony na szybę, Changmin i Kevin spojrzeli na siebie, ledwo powstrzymując się od podekscytowanego pisku.
— Coś musi być na rzeczy.
Obydwoje pokiwali głowami, a Ji dodatkowo pokiwał palcem wskazującym, cicho przyznając tym gestem rację koledze.
— O czym gadacie?
Przez nagłe pytanie, obydwoje podskoczyli na krzesłach, odwracając się gwałtownie w stronę Sohn Youngjae. Z jednej strony odetchnęli z ulgą, że to nie Kong Minji, albo jeszcze gorzej, Kim Sunwoo, jednak biorąc pod uwagę bliską relację chłopaka z tą dwójką, Changmin i Kevin tak czy siak spojrzeli na siebie podejrzliwie, zanim machnęli w jego stronę, aby się schylił.
Blondyn posłusznie zgiął się wpół, opierając ręce na udach, podczas gdy jego koledzy starali się jak najlepiej dobrać słowa w swoich głowach, zanim je wypowiedzą.
— Jesteś blisko z Minji i Sunwoo… — zaczął niepewnie Moon.
Niezręcznie splótł palce na kolanie, bawiąc się kciukami, a nawet przygryzł usta, czekając na jakikolwiek komentarz ze strony Youngjae. Ten natomiast zmarszczył brwi, jakby bardzo intensywnie zastanawiał się nad jego słowami.
— Wy też — mruknął w końcu, podnosząc wzrok najpierw na jednego, a później na drugiego inspektora.
— Dobra — Kevin cmoknął ustami niezadowolony. — Wiesz o co chodzi.
— Właśnie kiedy nie wiem o co chodzi — Youngjae uniósł nieco głos, przez co dwójka znajomych szybko go uciszyła.
Changmin przyłożył jedną dłoń do twarzy Sohna, a palec drugiej przytknął do własnych ust. Przez zmarszczone brwi i poważną minę wyglądał przekomicznie, jednak biorąc pod uwagę swoją aktualną pozycję, Sohn nie mógł się nawet zaśmiać. Ostatecznie przypomniało mu się, że przełożeni nie trzymają go tam siłą. Wyprostował się, krzyżując ręce na piersi, patrząc na kolegów z pracy z góry. Jednak zanim zdążył odejść, Ji postanowił skorzystać z ich ostatniej szansy.
— Są razem?
Zarówno Youngjae jak i Kevin otworzyli szerzej oczy, patrząc na mężczyznę z wyraźnym szokiem wymalowanym na twarzy,
— Co?
— To, że przyszli razem do pracy chyba jeszcze nic nie znaczy! — Moon ponownie się zamachnął, chcąc zaatakować obolałe już ramię Changmina.
Ji cały się spiął, niemal automatycznie już unikając ciosu wymierzonego przez znajomego.
— To ty zacząłeś temat! Co innego miałem pomyśleć?! — uniósł nieco ton, machając ostrzegawczo palcem przed nosem Moona.
— Masz rację — przyznał szybko, odwracając się w stronę Youngjae. — Są razem?
W każdej innej sytuacji Youngjae by najzwyczajniej w świecie machnął ręką, może nawet mruknął coś pod nosem o bzdurach, które wygadywali koledzy z pracy i odszedł, aby wrócić na swoje stanowisko. Zaskakująco jednak zmarszczył brwi, wpatrując się w jakiś niewidoczny punkt przed sobą. Palcem zastukał kilka razy w podbródek, jakby naprawde wysilał wszystkie swoje szare komórki, aby przypomnieć sobie najmniejsze szczegóły na temat dwójki przyjaciół.
— Trudno powiedzieć — wymruczał przeciągle, ciągle strojąc głupie miny. — Chociaż ostatnio rzeczywiście zachowują się dziwnie.
Blondyn pomachał palcem wskazującym, cicho przyznając w ten sposób, że jego przełożeni rzeczywiście mogli coś wywęszyć.
— Zapytaj się im — rzucił w końcu Kevin.
Youngjae niemal zachłysnął się własną śliną. Zakaszlał głośno, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego konkretnego dźwięku, dopóki jeden ze znajomych nie poklepał go po plecach.
