Tumgik
#Les Parnas
Text
Tumblr media
Who were the members of Rudy's BLT team? Three names right in the center: John Solomon, Devin Nunes and Ron Johnson.
[Robert Scott Horton]
4 notes · View notes
enkeynetwork · 2 years
Link
0 notes
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
¿Se acuerdan que les dije que estaba haciendo un cómic original? Pues, al final decidí cambiar la historia, algunos personajes, unos conceptos, etc. Cuando leí el guion que hice desde un principio no me termino convencer por algunos agujeros de guion, conveniencias argumentales, personajes planos y con un ritmo apresurado.
Estas paginas que están viendo son una tarea de inglés que me encargaron hace días. Cuando termine de hacer estás páginas, noté unos fallos en la inconsistencia, que cuando ya haga la versión extendida estará mejor preparada.
Antes de irme les digo el contexto de la historia en general. Invaginasen un mundo en donde todavía hay monarquia en varias partes del mundo. La historia se sitúa en el 2005, en “Italia” que de hecho en este universo no hubo la unión italiana y que toda las partes del país son pertenecientes a Austria. Nuestros protagonistas se metieron de un gran lío que mejor decidieron mudarse a Nueva España.
Nuestros protagonistas se encuentra:
Giovanni T. Bellini que es un periodista que vive en “Reino de Cerdeña”.
Lorenzo Bellini es el hermano de Giovanni, este trabaja como profesor de preparatoria y enseña en un curso de aprender español, está casado y tiene una hija.
Fabrizio Rossini es también otro periodista, solo que desde un principio él era de la editorial del “Parna” pero algo o alguien incendió el edificio. También tenía un amigo que trabajaba con él pero desapareció días antes del incendio, por lo que Fabrizio decide mudarse con su esposa y sus dos hijos al Reino de Cerdeña.
6 notes · View notes
tmevents1 · 3 years
Photo
Tumblr media
A Unique Event, Jains Varshitap Parna Breaking of a 408 days fast with sugarcane juice in Jains is called Varshitap Parna. Vaishali Doshi Shah is a tasteful and highly creative member of the Jain community and she teamed up with Taj Mahal Events to create a memorable event for Samira & Darshan for a unique elegant look and a stylish facilitation of all auspicious rituals for this occasion. Congratulations to the young couple on their fasting and wishing them “Akshaya tritiya” inexhaustible religious gifts. When you are aiming for those one off sassy events that connect to Your Story, Contact @tmevents_ on +61 423 485 470 Event Design by @tmevents_ Venue: Le Montage #TajMahalEvents #TMEvents #VarshitapParna #varshitap #jains #jaindharm #jaindharma #jainism_updates #jaindiksha #jaintirth #jainreligion #jainpost #jaincommunity #jaindarshan #poojatray #indianfestivals #sydneyevent #sydneyevents #eventdesigner #goldentable #goldencenterpiece #sydneyindian #poojatray #Sydney (at Sydney, Australia) https://www.instagram.com/p/CR5mUWRnbkn/?utm_medium=tumblr
0 notes
dzeikobb · 3 years
Text
13.05.2021
S. R.: "W kapitalizmie możemy się umówić, że rozwiązywanie zagadek logicznych przez karty graficzne w Chinach jest warte 60k USD w jakiejś wymyślonej jednostce, ale nie potrafimy się umówić, że warto zwalczać dyskryminację, reintegrować grupy wykluczone i zapewniać porządną opiekę zdrowotną czy warunki bytowe XD”
Rozmowa z K o architektkach, o polskich wojnach językowych, o krucjacie instagramowych aktywistów przeciwko dziadersom, o Marlenie Happach i jej konflikcie z PW, a sojuszu z geografami, o studium rozwoju miasta, zamordyzmie w ratuszu, małostkowości decydentów, o neoliberalnej, prawicowej, konserwatywnej i lewicowej polityce w zarządzaniu miastem, rekonstrukcji zamków, TBSach, Warszawskiej Dzielnicy Społecznej o mieszanym składzie by uniknąć stygmatyzacji, o kapitalizmie zawłaszczającym ekologiczną wrażliwość. K wprowadził mnie do wnętrza wydziału architektury. W środku pustki, tylko portier za szybą. Oprowadził mnie po biurze dziekana. W jego własnym gabinecie na ścianie wisiał ogromny widok chińskiego miasta z cesarskim pałacem w środku; nie był to Pekin; K nie mógł sobie przypomnieć nazwy miasta. Na innych ścianach zdjęcia dziekanów i profesorów o różnym stopniu wyblakłości, do tego projekty konkursowe: centrum Espoo, opery w Damaszku. Szafa z książkami i ogromny jasnoszary monitor Apple na biurku. Szeroki drewniany stół z lśniącymi krzesłami o poręczach zawijających się na końcu elegancko. Po skrzypiącym parkiecie przeszliśmy przez dziekanat do malutkiej kuchenki, K zrobił mi kawę z ekspresu. Wróciliśmy do gabinetu i usiedliśmy przy stole; K zmienił okulary z rogowych na okrągłe w stylu Le Corbusiera. Był tamtego dnia w miękkiej marynarce i grubo plecionej koszuli w paski. Przez szczelinę między guzikami dostrzegłem kawałek jego brzucha. Był bardzo zmęczony, musiał w trakcie rozmowy odebrać telefon. Przymykał czasem oczy, choć starał się patrzeć na mnie, jak to on, z ukosa, ze skrywaną lubością (chciałem, żeby tak było).
Rozmowa w trakcie świąt wielkanocnych z T i Dziadkiem Ja na temat rządu, opozycji, protestów, wulgaryzmów programu Razem, a potem moje wyznania na temat tego, jak nienawidzę siebie, jak słabym jestem człowiekiem i propozycja T, bym obietnicę skończenia studiów przehandlował na głos Dziadka Ja na lewicę w następnych wyborach
D, H, M w Hejmatowie we wrześniu 2020. Ich reakcje na hejmatowską lokalność. Moje sarkastyczne do niej usposobienie. Nasz wspólny dystans millenialsów nowomiejskich do tej lekko wstydliwej hejmatowości (której M doświadczył w życiu jedynie za pomocą jej symulakrów, jakie organizują sobie z braku innych opcji warszawiacy)
Z czym rozmawiałem z L pochmurnego dnia na podwórzu przy Piotrkowskiej 217 (znanej też jako Before Food Market), kiedy siedzieliśmy na dworze przy stoliku pod ceglanym murem przy wejściu do Korzeni, wiał wiatr i atakowały nas osy. Jedliśmy coś na kształt wegańskiego strogonowa, ciężkostrawnego, z grzybami.
Z kolei P na ławce w Ogrodzie Krasińskich ekscytował się ideą zostania poszukiwaczem skarbów przeszukującym zakurzone i zagrzybione księgi pełne umów handlowych w poszukiwaniu lokalizacji wraków hiszpańskich galeonów. Potem przeszedł do historii swoich poszukiwań genealogicznych, które zaprowadziły go aż na Litwę. Udało mu się ustalić tożsamość członków rodziny do drugiej połowy XIX w, stwierdził też, że jeden z jego prapradziadków był prawdziwym łajdakiem i niemalże rozbójnikiem.
Idąc potem Grzybowską wśród przysadzistych apartamentowców, z kwarcowymi kryształami nowego kapitału w tle, zastanawialiśmy się nad sensownością anarchizmu i możliwością bezkrwawej rewolucji. Szczęśliwie i P, i ja byliśmy sceptyczni wobec anarchizmu, zastrzeżenia budziły w nas przede wszystkim konsekwencje, o których tyle razy mówił Slavoj Żiżek: kto wyniesie śmieci w poniedziałek po rewolucji? Czy każdy wieczór mamy spędzać na radach ustalających, kto zapewni wodę, elektryczność, ogrzewanie, czy mamy sami tworzyć patrole i milicje broniące naszych bloków czy ulic?
Wszystko zaczęło się na urodzinach M W w czerwcu albo lipcu dwudziestego. Zaproszono sporo osób z Cineworldu i Regala. Przyszły H i D. Dni były upalne, noc parna, ludzie tłoczyli się przy oknach i drzwiach balkonowych, paląc, spoglądali na światła budowy wieżowca Skysawa, którego metalowe rusztowania były prawie na wyciągnięcie ręki. Obrazy w żywych kolorach wiszące na ścianach pokrytych boazerią podświetlone były od spodu lampkami stojącymi na podłodze i świeczkami. Piliśmy dużo wina. Graliśmy w pijacką grę karcianą z kubkiem-karą stojącym pośrodku kręgu z gości, do którego każdy wlewał trochę ze swojego kubka, swojej szklanki. Zamówiono pizzę. K K przyprowadził nietypowego kolegę z Zamościa, młodego, potężnego i niezdarnego wojskowego, czarnowłosego w okularach i czerwonej koszuli, który sprawiając wrażenie konserwatysty ze ściany wschodniej nienawidzącego wielkich miast był niemal na sto procent gejem i im więcej wypił, tym bardziej interesował się mną, pozwalając sobie na coraz śmielsze gesty. Część gości, w tym K, M, niejaka K G, D i S, znikali na dłuższy czas w pokoju K w głębi mieszkania. Po jakimś czasie zacząłem się domyślać, co mogą tam robić, ale postanowiłem zająć się piciem wina. Impreza trwała całą noc, goście wykruszali się po kolei, wyfruwali, śmiejący się, wdzięczni, na wszystkie strony świata. Złożyło się tak, że zostałem właściwie tylko ja, M, K, D i S. W którymś momencie znalazłem się w pokoju K; zdaje się, że nawiązałem kontakt z K; mówiłem też o czymś intensywnie i dosadnie zgadzając się z M. Na koniec nocy dopuszczono mnie do tajemnicy: pozostałe w mieszkaniu dziewczęta i chłopcy zażywali pięknej magii, chęć opanowania której krążyła mi w głowie, odkąd obejrzałem film "Loro" Paolo Sorrentino i w ciemności kina rozwinęła się przede mną wysmakowana formalnie prezentacja efektów działania narkotyku znanego coraz powszechniej jako mdma.  Ustawiły się tamtej nocy w mej głowie wektory pragnień i nakierowanych na nie działań, które miały mnie zawieść w podziemne korytarze Krainy Czarów na Mrocznej, a potem w rejony przestrzeni fizycznych i duchowych, których doświadczenia brakowało mi, jak się potem okazało, do kompletu uczuć pełności istnienia.
