Tumgik
#czterolatka
klykcielewe · 11 months
Text
!Zaginięcie dziecka w Jaskini Licznych Stopni!
Patrycja Łuczak, 09.06.2023
Uwaga, mieszkańcy Kłykci Lewych, wiadomość z ostatniej chwili (w zasadzie to z wczoraj, ale było święto, więc redakcja miała wolne). 8 czerwca po południu Karolina i Lambert Sójka zgłosili zaginięcie swojego najmłodszego syna Eryka Sójki. Eryk ma 4 lata, włosy w kolorze nijako-sraczkowato-błotnym i około połowę zębów. Był widziany po raz ostatni 8 czerwca około południa wchodząc do Jaskini Licznych Stopni i oglądając Cocomelon na tablecie. Na pytanie, dlaczego Pani Basia; jedyny świadek zdarzenia nie powstrzymała czterolatka wchodzącego samemu do jaskini, odpowiedziała: “Te Sójki to dziwna rodzina. Grotołazy wszyscy, co do jednego. A ten gówniarz od padalców to najgorszy z nich wszystkich!”  Żaden z obecnych reporterów nie zadał pytań uzupełniających do tego stwierdzenia. Ekipa ratunkowa w postaci starszych braci Eryka już wyruszyła, a że nikt poza nimi w zasadzie nie zna planu Kłykciańskiego systemu jaskiń, to nie będę nawoływać do pomocy w poszukiwaniach. Zachęcam natomiast do wspierania rodziny Sójków w tym trudnym dla nich czasie oraz gorliwego modlenia się o bezpieczeństwo zaginionego chłopca.
2 notes · View notes
teatralna-kicia · 7 days
Text
Tumblr media
‘Wesele’
Teatr: Teatr w Krakowie - im. Juliusza Słowackiego
Reżyseria: Maja Kleczewska
Starałem się nie nastawiać zbyt mocno na tę premierę mając w głowie ten głosik, który mówił mi, że raczej nie ma szans, żeby „Wesele” pobiło sukces „Dziadów”, które Kleczewska premierowała w Teatrze im. Słowackiego trzy lata temu. Ale też nie sposób było się nie nakręcać mając w pamięci "Dziady" Krakowskie i potem "Dziady" z Iwano-Frankowska; jednocześnie, co muszę zaznaczyć, jestem Wyspianiarą i totalnie każda rzecz związana z Wyspiańskim powoduje u mnie oczekiwania wybite w kosmos, ale też niezdrową ekscytację, zupełnie jak u czterolatka, który wypił po kryjomu 15 litrów coca-coli.
Kleczewska rozpoczyna grę z widzem od samego początku, bo rzuca nas niejako w trwający już spektakl. Gdy wchodzimy na salę słychać zza kurtyny trwającą już zabawę weselną, pokrzykiwania i dźwięki tańca. Po podniesieniu kurtyny od samego początku porywa nas tumult i barwny wir ubrany a stroje krakowskie. Nie będę ukrywał, że ten akt pierwszy bardzo mi się podobał. Było głośno, było gwarnie, tłum mienił się setkami kolorów. Aktorzy na przemian przekrzykiwali się z muzyką i sobą nawzajem. Reżyserka świetnie rozstawia pionki na planszy, pomimo ogólnego chaosu i rozhoworu widz jest w stanie poukładać sobie relacje między weselnikami, podzielić ich łatwo na grupy i stworzyć ogólny graf potencjalnych zarzewi konfliktu (pomocne może być też to, że „Wesele” było lekturą szkolną i raczej powinno się znać jego treść, a jeśli się nie zna to można być ciutkę zaskoczonym, że w żadnym momencie nie wjeżdża 5-piętrowy tort z bitą śmietaną). Prawdziwym wydarzeniem jednak jest moment, w którym na scenie pojawia się Rachela (w moim secie grana przez jak zawsze niezrównaną i magnetyzującą Dominikę Bednarczyk; fantastyczna rola) i jej ojciec. Pomijając wyborny kontrast pomiędzy ubraną na czarno Rachelą a kolorowymi strojami ludowymi; jej postać jest poniekąd z innej bajki. Pełna smutku i bólu, na poły profetycznie wie, co ją czeka i co działo się w przeszłości. Jest to postać skonstruowana zupełnie jak Kasandra w „Orestei”. Jednocześnie ich pojawienie się zmienia dynamikę napięć na scenie. Ojciec z córką stają się elementem obcym w tej mozaice i zaczynają być odbierani przez weselników jako potencjalny wróg i zagrożenie.
Twórcy uwypuklają jeszcze bardziej zarysowane przez Wyspiańskiego różnice między panami i chłopami i tworzą z nich zarzewie ogólnego konfliktu. Mamy przeczucie, że te dwa tak różne światy, żeniące się ze sobą przez państwa młodych, nie mają raczej szansy znaleźć wspólnego języka mimo usilnych starań każdej ze stron. Odbieram to jako niekoniecznie odkrywczą diagnozę podziału Polaków i rozłamów poglądowych, braku możliwości porozumienia się ze sobą nawet w momencie tak ważnym jak wesele, czyli połączenie nierozerwalnym węzłem małżeńskim. Podkreśla to dodatkowo scena pod koniec spektaklu, gdzie chłopi ruszają z kosami na gości z miasta i – mimo wcześniejszych wspólnych uśmiechów – robi się bardzo niebezpiecznie; nawet w momencie groźby wojny Polacy nie potrafią się zjednoczyć i wolą bić się ze sobą lub wrogiem wyimaginowanym, niż z realnym zagrożeniem.
Niestety po pierwszej części, jak logika nakazuje, następują kolejne, które już nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia. Na późniejszym etapie spektakl traci rytm, gubi wątki i – co najgorsze – gubi się stylistycznie. Pojawienie się zjaw i chochoła niestety nie zmienia za wiele w dynamicie wydarzeń; wesele trwa w najlepsze, a postacie tak istotne dla dramatu dzieją się jak gdyby obok. Prawdę mówiąc, czuję się źle używając słowa „dramat” w tym kontekście, bo w tej interpretacji tekstu Wyspiańskiego właśnie brak jest jakiegokolwiek dramatu. Mamy postawioną tezę już na starcie i realizujemy ją. Nie ma tutaj miejsca na niuanse. Mamy zaprezentowanego Stańczyka jako swego rodzaju polityka sadzącego puste frazesy do dziennikarza; Hetmana jako człowieka robiącego pokątne interesy z Rosją i crème de la crème, czyli Czarnego Rycerza w stroju żołnierza wyklętego, który pojawia się na scenie tylko po to, by rozstrzelać Żydów. Nie rozumiem po co Kleczewska bawi się w tak dosadne i prostackie (przepraszam) figury retoryczne na scenie. Sama linia losu Racheli, którą nakreśliła po mistrzowsku wystarczyłaby na opowiedzenie wątku żydowskiego w Polsce. Nie czuję tego, że kolejny raz wyciągany jest temat udziału Polaków w Zagładzie, zwłaszcza, że odnoszę wrażenie, że nie jest to temat przemilczany i wyparty, tym bardziej przez ludzi, którzy mają mózg i których zdaniem powinniśmy się przejmować. Cała ta sekwencja jest dla mnie bulwersująca i to nie przez temat, ale tak naprawdę przez dosłowność i dosadność formy w jakiej to przedstawiono i to, jak bardzo ewidentnie chciano z tego zrobić potencjalny punkt skandalotwórczy. Not today, Satan.
Wrażenie zrobił na mnie finał, w którym chochoł (Anna Krysiak), pogrążony w szaleńczym tańcu, wyrywa sobie serce i rzuca je na weselny stół – ciekawe odniesienie do słów poety wypowiedzianych do Panny Młodej (A jest jedna mała klatka – o, niech tak Jagusia przymknie rękę pod pierś / A tam puka? / I cóż za tako nauka? Serce /A to Polska właśnie). Wrażenie jednak wywarła na mnie forma i cała oprawa; znaczeniowo jest to trochę smutne, że ze sceny, która ma być według planów sceną narodową, jako rozwiązanie proponuje się nam wyplewienie z siebie polskości, wyrwanie tego serca i tylko to rozwiązanie może w teorii pozwolić nam ruszyć dalej. 
Koniecznie muszę wspomnieć o aktorach, bo są oni czystym złotem. Mocno w moje pamięci zapisze się Mateusz Bieryt w roli Pana Młodego; ciężka rola, nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim wymagająca ogromnego skupienia na emocji przez rozerwanie między chłopskością a inteligencją. Widać mocny namysł w jego oczach.
Kocham też Dziennikarza w wykonaniu Rafała Szumery – pyszna rola, mocno odmienna od tych, w których go do tej pory widziałem. Miotany pomiędzy ciągłym, nieodwzajemnionym uczuciem do Zosi a błazenadą w momencie rozmowy ze Stańczykiem. Ciekawie zbilansowana rola, czekam na więcej i chce mieć go na radarze częściej.