— Nie ma mowy! — wydusił z siebie w końcu, czując jak w oczach stają mu łzy przez nagły atak kaszlu.
— Dlaczego nie? — kontynuował Moon, dziecinnie chwytając za oparcie własnego fotela, którym potrząsnął.
Sohn chciał go wyśmiać. Powiedzieć mu, że zachowuje się gorzej niż Changhee, lider drugiego teamu w wydziale, może nawet rozpowiedzieć przesadzoną plotkę o zachowaniu szanownego pana inspektora, aby współpracownicy nie dali mu żyć przez kolejny tydzień. Niestety, ślina nadal zalegała mu w gardle, a pomimo ciągłego odchrząkiwania nadal miał dziwnie ochrypnięty głos. Nie miał więc siły na wykłócanie się z Kevinem. Tak, był to jedyny powód, dlaczego nic nie ciągnął. Wcale nie bał się, co w odwecie może wymyślić dla niego przełożony.
— To niezręczne!
— Ale z ciebie tchórz.
Gdy Kevin wywrócił oczami, Youngjae niemal poczuł jak krew w jego żyłach zaczęła się gotować. Momentalnie zrobiło mu się gorąco, co zdecydowanie było widać na jego twarzy. Nerwowo pociągnął za krawat, starając się go nieco zluzować, aż w końcu pomachał palcem wskazującym bezpośrednio przed nosem Moona.
— Skoro tak to sam się ich zapytaj!
Kevin odchylił się na krześle. Wypuścił głośno powietrze nosem raz, później drugi, aż w końcu na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny, ironiczny uśmieszek. Spojrzał gdzieś w bok, nadal fukając niezręcznie, aż w końcu odwrócił się w stronę Youngjae z zupełnie poważną miną.
— Nie ma opcji!
— I to ja jestem tchórzem?!
Sohn ponownie pomachał palcem, jakby groził starszemu koledze, aż w końcu Moon go chwycił i nieprzyjemnie wykręcił w drugą stronę.
— To ty się z nimi przyjaźnisz! — Kevin prychnął znów dość głośno.
Tym razem wyprostował się na krześle, krzyżując ręce na piersi, chociaż ciągle łypał nieprzyjemnym wzrokiem na blondyna stojącego obok. Youngjae w odpowiedzi westchnął głośno. Pokręcił głową i pocmokał ustami, a nawet powzdychał jeszcze kilka razy.
— Przyjaźń to duże słowo — machnął w końcu ręką. — Nazwałbym to ewentualną znajomością.
Sohn nie powstrzymał rozbawionego chichotu spowodowanego własnym żartem, a nawet Changmin prychnął głośno. Kevin uderzył kolegę w ramię, oburzony jego zdradą, chociaż sam musiał zacisnąć usta, aby się nie uśmiechnąć.
— Nie chcę was stresować, ale słychać was w całym biurze — tym razem cała trójka podskoczyła w miejscu, odwracając się w stronę Cha Gaeun, która właśnie usiadła przy swoim biurku, które znajdowało się tuż obok stanowiska Kevina.
Rzeczywiście w pewnym momencie zupełnie się zapomnieli, niemalże wykrzykując oskarżenia w swoją stronę. Dopiero przez uwagę Gaeun rozejrzeli się nerwowo po biurze, przez co dziewczyna zaśmiała się głośno.
— Spoko, reszta jest nadal na stołówce.
Cha rozłożyła się wygodniej na zielonym fotelu, uważając przy okazji, aby nie wylać czasem zawartości kubka trzymanego w ręce. Już raz oblała się cała kawą w pracy i przez cały dzień musiała wysłuchiwać komentarzy kolegów z teamu, że wygląda, jakby się zerzygała. Wolała nie przeżywać tego po raz drugi.
— To po cholerę nas straszysz? — Changmin uniósł brwi, a pomimo agresywnego tonu, Gaeun zachichotała ponownie.
— Bo się wydzieracie, jakby to była jakaś nowość! — Dziewczyna założyła nogę na nogę i westchnęła głośno. — Przychodzą razem do biura od początku grudnia — dodała już ciszej, zerkając w stronę wyjścia na klatkę schodową, jakby sama obawiała się, że Minji i Seunwoo przyłapią ich na gorącym uczynku.