Postanowiłem towarzyszyć zebranym do wschodu słońca i dłużej; samemu pozostając trzeźwym, nie licząc tego, co zostało w ciele z wypitego alkoholu. Na łóżku K uczyniłem zwierzenie D: chciałbym spróbować kiedyś tego co oni. Pokazałem mu nawet konkretną scenę, którą miałem na myśli. Spodobała mu się (chciałbym wierzyć). Ostrzegł mnie, że jeśli mam niedługo pracę, to lepiej teraz nie; w istocie za parę godzin miałem być już w biurze. Obiecał mi, że kiedy nadarzy się okazja, to mnie wprowadzi i zabierze przy tym na techno. Cieszyłem się niezmiernie. Wobec niewielu osób na świecie (poza M i T) mam dług wdzięczności tak wielki jak wobec D. Piękny był to poranek: okna w mieszkaniu nakierowane były na wschód, którego nowa wieża nie zdążyła  jeszcze zasłonić. Wlewało się do pokoju tyle szczęśliwego złota, tyle energii, że tym z nas, którzy mieli jeszcze dosyć sił, nie pozostał inny wybór jak zacząć tańczyć na powitanie dnia. Choć przez większość tego poranka to ja nadawałem ton, puszczając nam do tańca The Very Polish Cut Outs, to wtedy, również dzięki D, poznałem kawałek pięknej muzyki, który potowarzyszył mi przez całą resztę lata i który na zawsze pozostanie we wspomnieniach moich ścieżką dźwiękową tego najdziwniejszego, najszaleńszego z lat. All I Need Is Your Love Tonight. Ciężki jak powieki Bachusa zmorzonego winem, długi, przytłaczający i wyzwalający zarazem, odległy jak wołanie w nieprzeniknionych ciemnościach, jednoczący i smutny, wołający z tęsknoty, pogodzony z ilością cudów w świecie. Dialog delikatnych głosów - męskiego, żeńskiego - stający się chórem młodych, zmęczonych całonocną walką z samotnością, z własnym ciałem, szukający granic rozproszenia się, rozpłynięcia się w tym, co można nazwać wspólnym domem, a które wyznacza zamyślony saksofon i zawodzący flet.
D pokochał ten kawałek bardziej niż ktokolwiek inny; tak bardzo, że nie tylko puszczał go w biurze, w pokoju Venue Hire i jedząc obiad we wspólnej kuchni, nie tylko grał go w swoim mieszkaniu i na domówkach u innych, nie tylko szukał go na imprezach i festiwalach, ale sprawił też, że kto się z nim stykał, zakochiwał się w nim w podobnym stopniu, tak, że mijając czasem M czy M, czy K w biurze, kiedy było późno i wychodziłem z pracy, albo patrząc na reakcje gości na D-owych domówkach, albo natrafiając na ślady twórców, Shouse, w aktywności i na profilach znajomych w social media - wiedziałem od razu, że zetknęli się z D i jak D wpłynął na ich dusze.
Wisła rozdziela się na dwoje falą wywołaną kursem motorówki; na Moście Poniatowskiego przejeżdżają tramwaje. Ludzie porozsiadali się na schodkach, u mało kogo widać maskę; piją piwo dopóki nie zjawi się policyjny patrol. Patrzą na siebie dwa brzegi Warszawy. Słucham Truanta, kroczę powoli mijając Babilon, który mówi: tamten weekend był tragiczny, a otwieranie zapalniczką raz mi wyjdzie, a raz mi nie wyjdzie. "Robię dużo takiego zlecania komuś". Kroczę w szarych spodniach i bordowej koszuli we fragmenty liter, policjanci już spisują studentów, ignorując otworzony przed czasem ogródek Warszawskiego Snu. Rząd zielonych drzew z dala, a setki białych petów pod białymi butami. Mężczyźni lubią jeździć razem rowerami. Trójka Hindusów poszła w południową stronę; na filarze mostu oświetlonego zachodem widać jeszcze napis Mojej Siostry będę bronić. Mija mnie Linus Lewandowski bez koszulki biegnący z tęczową flagą, za nim jedzie kolega z Homokomanda z flagą HK. Ludzie nie zwracają niemal na nich uwagi, jakby byli częścią lokalnego folkloru. Mijając barkę Wir, mijam grupy młodych w białych koszulach. A niedaleko od nich dwójkę mężczyzn po czterdziestce w dresach z paskami i koszulkach Królewskie. Mija mnie mężczyzna z dredami wymawiający słowo: "chujowy" tonem, jakby się upewniał. Idzie za mną śmiech dziewczęcych głosów. Topole ocieniają schodki przed barką Atalanta. Trąbi przejeżdżające po średnicowym intercity. Młodzi uśmiechają się, młodzi jedzą, młodzi sprawdzają swoje telefony, młodzi siedzą, patrząc w jednym kierunku, młodzi coś sobie tłumaczą. Nigdzie w świecie nie ma tylu młodych. "Nie ma nic gorszego niż zapach papryki". Marzy mi się Trzecie Lato Miłości. Powinno wybuchnąć w Warszawie. Biały pokład BarKi czeka na przyjęcie pierwszych roztańczonych stóp już za kilka dni. Jedzą pizzę, jedzą chipsy, piją somersby i soki. Rozłożyły się w malarskich pozach na nowym odcinku bulwarów. Szczeka pies, odpływa łódka. "No bo oni sobie ufają, bo ona dalej nie odpisywała, to przecież na miejscu". Jest tak, jakby na całym świecie nie było starości. Są czasem dzieci. Więcej rowerów niż dzieci. Głośne stuki  deskorolek pod Mostem Świętokrzyskim. Ćwiczą tam na matach, każdy może patrzeć. "Zajebista robota: wpada koleś, w garniturku..." Poukrywane między wypielęgnowanymi krzewami. Woda w rzece niespokojna. Pudełka po pizzy w śmietnikach. Kasztan zakwitł przy wejściu do planetarium. Dźwigi budowy Pracowni Przewrotu Kopernikańskiego. Na betonie paczki papierosów, butelki prosecco, na pół wypity desperados. Czuję przez maskę zapach grilla z barki Wynurzenie. Niektórzy porozkładali małe kocyki. Inne - ręczniki. Okulary przeciwsłoneczne odsunięte ponad czoło. Truant gra na Smolnej w moim prawym uchu. Światła suki policyjnej przed Muzeum nad Wisłą. Skrzypek gra do nich motyw z Różowej Pantery. Syreny gdzieś na Pradze. Słońce już nisko. Barka Nowa Fala czeka. Piesek pcha się na kolana. Odpalił cienkiego papierosa. Rozsiedli w leżakach na małej sztucznej plaży. Przecina mi drogę dziewczyna na wrotkach. Plakat: otwarcie sezonu. Ahoj, zapraszamy na pokład! Nie ma starości na świecie. "Ja mam takie jakieś wrzuty na taśmę dziwne". Mieszkańcy tego miasta mają dość pamiętania o starości. To miasto ma dość pamiętania o cierpieniu i śmierci.
Po dwie, po trzy, po cztery osoby w oddaleniu na betonowych schodkach. Wyżej kładą dziecko do wózka. Inny próbuje biec. Dbają w tym mieście o ciało. Zdrapany na drewnianej latarni plakat o politykach oddających Polskę w cudze ręce. Kto by to przeczytał. Bulwary, nowy salon stolicy. Mieszkańcy zdają się być zadowoleni. Mamy wreszcie miejsce, żeby się pokazać. Co stolica, to stolica jednak. Stolicę musi być stać na stanowienie standardów. Stolica jest od tego, żeby się pokazywać. Stolicą kraj stoi, stolica strzeże stylu.
Towarzyszyć nam będą na zawsze dźwięki syren na grzesznych ulicach. Przyciężki bit przygniata nas basem do betonowych płyt. Gwiezdny krążownik z podszytych różem stratusów rozpada się na dwoje od Bródna po Żoliborz. Niektórzy wstępują po kawę, niektórzy z daleka rozsiedli się na plaży, na pokładzie, na betonowej grobli. Zawiał silny wiatr, kiedy dotarłem do kilometra pięćset piętnastego, kiedy słońce skryło się za Starym Miastem, rozzuchwaliły się flagi na barce Wilga, przy której wędkarz w zielonej bluzie szykuje się do odejścia. Mężczyźni muskularni tak niefrasobliwie, tylu gejów tak oczywistych, a bezpiecznych, sunie na rolkach w stronę Mostu Gdańskiego.
