Tumgik
#ratoń
dawidsulba-blog · 6 years
Text
współczesna polska literatura
pytają mnie czasem czy czytam nowe książki czy znam współczesną polską literaturę i czy mogę coś polecić —  odpowiadam że nie bardzo
— Dlaczego? Przecież jednak znajdzie się coś dobrego. Jest pan tego częścią. — Nie mam czasu by szukać. Po 10 stronach opowiadań Twardocha zasnąłem. I nie jestem tego częścią. Czyta mnie garstka zbłąkanych sentymentalistów, siedzących w pustych pokojach.
nie dają za wygraną chcą się upewnić, że to co czytają jest słuszne, modne może nawet dobre i powinno się to czytać
jaki ze mnie znawca, boże drogi…
— A jest na przykład taki Żulczyk. Czytałeś Żulczyka? Podobał ci się? — Czytałem Żulczyka… podoba mi się jako symbol, że mamy w Polsce takiego pisarza. — I nie złapał cię za gardło? — Nie bardzo — odpowiadam. Spodobał mi się jeden stawroginowski gangster i kilka zdań. — To mało? — Kiedy czytałem Ciorana spodobało mi się kilkaset zdań. Kiedy czytałem Cormaca McCarthy’ego spodobało mi się kilkaset stron. To różnica. U Stasiuka znajdę dobre ustępy (złagodzone “Pieśni Maldorora”). — Orbitowski? — Napisał parę solidnych i szczerych “notatek”. — Cholera, panie Dawidzie, a poezja? — Różewicz nie żyje. Ratoń na szczęście też.
od umilania dnia mam filmy od umilania powolnej agonii mam książki w których zaznaczam dziesiątki cytatów a później o nich zapominam lub przerabiam na opowiastki pasujące do moich doświadczeń —  nie czytam współczesnej literatury wystarczy że muszę męczyć się ze sobą i stukam w klawiaturę by przetrwać —  moje wiersze to sanatoria opowiadania — przedwczesna geriatria a moje osądy na temat współczesnej literatury są tak potrzebne jak grupy literackie autografy demokratyczne wybory dla motłochu albo zepsuta mielonka turystyczna
jaki ze mnie znawca, boże drogi…
22–10–18
0 notes
tfurca · 7 years
Photo
Tumblr media
Self-made star. Jak budować markę własną w mediach społecznościowych. Dyskusja: Bartek "Tivolt" Ratoń, Piotr "Ziemniak" Latała, Ajgor Ignacy, Marek "AdBuster" Hoffman, Marco Kubiś, Łukasz Głombicki #lifetube #internetbeta #rzeszow #dyskusja #selfmade (w: InternetBeta Conference)
0 notes
smarkula · 8 years
Quote
jestem przerażony tym że istnieję tym że istnieć nie będę
Kazimierz Ratoń
37 notes · View notes
wolna-od-sensu · 8 years
Quote
Chwila Zatrzymać, choć na krótko taką chwilę Zatrzymać ją pełną światła i ciszy Chwilę nieprzerwanej nadziei, Która wyprowadzić by nas mogła Z krwawiącej nocy i mgły Z daremnego życia i śmierci Zatrzymać choć na krótko taką chwilę.
Ratoń
14 notes · View notes
princeutena · 11 years
Text
***
"Oto jest człowiek szczęśliwy 
O tępym wykrzywionym pysku 
Chciwie wpatrzonym w niebo 
Oto jest człowiek szczęśliwy 
O oczach obżartej krowy 
Poganianej metalowym batem 
Oto jest człowiek szczęśliwy 
Rechocący nad swoim jarmarkiem 
Sepleniący o jego czystości 
O jego znaczeniu i moralności 
O jego wolności i przyszłości 
Bo nie zna pokory i nicości 
Bo nie wie nic o swej nędzy i winie 
Trzyma pysk w wiadrze pomyj 
I to nazywa szczęściem"
Kazimierz Ratoń
8 notes · View notes
awarotka-blog · 12 years
Text
Analiza i interpretacja wiersza „*** Przynieśli mnie do trupiarni…” Kazimierza Ratonia
O Kazimierzu Ratoniu ostatnimi czasy szczęśliwie sobie przypomniano. Pojawiły się rozważania o jego życiu, częściej jednak – i bardziej ulotnie – w internecie, niż w druku, ale nawet jeśli (w zasadzie przy okazji) próbowano analizować jego twórczość, to najczęściej w kontekście biograficznym. Wspominano choroby Ratonia, jego cierpienia, pragnienie śmierci, „przeklętość” itp., wiersze traktując jak formy zapisu pamiętnikarskiego lub autoterapii. Nieliczne były próby interpretowania tekstów poety bez odwoływania się do jego życiorysu.
Tymczasem poezja Ratonia broni się sama, jest wielowymiarowa i daje możliwości twórczych interpretacji, także nie-biograficznych, co postaram się udowodnić poprzez analizę wiersza „*** Przynieśli mnie to trupiarni…”.
Przyjrzyjmy się dokładnie pierwszym słowom utworu. Zarysowuje się sytuacja i bohaterowie: bliżej nieokreśleni „oni” przynieśli pierwszoosobowy podmiot liryczny. Przy-nieśli, a więc nieistotne jak na razie wydaje się (dla porównania: prze-nieśli) –  skąd; ‘przy-’ wymaga dookreślenia ‘gdzie’. Według podmiotu lirycznego: „Do trupiarni”. Według tych, którzy go tam przynieśli, miejsce to nie jest trupiarnią, lecz „miejscem życia”, gdzie „są ludzie żywi”. Zatrzymajmy się na chwilę na konsekwentnie budowanym paralelizmie: „Przynieśli mnie do trupiarni / powiedzieli oto miejsce życia / powiedzieli oto są ludzie żywi”. Najpierw wskazuje się na czynność przynoszenia, później – mowy, objaśniania tego, co zaszło. To, czego dowiaduje się podmiot liryczny już po fakcie przyniesienia, jest zupełnie przeciwne do tego, co uznaje on z założenia za prawdę. Na tej niezgodności opierają się wszystkie sensy utworu.
„Miejsce życia” to miejsce, gdzie się żyje, istnieje, jest żywym lub miejsce, gdzie po prostu jest życie. Uściśla i pogłębia znaczenie trzeci wers. „Oto są ludzie żywi” brzmiałoby zupełnie inaczej, gdyby usunąć czasownik, który podkreśla samo istnienie. Trupiarnia może oznaczać kostnicę lub w pospolitym rozumieniu miejsce, w którym przebywają starzy ludzie. Wobec dalszych rozważań istotniejsze wydaje się pierwsze znaczenie: obszar, na którym przechowuje się zwłoki. Możemy wnioskować, że podmiot liryczny musiał wcześniej doświadczyć, czym są oba miejsca, lub też ta wiedza została mu dana odgórnie. Nie wie, kto przywiózł go do trupiarni i nazwał ją miejscem życia, ale skoro nie zrobił tego podmiot liryczny, „ktoś to musiał uczynić”.  Między nim a jego – jak dowiemy się później – oprawcami buduje się bariera komunikacyjna. Jak stwierdza podmiot liryczny: „Moja myśl nie miała już znaczenia / mój język nie istniał”. Świadomość równa jest wolnej woli, wyzwoleniu podmiotu lirycznego i pod względem semantycznym zbliża się do języka. Język zaś jako jedyny reprezentant woli „ja” lirycznego w społeczeństwie – zawodzi. Porozumienie z ludźmi-trupami jest niemożliwe.
Przeniesienie podmiotu lirycznego do trupiarni to, być może, jedynie zmiana postrzegania tego samego miejsca. W rezultacie takiego przeniesienia świadomości trupiarnia stałaby się życiem, a życie trupiarnią – ale tylko według oprawców. „Ja” liryczne tego procesu nie rozumie, ale wszelkie próby skomunikowania się z ludźmi („trupami które udają żywych”) kończą się wyśmianiem podmiotu. Jego walka  – w gruncie rzeczy tylko o to, by nazwać rzeczy po imieniu – sprowadza się początkowo do mowy ciała: min i błagalnego patrzenia, „ale oni nie widzą tego”. Wszelkie próby komunikacji, także te pozajęzykowe, kończą się fiaskiem. Ich jedynym rezultatem jest pogłębiająca się pogarda wobec podmiotu lirycznego, wyrażana poprzez śmiech, który sprawia osobie mówiącej fizyczne cierpienie („moje ciało zwija się / w kłębek jak po uderzeniu ogniem”). Jej sytuacja pogarsza się stopniowo wraz z ciągłym podejmowaniem prób nawiązania kontaktu z oprawcami, które najpierw „wywoływały śmiech”,  później „śmiech […] potworny”, „nieprzerwany śmiech”, „skowyt tego śmiechu”, który „staje się coraz głośniejszy”, wreszcie „śmiech przemienia się powoli w nienawiść”. Dochodzimy do momentu, w którym podmiot liryczny znajduje się właśnie teraz, czas wydarzeń przedstawionych łączy się z czasem odbioru przez czytelnika. Stosunkowo dawno (zdążył słyszeć śmiech codziennie) przyniesiono podmiot liryczny do trupiarni, dłuższy czas musiały też zająć nieefektywne starania o nawiązanie kontaktu. Naocznie odbiorca przygląda się temu, co w bliskiej perspektywie opisywane jest w ostatniej strofie. Odbiorca będący jednocześnie widzem, uczestnikiem spektaklu. Bo rzecz cała dzieje się w cyrku.