— Pierdolisz — Gaeun pokiwała wolno głową, podczas gdy Youngjae zszokowany zasłonił usta dłonią.
Chociaż nie tylko on zdawał się być zaskoczony. Kevin trochę zbyt gwałtownie odwrócił się w jej stronę na obrotowym krześle, niemal przewracając się razem z fotelem, a Changmin otworzył oczy tak szeroko, że Cha zdziwiła się, że gałki nie wyleciały mu jeszcze z czaszki. Sama jednak dość spokojnie popijała gorzką kawę, chwiejąc się na boki. Wiedziała, że jej koledzy z teamu nie wytrzymają zbyt długo bez znajomości każdego najmniejszego szczegółu. Po zszokowanych twarzach i nerwowym przygryzaniu palcy doskonale było widać, że ledwo powstrzymują się od pytań, więc specjalistka ledwo powstrzymała się od głośnego prychnięcia.
— Jimin zaczęła zaznaczać wszystko w kalendarzu… — wyznała w końcu, ale nie zdążyła nawet dokończyć zdania, kiedy całą trójką mężczyźni ruszyli się z miejsca. Przepychali się w wąskich przejściach między biurkami, aby jak najprędzej dotrzeć do stanowiska zastępczyni keirownika wydziału, robiąc przy okazji jeszcze więcej hałasu i bałaganu niż to potrzebne.
— Ogólnie to nie lubię plotek. Są głupie, pełne bzdur i nigdy nie przynoszą niczego dobrego — Youngjae spojrzał prosto w kamerę, kręcąc powoli głową.
— To musi być prawda! — Sohn niemalże pisnął z ekscytacji, a gdy Kevin szturchnął go w ramię, momentalnie zasłonił usta dłonią. — To musi być prawda! — powtórzył półszeptem chociaż przez podekscytowany ton i tak nie robiło to wielkiej różnicy.
Rzeczywiście, Lim Jimin miała w kalendarzu wszystko – kiedy kto się spóźnił, nawet z dopiskiem o ile minut. Każde dni urlopowe wszystkich pracowników, terminy dotyczące nawet tych najmniej ważnych pism, ale również to kiedy miała dodatkowe zajęcia z angielskiego, w które dni w firmie urzędował audytor i prawnik, z którymi najczęściej sporządzała umowy, a niektóre strony były całe zapełnione bezsensownymi rysunkami ulubionych postaci z kreskówek albo karykaturami współpracowników. Przeglądanie tego konkretnego kalendarza z logiem Happy Event wydawało się aż trochę zbyt intymne dla trójki pracowników.
Ale nie dla Cha Gaeun, która bez żadnego oporu rozsiadła się na różowym fotelu, wertując cienkie kartki.
— Na pewno powinniśmy to robić? — Changmin przełknął ślinę tak głośno, że trudno było nie porównać go do postaci z kreskówki. Nerwowo rozglądał się na boki, a Gaeun pomyślała jedynie o tym, że naprawdę wyglądał, jakby się urwał z jakiegoś odcinka Scooby Doo.
— A dlaczego nie powinniśmy tego robić? — Cha mruknęła cicho, nie rozumiejąc obaw znajomych.
W końcu, okej, może to nie było do końca na miejscu, ale przecież Jimin nie zwolni ich za przeglądanie jej kalendarza, którego i tak zostawiła otwartego na środku biurka.
Gaeun przerzuciła jeszcze kilka kartek, aż dotarła do ostatnich tygodni ubiegłego roku. Gdzieś pomiędzy zapiskami “okres?” i “ㅅㅂㅅㅂㅅㅂ” znalazła pierwszą notatkę otoczoną znakami zapytania.
Sunwoo i Minji?
— Co wy tu robicie? — Kevin tym razem wydał z siebie krótki krzyk, kiedy Lim Jimin obeszła całą ich grupkę, aby postawić kubek z kiczowatym nadrukiem na swoim biurku.
Kobieta nie wyglądała na poruszoną, ani nawet zaskoczoną. Spokojnie odłożyła naczynie na blat i nawet nie wyzwała koleżanki z pracy, aby zeszła z jej fotela. Nie spojrzała też na otwarty na grudniu kalendarz – zamiast tego pochyliła się nad klawiaturą, aby wpisać hasło do komputera i odpalić aplikację poczty, na którą zaczęła napływać fala maili nadesłanych przez jedynie godzinę jej nieobecności.