Lidia Bogaczówna w roli Radczyni nieustannie przyciąga wzrok i nieważne, czy siedzi na pierwszym planie, czy gdzieś z samego tyłu izby usiłuje uciec przed pijanym chłopem, mój wzrok biegł za nią cały czas (i to nie dlatego, że jej kapelusz zajmował ¾ sceny). Kunszt z jakim Bogaczówna operuje głosem i całą sobą nie pozwala spuścić jej z wizji ze strachu, że zgubi się chociaż kropelkę tej doskonałości. Czuję, że Pani Lidia jest polską wersją Meryl Streep – mogłaby na scenie po prostu siedzieć, a i tak byłaby dla mnie głównym punktem każdej sceny.
Nie sposób też w mojej głowie nie porównać „Wesela” z Teatru Starego z najnowszą produkcją Teatru im. Słowackiego – chociażby przez fakt, że w obu spektaklach gra Juliusz Chrząstowski. Spektakl Klaty był i nadal dla mnie jest „Weselem” buntu, działania i zachęcania do zmiany w sposób pozytywny; cała moc i złość wygenerowana na scenie w finale przekładała się w wielką moc wspólnotową aktów i widzów. Natomiast spektakl Kleczewskiej jest dla mnie „Weselem” pogardy – wiele tutaj się mówi, ale tak naprawdę jest to babranie się w najczarniejszych polskich momentach historii i pewnego rodzaju sycenie się tym, że my tacy nie jesteśmy (my, twórcy), bo właśnie wypleniliśmy z siebie to ohydztwo, co tobie, widzu, też proponujemy. Ale proponujemy tak, jak to proponuje ojciec dziecku – z pozycji tego lepszego. Dodatkowo jestem trochę zmęczony już ciągłym mówieniem nam jak bardzo Polacy są sami ze sobą pokłóceni i jak sami siebie nie lubią. Cytując "Trzynasty Posterunek": „Oni to wiedza Kocie”.
W ogólnym rozrachunku spektakl Mai Kleczewskiej nie jest zły (to, że się tak potwornie rozlałem wynika z tego, jak bardzo lubię tekst Wyspiańskiego i jak wielkie miałem oczekiwania, którym po prostu przedstawienie nie sprostało), jest żywiołowy, ma potknięcia i kilka naprawdę mocnych wywrotek na twarz, ale nie uświadczyłem ani momentu nudy przez bite trzy godziny. Aktorzy są wybitni i aż korci mnie aby iść jeszcze raz i zobaczyć drugą wersję obsadową, bo spektakl jest grany z wieloma dublurami. Czuję też, że to konkretne „Wesele” jest spóźnione o jakieś 4 lata. Sądzę, że w 2020 miałoby zupełnie inną siłę rażenia.
0 notes
zyczeniapro · 11 days
Text
Życzenia urodzinowe dla 4 latka
Niepowtarzalne Życzenia Urodzinowe Dla Czterolatki: Początek Nowych Przygód
Czwarte urodziny to niezwykła okazja do świętowania i radości, zwłaszcza gdy obchodzi je czterolatka pełna energii i ciekawości świata.
Więcej Życzenia urodzinowe dla 4 latka
Oto kolejna porcja serdecznych życzeń na tę wyjątkową okazję:
"Droga [imię], z okazji Twoich czterech urodzin chciałbym życzyć Ci, abyś zawsze miał/a odwagę marzyć i wierzyć, że wszystko jest możliwe. Niech Twe serce kipi radością, a oczy świecą jak gwiazdy na niebie. Sto lat nieustającej ciekawości świata!"
"Kochana [imię], w dniu Twoich urodzin pragnę Ci życzyć, abyś zawsze otaczał/a się przyjaciółmi, którzy dzielą z Tobą radości i smutki. Niech każdy dzień Twej czterolatki będzie pełen uśmiechu, zabawy i niezapomnianych chwil. Sto lat przyjaźni i miłości!"
"Z okazji Twoich czterech urodzin pragnę Ci życzyć, abyś zawsze miał/a siłę i determinację, by spełniać swoje marzenia. Niech Twe kroki prowadzą Cię do niekończących się przygód, a Twe serce bije w rytm radości. Sto lat odwagi i sukcesów!"
"Kochany [imię], w dniu Twoich urodzin pragnę Ci życzyć, abyś zawsze miał/a mnóstwo energii do odkrywania świata i zdobywania nowych umiejętności. Niech Twe marzenia rosną jak kolorowe kwiaty w ogrodzie, a Twe serce jest pełne radości i miłości. Sto lat pełnych sukcesów i spełnienia!"
"Z okazji Twoich czterech urodzin pragnę Ci życzyć, abyś zawsze miał/a wokół siebie ludzi, którzy Cię kochają i wspierają. Niech każdy dzień Twej czterolatki będzie pełen uśmiechu, a Twe serce pełne miłości. Sto lat szczęścia i spełnienia!"
Urodziny czterolatka to czas pełen radości, uśmiechu i niezapomnianych chwil. Życzymy maluchowi, aby każdy dzień jego życia był pełen radości, miłości i spełnienia, a przyszłość przyniosła mu samych sukcesów! Sto lat szczęścia i wielkich przygód!
0 notes
Text
Tumblr media
Rozdział drugi
W parku było mniej ludzi niż oczekiwała. Niedziela, która powinna być dniem rodzinnym, nie była ta sama niedziela. Na huśtawce siedziała jedna dziewczynka, która bez sensu ruszała nogami, żeby odepchnąć się od ziemi. Na zjeżdżalni około dwuletni chłopiec zjeżdżał raz po raz, a zaraz za nim biegała matka, żeby tylko nic sobie nie zrobił.
Daria patrzyła trochę na to dziecko, trochę na Vladka. Jej życie utknęło. Czuła, ze została bez wyjścia. Czuła, ze ten cały stres pochłonął ja jak pochodnie i nie zamierza się poddać. Ojciec jej syna był tym typem, którego się nie obwinia o nic. Nie obwinia go się o brak komunikacji, nie obwinia go się o brak aspiracji, nie ma się pretensji, ze z praca mu nie wyszło, bo się starał. Jak Daria doskonale to rozumiała, tak piec lat bycia razem i tej udręki, dawało mu w kość. Był czas, ze była zrozpaczona. Dlatego postanowiła tu dziś przyjechać. Przyjechać i zapomnieć, może… znowu starała się zapomnieć co jej się przydarzyło, bo Ivana poniosło.
Hmmm… - zamyśliła się. Podeszła do Vladka, bo chciała go pobujać, a syn miał nawet ten sam pomysł, co rzadko się zdarzało. Vladek zazwyczaj nie współpracował z nią ani z nikim innym. Zawsze miał milion pytań, odpowiedzi i stwierdzeń dlaczego powinna robić tak a nie inaczej. Jako matka myślała, ze jak na czterolatka zdecydowanie za dużo się wymądrza, a wciąż ma problemy z zakładaniem spodni. Zaczęła go bujać, a on oczywiście wyskoczył z cała seria instrukcji jak najlepiej go bujać. Po trzech razach chłopiec się znudził i pobiegł na trampolinę. Matka podążała za nim, jak wszystkie inne matki mające na względu bezpieczeństwo swoich dzieci.
Stanęła na chwile i spojrzała na miasteczko. Tyle bólu co zostawiła w tym miejscu, nie mieści się ludziom w głowie. Historia z byłym mężem, dla którego i rodziny zabrała Misie przez polowe globu do Szkocji, i nic po aferach i tym, ze chce ja na wyłączność, ale na wyłączność nie chce się sprecyzować.
Za parkiem, idąc pod górę, można było dostać się do jej domu, który kiedyś wynajmował. Sama płaciła za wszystko, miała prace, a były już wtedy mąż wracał jak bumerang. Wracał niby dla niej, zostawiał swoją druga była żonę z dwójkę dzieci i wracał do niej. Dla Darii to była sytuacja, w której znalazła się pierwszy raz. Pamiętała te ich wszystkie afery. Te momenty, w których ponieśli na siebie nie tylko głos, ale i ręce, nogi i wyzwiska, kiedy w pewnym momencie on dał sobie prawo, żeby powiedzieć jej wprost, ze jego była żona robi mu lepiej dobrze. Daria zamarła. Spojrzała po sobie i zawstydziła się. Można w to nie wierzyć, ale bolało ja to wciąż po tych dziesięciu latach. Po tych latach, w których czuła, ze zasługuje na więcej, bo w końcu tez dała mu córkę i nie czuje się gorzej od jego byłej, bo w końcu razem skończyły tak samo. Ufając i będąc. Mało tego ona miała dwóch chłopców, co oznacza, ze ani Daria, ani Misia nie były w stanie poznać jej przyrodnich braci, bo i po co dzieciom mieszać w głowie.
Daria zawsze miała tylko nadzieje, ze kiedy widziała go ostatni raz, tak właśnie ostatni raz, po walkach, sadach i umniejszaniu jej wartości we wszystkim co mogłoby mieć znaczenie. Zanim wyszedł stwierdził, ze jeśli nie może być z Daria, nie będzie w życiu Misi. Kobietę to zabolało, ale wzięła to na klatę, to i inne bluzgi.