Teraz już wiać nie przestanie aż do końca nocy. Miasto zdawało się wielkie, a nagle, kiedy widzę całe zakole Wisły, gdy odwracam się i idę na południe, jego rozmach jest śmieszny, jego stołeczność skarlała, choć skala panoram nie mniejsza jest niż ta choćby w Londynie, a już na pewno przewyższa berlińską i paryską. "Tak mi się wydaje, tak mi się wydaje". Krążą rowerami, pędzą rowerami, bezczelni, wymijają mnie, muszę im schodzić z drogi. "Takim fetyszem to są te priorytety..." Wyluzowani, znacznie bardziej wyluzowani niż we wszystkich poprzednich epokach. W ubraniach, w zachowaniu, w mowie. Tu, w gnoju, w realu właśnie, jak to możliwe, że tak nieskończenie źli, podli wszyscy stają się natychmiast kiedy wejdą do ducha? Trzeba by było tego ducha zlikwidować. Nie ma chyba innej drogi, by ocalić świat. Miasto mieszka nad Rzeką. Zbity tłum leżaków na piasku. Sprzedają kawałki pizzy, kieliszki musującego wina. Mieszkańcy stolicy tak bardzo chcą żyć. Tak bardzo chcą jeść, tak bardzo chcą pić. Chcą, żeby leciała muzyka i żeby papieros spalił się do końca, żeby usta rozciągnięte były w nieskończoność w eleganckim uśmiechu pod czujnym okiem mrugającego niebieskiego światła, które chce z kolei, żeby wszystko było według praw rozsądku i w granicach prawa. Żeby tysiąc butelek opróżnić i wrzucić do odpowiedniego pojemnika. Żeby muzyka była głośna na tyle, żeby można było wszystko o wszystkich powiedzieć w rozmowie. Żeby się dobrze bawić. Żeby nie przeholować. Żeby nie było przypału. Żeby nie zgasły nigdy neonowe światła.
0 notes
help-in-hindi-love · 3 years
Link
Hello doston app logo ka swagat hain mere blog main aur aaj main batunga ki aap log free main kaha se apne blog post ke liya photo and images download kar sakte hain,doston ueke liya mera is blog ko suru se le kar and parna hoga tabhi aap log jaan paienga.aur friend agar aap logo ka koi sawal hoga to aap log meri comment box main puch sakte hain .
0 notes
traductions · 4 years
Text
Une conversation avec Rudy Giuliani autour de Bloody Marys
Traduction de A Conversation With Rudy Giuliani Over Bloody Marys at the Mark Hotel, de Olivia Nuzzi
Tumblr media
Rudy, pas au Mark Hotel. Photo: Elsa/Getty Images.
Alors que le SUV noir se gare au bord de la 33ème rue de Manhattan, clignotants en marche, une main pâle émerge par la fenêtre passager et fait un petit signe. Elle est rattachée à Rudy Giuliani, qui sourit derrière ses lunettes en écailles de tortue. Il s’excuse de son retard : “Je peux pas marcher sur les trottoirs comme avant”, une référence à l’un des avantages de son ancienne vie de maire.
Nous sommes le dimanche 8 décembre, tôt dans l’après-midi, et Giuliani rentre juste d’Ukraine où, selon ses dires, il est allé chercher des informations qui permettraient de combattre la tentative de destitution de son client, Donald Trump, président des Etats-Unis.
“On s’est faufilés hors de Kiev pour ne pas avoir à répondre à toutes sortes de questions”, dit-il sans préciser si ces questions auraient été posées par des journalistes ou par des officiels du gouvernement. “Ils pensaient tous qu’on allait partir vendredi matin et je nous ai fait partir jeudi soir vers Vienne en avion privé”.
La banquette arrière est recouverte de bagages. Son garde du corps depuis dix ans est un policier de New York à la retraite qui aime Donald Trump presque autant qu’il aime son patron. Il sort pour mettre les sacs dans le coffre et Giuliani passe à l’arrière.
Giuliani me dit être arrivé à son hôtel Viennois à 2h30 du matin et d'avoir sur-le-champ consulté les billets d’opéra disponibles. “Et là surprise, vendredi soir ils jouaient la Tosca dirigée par Marco Armiliato”. Il me chante une aria de Rigoletto, l’un des premiers opéras qu’il a aimés en découvrant cet art au lycée. Il agite les mains d’un air théâtral.
Par-dessus un sweater, il porte un costume bleu sombre. Sa braguette est ouverte. Il a aussi des accessoires : un pins du drapeau américain, un portefeuille tissé aux couleurs du drapeau américain, un diamant serti dans une bague à auriculaire, et un second diamant serti dans un anneau des Yankee World Series (au sujet duquel une question innocente provoque un quart d’heure de diatribes à propos de ce “putain de Wayne Barrett”, un journaliste qui parvient à enrager Giuliani jusque depuis sa tombe).
Giuliani n’est pas seulement l’avocat personnel et gratis de Trump. A 75 ans, il est aussi dans la cybersécurité : conseiller informel auprès de la Maison-Blanche ainsi que consultant hors de prix. L’une de ses mains serre trois téléphones de tailles diverses. Deux des appareils sont débloqués. Frottés l’un contre l’autre et contre la paume de Giuliani, leurs écrans révèlent des onglets ouverts et un barrage de notifications. Il active accidentellment Siri, qui dit ne pas comprendre sa commande. “Elle ne me comprend jamais”, dit-il. Il soupire et touche son écran pour la faire taire.
Giuliani aime dire qu’il connaît “chaque pâté de maison de la ville”, mais il vit dans l’Upper East Side et ne s’attarde jamais longtemps ni à l’ouest ni au sud du parc. Quand je lui demande de m’emmener dans un lieu qu’il aime fréquenter, il indique très vite à son garde du corps le Mark Hotel, un cinq étoiles de la 77ème Est. Un homme d’habitudes, Giuliani a de nos jours une conscience aigue des lieux prêts à l’accueillir. Il dit qu’à cause “de ce qui s’est passé” son cercle se restreint et qu’il ne fait plus confiance à personne.
Je lui demande comment il a jamais pu faire confiance à Lev Parnas et Igor Fruman, deux associés Russes à la tête d’une entreprise nommée “Fraude Garantie”, arrêtés en octobre par le FBI. “Ils ont l’air de types de Miami. Je connais beaucoup de gens de Miami qui ont cet air, qui sont parfaitement réglos et qui ont le même style,” me répond Giuliani. “Ni l’un ni l’autre n’a déjà été condamné. Aucun des deux. Et c’est ma limite en général, parce qui se on se base sur les allégations et les affirmations et... on ne travaille plus avec personne”, dit-il en riant. “Surtout en affaires.”
Nous remontons vers les quartiers chics pendant qu’il monologue sur le scandale dont il est coauteur, glissant d’un argument préfabriqué à un autre. Il dit que l’ancienne ambassadrice Marie Yovanovitch (qu’il appelle Santa Maria Yovanivitch) est “contrôlée” par George Soros. “Il a mis les quatre ambassadeurs là-bas. Et il emploie des agents du FBI”. Je lui dit qu’il a l’air fou, mais il insiste : il ne l’est pas.
“Ne me dites pas que je suis antisémite parce que je m’oppose à lui”, me dit-il. “Soros est à peine juif. Je suis plus juif que Soros. J’en sais probablement plus sur... il ne va pas à l’église, il ne va pas à la religion... synagogue. Il n’appartient pas à une synagogue, il ne soutient pas Israel, c’est un ennemi d’Israel. Il a élu huit procureurs anarchistes aux Etats-Unis. C’est une personne horrible.”
Dans la grande tradition des conspirationnistes Sorosiens, Giuliani croit que les médias travaillent pour Soros en publiant des mensonges à son sujet ; mais il se prend souvent les pieds dans le tapis alors même qu’il essaie de discréditer les déclarations des médias. Tout en essayant de me convaincre que, contrairement aux affirmations de la presse, il “n’a pas d’intérêts commerciaux en Ukraine”, il me parle de ses intérêts commerciaux en Ukraine.
“J’ai fait deux deals en Ukraine. J’ai essayé d’en faire quatre ou cinq autres,”. Il me dit avoir eu deux opportunités en Ukraine depuis qu’il représente le président, et avoir rejeté les deux pour évité toute accusation d’impropriété.
“Ce que je voulais vraiment faire”, dit Giuliani, c’est un procès au nom du gouvernement ukrainien contre une grande institution financière qui, selon lui, a blanchi sept milliards de dollars pour l’ancien président, Viktor Yanukovych. “Ca n’aurait rien eu à voir avec Trump ou Burisma ou Biden,” me dit-il. Il m’explique ensuite que la raison pour laquelle il “voulait vraiment” se saisir de ce dossier, c’était pour en apprendre plus sur le blanchiment en Ukraine, “ça m’a permis de comprendre qu’ils utilisent le même système de blanchiment pour Hunter Biden.”
“J’y ai réfléchi pendant un mois, à peser le pour et le contre, puis j’ai transmis le dossier à un autre avocat”. “J’ai quand même pu apprendre certaines choses sur le système de blanchiment.”
Giuliani est convaincu que pour abattre le président, il faut d’abord atteindre ses hommes ; il est donc assiégé, victime d’une conspiration visant à destituer Trump. Cette conspiration inclut les médias, les Démocrates, le deep state et même certaines personnes qu’il croyait réellement connaître.
A ce sujet, Giuliani est émotif. Il lit les articles à son sujet et voit que ses amis, ces “sources proches de l’intéréssé”, sont utilisés par les conspirateurs comme des armes et contribuent à lui donner cette image publique d’un homme hors de contrôle. Ce sont les mêmes qui, préoccupés, lui ont dit de prendre soin de l’image qu’il laissera derrière lui. Il me dit : “Et mon attitude à propos de l’image que je vais laisser derrière moi c’est : j’en ai rien à foutre.”
Son ex-femme avait sous-entendu dans une interview avec New York Mag qu’il était alcoolique. “Ouais ouais, je prends plein de drogues”, dit-il d’un ton sarcastique. “J’étais accro à une drogue, j’ai oublié laquelle. Je ne sais pas d’où ça vient, cette histoire de drogue, vraiment pas. L’alcool vient du fait que je bois effectivement, à l’occasion. J’adore le Scotch. J’y peux rien. Tous les malts. Et aussi les cigares. J’adore boire du scotch en fumant un cigare. J’aime faire la fête.”