Na prawdziwą lokalizację (w porządku nadrzędnym, niejako poza rozważaniami o trupiarni i miejscu życia) wskazuje sama postać podmiotu lirycznego. Osoba mówiąca w wierszu to wieszcz i mędrzec (zna prawdy, o których nie mają pojęcia inni) zamknięty w ciele (może lepiej: w funkcji) klauna reprezentującego świat odwrócony. Traktowanie mądrych słów błazna jako żartu to typowa konwencja zachowania, ale w tym utworze podmiot liryczny nie chce odgrywać roli, jaką narzuciło mu społeczeństwo („wszystko rozstrzygnięto poza mną / mój język nie istniał”). Odgórnie ustalona tożsamość jest dla podmiotu lirycznego źródłem cierpienia. Gardzi zarówno sobą, nie potrafiąc uwolnić się od maski klauna, jak i prześmiewcami, którzy go w ten kostium przebrali (przynieśli do trupiarni). Jednocześnie jednak pełen jest miłosierdzia – czego, oczywiście, oprawcy nie zauważają – które wytwarzając reakcję w postaci śmiechu tworzy nienawiść. Nie wiemy, kto ją odczuwa i wobec kogo, możemy się jedynie domyślać, że to podmiot liryczny jest zmienny i raczej jemu przypisać nową emocję, niż ludziom, którzy potrafią tylko pusto się śmiać.
Podmiot liryczny zatraca się w swojej funkcji, kumulując w sobie litość i nienawiść. Kim jednak jest naprawdę? Po wydobyciu z tekstu takich jego cech jak uwięzienie w błazeńskim kostiumie niezależnie od swej woli, niezrozumienie, wyśmianie i skazanie na cierpienie, podmiot liryczny wydaje się obrazem przedrzeźnianego Chrystusa. Jest to błazeńsko wykrzywiony człowiek, który uważa się za Boga, który nie ma absolutnie żadnych zwolenników, którego słowa i gesty są tak bardzo nie z tego świata, że nikt ich nie rozumie, i którego poświęcenie odbywa się na arenie cyrkowej wśród ludzi nie pojmujących zupełnie, że ich świat – jest światem martwych. Ukrzyżowanie ustąpiło miejsca śmiechowi, który „wgłębia się […] tysiącami rozpalonych gwoździ”. Boga Ojca w ogóle nie ma, przybywa jedynie nienawiść. Nieśmiertelność równa jest odczuwaniu bólu i pogardy w martwym świecie. Drugi, boski plan, niebo – miejsce prawdziwego życia – pozostaje pustym, najprawdopodobniej urojonym, wspomnieniem. Podmiot liryczny to Chrystus bez wiary i bez prawdy, głoszący o litości, która rodzi nienawiść. O duszy się nie mówi nic, wciąż tylko o ciele odczuwającym ból, które „zwija się / w kłębek jak po uderzeniu ogniem”. Nie ma dobrego zakończenia, nadziei, nie ma zmartwychwstania, „ja” liryczne cierpi na próżno i bez końca – istnieje tylko trupiarnia.
Przez wykrzywienie i wyolbrzymienie ofiary Chrystusa podmiot literacki zaprzecza podstawowym zasadom religii chrześcijańskiej. W takim rozumieniu utwór mówi o kryzysie wiary jako przeniesieniu całej świadomości z jednego pola ideologicznego na drugie i o skutkach tej zmiany.
„*** Przynieśli mnie do trupiarni” Kazimierza Ratonia to utwór pełen sensów, które można odkryć bez odwoływania się do życiorysu autora. Potwierdzenia tez można szukać w pozostałych tekstach poety, które tworzą zwartą całość ideologiczną, lecz nawet to nie jest konieczne, by ukazać bogactwo znaczeniowe utworu.
2 notes · View notes