Czy to z nią coś było nie tak? Mężczyźni, których wybierała mieli zdecydowanie za duże ambicje, za duże ego i brak perspektyw do zrealizowania życiowych zadań.
Daria spojrzała na Vladka, myślała, ze jego ojciec będzie inny. I teraz tu w tym przeklętym miasteczku, które traktowała jak jakaś swego rodzaju psychiczna terapie, doszła do wniosku, ze nie nauczyła się niczego.
Zawsze kiedy cierpiała wracała do tego miejsca i tego ogromnego bólu, który mężczyźni zadawali jej, jakby na to zasługiwała.
Zabolało ja serce, ostatnimi czasy nie była w lepszej formie.
Syn biegał po placu zabaw a ona usiadła sobie na ławce.
0 notes
teachyourbabypl · 3 years
Photo
Tumblr media
🇵🇱 Anitka jest otoczona językami i książkami podwójnie. Ma przykład starszej siostry ❤️ 🇬🇧 Anitka has double exposure to foreign languages. Her older sister sets an example ❤️ #siostry #coreczkimamusi #sisters #metodadomana #domanmethod #czytanieglobalne #earlyreading #globalreading #czterolatka #10miesiecy #macierzyństwo #rodzina #familytime #rodzeństwo #siblings #domoweprzedszkole #edukacjadomowa #domowaedukacja #homeschooling #naukawdomu #learningathome #mojewszystko #myeverything https://www.instagram.com/p/CKYiqmmMqv6/?igshid=v814amgpzowl
0 notes
chicamalapl · 4 years
Photo
Tumblr media
Posiadanie dzieci 👩‍👧‍👧 zmienia wszystko! Nic tak nie uwidacznia ulotności chwili, jak błyskawicznie rosnące maluchy. Budzisz się codziennie z innym człowiekiem pod dachem. Wiesz, że wszystko minie, wszystko się zmieni. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Ja już nie raz chciałam przyspieszyć czas, ale na szczęście więcej razy chciałam go zatrzymać. . Cieszę się, że chociaż na zdjęciach mogę niektóre rzeczy zachować i będę mogła do nich wrócić, gdy pamięć już nie będzie najlepsza 🤣 . A Tobie z czym kojarzy się słowo ULOTNE? ******* #instawtorek od @kobiecafotoszkola _________________________________________ #kobiecafotoszkoła #dziewczynykfs #kobiecafotoszkola #dzieńdziecka #dziendziecka2020 #dziendziecka #dwiecorki #siostrzyczki #dziewczynki #córeczki #coreczki #coreczkimamusi #mommysgirl🎀 #matkadwójki #mamadwójki #czterolatka #instacórki #mamaicorki #mamaicórki #mamaicorka💕 #matkablogerka #blogujacamama #aktywnamama #placzabaw #naróżowo #rozowe #dzieciaczki #dziecisawazne #dziecięce (at Warsaw, Poland) https://www.instagram.com/p/CA8AVV7JMcY/?igshid=3o44goxscir8
0 notes
the-purest-wolf · 4 years
Text
Czasami serce ma dwa kształty 2 [Athos/Porthos/Aramis] - Musketeers
Meg Myers - Heart Heart Head->  https://www.youtube.com/watch?v=Xvh_0CuMMtM Córka - Młodzież -> https://www.youtube.com/watch?v=VEpMj-tqixs --- Gorąco.
- Oliwier! Czemu nie możesz być jak twój brat! - krzyczy wzburzony mężczyzna patrząc z pogardą na syna. Dwie pary, bladoniebieskich oczu wpatrują się w siebie z uporem. Jednak Oliwier nie da się sprowokować. Ma dość walk.
Nienawidził swojego ojca - pomyślał patrząc na szpiczasty, blady nos i ostry podbródek. Mężczyzna przypominał prostokąt, długi jak tyka o wielu prostych krawędziach oraz ostrym jak brzytwa języku.
Czego, by nie zrobił, ojciec i tak będzie niezadowolony. Athos zmarszczył brwi wkładając kęs steku do ust, spoglądając z roztargnieniem na mężczyznę na przeciwko.
Tomasz.
Ulubiony syn, a zarazem jego młodszy brat.
Thom miał lekko zaokrągloną twarz o ciepłej, słonecznej barwie. Krótkie, lecz gęste, brązowe loki opadały zawadiacko na czoło, co i rusz zakrywając ciemnozielone oczy.
Wyglądał jak matka.
Może dlatego ojciec wolał Thomasa, w końcu on sam był zbyt podobny do Comte de la Feré.
Nie mogli się dogadać.
- Słucham? - spytał Athos wpatrując się w czerwoną twarz ojca.
- Trzeba było odciąć te kocie uszy skoro i tak ich nie używasz. Najwidoczniej służą tylko jako ozdoba - oznajmił rozgniewany Comte de la Feré. Matka siedząca u boku mężczyzny ściskała nadgarstek małżonka posyłając mu ostre spojrzenie.  
No tak.
Nie ważne jak bardzo Athos chciałby się oszukiwać - pomyślał patrząc po rodzinie - nigdy nie będzie do końca człowiekiem w ich oczach. W końcu tylko on odziedziczył rzadki gen zmiennokształtnych po przodkach ojca.
Podobno matka w pierwszych latach jego życia, nie mogła spać, bojąc się, że Comte de la Feré okaleczy syna.
"Obrzydlistwo" tym był w oczach ojca.
- Oliwier, zastanawialiśmy się, kiedy poprosisz Annę o rękę - rzekła spokojnie matka, patrząc wymownie na męża. Jacqard Armand  Comte de la Feré pogładził drobną dłoń Évelyne rozluźniając się przy stole.
Dzięki Bogu za matkę - pomyślał Athos wpatrując się w szczupłą szatynkę o zdrowej, pocałowanej słońcem cerze. Na zaokrąglonej twarzy odznaczał się mały nos oraz soczyście zielone oczy okalane wachlarzem, gęstych rzęs.
Comtessa Évelyne nie raz była jedyną, która odciągała wściekłego ojca od poranionego Athosa.
Pamięta jak matka dostała pilne wezwanie . Kobieta zniknęła raptem na dwa dni, powierzając opiekę nad sześcio- i  dwunastoletnim synem,  staremu zarządcy - Joahimowi.
Pamięta jak ćwiczył szermierkę z fechmistrzem w starej sali balowej, kiedy do pomieszczenia wpadł przestraszony Thomas.  Chłopiec wbiegł w otwarte ramiona brata, mamrocząc niespójne zdania pod nosem.
- P-potknąłem się Oli, przysięgam! Nie chciałem! - zawyło dziecko próbując wspiąć się na Athosa. Zdezorientowany brunet strzepnął uchem spoglądając przelotnie na fechmistrza, który postanowił słusznie wykorzystać niespodziewaną przerwę, racząc się wodą stojącą w szklanej karafce, na jednym z drewnianych stołów.
- Powoli Thom, co się stało? - spytał chowając miecz do pochwy, by po chwili owinąć ręce dookoła przestraszonego brata.  Szatyn czknął odrywając głowę od ciała brata, spoglądając na niego ciemnymi,  mokrymi oczami.
- Rozlałem wino na dokumenty ojca! - zaskomlał  chłopiec, drżąc w ciepłym uścisku Athosa.
Niedobrze.
Z korytarza dobiegł ich głos starego Joahima.
- Monsieur, proszę zaczekać!
Jednak było już za późno.
Jacqard Armand  Comte de la Feré stał w drzwiach starej sali balowej w całej swej okazałości.  Z zalanych winem dokumentów, spadały karminowe krople, uderzając o białe kafle, przywodząc na myśl krew.
Blade oczy wypatrzyły fechmistrza, dając mężczyźnie jasno do zrozumienia, że lekcja szermierki się skończyła.
Athos czuł drżenie brata w ramionach.
- Umowa z Królewskim Sommelierem jest nieważna! - oznajmił czarnowłosy mężczyzna o siwych skroniach, wpatrując się w oczy pierworodnego.
Oboje wiedzieli jak to się dalej potoczy.
- To moja wina, ojcze - wyznał Athos czując jak ciało brata sztywnieje w jego ramionach na tę wieść. Joahim, także nie wydawał się być zadowolony z tej odpowiedzi. Stary zarządca stanął obok swego Pana chcąc zaprotestować, jednak Comte nawet na niego nie spojrzał.
- Będę teraz musiał wrócić do Paryża, by spisać nową umowę, uprzednio wyjaśniając Sommalierowi, że pierwszy dokument oraz jego kopia utopiły się w kupionym przez Króla, trunku - wysyczał mężczyzna podchodząc do synów, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z Athosa.
Rodzina de la Feré słynęła z wybornych win...
Umowa musiała być niezwykle ważna, chociaż z drugiej strony, dlaczego ojciec trzymał alkohol przy takich rzeczach? Nie było to najrozważniejsze posunięcie.