Et il y a le District Sud de New York, la plus grande des trahisons. C’était censé être son monde, avec ses hommes à l’intérieur ; il a dirigé le bureau pendant la majeure partie des années 80. Un bureau aujourd’hui méconnaissable. “S’ils enquêtent sur moi, c’est des connards. C’est vraiment des connards s’ils enquêtent sur moi”, me dit-il.
Il parle les yeux braqués droit devant lui. Il se tourne rarement pour me regarder dans les yeux. Sa bouche se ferme, de la salive coule d’entre ses lèvres, puis descend sur son visage, le long d’une ride. Il ne s’en rend pas compte et la salive tombe sur son sweater.
“Si oui, c’est des idiots,” poursuit-il. “Dans ce cas c’est vraiment juste une bande de cinglés libéraux anti-Trump”. Il ajoute ne pas savoir si une enquête sur lui est en cours, alors même que des assignations à comparaître transmises à des associés de Giuliani par le District Sud contiendraient, paraît-il, des demandes de documents et correspondances liés à Giulani, à son entreprise, et spécifiquement à “tout paiement avéré ou potentiel” par ou pour Giuliani.
“S’ils croient que j’ai commis un crime ils ont perdu la boule”, dit-il. “Je fais ça depuis 50 ans. Je sais comment ne pas commettre de crimes. Et s’ils croient que j’ai perdu mon intégrité, alors ils on peut-être perdu la leur dans leur folie de haine anti-Trump et des choses qu’ils ont faites que j’aurais jamais faite quand j’étais procureur fédéral.”
Il dit se demander s’ils ne sont pas jaloux de lui parce que, trente ans après sa démission, des milliers de condamnations derrière lui, le bureau aurait décliné. Les nouveaux, ceux qui sont arrivés après, il dit qu’ils aimeraient poursuivre la mafia comme il le faisait. Qu’ils ne pourraient pas faire ce que lui faisait.
“C’est terrible à dire parce que ça va les bouleverser au District Sud, mais je sais pourquoi ils sont bouleversés,” dit Giuliani. “C’est parce que depuis moi, ils n’ont jamais rien fait de mon niveau. Ils n’ont pas eu huit ans comme je les ai eus, depuis que j’ai arrêté d’être procureur. Ils en sont loin.”
“De la jalousie”, il ajoute, “et parce que ma philosophie politique et la leur sont différentes. Ils sont tous... des gens impulsifs, illogiques, anti-Trump, y compris la fille de James Comey, elle travaille là-bas. Vous ne pensez pas qu’elle est amère ? Vous savez par quels noms j’ai appelé son mari ? J’ai embauché son mari.”
Il veut dire : son père.
“Son père,” dit-il. “Je trouve que son père est une honte. Je suis gêné de l’avoir embauché. J’ai jamais vu personne diriger le FBI comme ça.”
La voiture s’arrête entre la 77ème et Madison. “Votre honneur, est-ce que je vous sécurise une table ?” demande le garde du corps. “Euuh,” dit Giuliani, puis une pause. “Ouais.”
Nous entrons dans le hall de l’hôtel et Giuliani dit que même s’il n’a pas encore parlé de la possibilité d’être l’avocat du président lors du procès au Sénat, son désir de revanche serait satisfait s’il pouvait mener un contre-interrogatoire sur des Démocrates du congrès et des témoins célèbres, chose qu’il n’a pas faite depuis les années 90.
“Je fais ça très bien. C’est ma plus grande qualité d’avocat.”, dit-il. “J’adorerais, je les éclaterais... vous savez même si ça ne me plaît pas de ressembler à un avocant ridicule et prétentieux, les contre-interroger ça serait, je ne sais pas, j’aurais pu le faire dans ma deuxième année en tant que procureur assistant. C’est tous des clowns.”
“Je planifie le contre-interrogatoire pendant des jours et des jours,” me dit-il au sujet de sa stratégie. “Et j’essaie d’apprendre sa personnalité. D’apprendre quand il va mentir, comment il va mentir. J’essaie d’apprendre comment le détendre, comment lui donner confiance. Je travaille en fonction du type de personnalité. Est-ce qu’il est prétentieux ? Est-ce qu’il a des points sensibles ? Quelqu’un comme Biden par exemple, il est extraordinairement sensible au sujet de son intelligence.”
Il a quelques idées pour s’attaquer à la crédibilité des témoins. “Le type qui a entendu l’appel téléphonique”, par exemple, “est-ce que quelqu’un a regardé si le type avait des écouteurs ? Peut-être qu’il avait oublié de les mettre. Il a quel âge ? Il a quel âge, ce type ?” Il dit que l’homme était peut-être sourd, qu'il peut avoir mal entendu. “Comment on sait que ce n’est pas un schizophrène paranoïaque ? Comment on sait qu’il n’est pas alcoolique ?”
Mais selon lui, la stratégie de Lindsey Graham et Mitch McConnell est de répondre aux preuves des Démocrates par un haussement d’épaules : “C’est votre problème, ça n’intéresse personne, on s’en fiche.”
L’hôtesse nous mène jusqu’au restaurant. Alors qu’il descend la rampe recouverte de moquette, Giuliani tombe sur sa droite et heurte le mur. Il continue de marcher comme si de rien n’était. J’entends quelqu’un dire “Mon Dieu, c’est Giuliani”. Il hoche la tête et fait un signe à des gens qu’ils connait, de l’autre côté du restaurant. Il s’arrête pour serrer la main d’un homme âgé et de sa femme.
“Je voudrais de l’eau pétillante. Et je sais que vous faites un merveilleux Bloody Mary,” dit Giuliani au serveur. “Oui Monsieur,” répond le serveur, “et je sais que vous les aimez.” Giuliani s’esclaffe. “Vous êtes un homme bien !”.
Une fois qu’il a commandé une omelette et du bacon extra croquant, je lui parle du mystérieux journal d’appels inclut dans le rapport du comité sur les renseignements de la chambre des représentants ; un journal qui suggère que Giuliani a échangé avec quelqu’un dans la Maison-Blanche lors de moment cruciaux pendant les allers-retours entre Trump et l’Ukraine. Le rapport dit que le numéro était “associé” au bureau du management et du budget (BMB).
“Je pense que je n’ai jamais parlé au BMB,” me dit Giuliani. “C’est sûr que ça n’est pas clair. Je ne m’en souviens même pas. C’était peut-être mon fils”. Son fils, Andrew Giuliani, est l’assistant aux relations publiques du président. Il suggère avoir peut-être appelé pour parler de l’équipe de baseball de la Maison-Blanche avec Andrew, que ce dernier entraîne, et à laquelle Giuliani dit porter un grand intérêt. “Je ne sais plus qui j’ai appelé. Je parle surtout au président.”
Il dit qu’il appelle parfois la Maison-Blanche pour parler à Jared Kushner et qu’il aime blaguer avec lui : “Je l’ai appelé juste pour me moquer de lui parce que j’avais dit qu’il était indispensable ; je pensais le contraire.” Et pour parler à Dan Scavino, le directeur des réseaux sociaux, en poste depuis longtemps. Mais c’était souvent le président qui appelait Giuliani. “Il m’appelle beaucoup avant et après le travail. En général je n’aime pas le déranger au milieu de la nuit,” dit-il. “J’appelle le standard principal et parfois on me renvoie sur un autre numéro. Je ne sais pas qui j’ai appelé.”
Il dit que lui et l’autre avocat présidentiel, Jay Sekulow, appellent souvent le président ensemble. “On préfère tous les deux le faire ensemble, pour avoir chacun notre interprétation de l’appel.”
Il jure que même s’il ne sait pas qui il a appelé, il sait qu’il n’a eu aucune discussion inappropriée avec cette personne, quelle qu’elle soit. “Ces appels... je peux vous dire de quoi on ne parlait pas : on ne parlait pas d’assistance militaire. Je n’ai jamais parlé d’aide militaire avec eux. Jamais parlé d’aide militaire avec qui que ce soit avant que ça apparaisse dans le New York Times fin août 2019. Je ne savais pas du tout qu’on leur refusait une assistance, si on la leur refusait.” Il n’avait pas trouvé ça bien grave après avoir lu l’information, parce que c’était “du Trump typique, il refuse son aide jusqu’à la dernière minute puis il demande qu’on le supplie.”
Il lève la brochette d’olives de son Bloody Mary et en enlève une avec ses dents. Il continue de parler en mâchant, et commande un second Bloody Mary.
Je lui demande s’il représenterait mieux le président dans un procès que ne le ferait Jay Sekulow. Il sourit : “Jay est un autre genre d’avocat. Il est plus académique. J’ai parlé devant la cour suprême une fois seulement, lui 14 fois. Je ne sais pas combien de fois Jay a fait des contre-interrogatoires. Moi, des milliers.” (Puis il y réfléchit et dit “une centaine”).
“Non mais il serait mieux que moi au tribunal. Il connaît mieux les juges, il comprend mieux leur tempérament.”
Si on en arrivait à ça, Trump pourrait quand même le choisir. “Si c’est un dossier vraiment agressif, il me préférerait. Il était très agacé parce que ces dernières semaines je rassemblais des infos pour lui, je n’étais pas à la télévision. Les gens qui pensent qu’il n’aime pas comment je suis à la télévision, je ne sais pas d’où ça leur vient. C’est tout le contraire.”
Il tente de démontrer que le Viktor Shokin, procureur Ukrainien licencié pour corruption, n’était en fait pas corrompu et s’est fait sortir par l’administration Obama précisément parce qu’il avait des informations sur les Bidens. Il prétend aussi connaître un informant en possession de preuves que Hunter Biden s’est fait payer à travers une banque Chypriote grâce à une transaction qui aurait transité par une banque Lithuanienne. “Quand je l’ai eu,” à savoir le document qui prouverait ces faits, “j’avais déjà perdu Lev, donc je n’avais pas de traducteur. Je l’ai traduit avec mon application,”. Il sort son téléphone et m'explique comment Google Traduction fonctionne.
