Tumgik
#rozbieg
Text
Untitled, chapter 1
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - spytała Jasmine.
Cason westchnął.
- Powtarzałem ci tyle razy, to jest dobry pomysł. Nic nam się nie stanie. A zresztą masz mnie. - Złapał ją za rękę.
Nie chciał przyznać, ile ten gest dla niego znaczył.
- Daleko jeszcze?
Zatrzymał się.
- Jesteśmy na miejscu…
Przed nimi stał wielki, zaniedbany budynek. Ściany miał zbudowane z cegły, nie licząc najwyższej części wieży z białego drewna. Z przodu znajdowało się coś w rodzaju werandy z dachem wspartym kolumnami, co prawda jednej brakowało. Na werandzie stał stół z krzesłami, jakby właściciel tego domu poszedł tylko na kawę, co tylko dodawało upiorności. Główna część domu była całkowicie pozbawiona dachu, ale jeśli gdzieś był, wyglądał, jakby miał zaraz odpaść. Wieża była nieco przekrzywiona, a w drewnianym dachu na niej widać było dziury. Okna były tylko ziejącymi dziurami pozbawionymi szkła, rzadziej z rozbitymi szybami. Gdzieniegdzie widać było stare deski, kawałki ścian czy zardzewiałą rynnę, a całe domostwo porastał bluszcz.
- No, chyba bardziej przerażająco się już nie da - dodał.- Coś mówiłeś?
- Nie, nic.
Podeszli do drzwi, a raczej do tego, co z nich zostało. Wejście do środka domu blokował stos desek, cegieł i blachy.
- To pewnie części dachu… raczej tego nie odepchniemy. Możemy spróbować wejść jakimś tylnym wejściem - zaproponował Cason.
- Musieliśmy przychodzić tu w nocy?
Cason tylko mocniej ścisnął rękę Jasmine, mimo że sam też się bał.
- Tu jest dziura w ścianie… chodź - pociągnął ją za sobą.
Wnętrze budynku wyglądało, jakby stoczyła tu się jakaś bitwa. Dookoła leżały fragmenty szkła, mebli i dachu. Na ścianie wisiał wielki krzyż z brakującym ramieniem.
Nagle z wieży dobiegł głośny huk, a po chwili nieludzki krzyk. Cason aż podskoczył. Ale był tylko jeden sposób, żeby zaimponować Jasmine, co?
- Idziemy na górę. Teraz.
- Nie ma opcji - szepnęła dziewczyna.
- Czego tu się bać? - zapytał, mimo że serce waliło mu w piersi jak oszalałe.
Jasmine spojrzała na niego, jakby to miała być ich ostatnia wycieczka. Od tego spojrzenia Casonowi coś ścisnęło się w brzuchu.
Dzieci szybko wbiegły po schodach. Drzwi do pokoju na wieży były zamknięte. Cason kilka razy w nie uderzył, ale nikt nie odpowiadał.
- Odsuń się - szepnął - wyważam je.
Wziął rozbieg z niezbyt wielkiej odległości - nie było zbyt wiele miejsca - i uderzył całym ciałem w drzwi. Stęknął z bólu, po czym upadł na ziemię. Drzwi pozostały zamknięte.
Jasmine uklękła przy chłopaku. Ten szybko wstał i spojrzał na drzwi.
- Wygląda na to, że tam nie wej…
Drzwi skrzypnęły i otworzyły się.
- Ktoś tam jest? - Cason omiótł latarką pomieszczenie. Wyglądało na puste.
Wszedł do środka.
- Aaaaaaa! - krzyknął ktoś.
- Aaaaaaa! - krzyknęli Cason i Jasmine.
Cason skierował promień latarki na napastnika.- Czekaj, Oliver?- Możesz mi przestać świecić w twarz? - jęknął Oliver.
Cason opuścił latarkę.
- Bardzo śmieszne, Oliver.
- Ja uważam, że było śmieszne. Fajnie się umierało ze strachu?
- Wcale nie…
- A kogo tu mamy? Jasmine? Co, twój chłopak zaprosił cię tutaj, żeby mógł…
- Zostawisz mnie kiedyś, co?
- Nie… nie dopóki ty nie przestaniesz podrywać Jasmine.
- Ona jest tylko przyjaciółką.
- A ja jestem prezydentem USA.
- Co, taki jesteś? - Cason wymierzył cios.
- Nie wiem, czy kogoś z was to interesuje, ale drzwi są zamknięte - przerwała Jasmine. - Na klucz.
Cason i Oliver jednocześnie obrócili się w jej stronę.
- Nie. Nie. - Cason podbiegł do drzwi i szarpnął. Nic. Szarpnął jeszcze kilka razy.
- Zostaw to. - Jasmine położyła rękę na jego ramieniu. Spróbuj się uspokoić.
Jak mam się uspokoić - pomyślał Cason - kiedy ty stoisz przede mną?
Jasmine posłała chłopakowi uśmiech, co tylko zacisnęło supeł w jego żołądku.
- Dobra. Zastanówmy się, jak stąd wyjść. Damy radę wyważyć drzwi? - zapytał Oliver.
- Nie ma opcji, próbowałem przed chwilą.
- To stąd był ten huk. Nie wiedziałem, że jesteś taki ciężki…
- Oliver! - fuknęła Jasmine. - Możemy spróbować wyjść przez okno.
- Tu jest okno? - Cason rozejrzał się.
- Małe. Może się zmieścimy.
Cason omiótł latarką ścianę pokoju. Znajdowało się tam małe okienko. Wątpił, czy dałby radę się wydostać.
- Ja idę pierwszy - zakomunikował Oliver. Przesunął drewniany stół pod okno i na niego wszedł. Zaskrzypiał złowrogo.
- Tylko żebyś nie spadł… z taką wagą… - rzucił Cason, nie mogąc się powstrzymać.
Jasmine zaśmiała się.
- Jak takie coś powiedziałem w twoim kierunku, to odebrała to jako obelgę, ale jak ty tak powiedziałeś do mnie, to ją to rozśmieszyło. Widać, że jest zakochana w tobie po uszy - syknął Oliver.
Cason poczuł, jak pieką go końcówki uszu. Nic jednak nie powiedział.
Miał też nadzieję, że Oliver się nie myli.
Oliver przecisnął się przez wąski otwór i rozejrzał się dookoła.- Podasz mi latarkę?
- