Witam po miesiącu ;) U mnie już po przeprowadzce. Przyleciałam dwa dni temu. Pogoda tu taka, jak w Polsce, było już dużo śniegu i duży mróz, zresztą, tak, jak u nas, tylko, że tu teraz bez deszczu. Słonecznie, ale zimno.

Wprowadziłam się do Erica, wczoraj się rozpakowałam, a dziś planuje, jak urządzić sobie biuro w jednym z dwóch wolnych pokojów. Przede mną pisanie cv i szukanie pracy. Z jednej strony mnie to przeraża, z drugiej cieszę się na ten nowy etap :D

Od tygodnia jestem już w domu i załatwiam sprawy. Złożyłam wymówienie w pracy i pozostaje czekać. Wymówienie złożyłam 28, więc mam miesiąc na pakowanie i przygotowanie do przeprowadzki. Muszę potłumaczyć niektóre dokumenty, kupić parę rzeczy, niektórych się pozbyć, sprzedać samochód i zrobić porządek w pokoju. Taki plan na pierwszy miesiąc w tym roku + nadal normalnie pracuje.

Życzę wszystkim spokojnego 2024!

Coś ostatnio nie mogę spać. Zasnęłam na godzinę, obudziłam się o pierwszej i od 1,5h nie śpię.

Jak tam przygotowania do świąt? Z siostrą i siostrzenicą ulepiłyśmy już pierogi i uszka. Mamy niedaleko kilka sklepów z polskim jedzeniem, więc zakupy zrobione. Kiełbasa, majonez, ser biały, dobry chleb, no wszystko da się tu dostać ;) Szwagier tradycyjnie upiecze szynkę, bardzo dobra mu wychodzi. Na Wigilii będziemy tylko my, ale w pierwszy dzień świąt idziemy na duży obiad do teściów siostry, a ja urywam się po jakimś czasie i jadę do rodziców Erica.

Okres świąteczny, to w Stanch dużo świątecznych spotkań i domówek. Jeśli dobrze żyjesz z sąsiadami, to na pewno Cię zaproszą. Do tego dochodzą znajomi i rodzina. Od początku grudnia byłam na 5 lub 6 takich. Nie są to długie imprezy, trochę jedzenia, trochę alkoholu, czasem jakieś zabawy czy śpiewanie kolęd, chodzi głównie o to, żeby miło spędzić czas razem.

Grudzień w tym roku, to dla mnie dużo rozmyślania, o tym, co zrobić po świętach. Kolejny związek na odległość odpada, więc albo kończe i wracam, albo wracam, zamykam swoje sprawy i przenoszę się tutaj. Eric oczywiście cały czas mówi, że mam wrócić tylko po swoje rzeczy, bo on już zrobił mi miejsce w garderobie 🥹 Słodki jest. Ale to jest nieco bardziej skomplikowane. Musze złożyć wypowiedzenie w pracy, spakować swoje rzeczy - na szczęście ostatnio pomieszkiwałam u rodziców, więc nie będzie zamieszania z mieszkaniem. Jeszcze trochę czasu mam do namysłu, planowałam wrócić po świętach o chyba tak zrobię, ale z jakim zakończeniem, to się okaże ;)

Siostra zrobiła mi pazy. Świąteczne już. Nie jest specjalistką, pracuje w zupełnie innym zawodzie, a pazy robi sobie i mi, jak przylece. Dla mnie bomba, robi ładniej, niż niejeden profesjonalista/ka.

Siostra dziś miała wolne, więc wczoraj zrobiłyśmy sobie babski wypad. Najpierw degustacja drineczków i ciastek, a po powrocie spacer i oglądanie domów z okolicy.

Tu to zaszaleli 😮

Po takiej ilości słodkiego wczorajszego wieczora, skończyło się to dużym bólem głowy i awersją do wszystkoego, co słodkie. Pewnie tke dopiero w święta XD

Zima ❄️ 🤗

Wczorajsza podwójna randka. Ja i Eric, oraz siostra z mężem. Zaliczyliśmy kolejny jarmark i nawet skosztowaliśmy pierogów i gołąbka ;) Tak to jest w Illinois, gdzie jest spora polonia.

I po święcie i po black friday. Teraz to już w sumie cały tydzień są wyprzedaże, nie tylko w black friday. Nic specjalnego nie wypatrzyłam, bo i nie chciało mi się zbytnio ruszać. Sądzę, że ten black friday się mocno przejadł i teraz na codzień można upolować dobre ceny, wystarczy dobrze poszukać w necie.

U mnie 7:05 rano. Leżę jeszcze w łóżku. Po śniadaniu zaczniemy przygotowania do najważniejszego święta w USA. W Pl prym wiedzie Boże Narodzenie, a tu Święto Dziękczynienia.

Indyk w zalewie siedzi od wczoraj. Robimy z przepisu, który pochodzi z Białego Domu, a dzięki Pawłowi Zuchowskiemu korespondentowi Radia RMF w USA, zawita w tym roku u nas. Będzie ponad 10 osób, każdy coś przyniesie. My robimy własnie indyka i przede wszystkim polskie specjały. Tradycyjnie sałatka jarzynowa, pierogi, krokiety. Ciasta robi teściowa siostry, bo jest cukiernikiem z zawodu i robi przepyszne rzeczy.

Pora się ogarnąć :)

Lunch u rodziców Erica był udany. Wiedzieli, że z kimś przyjdzie, ale nie wiedzieli, z kim. Jego mama najpierw nie dowierzała, ale bardzo się ucieszyła. Oczywiście milion pytań o to, jak to się stało, że znowu widzi nas razem, po tylu latach. Chyba los tak chciał ;)

Później we dwoje skoczyliśmy jeszcze na jarmark bożonarodzeniowy, żeby napić się gorącej czekolady.

Czego zawsze zazdrościłam dzieciakom stąd? Sportów. W szkole, jak i poza nią jest masa drużyn sportowych do wyboru. Zarówno dla chłopców, jak i dla dziewczynek. Od najmłodszych lat (5-6 lat), do 18 roku życia. W Pl też już z roku na rok jest coraz lepiej, ale jak ja byłam w wieku mojej siostrzenicy (12lat) i chciałam grać w piłkę nożną lub kosza, to ciężko było coś znaleźć. Do tego to ogólne pojęcie, że piłka nożna jest dla chłopców, jak mnie to denerwowało.

Wczoraj byliśmy na ostatnim meczu w tym sezonie u mojej siostrzenicy, która od kilku lat gra w piłkę nożną. Fajnie było popatrzyć i cieszyć się razem z nią, zwłaszcza, że jej drużyna wygrała 3:2.

Witam dziś amerykańskim śniadaniem, które robił szwagier w podziękowaniu za to, że wczoraj posiedziałam z siostrzenicą, a on z moją siostrą poszli potańczyć.

Wpadł do nas Eric i we trójkę spędziliśmy czas, grając w różne planszówki dla dzieci. Randka wyszła całkiem obiecująca, ale nie śpieszymy się z niczym, bo fajnie jest tak sobie porandkować i poznać się na nowo.

Makaroniki od niego. Pamiętał, że je lubię :D

A teraz coś, co trochę przeczy temu, co napisałam wcześniej, że się nie śpieszymy. Jutro idziemy na lunch do jego rodziców. Ja znam ich od dawna i bardzo lubię, do tej pory od czasu do czasu piszemy do siebie z jego mamą na messengerze. Nie mówił im, że ze mną przyjdzie, więc będzie niespodzianka. Zobaczymy czy pozytywna XD

A tu coraz zimniej, ale dziś jeszcze +10 i słońce, więc dobra pogoda na spacer ;)

Ostatnio pisałam, że tak w miare ciepło jeszcze, a tu powyżej 10 ma być tylko do niedzieli, a od soboty już w nocy na minusie. Idzie zima. W sumie już czas najwyższy, mamy w końcu połowę listopada.