De retour à l’arrière du SUV, Giuliani dit à son garde du corps de le déposer chez lui puis de me ramener à mon hôtel. “Oh, regardez ces pauvres gens,” me dit-il en regardant vers le parc, en direction d’un homme et d’une femme assis sur un banc. “Quand j’étais maire, en arrivant chez moi, j’aurais appelé le directeur des services aux SDF. J’ai quelqu’un sur la cinquième entre 70... est-ce que c’est 75 ou 76 ? Un couple, ils ont l’air d’être gelés, allez voir si vous pouvez leur trouver un abri. J’avais entraîné tous mes fonctionnaires à faire ça. Et on est descendu à presque rien, presque 0.” Le couple sur le banc n’a pas l’air d’être à la rue.
Quand Giuliani descend de la voiture, son garde du corps lui demande : “Vous avez les trois téléphones ?” Il lui répond “Ouais, j’ai les trois téléphones. Faut que je descende à deux téléphones. Je vais essayer ça ce soir.”
Quelques minutes plus tard, en chemin vers le centre ville, un éclat de lumière réfléchie remonte jusqu'au coin de mon oeil. C’est l’écran d’un des téléphones, que Giuliani a laissé sur le siège à côté du mien.
Je le tends au garde du corps, qui rit. Il appelle Giuliani pour lui dire. Giuliani rit aussi.
1 note · View note
Text
Manuscript
MON JAN 27 2020
My last entry was on Saturday, and then we had our Sunday, where Congress was not in session, and then we had today... Monday.
But the news about John Bolton’s book manuscript having leaked, was reported by the New York Times on Sunday... so that today, when Trump’s defense team continued where they’d left off on Saturday, with their carefully planned line of bullshit to try and counter the excellent case put on by the prosecution last week... they had to ignore completely, the latest news about Bolton’s manuscript all day... continuing to argue to Senators who had all read the NYT article, that there were no fact witnesses in the prosecution’s case.
So what was in that article?  Well, former White House National Security Adviser, John Bolton, who resigned his post back in early September of 2019, just after the whistleblower complaint came to light, but a couple weeks before Pelosi announced an official impeachment inquiry into the Ukraine matter... began work on a memoir immediately after leaving the administration.
One single copy of a finished manuscript for that book was submitted to the White House for clearance recently, as is the standard practice for any manuscript being written by a former White House employee. 
Bolton maintains that this was the one and only copy of the manuscript released anywhere to anybody, for this book which is slated to be released on March 17.
But nevertheless, several copies of the manuscript appear to have been leaked to different reporters by different people... with all leaks seemingly having come from the White House.
Leaked, was news that Bolton had spoken to President Trump directly about the hold up of military aid to Ukraine, and that Trump had told him they wouldn’t be getting it until they began an investigation into the Bidens.
On top of that, Bolton also states in his memoir, that he spoke to AG Barr directly about not only the Ukraine situation, but some of Trump’s other dealings with autocrats, such as in Turkey... offering them sweet deals... seemingly to promote Putin’s global agenda... with Barr expressing some dismay.
Needless to say, this news, which broke on Sunday, but which really caught fire today... not only undercut the first full day of Trump’s impeachment defense, but also puts huge pressure on Senators to allow Bolton to testify as part of the trial... which he’s already publicly stated he’d do if asked.
Also worthy of note, Trump, finally catching up on the prosecution’s closing arguments from last week, tweeted a fresh threat Sunday, to Adam Schiff, calling him a, “CORRUPT POLITICIAN,” and saying, “He has not paid the price, yet, for what he has done to our country.”
Schiff responded to the tweet, which he said he did consider a threat, by calling the President, “Wrathful and vindictive,” on Sunday, and then today, he responded to the leak of the Bolton manuscript by saying that it blew a hole in the President’s defense.
Meanwhile, word was that the manuscript leak completely blindsided Mitch McConnell, who begged his fellow GOP Senators not to jump to any conclusions about it.
So... more potential game changing items falling out of that mixed bag.
Last week we had the President threatening disloyal Senators that their heads would be on pikes if they voted to convict him, unexpectedly eloquent and viral closing arguments from Schiff, and the release of damning tapes from Les Parnas, with the promise of more to come.
Now we have another threat from Trump to the man who is currently heading the prosecution in the ongoing impeachment trial, and the leak of John Bolton’s manuscript, proving that there indeed is first hand witness testimony to be heard that Trump is guilty as hell.
And it’s only Monday!
In other news, new polling out today suggests that Bernie Sanders is indeed on track to win both the Iowa Caucus, next week on the 3rd, and the New Hampsire primary on the 11th.
In modern times, only four candidates have managed to win both, and all four went on to get the nomination of their party for President.
My prediction from a few weeks back had Biden failing in the early primaries, leaving the race between Sanders and Warren... but since then Warren has actually been failing pretty badly in the polls herself.
So, it’s possible that Bernie Sanders could be the only serious contender for the nomination in the near future.
We’ll see, but for now, things are going his way.
That’s all for tonight.  I’ve got work in the morning.
0 notes
blasanaya · 4 years
Text
Kellyanne Conway reacciona a las acusaciones de Lev Parnas: ‘Él está desesperado’
Kellyanne Conway reacciona a las acusaciones de Lev Parnas: ‘Él está desesperado’
Tumblr media
Lev Parnas tiene motivaciones sospechosas, dijo la consejera de la Casa Blanca Kellyanne Conway en reacción a las acusaciones hechas por el asociado del abogado del presidente Donald Trump, Rudy Giuliani.
“Él está desesperado. Ya fue condenado. Tuvo que pagar una fianza. Supongo que también les mintió sobre su riqueza, aparentemente”, dijo Conway a los periodistas en Washington el jueves,…
View On WordPress
0 notes
noticiasq · 4 years
Text
La "ley violada" de la Casa Blanca retiene la ayuda de Ucrania, dice el perro guardián
Nueva Noticia publicada en https://noticiasq.com/la-ley-violada-de-la-casa-blanca-retiene-la-ayuda-de-ucrania-dice-el-perro-guardian/
La "ley violada" de la Casa Blanca retiene la ayuda de Ucrania, dice el perro guardián
Tumblr media
La Casa Blanca violó la ley al retener la ayuda a Ucrania que había sido aprobada por el Congreso de los Estados Unidos, dijo un organismo de control del gobierno. La decisión de la Oficina de Responsabilidad del Gobierno (GAO) se produce cuando el presidente Donald Trump se enfrenta a un proceso de juicio político en el Senado con respecto a la ayuda retenida. Está acusado de congelar la ayuda para presionar a Ucrania a investigar a un rival político. Ucrania ha abierto una investigación sobre acusaciones separadas relacionadas con la destitución. ¿Por qué fue ilegal el congelamiento de la ayuda? "La implementación fiel de la ley no le permite al Presidente reemplazar sus prioridades políticas con las que el Congreso ha promulgado en la ley", dice la decisión de la GAO. La Oficina de Administración y Presupuesto de la Casa Blanca (OMB) "retuvo fondos por una razón política, que no está permitida por la Ley de Control de Impoundment (ICA)", continuó el fallo. La Ley de Control de Impoundment de 1974 establece que es ilegal que la Casa Blanca retenga la ayuda del Congreso. También dice que la Casa Blanca primero debe alertar al Congreso antes de retrasar o congelar fondos, lo que la administración Trump no ha hecho. Ninguna sanción implica una infracción de la ACI. Múltiples presidentes encontraron que GAO violó las leyes estadounidenses. La ley permite a la agencia demandar para desbloquear fondos bloqueados o retrasados, pero esto solo ha sucedido una vez en la historia. La ayuda a Ucrania se lanzó en septiembre de 2019, más de dos meses después de su primer bloqueo. La Casa Blanca dijo que no estaba de acuerdo con la opinión de GAO, acusando a la agencia de tratar de "encajar en la controversia mediática de la época". Los demócratas dieron la bienvenida al fallo, argumentando que esto es para los republicanos que el presidente no ha cometido ningún delito. En una conferencia de prensa el jueves por la mañana, la portavoz de la Cámara de Representantes, Nancy Pelosi, dijo que la Casa Blanca "violó la ley".
¿Qué llevó a la investigación en Ucrania? El fallo se produjo cuando las autoridades ucranianas iniciaron una investigación criminal para determinar si los partidarios de Trump estaban espiando a la ex embajadora de Estados Unidos en Ucrania, Marie Yovanovitch. Los movimientos del antiguo enviado fueron monitoreados, basados ​​en cartas, guías telefónicas, notas y memorias USB obtenidas por Lev Parnas, un empresario ucraniano-estadounidense. Parnas es asistente del abogado personal de Trump, Rudy Giuliani. Algunos de los materiales, presentados por los demócratas en la Cámara como evidencia en la investigación de juicio político, muestran a Parnas y Giuliani discutiendo la remoción de la Sra. Yovanovitch, quien fue despedida en mayo pasado por razones que aún no están claras. Varios mensajes de texto enviados por un candidato republicano al Congreso, Robert Hyde, a Parnas parecen sugerir que el embajador fue rastreado en la capital, Kiev. Parnas recibió actualizaciones aparentes de Hyde sobre la ubicación del embajador y el teléfono celular.