— Zapisujesz ile razy Sunwoo i Minji przyszli razem do pracy? — zapytał Changmin, czując na sobie palący wzrok znajomych.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że to on miał największe szanse przeżycia, nawet jeśli powiedziałby coś nie tak. No, może oprócz Gaeun, ale ona zdawała się mieć całą tą sytuację gdzieś i jedynie robiła zdjęcia rysunków z notesu kierowniczki.
— A ty nie zapisujesz ile razy Sunwoo i Minji przyszli razem do pracy? — Jimin zmarszczyła brwi, biorąc łyka gorącej kawy. Jedną rękę oparła na biodrze, wzrokiem przeskakując od jednego pracownika na drugiego, aż w końcu zatrzymała się znów na Ji, który patrzył na nią widocznie skołowany.
Dopiero wtedy odetchnęła głośno, a nawet wywróciła oczami. W końcu, kto to widział, żeby musiała się tłumaczyć z takich pierdół przed własnymi podwładnymi?
— Zapisuję też ile razy w ciągu dnia Sangyeon powie, że nie ma czasu na podpisanie papierów — zaczęła wyliczać, po kolei unosząc odpowiednią liczbę palcy w górę. — I to ile razy Juyeon mnie wkurzy.
— Juyeon jest na urlopie od tygodnia — zauważył Youngjae, jednak w odpowiedzi spotkał się jedynie z nieprzyjemnym wzrokiem kierowniczki,
— Zapisuję też wszystko co mówisz, co sprawia, że chcę rzucić pracę. Gaeun, możesz to dopisać. — Jimin zastukała palcem o kartki w zeszycie, który nadal przeglądała jej koleżanka.
— Ale pod tym, że chcesz rzucić pracę przez Youngjae, czy pod tym, że jesteś zakochana w Juyeonie? — dopytała, otwierając jeden z kolorowych pisaków rozrzuconych na biurku.
Lim w odpowiedzi jedynie warknęła coś niezrozumiałego, więc ostatecznie wpis został oznaczony obydwoma kategoriami.
Chyba właśnie przez to na moment w biurze nastała cisza. Dość niezręczna, przerwana jedynie cichym westchnieniem kierowniczki, która najwidoczniej nawet nie miała siły się wykłócać z pracownikami, chociaż Kevin i Youngjae wydawali się wysyłać sobie nawzajem telepatycznie kolejne bzdury do zapisania w ich własnych kalendarzach.
— Dlaczego się ich po prostu nie zapytacie? — rzuciła w końcu Jimin, opierając się plecami o wysoką szybę przy swoim biurku.
Z początku czuła dziwny lęk spowodowany urzędowaniem na trzecim piętrze budynku i to tuż okna z widokiem na plac znajdujący się na terenie firmy, gdzie podczas ładniejszej pogody pracownicy wychodzili na papierosa. Tyle że teraz, po kilku latach pracy, czasami sama miała ochotę chwycić za swój fotel, rozbić nim szybę i wyskoczyć przez nią od razu na parking. A najlepiej by było, jakby jeszcze trafiła w auto prezesa.
— Co? — Youngjae wydawał się zupełnie stracić wątek przez chwilę rozkojarzenia.
— Sunwoo i Minji. Wystarczy im się zapytać, co jest na rzeczy.
— A dlaczego ty się nie zapytasz? — Changmin znów postanowił wziąć trudne pytanie na siebie.
Niestety, nie spotkał się z konkretną odpowiedzią. Jimin wzruszyła ramionami, pokręciła trochę głową, a nawet uniosła wysoko ręce, rozciągając się od niechcenia.
— Lubię po prostu siać ferment — ziewnęła po chwili, pstrykając każdymi możliwymi stawami przy dłoniach.
Gaeun przerażona dźwiękiem chwyciła koleżankę za ręce, podczas gdy Kevin z Changminem pokiwali wolno głowami, mrucząc cicho pod nosem.