Jestem u siostry, to nadrabiamy spacery, bo pogoda sprzyja, a z siostrzenicą pieczemy. W sumie to jestem u siebie, bo to dom naszych rodziców. Troche to zagmatwane. Nasz dziadek przyjechał kiedyś tu i ożenił sie drugi raz z amerykanką. Jak byliśmy mali, to na kilka lat przeprowadziliśmy się tu, bo tato po dziadku dostał zieloną kartę, a dzięki niemu, dostała też cała rodzina. Mieszkaliśmu tu kilka lat, ja mało pamiętam, bo najmłodsza byłam. Między mną, a siostrą jest 10 lat różnicy. Jak otrzymaliśmy obywatelstwo, to rodzice ze mną i bratem wrócili do Polski. Siostra została na studia i poźniej już na stałe. Rodzice nadal mieszkają w Polsce, ja staram się przylatywać raz, dwa razy do roku. Brat urządził się w Polsce i nie ciągnie go tu. Troje rodzeństwa i każdy zupełnie inny ;) Czytałam od początku i widzę, że zgubiłam po drodze wątek. Ten dom, w którym teraz mieszka siostra z rodziną, to nasz stary dom, więc jak tu jestem, to czuję się jak u siebie. Nawet pokój gościnny, w którym teraz śpię, to mój stary pokój :D

Dziś big day! Randka. Wieczorem Eric zaprosil mnie do siebie na kolacje. Nie widzieliśmy się od soboty, bo przez 3 dni pracował. Ma zmiany tak, że pracuje 3 dni po 12h dziennie i 3 dni ma wolne. Teraz akurat ma dnówki.

Mam 5 godzin, żeby obmyślić w co się ubrać itd. I żeby zapanować nad emocjami 😂

Pojechałyśmy wczoraj z siostrą i siostrzenicą, trochę się dotlenić i powdychać jodu. Pogoda, jak na listopad mega dobra, bo 13 stopni, więc jesienny spacer był miły, choć od wody trochę ciągnęło.

Wieczorem była impreza, którą zresztą pomagałam przygotować. Urodziny szwagra. I zupełnie zapomniałam, że mój ex, to jego dobry kumpel. No i się spotkaliśmy. Nadmienię, że rozstaliśmy się nie przez to, że któreś się odkochało, zdradziło, czy zrobiło coś innego, ale głównie przez odległość i różne etapy, na jakich byliśmy w tamtym czasie. Ja studiowałam, on był żołnierzem, który dużo wyjeżdżał i często nie było z nim kontaktu, nawet przez kilka tygodni. Do tego, każde z nas mieszkało wtedy na innym kontynencie. I takim sposobem nasz związek po jakimś czasie po prostu się skończył. Nie mieliśmy do siebie pretensji, tak się stało i każdy poszedł w swoją stronę. No i wracając do tematu, spotkaliśmy się wczoraj i nie mogliśmy się nagadać. Jakby nie było tych lat, od ostatniego razu, jak się widzieliśmy. Nadal jest to coś ;) Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale my tak naprawdę nie stworzyliśmy wtedy nawet porządnego związku. Teraz jesteśmy na zupełnie innych etapach, niż wtedy. Ja w sumie mogłabym się tu przenieść, nic mnie nie trzyma, a on od dwóch lat nie jest już w Armi. Zmienił mundur na inny, ale teraz ma normalne godziny pracy i jest na miejscu. Każde z nas jest też starsze i dojrzalsze o kilka lat, niż wtedy, jak próbowaliśmy być razem pierwszy raz. Bosz, piszę tak, jakbym już postanowiła, żeby dać temu szansę, a tak nie jest. A może i jest… Ale mi ten jeden wieczór namieszał w głowie. No masakra.

Jedna z moich ulubionych perfum. Była promka, więc grzechem byłoby nie skorzystać ;)

W Stanach dwa razy tańsza, niż w Polsce. Markowe rzeczy i elektronike kupuje tylko, jak przyjeżdżam do rodziny. Np. na laptopie w tamtym roku zaoszczędziłam prawie 800 zl. Strasznie niesprawiedliwe, patrząc na tutejsze zarobki, a nasze.

Mój dom, na jakiś czas ;)

No hej ;) 🍩