- T-to ja ojcze! - zakrzyknął Thomas odrywając się od ciepłego ciała brata. - Uderzyłem w biurko, a butelka przewróciła się na dokumenty, nim zdążyłem ją złapać - oznajmił chłopiec dzielnie patrząc Comte w oczy.
Przez krótką chwilę Athos miał nadzieję. Nadzieję, że ujdzie im to na sucho.
Jednak brunet znał swojego ojca.
- Wyjdź Thomasie - zarządził Comte de la Fere rażąco ignorując wypowiedź syna.
Stal w oczach, lodowaty ton i ciężka ręka.
Tylko tyle Athos mógł dostać od swojego ojca.
Brunet starał się wyglądać na pewnego siebie, mimo strachu trawiącego jego ciało. Nie pozwoli się zastraszyć.
- Thom, idź - zarządził z wysoko uniesionym podbródkiem. Mógł być zmiennokształtnym, lecz nadal był także dumnym synem znamienitego rodu.
Wiedział, że wyglądał i zachowywał się jak kopia ojca.
- Ale-
Niestety nie ważne ile razy został uderzony,  nie mógł wyzbyć się tego szyderczego spojrzenia, którego tak nienawidził jego ojciec.
- Joachimie, zabierz mojego syna do jego pokoju - rozkazał Comte de la Fere wiedząc, że jego głos jest prawem w tym domu. I mimo, że stary zarządca, który tyle razy stawiał się swemu Panu, próbował powstrzymać to szaleństwo, tym razem nie walczył.
Widział pogardę w bladoniebieskich oczach chłopaka, która odbijała się w chłodnych tęczówkach na wprost niego.
Dwie góry lodowe.
Ojciec i syn toczyli własną, niewidzialną bitwę, której nikt nie mógł powstrzymać.
Stary zarządca złapał syna swego Pana za ramiona, prowadząc ich do drzwi szepcząc modlitwę do Świętego Judy. Słysząc miecze wydobywane z pochew, błagał, by tym razem wygrana przypadła Oliwierowi.
- En garde, kocie.
Drzwi zatrzasnęły się za nimi odcinając ojca i syna od reszty świata.
Oboje tańczyli teraz ze śmiercią.
- Oliwier!
Brunet złapał się za piekący policzek upuszczając widelec na porcelanowy talerz. Ukrył zaskoczenie powoli malujące się na jego licu, gdy patrzył na wściekłego ojca po jego prawicy.
- Odpowiedz matce  - warknął starszy mężczyzna wciąż trzymają bladą dłoń w górze.
Ręka wyglądała jak cicha groźba, chociaż w przypadku ojca, obietnica jest trafniejszym określeniem. W końcu nigdy nie kładł się spać, bez kolejnych siniaków.
- Za tydzień - odchrząknął odkładając nóż na talerz, powoli wstając od stołu. - Dziękuję za posiłek - mruknął kierując się do drzwi nie chcąc patrzeć na smutek malujący się na twarzach matki oraz brata. Jednak blade oczy jak zwykle znalazły bliźniaczą parę tęczówek.
Ojciec nie wyglądał na zadowolonego.
Huh.
O czym on myślał?
Przez tyle lat próbował zadowolić tego zgorzkniałego mężczyznę. Jednak nawet wieść o ślubie nic nie znaczyła dla starego Comte de la Fere.
Przypomniał sobie ból, naznaczonego płytkimi ranami torsu oraz agonię połamanych żeber, które przebiły płuca.
Krew zalewającą usta.
Brak tlenu...
Poprosi Annę o rękę, a potem wyniesie się z tego domu wariatów.
Nie może zawsze liczyć na to, że matka uratuje go w ostatniej chwili.
Wciąż słyszał jej przeraźliwe krzyki w głowie oraz szloch Thomasa...
"To moja wina mamo! Ojciec skrzywdził Oli'ego przeze mnie! Przepraszam! Oli, nie zostawiaj mnie!"
Cichy głos brata zniekształcił się, ktoś go wołał.
- ...zostawiaj mnie!
Ton i barwa zmieniały się.
- Oliwier!
Znał ten głos.
- Oliwier, nie zostawiaj mnie!
A potem do niego dotarło.
Stał nad zakrwawionym ciałem Thomasa, leżącym na białej podłodze. Karminowa kałuża powiększała się jak przed laty wino kapiące z zalanych dokumentów ojca, tworząc osobliwy wzór na posadzce.
Zachwiał się, ściskając brzuch.
Było mu niedobrze.
Przerażone, ciemnozielone oczy młodszego brata wpatrywały się w niego z oskarżeniem.
Musiał zająć się mordercą.
- Anna - wyszeptał przełykając niedawno zjedzony obiad, który chciał wydostać się na zewnątrz.
Brunetka siedziała przy ciele Thomasa w białej, zwiewnej sukience splamionej krwią jego brata.
- Z-zaatakował mnie! Przysięgam, próbował mnie zgwałcić! Uwierz mi, Oliwier! - wykrzyczała kobieta ze łzami w oczach, odrzucając zakrwawiony nóż.
Gwałt.
Thomas i napaść.
Nie.
Przymknął oczy próbując nie zwymiotować na ciało martwego brata.
Pamiętał szatyna znoszącego do domu ranną zwierzynę.
Pamiętał pierwszą pustułkę, którą wypuścili po miesiącu leczenia złamanego skrzydła.
Pamiętał jak młody szatyn wybiegł po ulewie na ulicę, by zbierać ślimaki.
"Nie chcę, żeby ktoś je rozjechał, Oli."
Pamięta przerażonego czterolatka, który poznał czym jest głód.
Pamięta jak musiał ukrywać dzieci przychodzące do Thoma po jedzenie.
"Oni głodują Oli! - krzyczał oburzony chłopiec rozdając resztki z obiadu."
Pamięta Thomasa wspinającego się na matkę, która patrzyła z przerażeniem na pająka drepczącego po jej rumianym ramieniu.
Drobna dłoń owinęła się wokół kobiecego nadgarstka. "Mamusiu, nie zabijaj!"
Nie - postanowił patrząc w jasnozielone oczy swojej żony.
To kłamstwo.
W końcu Anna była złodziejem.
Czarne loki spływały na bladą twarz kobiety, po której policzkach płynęły łzy, błyszczące jak małe diamenty.
Jasnozielone oczy.
Athos czuł się niepewnie.
Było mu słabo i niedobrze.
Boże... tyle krwi.
Brunet wziął głęboki oddech próbując się uspokoić, jednak nie był to najlepszy pomysł. Athos wybiegł z rezydencji wymiotując na zieloną trawę tuż przed dębowymi drzwiami. Upadł na kolana czując jak żołądek odmawia posłuszeństwa.  Odchrząknął, plując żółcią w trawę, po czym podniósł się na drżących nogach. Otarł wymiociny rękawem białej koszuli.
Jednak to nie był koniec.
Koszmar nadal trwał.
Przeklęte wspomnienia - pomyślał spoglądając z rozpaczą na stare, lecz solidne drzewo oliwne. Gruby, poskręcany pień i dziesiątki rozłożystych gałęzi pod którymi tak kochał odpoczywać. Czasem, kiedy ojciec wyjeżdżał w interesach, drzemali razem z Thomasem w cieniu starego drzewa.
Jednak z potężnej gałęzi kwitnącej oliwy, zwisał sznur.
Zielone pąki i rozgoryczone oczy.
"Zawsze będę przy tobie, Oliwierze."
Anna wsadziła głowę w pętlę patrząc na niego z cichą obietnicą w oczach.
Jednak Athos odwrócił wzrok wciąż czując krew w nosie.
- ...ty.
Błękitne niebo zachmurzyło się.
Zakrwawiona lina kołysała się niepewnie na starej gałęzi drzewa oliwnego.
Coś było nie tak.
- ... thos.
Zerwał się wiatr wzbijając w górę płatki kwitnących niezapominajek.
"Idź Oli."
- Athos!
Brunet otworzył oczy wpatrując się w szoku w zielone tęczówki.
Spieprzony .
Musiał, stąd uciec. Nie mógł znieść tych cholernych, zielonych oczu. Brunet pchnął ciało przed sobą wyskakując z pomieszczenia w którym był zamknięty.
Przeklęty ojciec, to pewnie znowu jego sprawka.
Zimny wiatr zawiał chłodząc rozgrzaną skórę kocura.
Musiał stąd uciec.
Thomas .
Cholera.
Zachwiał się czując zamarzniętą ziemię pod gołymi stopami, jednak w jednej chwili złapał równowagę biegnąc przed siebie.
Gorąco.
Duszno.
Nie mógł oddychać.
Gdzie on był?
Rześkie powietrze omywało ciało kocura pokryte jedynie cienką, przydługą koszulą.
- Latiaran, łap go!
Nie, nie da się uwięzić. Dopiero co uciekł. Ojciec nie zamknie go. Nie znowu.
Biegł przed siebie co sił w obolałych nogach.