Pero Parnas le dijo a MSNBC el miércoles que no creía que el discurso de vigilancia de Hyde fuera creíble. "O estaba borracho", dijo Parnas, "o estaba tratando de hacerse más grande que eso, así que no lo tomé en serio". Parnas dijo que la Sra. Yovanovitch fue eliminada porque estaba obstaculizando un plan aprobado por Trump para presionar a Ucrania para que anunciara una investigación sobre el ex vicepresidente Joe Biden. Biden es el potencial rival democrático de Trump en las elecciones de noviembre en la Casa Blanca. La Sra. Yovanovitch solicitó una investigación sobre los mensajes, que su abogado calificó de "perturbadores". Parnas le dijo a MSNBC que no consideraba creíble el discurso de vigilancia de Hyde. "O estaba borracho", dijo Parnas, "o estaba tratando de hacerse más grande que eso, así que no lo tomé en serio". ¿Qué más dijo Lev Parnas? Parnas le dijo a NBC que está en Ucrania para presionar a los funcionarios para que investiguen a Biden y su hijo Hunter en nombre de Trump y Giuliani. Dijo que el presidente Trump "sabía exactamente lo que estaba pasando". "No haría nada sin el consentimiento de Rudy Giuliani o del presidente. Porque el círculo interno del presidente (ucraniano) Zelensky o el ministro (interno) (Arsen) Avakov o todas estas personas o (ex) presidente (Petro) Poroshenko se encuentran conmigo ? "¿Quién soy? Le dijeron que se encontrara conmigo. Y ese es el secreto que están tratando de mantener. Estaba en el suelo haciendo su trabajo", agregó.
Los documentos muestran que Parnas estaba en contacto regular con Giuliani y funcionarios ucranianos. Los archivos también indican que Parnas estuvo directamente involucrado en un intento de que el presidente Zelensky anunciara una investigación sobre Biden. Una nota manuscrita del Sr. Parnas dice: "Traiga a Zalensky (sic) a Annonce (sic) para que se investigue el caso Biden".
Puedes leer el articulo completo (en ingles) Aquí
0 notes
wdshow · 4 years
Link
Folks, the left is once again pushing a fake "bombshell" and "smoking gun." Their latest GOTCHA is just another big ol' #NothingBurger https://www.waynedupree.com/les-parnas-media-ukraine-impeachment/
0 notes
tihz-ho-blog · 4 years
Photo
Tumblr media
Les Parnas dropped the big one Trump
0 notes
utopiedujour · 4 years
Text
Le point sur les États-Unis, le 31 décembre 2019 – Retranscription
Retranscription de Le point sur les États-Unis, le 31 décembre 2019. Ouvert aux commentaires.
Bonjour, nous sommes le mardi 31 décembre 2019, la Saint-Sylvestre, et dans quelques heures, c’est une décennie qui s’achève. Il faudra que je vous fasse le bilan de cette décennie : j’étais là
Tumblr media
!
Mais en attendant, je vais vous parler de la situation aux États-Unis. Ça fait un moment que je n’ai pas parlé de M. Trump et compagnie mais ça, c’est parce que c’est la trêve des confiseurs aux États-Unis comme ici et il y a un élément supplémentaire. Elément supplémentaire, vous êtes au courant, c’est que la partie du Congrès, qu’on appelle souvent Congrès sans plus de précision, qui est la Chambre des représentants des États-Unis, a voté l’impeachment, l’empêchement, c’est-à-dire la destitution de M. Trump. Et c’est un processus en deux parties. Il faut encore que, maintenant, le Sénat vote également la destitution. Le processus est différent.
Vous le savez, le Sénat, aux États-Unis, représente essentiellement les régions plutôt que les gens. Il y a un pouvoir qui est donné aux états individuels. Qu’ils soient absolument surpeuplés comme la Californie [39,5 millions] ou qu’ils soient absolument dépeuplés comme, je ne sais pas, le Nord Dakota [0,7 million], ne fait absolument pas de différence du point de vue du Sénat et il faut qu’une destitution soit votée aux deux-tiers des cent Sénateurs.
En ce moment, il y a une majorité Démocrate à la Chambre et une majorité Républicaine au Sénat. Beaucoup de gens, même dans la presse, même au niveau des agences de presse, vous disent : « Eh bien donc, M. Trump ne sera pas destitué ! » à partir d’un raisonnement purement arithmétique.
J’attire souvent votre attention sur le fait que l’histoire, c’est quelque chose de pas purement statique, c’est-à-dire qu’on ne peut pas faire de calculs à partir de Jules César et dire : « Donc, il aurait dû se passer ceci pour nous ». Non, c’est plus compliqué : il y a des tas d’impondérables comme on dit. Il y a beaucoup d’éléments qui sont là, ensemble et, dans le cas de M. Trump en particulier, il y a M. Trump lui-même qui est une personne qui n’a pas la réputation de savoir véritablement garder son sang froid. C’est la personne qui, justement, quand se passe le processus d’impeachment, dans une journée, il écrit 123 tweets où il affirme qu’il garde son sang-froid, contre toute évidence.
Donc, c’est un monsieur dont ses adversaires disent qu’il est dans un processus d’auto-destitution permanente. C’est vrai. D’une certaine manière, il est aussi parvenu à créer une certaine anesthésie en mettant la barre tellement bas dans la manière dont il assume sa fonction de président, le standard est tellement bas qu’on se demande… c’est la personne qui dit : « Si je me mets au milieu des Champs-Elysées (locaux) et que je tue quelqu’un, il ne se passera rien ». Il est convaincu d’une certaine invulnérabilité. Au moins, il le dit. En son for intérieur, c’est une personne d’une vulnérabilité incroyable : la victime d’un père indigne, son propre père étant lui-même victime d’un père indigne et ainsi de suite. Ça peut déjà durer un certain nombre de générations. Mais ça, ça ne donne pas des gens avec de la confiance en soi. Ce sont des gens comme ça qui sont obligés, en permanence, d’essayer, par leur activité de prédation sur le monde, de se recréer une image intérieure.
Alors, qu’est-ce qu’il va se passer maintenant ? Le vote a eu lieu effectivement à la Chambre. Il doit avoir lieu au Sénat. Ce qu’il y a, c’est que dans ce processus d’impeachment dont parle la constitution américaine, il n’y a pas de définition très claire des règlements et donc, c’est aux chambres de définir de manière précise ce qui va se passer, comment on va procéder et ainsi de suite. Et il se fait que c’est ce qu’ont fait les Démocrates, si vous voulez, du côté de la Chambre. Ils ont mis un soin quasiment excessif à respecter toutes les procédures, à ne pas se montrer faisant preuve d’un énervement quelconque, en montrant qu’ils se présentaient comme les représentants de la constitution. Les Républicains qui n’avaient pas la possibilité de venir vraiment avec des preuves convaincantes que les accusations envers M. Trump étaient fausses n’ont pas pu faire autrement que d’essayer de s’en prendre à la procédure. Ils ne sont pas arrivés à grand-chose, sauf à des déclarations de soutien de principe à M. Trump et à soulever des questions de vice de forme à l’infini. Tout ça n’a pas été toujours extrêmement passionnant en raison justement de l’accent mis sur les questions de procédure.
Avant que les deux articles d’impeachment de high crimes et misdemeanours, le premier lié à l’activité de la tentative d’extorsion de M. Trump vis-à-vis du Président Zelensky d’Ukraine et, le deuxième chef d’inculpation, d’obstruction à l’activité du Congrès dans la mesure où le président a refusé, a interdit à son entourage de venir témoigner, etc., ce qui ne l’a pas empêché bien entendu de dire qu’il était très injuste qu’il ne puisse pas se défendre mais c’est lui essentiellement qui empêchait qu’un processus de défense n’ait lieu.
Et donc, M. Mitch McConnell – qui est l’équivalent du côté du Sénat, disons, de Mme Pelosi qui dirige la Chambre au nom des Démocrates, l’Assemblée Nationale, du côté du Sénat – c’est un certain M. Mitch McConnell qui, lui, n’a pas rendu les choses faciles pour son camp en laissant entendre qu’il n’allait pas respecter l’esprit de la constitution, en affirmant qu’il allait définir ce qu’il allait faire du côté du Sénat en coordination étroite avec les counsels, les conseillers juridiques de M. Trump à la Maison Blanche. Là, il enfreint le cadre général qui est celui d’une indépendance législative vis-à-vis de l’exécutif dans une question comme l’impeachment. Mais cela a permis à M. Laurence Tribe, qui est un grand constitutionnaliste américain et le monsieur qui a écrit l’année dernière un livre sur le processus d’impeachment, de conseiller à Mme Pelosi, dont je vous avais dit, quand Mme Pelosi a commencé à parler de cette affaire d’impeachment, j’ai dit : « Elle vient de lire le livre de M. Tribe ». C’est très clair.
Et M. Trump lui a dit, et elle a repris ça : « Nous, nous ne bougeons pas tant que M. Mitch McConnell ne nous a pas défini la procédure exacte selon laquelle le Sénat va fonctionner ». Donc, elle a bien joué. Elle n’y aurait peut-être pas pensé si M. Tribe ne lui avait pas dit. Elle l’aurait peut-être déduit, comme je l’ai fait, en lisant simplement le livre de M. Tribe. La balle est dans le camp Républicain. Tant qu’ils ne disent pas quelles sont les règles de jeu, de ce qui va se passer, Mme Pelosi a beau jeu, elle, de dire : « Tant qu’on ne sait pas ce qu’on va faire, tant qu’on ne sait pas s’il y aura des témoins – on ne sait pas si on va faire ceci ou comme ça – moi, j’attends que vous soyez prêts ! ». Alors, qu’est-ce qu’il lui répond M. Mitch McConnell ? « Ah, Ah ! vous avez peur maintenant ! ». Les Démocrates n’ont pas à avoir peur. Au niveau de la Chambre, ils ont voté l’impeachment donc le problème est pour l’autre côté. Le problème maintenant des Républicains, c’est d’empêcher que la destitution ne soit confirmée par le Sénat.