— To ma dużo sensu — skomentował w końcu Kevin, cicho godząc się z tym, że prawdopodobnie nigdy nie poznają odpowiedzi. Związek Minji i Sunwoo na zawsze pozostanie tajemnicą, a on umrze nie wiedząc, że został wujkiem.
Gdy usłyszęli pojedyncze piknięcie, wszyscy na raz odwrócili głowy w stronę windy. Najpierw usłyszeli śmiech, należący do nikogo innego jak Kong Minji, która zaraz później weszła do biura, jak zwykle pełna energii i wigoru. No a za nią oczywiście szedł nikt inny jak Kim Sunwoo. Również dziwnie uśmiechnięty, może nawet zaczerwieniony. Ciągle przytykał rękę do nosa, jakby myślał, że to pomoże mu zasłonić rozpromienioną twarz i chyba przez to właśnie Lim Jimin w końcu nie wytrzymała.
— Ej, Sunwoo, Minji, jesteście razem? — zapytała wprost, powodując, że nie tylko sami zainteresowani, ale nawet znajomi siedzący obok niej spojrzeli na nią spanikowani.
Kong szybko zasłoniła całą głowę teczką, którą podebrała komuś z biurka, jej partner w zbrodni odchrząknął kilka razy i widząc zmieszanie na ich twarzach, Jimin spojrzała wprost w obiektyw kamery z dumnym uśmieszkiem, jakby upewniała się, że ma to wszystko na taśmie.
— Nie — wydusił z siebie w końcu Sunwoo, starając się przybrać jak najbardziej kamienną minę.
Lim w odpowiedzi zmarszczyła brwi i kiwnęła głową, nie starając się nawet, aby wyglądać na wiarygodną przy tym geście. W końcu, nie było mowy, aby mu uwierzyła. Zwłaszcza, kiedy Minji spojrzała na niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, jakby doznała właśnie największej zdrady w swoim życiu.
— Okej — odpowiedziała krótko, nie drążąc tematu. — Skoro śledztwo rozwiązane to wracajcie do pracy. Przerwa się skończyła osiem minut temu, powiem Jaehyunowi, żeby wam to odliczył od pensji.
— Jesteś pewna, że masz na nazwisko Lim, a nie Kim? Kim Jongil, Lim Jimin, słyszycie podobieństwo? — Youngjae pomimo swojego monologu, od razu ruszył się z miejsca, czując na sobie zirytowany wzrok kierowniczki.
Kobieta uśmiechnęła się kwaśno, nie zwracając szczególnej uwagi, aby wyjść na wiarygodną, dopóki nie spojrzała na siedzącą na jej miejscu Gaeun. Dziewczyna słodko się w nią wpatrywała i szczerze miała ochotę chwycić ją za policzki, wycałować całą jej twarz i dać wolne na resztę dnia. Ale nie mogła przecież przyznać, że ma ulubieńców w biurze.
— Sio — machnęła rękami, przez co Cha wygięła usta w podkówkę, a następnie ze spuszczoną głową wstała z miejsca.
Jeszcze przez chwilę stała przed Lim, łypiąc na nią smutnymi oczami, jakby starała się wywrzeć na niej poczucie winy. Ostatecznie fuknęła jak dziecko i ciągnąc nogami po szorstkiej wykładzinie, poczłapała do swojego biurka.
Będzie musiała teraz zacząć zapisywać ile razy Sunwoo i Minji zaprzeczą, że są razem.
— Jesteśmy z sobą od roku. — Sunwoo odetchnął ciężko, podczas gdy operator kamery starał się uchwycić doby fokus na obydwóch twarzach przed obiektywem.
Gdy tylko Kim odwrócił się w stronę Minji, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. W nerwowym ruchu uniósł dłoń, aby się zakryć, zupełnie zapominając, że cały czas miał ją splecioną z dłonią swojej dziewczyny, która zachichotała uroczo przez jego niezdarność.
Sam też nie powstrzymywał śmiechu. Chociaż na sto procent połowa wydziału stała już pod salą konferencyjną, przykładając uszy do drzwi, aby usłyszeć cokolwiek co mówili w pokoju wykorzystanym przez ekipę filmową do “prywatnych zwierzeń”.
— Ale nie mówcie nic Sangyeonowi. Będzie kazał nam wypełnić stertę papierów, których i tak nie podpisze.
0 notes