Widział swój oddech zawieszony w powietrzu.
Było ciemno.
Ciemno.
Czemu było ciemno?
Czy wciąż jest zamknięty?
Athos nie mógł oddychać.
Biegł dalej, biegł, póki mógł.
Uciekał niczym zwierzę, które w nim tkwiło.
Jednak strach ściskał serce. Czemu?
Anna nie żyła.
Powiesił ją, więc dlaczego uciekał?
"Biegnij Oli."
Thomas .
Bolały go stopy, czuł zapach krwi.
Zostawiał ślad.
O Boże.
Złapią go.
Wróci do klatki.
Rochefort i jego ojciec znów położą na nim swoje łapska.
Gołe drzewa i zamarznięta ziemia. Zapach ognia i lasu.
Zielone oczy.
"Uważaj Oli."
Lodowaty wiatr.
Twarda ziemia.
Gorąc ciała.
Zaraz, co?
Niespodziewanie uderzył w postać.Ciepłe ramiona owinęły się dookoła jego torsu utrzymując bruneta w pionie.
Cholera. Cholera. Cholera.
"Za późno braciszku, złapali cię."
Przeklęty Thomas.
- Mam cię.
Głęboki, miękki głos. Mężczyzna.
Thomas, co on tu robił?
"To nie ja Oli, wiesz, że to nie mogę być ja."
Oszołomiony Athos podniósł głowę spoglądając w ciemno-złote tęczówki.
Nie zielone.
- Dzieciaku?
Nigdy nie będą zielone - pomyślał brunet chcąc wyszarpnąć się z ciepłego uścisku mężczyzny. Jednak łowca nie puścił, silne ramiona  złapały kocura pod kolanami unosząc w górę, a Athos?
Brunet był słaby i zmęczony.
Miał dość.
Kocur zacisnął oczy, wściekły na samego siebie za ukazywanie słabości temu mężczyźnie.
Athos poczuł łzy spływające po lodowatych policzkach. W końcu nie mógł ich dłużej powstrzymywać.
Przycisnął rozgorączkowane czoło do torsu trzymającego go mężczyzny.
Kocur nie ochronił brata, powiesił żonę i utracił wolność.
Athos był porażką tak jak powiedział mu ojciec.
"Nie płacz Oli."
Przeklęte zielone oczy - pomyślał drżąc w ramionach łowcy.
Cholerny Thomas.
"Proszę nie płacz, Oli." --- “I jeśli oddychacie, to jesteście szczęściarzami, bo większość z nas rzęzi zniszczonymi płucami.”
2 notes · View notes
fixiegirls · 5 years
Photo
Tumblr media
Repost: @joanna_karc happy birthday to me! 🎂 oficjalnie 27, mentalnie wciąż czterolatka 😜 #stararaszpla #urodzinki #27club #fixedgear #fixiegirl #cycling #pinkness 📸 @dani_giovani https://www.instagram.com/p/BvZY6gxBQTa/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=18s1cbmj8njlj
27 notes · View notes
tu-mnie-nie-ma · 5 years
Text
W pas, czyli wstępne obsadzenie ról / noc z 5. na 6.05.2019
Oto i teatralna sztuka pełna sztuczek cyrkowych; siebie już przedstawiłam, jednak chciałabym opowiedzieć w kilku słowach o tych najczęściej pojawiających się na tutejszych teatralnych deskach postaciach - cała reszta w poszczególnych scenach będzie przedstawiana na bieżąco (obiecuję, że w mojej komedii żaden z szanownych Widzów się nie pogubi!).
OBSADA:
Ania - ja. Lat 27. Matka B., który na świecie planowo pojawić się ma w okolicach końca czerwca. Namiętnie wpada w kłopoty, szczęścia ma niewiele, za to optymizmu ponad miarę. Po uszy zakochana w życiu oraz w D., którego stara się wspierać na każdym kroku.
D. - Człowiek Bardzo Ważny. Ojciec B.; niesamowity i niesamowicie mądry, bardzo imponuje Ani. Pracuje w bibliotece i sam pisze doskonałą prozę. Wszechstronnie uzdolniony, świetnie rysuje. Ma skłonności do filozofowania i bardzo abstrakcyjnego myślenia. Niesamowicie oczytany. Rozmowy z nim to zawsze źródło wartościowej wiedzy i przemyśleń. Bardzo wrażliwy i pełen empatii. Od lat zmaga się z depresją, przez co dość często zamyka się w sobie i walczy z własnymi myślami za pomocą przerdzewiałego i mało bezpiecznego dla siebie oręża pod postacią butelek - na początku sceny pełnych, pod koniec pustych - oraz pornografii. Nigdy jednak nie ucieka od poruszania trudnych tematów w rozmowie z Anią, dzięki czemu oboje niwelują wszelkie ryzyka nieporozumień między nimi.
Mama - matka Ani, E. oraz A.; kochająca, jednak często patrząca na wiele spraw związanych z córkami bardzo subiektywnie. Pisarka, tworzy coraz bardziej znane powieści, z reguły obyczajowe. Ambitna. Inteligentna. Często również jednak udająca przed innymi kogoś, kim nie jest, naginająca swoje opinie.
E. - starsza o osiem lat siostra Ani. Matka W. oraz m.A. - ma mocny charakter, jest zaborcza i nerwowa. Przedsiębiorcza, prowadzi własną firmę z odzieżą handmade. Bardzo kocha swoje dzieci, choć im również nie szczędzi swoich nerwów. Anię też kocha, z wzajemnością, jednak sprowadza się to do hurtowej ilości telefonów dziennie i wymagania częstych - bardzo częstych - spotkań. Poddaje wszelakim testom i tak mizerną asertywność Ani.
A. - młodsza o dwa lata siostra Ani. Skrajnie introwertyczna, nieprzystosowana społecznie, szalenie inteligentna i oczytana. Przerażająco choleryczna ze skłonnością do terroryzowania otoczenia. Bardzo przywiązana do Ani. Z wzajemnością.
Mama D. - Mama D.; zakochana w Portugalii, oczytana i inteligentna kobieta, z wieloma trudnymi epizodami w przeszłości. Aktualnie mieszka ze swoim mężem, R., choć ostatnio coraz częściej przebąkuje o diametralnej zmianie swojego życia. Bardzo czeka na pojawienie się B. na świecie. Zrobiła z Ani powierniczkę swoich tajemnic.
M. - partner E., ciepły, wrażliwy, bardzo kochający W. i m.A.; pod pantoflem E., choć do tego się nie przyzna. Praktycznie to on robi wszystko w domu i wokół dzieci.
Sz. - partner Mamy, młodszy od niej o dwanaście lat, zachowujący się, jakby był o tyleż starszy; początki znajomości jego i Ani były wędrówką pod wyjątkowo stromą górę, jednakże wraz z wyprowadzką Ani z domu, zaczął ją tolerować. Dzisiaj oboje utrzymują raczej przyjacielskie relacje pomimo skrajnie zróżnicowanych podglądów polityczno-społecznych i wielu, związanych z tym, nieporozumień.
R. - mąż Mamy D.; inteligentny, oczytany, o raczej prostym i często dość irytującym poczuciu humoru. Gaduła.
Z. - ojciec Ani, E. oraz A. - Piotruś Pan, bardzo kiepski materiał na męża, jeszcze gorszy na rodzica. Żyje we własnym świecie, a w kontakcie z kimkolwiek, kto mu się napatoczy, dostaje dziwnego ataku słowotoku, którego nie sposób przerwać. Naiwny życiowo. Bardzo nerwowy wobec bliskich, zwłaszcza swoich rodziców, a w przeszłości wobec Ani oraz jej Mamy. Mieszka z E., jednak od lat nie rozmawiają ze sobą. Fleja.
W. - pierworodny E., czternastolatek; bardzo wrażliwy chłopiec. Siedzi z nosem albo w książkach, albo w grach, o których niestety może mówić bez końca i, niestety, zwykle obiera sobie za słuchaczy ludzi, których w ogóle to nie interesuje - w tym Anię, która mimo trudów i mąk związanych z powyższym, nigdy nie przerywa wywodów swojego siostrzeńca - ot, żeby mu przykro nie było.
m.A. - córka E., dwa lata młodsza od W.; mała choleryczka. Bardzo kreatywna, zdolna manualnie dziewczynka.
B. - syn Ani oraz D. Według wszelkich skomplikowanych medycznych wyliczeń, obliczeń i badań, pojawić na świecie ma się dokładnie 30.06.2019. Odkrywanie świata przez B. i odkrywanie B. przez świat będzie następowało najpewniej z harmonijną wzajemnością. Póki co, wiemy o nim tyle, że rozgościł się w brzuchu Ani jako ogromne zaskoczenie, ku radości przyszłej mamy i wielu zmartwieniom oraz frustracjom przyszłego taty.
Nori - ukochana kotka Ani. Czterolatka. Rozpieszczona i z tendencją do nieco agresywnych zachowań - w szczególności upodobała sobie atakować stopy i łydki, a w szczególnej szczególności upodobała sobie atakować stopy i łydki D.