Alors, qu’est-ce qu’il va se passer ? On attend. Le temps joue pour les Démocrates. D’abord parce qu’il continue à y avoir, au niveau des cours locales, des procès qui ont lieu où sont impliqués en particulier M. Giuliani, avocat maintenant de M. Trump, ancien maire de New York, chef de la « seconde équipe » en Ukraine qui parasitait celle des ambassadeurs, du consulat, du corps diplomatique classique. Et M. Giuliani, on apprend des choses tous les jours. On a appris – si j’ai bon souvenir, c’était avant-hier – qu’il dirigeait aussi une équipe parallèle vis-à-vis du Venezuela. Il est probablement payé par de l’argent qui vient d’oligarques soit ukrainiens, soit russes et un certain M. Lev Parnas qui va passer en procès va pouvoir expliquer d’où vient exactement l’argent de M. Giuliani pour défendre M. Trump. Il y a encore un tas de choses qui peuvent apparaitre au niveau des tribunaux locaux et aussi, il y a le fait que M. Trump est une personne qui a cette disposition toute particulière à péter les plombs. Je voyais une journaliste qui disait : « Le plan secret des Démocrates, à mon avis, c’est simplement de le rendre complètement fou en sachant qu’il va continuer de s’énerver comme il le fait et que, donc, à chaque jour qui passe, il va pouvoir encore faire une bourde supplémentaire qui viendra s’ajouter au dossier » [Ceci était dit le 31 décembre ; l’assassinat du général iranien Soleimani sur ordres de Trump interviendrait trois jours plus tard, le 3 janvier].
Alors, tout ça dans un contexte où, à la fin de l’année – si on arrive à la fin de l’année 2020 ! – il y a de nouveau des élections présidentielles où M. Trump pourrait se représenter. C’est la tradition aux États-Unis – comme dans beaucoup de pays – qu’un président sortant se représente. Alors, tout le monde le sait, il a le soutien indéfectible, en tout cas, il a un soutien absolu du côté des Républicains mais, ce qu’on oublie de vous dire, c’est que ce qu’on appelle « Républicains », c’est pas coulé dans l’airain. Le nombre de gens qui se disent « Républicains », c’est un truc qui varie aussi. Alors, quand on dit qu’il y a 90 % de gens qui se disent Républicains qui soutiennent Trump, ça ne dit pas le nombre de Républicains par rapport au nombre de Démocrates [35% vs 43%]. Et surtout, il y a, entre les deux, vis-à-vis des sondages en particulier, une frange intermédiaire d’environ 15 % des gens qui se disent indépendants et qui, eux, sont bien entendu plus disposés à soutenir un camp ou l’autre.
Alors, horizon fin de l’année, de toute manière, d’une élection, quoi qu’il arrive, à laquelle se présenteront des candidats qui, si M. Trump est toujours là, seront des candidats Démocrates qui se présenteront en face de lui et, là, le camp n’est pas… comment dire ? Tout ça n’est pas très très convaincant jusqu’ici. Pourquoi ?
Qu’est-ce qu’on a comme candidats ? On a M. Joe Biden et ce M. Joe Biden est particulièrement plombé – je vous l’ai dit le premier jour – par le fait que les Républicains peuvent dire que le scandale en Ukraine – et ils l’ont dit depuis le début – ce n’est pas tellement le fait que M. Trump ait voulu faire du chantage vis-à-vis du président ukrainien en échange d’obtenir un avantage, des informations défavorables sur M. Joe Biden en échange de l’aide militaire de 391 millions de dollars. M. Joe Biden a été mis en cause immédiatement par les Républicains parce que, que disait M. Giuliani ? Qu’en fait, il était, lui, en Ukraine pour dénoncer, pour trouver des informations sur les malversations de la famille Biden en Ukraine.
Et là, je l’ai dit dès le premier jour, dès qu’il y a eu, qu’on a entendu parler en septembre du rapport d’un lanceur d’alerte où M. Joe Biden est incriminé en particulier parce que son fils Hunter, qui est une personne qui a des problèmes d’addiction comme on dit, recevait en Ukraine, comme membre d’un conseil d’administration de la compagnie Burisma, des chèques de 50 000 $ (disons que ça nous fait 45.000 €) par mois simplement pour être assis là et avoir le nom de son père. Il était clair que, ça, ça allait plomber le camp Démocrate immédiatement, les Républicains pouvant dire que le scandale, il n’est pas du côté de M. Trump, il est du côté de M. Joe Biden. D’autant que M. Joe Biden était intervenu à l’époque où il était vice-président de M. Obama pour faire révoquer un procureur ukrainien dont tout le monde disait à la Commission européenne, etc. que c’était un type corrompu (donc il n’y a peut-être pas gros scandale là) mais ce monsieur, vice-président des États-Unis aurait pu quand même comprendre que ça ne se fait pas de mettre simplement son fils comme une potiche à recevoir 50.000 $ par mois simplement parce qu’il porte le nom de son père, que ça allait lui retomber dessus.
Alors, quand il est question maintenant de faire venir des témoins pour le jury qui va se tenir au Sénat sur la question de l’impeachment, les Républicains ont tout de suite dit : « Parmi les témoins que nous on demandera, on demandera M. Joe Biden et éventuellement son fils », ce à quoi M. Joe Biden a fait l’erreur monumentale – et là, il plombe son camp Démocrate – en disant « Je ne me rendrai sûrement pas. C’est une « deflection », c’est une diversion de la part des Républicains », etc., etc. Il aurait mieux valu qu’il dise oui. En plus, ça ne l’arrange pas dans sa candidature à la primaire du côté Démocrate de montrer qu’il se débinerait lui aussi devant une invitation à venir parler. Il est quand même… il reste le plus haut dans les sondages pour une primaire du côté Démocrate, ce qui n’est pas terrible pour les Démocrates. Si la procédure traîne en longueur du côté du Sénat pour l’impeachment, tous ces candidats qui sont sénateurs seront des témoins, enfin ce sont des jurés, pardon, pas des témoins : ils seront des jurés et donc, ils devront être là et ne pourront pas faire campagne pendant ce temps-là.
Qu’est-ce qu’on a encore ? On a M. Sanders que l’opinion aime beaucoup. C’est une personne qui s’est toujours dite socialiste. Son problème, c’est qu’il a 78 ans et qu’il aura 79 ans au moment des élections et que, il n’y a pas tellement longtemps, il a eu une crise cardiaque dont on dit « Oui, mais c’est pas un problème, etc. ». Il aura quand même 79 ans au moment des élections. Je sais bien, avoir 79 ans maintenant, c’est comme avoir 69 ans avant ou même peut-être même avoir 59 ans à l’époque où moi j’étais gosse mais, quand même, ça ne fait pas tout jeune. Je pense à l’âge que j’ai, moi, personnellement [sourire]. Bon, en plus, il a beaucoup plus d’années que moi ! Alors, c’est un problème.
M. Joe Biden, en plus du fait qu’il est plombé par cette histoire d’Ukraine, n’est pas très jeune non plus. Mme Warren, elle est plus jeune. Elle a le désavantage aux États-Unis d’apparaître vraiment comme très à l’extrême-gauche, ce qui permet tout de suite à Trump, quand il en parle, de l’appeler « socialisto-communiste » ou des machins comme ça et en plus, M. Trump appelle Mme Warren « Pocahontas », le nom d’une princesse indienne en raison des ennuis qu’a eus Mme Warren pour avoir, quand elle s’est présentée en 1986, pour se présenter à la barre. Comme appartenance ethnique, elle a mis « amérindienne ». Pourquoi est-ce qu’elle a fait ça ? Parce que, dans sa famille, on a toujours dit qu’il y avait un ancêtre qui était indien dans la famille. Ça arrive dans beaucoup de familles américaines. Moi, je peux vous dire, j’ai une fille américaine à qui son grand-père a dit devant moi et devant elle que, dans la famille aussi : « Oui, oui, nous aussi on descend de Pocahontas ! » [il y a même un arbre généalogique fait au XIXe siècle]. C’était avant même qu’on parle de Warren et de ses relations indiennes. Ça n’a jamais conduit personne dans ma famille et dans mon ancienne belle-famille à dire qu’on était Indiens mais là aussi, etc., on peut dire ça.
Pourquoi est-ce qu’elle a fait ça Mme Warren ? C’est une espèce d’idéalisme de jeunesse. On a l’impression, en étant un blanc américain, qu’on n’est pas vraiment dans le bon camp pour des raisons diverses. Il y a les Amérindiens d’Amérique du Nord, des États-Unis. Il y a les Amérindiens qui viennent souvent du Mexique, d’Amérique centrale. Il y a les gens qui sont là parce que leurs ancêtres ont été amenés comme esclaves, etc. Quand on vous dit : « À quel groupe appartenez-vous ? », c’est très tentant, je dois dire, de dire « Je suis Amérindien » pas parce qu’on croit que les ancêtres étaient vraiment là mais, je dirai, par sympathie. C’est un geste d’affiliation idéologique, etc. Ça lui est retombé dessus. Trump l’a mise au défi de faire un examen d’ADN, de son patrimoine génétique. Là, heureusement pour elle, on lui a dit que, oui, manifestement, il y avait sans doute… Il y a 6 à 8 générations avant, il y avait probablement, qu’il y avait une haute probabilité qu’il y ait effectivement quelqu’un d’ascendance amérindienne. Alors, elle a dit tout de suite : « M. Trump, envoyez donc le chèque d’1 million que vous avez promis à telle fondation des mères amérindiennes, etc. ». Qu’est-ce qu’il a répondu M. Trump ? Je ne vais pas vous surprendre : « Je n’ai jamais dit ça ! ». C’est lui, c’est le personnage [rires]. Quand il promet un truc, il dit après : « Je ne l’ai jamais dit » et ainsi de suite.