2 notes · View notes
niezyciowa · 5 years
Photo
Tumblr media
Cześć kochani. Dosłownie przed chwilą dotarła do mnie paczka z tą książką. Opis brzmi bardzo ciekawie, więc zaraz się za nią zabiorę. Opis dla Was: Jeśli jest coś gorszego od najgorszego koszmaru, to koszmar o dziecku, które znika bez śladu. W centrum handlowym pod Madrytem znika czteroletni chłopiec, Kike. Media natychmiast wiążą ten przypadek z zaginięciem w tym samym miejscu czteroletniego Nicolasa dwa lata wcześniej. Chłopca ani porywacza nigdy nie znaleziono. W madryckiej policji śledztwo prowadziła nadinspektor Ana Arén. Sprawa Kike trafia również do niej. W mediach liderem informacyjnym zostaje telewizyjny Kanał Jedenaście z jego czołową reporterką Inés Grau, prywatnie koleżanką Any. Sytuacja komplikuje się, gdy po kilku dniach w tym samym centrum handlowym dochodzi do zniknięcia trzeciego czterolatka, tym razem syna Inés... Nie jestem potworem doprowadza na skraj wytrzymałości nerwowej zarówno swoich bohaterów, jak i czytelników. Ani oni, ani ty nie wyjdziecie z tego cało.  Miłego dnia kochani, I dajcie znać co czytacie #książki #book #bookstagram #niejestempotworem #carmechaparro #nosoyunmonstruo #wydawnictwomuza #newbook #terazczytam #currentlyreading #koc #świeczka #okulary #nowezdjęcie #bookpost #bookphotography @wydawnictwomuza (w: Poznan, Poland) https://www.instagram.com/p/Bt52VCjhEBj/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=194g9qrexqnpg
1 note · View note
libertyn-eu · 3 years
Photo
Tumblr media
5.11.2020 | "To, że jestem dziewczyną, nie powinno być tak ważne". Bohaterka "Gambitu królowej" to postać fikcyjna, ale te najlepsze szachistki wszech czasów są prawdziwe
Beth Harmon, bohaterka hitu "Gambit królowej" to szachowy geniusz. W serialu z jednej strony oglądamy historię zawiłych pojedynków szachowych pokazanych niczym thriller, a z drugiej – historię dojrzewania dziewczynki zmagającej się ze swoim trudnym życiem i... seksizmem. Beth ma to nieszczęście, że jest kobietą, bo gdyby była chłopcem, inni szachiści traktowaliby ją poważnie. "To, że jestem dziewczyną, nie powinno być tak ważne" – mówi Harmon, postać, którą na potrzeby powieści wymyślił Walter Tevis. W prawdziwym życiu kobiety też udowadniają, że szachy nie mają płci. Oto najwybitniejsze szachistki wszech czasów...
Gra w szachy to najtrudniejsza gra ze wszystkich. Wymaga nieprzeciętnej inteligencji, cierpliwości, koncentracji i strategii, aby wygrać partię. Choć nie wymaga dużo biegania i skakania po boisku, to nadal jest jednym z najpopularniejszych i najchętniej oglądanych sportów. Może dlatego, że zawodnicy na małej planszy z 64 polami dokonują niebywałych ruchów?
Jednak szachy to nadal świat zdominowany przez mężczyzn, którzy z trudem godzą się na mata z kobiecej ręki. Beth Harmon z "Gambitu królowej" w drodze na szczyt udało się pokonać nie tylko siebie samą, ale i męskich konkurentów. Jednak w prawdziwym życiu mistrzem świata jest mężczyzna – liderem rankingu FIDE pozostaje Norweg Magnus Carlsen. Na szczycie listy najlepszych zawodników w historii szachów też facet – Rosjanin Garry Kasparov. Oto najwybitniejsze szachistki, które walczą o szachowe równouprawnienie:
1. Judit Polgár
Jest jedną z najsilniejszych szachistek wszech czasów. Pochodząca z Budapesztu 44-letnia dziś Polgár pokonała dziewięciu mistrzów świata. Tytuł arcymistrza uzyskała w wieku 15 lat. Zasługuje na to, aby być na pierwszym miejscu, niezależnie od tego, że nigdy nie była mistrzynią świata w szachach kobiet. Ale ma na koncie wiele innych zasług, które czynią ją arcymistrzem w świecie szachów: w latach 1989-2015 nieprzerwanie znajdowała się na pierwszym miejscu na światowej liście rankingowej Międzynarodowej Federacji Szachowej.
Do dnia dzisiejszego kobiety są klasyfikowane niżej, choć trudno ocenić je obiektywnie, gdyż tylko niektóre arcymistrzynie decydują się na rywalizacje z panami. Chlubnym wyjątkiem jest Judit Polgár, która nie unika żadnych wyzwań i przez długi czas w zasadzie grywała tylko w turniejach męskich, osiągając najwyższą notę wśród pań. Jest jedyną kobietą, która przekroczyła barierę 2700 Elo. Jej najwyższy ranking to 2735 Elo (dla porównania: Kasparow ma 2830 punktów). Wygrała wiele turniejów do czasu przejścia na emeryturę w 2014 roku, po Igrzyskach Olimpijskich w Tromsoe.
2. Maja Cziburdanidze
Jako druga w historii Gruzinka otrzymała tytuł arcymistrza. Wygrała swoje pierwsze mistrzostwa ZSRR dziewcząt w wieku 15 lat, a rok później (w 1976) wygrała Mistrzostwa Kobiet ZSRR. Gdy w 1978 roku wygrała swoje pierwsze mistrzostwa świata w szachach kobiet, pokonując panującą mistrzynię, Nonę Gaprindashvili, stało się jasne, że była już jedną z najlepszych zawodniczek na świecie. Utrzymywała ten tytuł przez cztery lata, aż do 1991 roku.
Pochodząca z Ruzji Chiburdanidze ma na koncie 9 olimpiad szachowych i jest jedyną kobietą z tak dużą liczbą wygranych olimpiad. W styczniu 2011 roku uzyskała ranking FIDE Elo na poziomie 2502. Jest czternastą najwyżej ocenianą mistrzynią szachową kobiet.
3. Hou Yifan
Ta 26-latka z Chin to czterokrotna mistrzyni świata kobiet w szachach i najwyżej notowana szachistka w rankingu FIDE. W bardzo młodym wieku osiągnęła wszystko, co było możliwe do zdobycia w kobiecych szachach. W 2007 roku w wieku 13 lat została najmłodszą w historii indywidualną mistrzynią Chin w szachach. Rok później zdobyła tytuł arcymistrza w kategorii otwartej również jako najmłodsza kobieta w historii. Dwa lata później mając 16 lat została najmłodszą szachową mistrzynią świata w historii, za co została nagrodzona tytułem sportsmenki roku w Chinach.
Yifan jest również trzecią kobietą w historii, która znalazła się w pierwszej 100. rankingu otwartego (kobiet i mężczyzn) Międzynarodowej Federacji Szachowej. W 2017 wygrała silnie obstawiony Międzynarodowy Turniej Szachowy w Szwajcarskim Biel, w którym okazała się lepsza od mężczyzn z rankingiem FIDE powyżej 2700.
Nie jest do końca zwolenniczką kategorii kobiecej, bo – jak twierdzi – tylko częstsza bezpośrednia rywalizacja damsko-męska pozwoliłaby na zmniejszenie dystansu w rankingu między najlepszymi kobietami, a najlepszymi mężczyznami. Jednak, jak sama przyznaje, rywalizacja przez 6-7 godzin jest bardzo wyczerpująca i wymaga ogromnej wytrzymałości fizycznej, dlatego tak jak w innych sportach mężczyźni mają przewagę. Jej zdaniem jest to jedna z przyczyn tego, że jest dopiero trzecią kobietą w historii, która znalazła się w pierwszej 100. otwartego rankingu FIDE.
4. Susan Polgár
Ta amerykańska szachistka urodzona na Węgrzech jest siostrą Judit Polgar. Tak, jak ona oraz trzecia z nich Zsófia, sukces zawdzięcza ojcu – László Polgár, trener szachowy, wierzył, że nikt nie rodzi się geniuszem, ale każdy dzięki ciężkiej pracy może się nim stać. Siostry nie chodziły do przedszkola i szkół, ich edukacją zajmowali się rodzice. A zwłaszcza ojciec, który dbał o to, by dziewczynki poświęcały szachom jak najwięcej czasu. Dzięki temu od najmłodszych lat wygrywały międzynarodowe turnieje szachowe. Mimo, iż metody wychowawcze László wzbudzały wiele kontrowersji, okazały się skuteczne. Siostry zdobyły wszystkie możliwe tytuły i zajmowały najwyższe miejsca w światowych rankingach.
Najstarszą z nich, Susan, zaledwie sześć miesięcy od rozpoczęcia szachowych treningów, ojciec zabierał do budapeszteńskiego klubu szachowego. Czterolatka ogrywała tam doświadczonych graczy. Niedługo później, bez żadnej porażki ani remisu, wygrała w mistrzostwach Budapesztu dzieci do lat 11. W krótkim czasie, razem ze swoimi siostrami, zaczęła brać udział w międzynarodowych turniejach szachowych – rocznie odwiedzała około 40 krajów. W 1986 roku Susan została pierwszą kobietą uczestniczącą w eliminacjach do mistrzostw świata.
Natomiast w 2005 roku niezłomnej Węgierce udało się pobić w Palm Beach na Florydzie rekord świata w grze symultanicznej (a więc rozgrywce wielu partii jednocześnie). W ciągu 16 godzin i 30 minut rozegrała 326 partii. Zwyciężyła w 309, zremisowała w 14 i tylko 3 przegrała! Obliczono, że w tym czasie przebyła dystans 15 km posuwając się od szachownicy do szachownicy. Jej wynik został zapisany w Księdze Guinnessa.Obecnie mieszka w Nowym Jorku, gdzie prowadzi swoją szkołę szachową. 
5. Xie Jun
Jest pierwszą prawdziwą chińską gwiazdą szachową i jedną z największych szachistek w historii swojego kraju. Zapoczątkowała okres dominacji Chinek w światowych szachach. Co ciekawe, wcześniej była lokalną mistrzynią xiangqi – chińskiej odmiany szachów, których reguły znacznie różnią się od szachów klasycznych. Odniosła zatem wielki sukces i w pewnym sensie utorowała drogę swoim koleżankom. Poza tym splendor najlepszej szachistki świata spłynął na nią już w rok po międzynarodowym debiucie w Kuala Lumpur – w 1991 roku pokonała Mayę Chiburdanidze i sięgnęła po mistrzostwo świata kobiet w szachach. Zachowała ten tytuł przez pięć lat – do 1996 roku, kiedy to pokonała ją Susan Polgar, odbierając jej tytuł. Wróciła na szczyt trzy lata później po pokonaniu Alisy Galliamovej i nieprzerwanie utrzymywała tytuł zwyciężczyni do 2001 roku. 
Podobnie jak wiele wybitnych szachistek, poślubiła szachowego arcymistrza Wu Shaobina.
6. Nona Gaprindaszwili
Ta pierwsza z genialnych Gruzinek to pierwsza kobieta, której Międzynarodowa Federacja Szachowa FIDE przyznała tytuł arcymistrza (obok tytułu arcymistrzyni, który otrzymała dwa lata wcześniej). Była w latach 1962-1978 szóstą mistrzynią świata, a obecnie dzierży ten tytuł wśród seniorek.
W szachy nauczyła się grać jako 5-latka od starszych braci i szybko zaczęła odnosić pierwsze turniejowe sukcesy. Grała coraz lepiej, aż jeden z najważniejszych trenerów Gruzji i ojciec gruzińskiej szkoły szachowej, Vakhtang Karseladze, zadzwonił do jej rodziców, poinformował, że córka ma ogromny talent do szachów i przekonał, aby z całą rodziną przenieśli się do stolicy kraju – Tbilisi.
Nona zaczęła trenować szachy wyczynowo w 1954 roku, a w następnym roku wygrywała już w zasadzie wszystkie turnieje. W 1956 roku zwyciężyła w półfinale Mistrzostw Związku Radzieckiego Kobiet, co było ogromnym osiągnięciem dla dziewczynki. Mając dwadzieścia lat, w 1961 roku, wygrała turniej kandydatek do meczu o tytuł mistrzyni świata, a w następnym roku rozgromiła ówczesną mistrzynię świata, rosyjską szachistkę Elizawietę Bykową. To zwycięstwo przyniosło jej sławę.
Przez następne 16 lat Gruzinka pozostawała niekwestionowaną królową szachów. Czterokrotnie broniła z powodzeniem tytułu mistrzyni świata. Była pięciokrotną mistrzynią Związku Radzieckiego. Jako jedna z nielicznych kobiet z powodzeniem rywalizowała z mężczyznami, biorąc udział w najsilniej obsadzanych turniejach.
Dziś ma prawie 80 lat i wciąż zdobywa tytuły mistrzyni świata seniorek. 7. Antoaneta Stefanowa
41-letnia dziś Stefanowa od najmłodszych lat była chlubą bułgarskich szachów. Kiedy miała cztery lata, pobierała lekcje gry w szachy od swojego ojca, Andona. Mając 10 lat niecodziennym wynikiem 11 pkt z 11 partii zdobyła tytuł mistrzyni świata juniorek do 12 lat, a w rozgrywkach o mistrzostwo świata kobiet zadebiutowała jako szesnastolatka. Dużą popularność zyskała w 1998 roku, gdy zajęła dzielone 4. miejsce w turnieju otwartym na Hawajach, wyprzedzając wielu arcymistrzów. 
W 2003 roku uzyskała tytuł arcymistrza i reprezentowała Bułgarię w 10. olimpiadzie szachowej, a w 2012 roku została pierwszą mistrzynią świata w szachach szybkich kobiet.
8. Xu Yuhua
W 2006 tytuł najlepszej szachistki na świecie znów powrócił do Chinek i na szachowym tronie zasiadła Xu Yuhua, która pokonała Stefanową. To nie jest przypadek. Od lat 90. XX wieku szachistki Państwa Środka plasują się w światowej elicie, a w ciągu ostatnich dwudziestu lat cztery zdobywały mistrzostwo globu: Jun Xie (1991–1996, 1999–2001), Chen Zhu (2001–2004), Yuhua Xu (2006–2008) oraz Hou Yifan (2010-2020).
To był jej największy sukces w karierze (podczas rozgrywek była w czwartym miesiącu ciąży), za co otrzymała męski tytuł arcymistrza. Tym samym została 22. arcymistrzem z Chin.Dziś 44-latka pracuje w klubie szachowym Zhejiang w chińskiej lidze szachowej i jest absolwentką prawa.
9. Humpy Koneru
W szachy gra od piątego roku życia. W trakcie kariery była czterokrotną mistrzynią świata juniorek, a w 2002 roku została najmłodszą kobietą w historii, której nadano tytuł arcymistrza (wynik ten został pobity w 2008 roku przez Hou Yifan).
W 2007 roku jako druga kobieta w historii (po Judit Polgar) przekroczyła granicę 2600 punktów rankingowych, osiągając 2606 pkt. Najwyższy ranking w karierze osiągnęła 1 lipca 2009 roku, notowana była wówczas z wynikiem 2623 punktów i zajmowała 2. miejsce na świecie.
10. Vera Menchik
W 1927 roku, podczas pierwszych rozgrywek olimpijskich w Londynie, odbyły się międzynarodowe zawody kobiece w szachach. Zdecydowaną faworytką była Vera Menchik, która bez trudu pokonała rywalki. Aż do wybuchu II wojny światowej była niekwestionowaną championką, stając na podium w kolejnych rozgrywkach olimpijskich w Hamburgu w 1930, Pradze 1931, Folkestone 1933, Warszawie 1935, Sztokholmie 1937 i Buenos Aires 1939.
Mistrzyni świata pochodziła z mieszanej czesko-angielskiej rodziny, a jej trenerem był wybitny szachista węgierski Géza Maróczy. W 1929 została zaproszona na turniej męskiej elity do Karlowych Warów, ale tutaj nie poszło jej najlepiej i zajęła ostatnie miejsce. Taka porażka już nigdy się nie powtórzyła. W kolejnych latach odnotowała zwycięstwa z takimi potęgami szachowymi jak m.in. Max Euwe (mistrz świata w 1935).
Była fenomenalnym graczem i jednym z najmocniejszych zawodników, choć w tamtym czasie nie było żadnych oficjalnych systemów ocen. Wyprzedziła swoje czasy i do dziś uchodzi za pierwszą prawdziwą gwiazdę kobiecych szachów (z powodzeniem broniła tego tytułu sześć razy), wygrywając wszystkie mistrzostwa aż do swojej śmierci. Zginęła wraz z matką podczas niemieckiego nalotu na Londyn w 1944 roku.