Qu’est-ce qu’il reste encore pour terminer ? On va sans doute avoir… On a comme candidat Démocrate M. Biden, éclopé par son histoire d’Ukraine et son fils Hunter, M. Sanders, éclopé par le fait qu’il vient d’avoir une crise cardiaque et qu’il est vraiment très vieux. Oups ! je n’aurais pas dû le dire. Mme Warren avec ses trucs… Extrême gauche, pour moi, ce n’est pas un souci, vous le savez bien mais vis-à-vis de la population américaine en général, et puis cette histoire qu’elle traîne : en 1986, qu’est-ce qu’elle a comme âge ? Elle a 37 ans au moment où elle fait ce truc qui est probablement un mensonge de s’inscrire au barreau comme étant Amérindienne.
Alors, qu’est-ce qu’on a maintenant ? On a M. Bloomberg, M. Bloomberg qui apparaît de nulle part. Michael Bloomberg, un milliardaire. Ce n’est pas un milliardaire comme Trump. Il a gagné son argent « honnêtement » à l’intérieur du système comme il est, pas en trompant les impôts, pas en trichant de telle et telle manière, pas en recyclant de l’argent sale, pas en prétendant qu’il possédait des choses qu’il ne possédait pas, pas simplement en faisant des franchises avec le nom Trump sur des trucs qui ne lui appartiennent pas et ainsi de suite, quelqu’un qui a gagné son argent à l’intérieur du système capitaliste américain « comme il faut ». Et là, M. Bloomberg, qui a quand même fait de la politique déjà, il a été maire de New York, il arrive et, là, qu’est-ce qu’il fait ? Il fait des chèques. Il fait des chèques, il va dans les états qui risquent encore de voter Trump la prochaine fois et il fait de gros chèques pour faire de la publicité, ou va faire de la contre-publicité contre Trump, c’est-à-dire qu’il utilise d’une certaine manière contre Trump les mêmes armes que Trump lui utilisait.
Et là, qui est-ce que ça peut influencer d’avoir Bloomberg en face ? Les gens qui votent Trump parce qu’ils admirent un millionnaire. Voilà. Pourquoi est-ce que les gens votent Trump ? On a tendance à dire… Moi, j’ai tendance à dire aussi parce qu’il dit « Make America Great Again » et que tout le monde comprend que ça veut dire « Make America White Again », qu’on rende les États-Unis blancs à nouveau.
Ah, et ça m’a fait plaisir que l’un d’entre vous m’envoie une lettre l’autre jour en disant : « Vous savez, dans le domaine francophone, vous êtes le premier à avoir attiré l’attention sur le fait que Trump, c’était véritablement un raciste, que c’était quelqu’un qui se présentait dans une position essentiellement raciste à une époque où, un an avant, quiconque d’autre dans le domaine francophone, au moins européen, dise quelque chose de cet ordre-là ». Les gens se reconnaissent en lui parce qu’il dit « Vous êtes peut-être de la merde mais il y a des gens qui sont encore pires que vous, tous ces Amérindiens qui viennent d’Amérique centrale, tous ces gens qui sont des descendants d’esclaves chez nous. Je vais remettre l’économie sur pied, etc. Je vais faire revenir tous les jobs qui sont partis » alors que 87 % des jobs qui sont partis, c’est simplement de la mécanisation : ça n’a rien à voir avec de la délocalisation.
Mais, ce qu’on oublie, c’est qu’il y a aussi des gens qui votent pour Trump en vote simplement de protestation. C’est le vote, je dirais, « Zazie dans le métro ». Vous vous souvenez sans doute des premières pages de Zazie dans le métro de Raymond Queneau : la petite fille qui est là, qui a 8 ou 10 ans, et le monsieur qui lui dit « Ma petite, etc., qu’est-ce que tu veux faire quand tu es grande ? ». Elle dit : « Je voudrais être institutrice. » Le monsieur dit « Ah, c’est formidable ça ». Et alors, il lui dit : « Pourquoi tu veux faire ça, pourquoi tu veux être institutrice ? » et la petite qui dit « C’est pour faire chier les mômes! ». Le monsieur, évidemment, est très très choqué. Si j’ai bon souvenir, comment s’appelait-il celui qui jouait ce rôle-là dans le métro ? Un de nos grands acteurs dont le nom m’échappe maintenant [Philippe Noiret]. Pourquoi est-ce que je pense à Zazie dans le métro ? Ah oui, c’est pas pour des raisons positives qu’elle veut devenir institutrice : c’est pour se venger !
C’est comme le type qui est populaire parce qu’il pète dans les soirées et qu’il vomit sur la table et ainsi de suite. C’est celui qui fait mauvaise impression. C’est celui qui n’est pas bien élevé et qui est l’éléphant de porcelaine parmi les gens du beau monde, etc. Il y a des gens qui soutiennent Trump simplement comme ça parce que c’est un voyou, parce qu’il est mal élevé et ainsi de suite. Et ceux-là peuvent peut-être se laisser impressionner par un autre milliardaire, par un vrai milliardaire dans le sens américain parce que, pour avoir quelqu’un qui a vraiment gagné son argent comme les bouquins vous disent qu’il faut gagner son argent, les bouquins de management et compagnie, et pas simplement en trichant par rapport au système, en trichant sur les impôts, son père qui le sauve à la dernière minute en achetant pour des millions des jetons de son casino avec un fonds qui est alimenté par une opération véreuse, de transférer des sommes pour les faire échapper aux impôts et des choses de cet ordre-là.
Où est-ce qu’on en est donc ? On va sans doute avoir Michael Bloomberg et il n’est pas impossible, connaissant le pays, que ce soit lui qui l’emporte parce qu’il a en face de lui, ses concurrents, ceux qui sont les mieux placés – je n’ai encore parlé que des mieux placés, Mme Kamala Harris a déjà  disparu de la circulation – des gens qui sont plus ou moins éclopés.
Alors, tous les gens qui vous disent : « Moi, je sais ce qu’il va se passer en 2020. Trump ne sera pas destitué. Il sera réélu », etc. Tous ces gens-là, je ne peux dire qu’une seule chose, c’est qu’ils ne connaissent pas les dossiers. Ils ne sont pas informés. Alors, je le leur rappelle plus ou moins quand ils interviennent de manière trop tonitruante sur mon blog. On ne peut pas, on ne peut pas savoir ce qu’il va se passer. Il y a trop d’éléments. Ce n’est pas comme une crise des subprimes où on peut dire : « Voilà, entre le point A et le point B, il y a une ligne qui est clairement tracée ». Non, on ne sait pas du tout ce qu’il va se passer. En plus, il peut se passer encore des tas d’autres choses dans le monde qui peuvent avoir un impact aux États-Unis même et dans le monde en général, qui peuvent influer sur ce processus.
Voilà. Dernier jour de l’année. Un petit panorama de la situation aux États-Unis à partir d’éléments venant de différents horizons.
Allez, à bientôt !
from Blog de Paul Jorion https://ift.tt/30r4N2x via IFTTT
0 notes
tmevents1 · 3 years
Photo
Tumblr media
A Unique Event, Jains Varshitap Parna Breaking of a 408 days fast with sugarcane juice in Jains is called Varshitap Parna. Vaishali Doshi Shah is a tasteful and highly creative member of the Jain community and she teamed up with Taj Mahal Events to create a memorable event for Samira & Darshan for a unique elegant look and a stylish facilitation of all auspicious rituals for this occasion. Congratulations to the young couple on their fasting and wishing them “Akshaya tritiya” inexhaustible religious gifts. When you are aiming for those one off sassy events that connect to Your Story, Contact @tmevents_ on +61 423 485 470 Event Design by @tmevents_ Venue: Le Montage #tajmahalevents #tmevents #interiordesign #tabledecor #tablecenterpieces #jaincommunity #jains #varshitapparna #puja #pooja #jainism_updates #sydneyevent #sydneyevents #glasscenterpieces #tableflowers #brisbanewedding #nswwedding #perthwedding (at Sydney, Australia) https://www.instagram.com/p/CR0gHdUnAuV/?utm_medium=tumblr
0 notes
political-fluffle · 5 years
Photo
Tumblr media
2014 photograph shows earlier ties between Trump and indicted Giuliani associate
(...) In the photo, Trump and Lev Parnas stand shoulder to shoulder, smiling at the camera at what appears to be an outdoor nighttime event. Trump wears a white, Trump-branded cap and white shirt under a jacket. Parnas wears a royal blue collared shirt. The circumstances of the meeting captured in the photograph remain unclear.
It was posted on April 2, 2014, on the Facebook account of Shawn Jaros, also known as Shawn Jarosovich. Jaros captioned the photo “the big homies!!!!!!!!!!! for real tho” and then commented on the photo, “salute lev im coming brother!!!!!!!!!”
Two weeks earlier, on March 14, Jaros posted, “Shout out to my ukranian boss and brother Lev Parnas thank you for eberything you and your team doing for me, i cant repay you enough!!!!!!!! and i want to meet the donald soon!!!!!!”
That post suggests the meeting captured in the photo was not a chance interaction, and that Parnas had discussed his access to Trump with Jaros. (...)
POLITICO reported on Friday that the French newspaper Le Figaro interviewed Parnas at the Trump campaign’s invite-only election night party in 2016, and that Parnas described himself to the paper as a friend of Trump’s.
Those are not Parnas’ only ties to the campaign. His son, Aaron, volunteered for the Trump campaign in Florida in 2016, according to a 2017 profile in The Palm Beach Post. (...)
0 notes
wepurge-rpg · 4 years
Note
La gente espera que todos mueran por rolear con sus personajes y que les lluevan tramas del cielo. \\ exacto y tener ya tramas o parnas no es malo. Para mi el grupismo existe cuando deliberadamente excluyes a un usuario y te encargas de que otros tampoco le den rol. Parece increíble pero pasa
Yep
R. 
0 notes