0 notes
Photo
Tumblr media
Gdy zdolności plastyczne zatrzymały się na poziomie czterolatka, ale chcesz coś przekazać światu :) Nagrywam odcinek o rozwoju programisty od juniora do seniora? #hipek #programista #junior #senior #vlog #programowanie #ci #cd #devops #deployacademy #devops #dotnet #java #git #github #node (w: Jasło) https://www.instagram.com/p/B-RjyJbHlp3/?igshid=i47c5857agav
0 notes
snieznooka · 5 years
Photo
Tumblr media
Główną bohaterką książki „Nie ma światła w ciemności” jest  dziewczyna, która w wieku czterech lat przeżyła w swoim życiu więcej niż nie jedna dorosła kobieta. Jej świat lgnął w gruzach, a ona tak naprawdę musiała borykać się sama z traumą z przeszłości. Co takiego się wydarzyło w życiu Blake? Jaka krzywda ją spotkała? Blake, jako czterolatka była świadkiem zabójstwa rodziców. Blake została porwana, jednak nie została pozbawiona życia, a co dziwniejsze podrzucona pod dom ciotki, skąd po jej śmierci trafiła do rodziny zastępczej. Tam poznaje Cole’a, który w pewien sposób staje się jej rodziną, przyjacielem i opoką, kimś ważnym, bez kogo nie wyobraża sobie życia. Obecnie dziewczyna uczęszcza do szkoły prawniczej usiłując dojść do ładu sama ze sobą. Odkąd pamięta dręczą ją koszmary przeszłości, tego, co widziała w nocy, kiedy jej świat skończył, jedynym lekiem na te straszne sny był Cole, jego ramiona obejmujące ją ciasno i zapewniające jej poczucie bezpieczeństwa. Więź między tą dwójką jest elektryzująca, magnetyczna i przyciągająca. Dla Blake, ta szkolna sportowa gwiazda, chłopak z problemami jest kimś tak ważnym, że strach przed jego utratą ją paraliżuje. Blake jest niezdolna do wyrażenia swojej miłości, nawiedzana przez koszmary, wspomnienia i ataki paniki. Lekiem na całe zło jest Cole Murphy. Czy kobieta bojąca się kochać, przełamie się i odda wszystko człowiekowi, który ma jej duszę? Czy pokona swój strach, wypuści przeszłość i stworzy przyszłość dla nich obojga? Czy tajemnica przeszłości zrujnuje miłość? Czy odkryje kto i dlaczego ją obserwuje? 🏞🏞🏞 #snieznooka #bookstagrampl #bookstagramfeatures #igbooks #booksbooksbooks #booksarelife #booksph #bookshelves #bookcover #bookreview #bookshop #booked #bookblog #bookoftheday #booklife #picturebook #bookhaul #bookgram #bookphoto #bookart #czytamzkobietkami #darkness #bookcases #clairecontreras #wydawnictwokobiece #niemaświatławciemności (w: Bytom) https://www.instagram.com/p/B0Xn4UjIf00/?igshid=sib3uwnjuw5d
0 notes
madaboutyoumatt · 4 years
Text
Josh
Nie, nie będzie dobrze. Josh wcale nie czuł się dobrze i nie widział tego wszystkiego w fajnych, ciepłych barwach. Zgrywał nie wiadomo kogo, ale dalej nie czuł tego. Miał mocne obiekcje. Bał się tego. Niby miał wszystko zaplanowane, ale na widok dziewczynki, wcięło go.
To była jego córka.
Ta mała niespełna czterolatka, sięgająca mu do pasa, patrząca na nich przestraszonymi, ciemnymi oczami. Wyglądała jakby była trochę spłoszona, a jednocześnie gotowa do zrównania wszystkiego z ziemią. Oczywiście słyszała, ze przyjdzie jej tata. Josh minął jej raz na parę minut, ale ciężko było to nazwać interakcją. Teraz tez był sztywny.
To Matt wyglądał jak jej ojciec, od razu kucając do niej i mówiąc, kiedy grafik poprawił sobie spodnie podczas kucania. Może aby jej nie straszyć? Im ktoś był większy, tym miał większą władzę. Pamiętał to jaki wielki jego ojciec się wydawał. Wysoki, postawny, pewny siebie. Był jak pomnik, trzymający twardą dyktaturę.  Josh nie miał z nim szans.
Pochylił głowę jeszcze bardziej, nie chcąc być nawet o parę centymetrów od niej wyższy.
- Hej – przywitał się słabo, kiedy Eve wpatrywała się w nich. Zabawa bluzką zdradzała całą nerwowość, nawet jeśli patrzyła się na nich bezpośrednio. Musiała być bezczelna. Josh w jej wieku był taki sam, bo nawet skrępowany czy przestraszony, unosił wyżej podbródek, zgrywając twardziela.
- Byłeś w szpitalu – dziewczynka zwróciła się do Małego, patrząc jednocześnie na swoją opiekunkę. Jakby się upewniała. Trochę sepleniła, ale to mogła być kwestia stresu i strachu, a nie wady wymowy. No i była mała, chyba dzieci w takim wieku nie mówiły wyraźnie? – Ty tez.
Chryste. Skąd Josh miał to wiedzieć?
- Obaj byliśmy. Byłem tu tez parę dni temu – przypomniał jej, zanim nie odchrząknął. – Możemy ją zabrać? – zwrócił się do opiekunki dziewczynki, wyraźnie całą sprawę kierując do niej. Pomijając, ze powinien zwracać większą uwagę na Eve, skoro to ją zabierał.
- Oczywiście. Przyniosłam jej kurtkę – wyciągnęła nakrycie w ich stronę. Miała już na sobie buty, więc mogła opuścić Dom Dziecka.
I zrobiła to zadziwiająco dzielnie. Łapiąc się Małego, kiedy Josh za szybko wyrwał do przodu.
Musiał się zatrzymywać dwa razy, póki nie wypuścił powietrza, zwalniając do tempa Eve. Zapominał o tym, ze ta mała dużo mniejsze nogi i musiał powoli się poruszać. Matt za to odnajdywał się w tym bardzo dobrze i Josh dziękował za jego obecność w myślach.
0 notes
goneseriespl · 4 years
Text
AOK-2
Anomalny Obiekt Kosmiczny-2 uderzył w ziemię po długiej podróży, lądując dokładnie tam, gdzie miał wylądować - na odcinku Morza Północnego tuż przy wybrzeżu Szkocji, który był już otoczony przez statki NATO - amerykański, brytyjski i Holenderski. Pod wodą jedna brytyjska i jedna amerykańska łódź podwodna, dryfowały wokół francuskiego podwodnego statku poszukiwawczego. Statki z rosyjskiej i chińskiej marynarki wojennej, patrzyły z ledwie dyskretnej odległości.  
Ale meteoryt oszukał na ich wszystkich. Siedemnastofuntowy obiekt uderzył idealnie w strefie docelowej, poruszając się z prędkością około dziewięćdziesięciu tysięcy mil na godzinę, ale skała przeleciała dalej w kierunku stawu.  
 Najpierw na sześć mil, potem na dwie mile, które zabrały go na wyspę Islay, gdzie uderzyła w skałę - wciąż poruszając się z niesamowitą prędkością - i rozpadła się.
 Grupa zadaniowa ds. Bezpieczeństwa wewnętrznego 66 natychmiast przekierowała wszystkie dostępne zasoby - międzynarodowe siły morskie i ich oficerów, lądową policję i siły wojskowe - i zmieniła zaspaną wyspę Islay - wymawianą “Aj-la” i najlepiej znaną z hodowli owiec oraz szkockiej whisky - w coś pomiędzy strefą wojenną a kiepską komedią akcji. W ciągu godziny na wybrzeżu Islay pojawiły się groźnie wyglądające statki, podczas gdy helikoptery krążyły wokół jak pszczoły, które uważały, że wyspa jest ich rojem.
 Cała aktywność wyprowadziła wyspiarzy z ich domów, pól i firm, aby zobaczyć, co się dzieje. Kiedy już wywnioskowali, że wojsko i policja kilku narodów szukają meteorytu, przynieśli detektory metali, przesiewacze i łopaty. Miejscowi mogli nie wiedzieć, co to była skała, ale wiedzieli, że ma ona wartość.  
Jednak to nie chciwość spowodowała największy problem; raczej była to życzliwość. Była to młoda czternastoletnia Delia Macbeth, która widziała swojego młodszego brata Seana, który miał zaledwie cztery lata i bawił się kawałkiem ciemnego kamienia. Odłamek był dziwnie ukształtowany, ponieważ jeśli trzymałeś go w określony sposób, wyglądał trochę jak Myszka Miki. Sean ssał kamień i na początku Delia zrobiła to, co należało do starszej siostry, i zabrała mu to. Potem Sean zaczął płakać, więc Delia zrobiła tą łatwą rzecz i oddała mu ją.
W końcu była to tylko skała, a jeśli Sean tak bardzo tego chciał...
Zespoły poszukiwawcze przeszukały dolną połowę wyspy i odzyskały 60% AOK.  
Sześćdziesiąt procent.
Pozostałe 40 było rozrzucone po polach i lasach. A około trzech uncji było w chciwej pięści i niewolniczych ustach czterolatka w notorycznie złym humorze.
0 notes
amaktor · 4 years
Text
Kino jednego aktora #2
Kino jednego aktora #2
Tegoroczne Oscary zdominowało kino jednego aktora. I bardzo dobrze. Nie ma lepszego aktorstwa, niż wielkie aktorstwo indywidualne.
Przyznaję, ja też nie wiedziałem, kto to była Judy Garland. I to pomimo tego, że znałem jej piosenki – w tym najsłynniejszą pieśń “Somewhere over the rainbow”. W Stanach Judy jest ikoną, i to nie tylko piosenki, ale i aktorstwa. Rozpoczęła karierę jako czterolatka,…
View On WordPress
0 notes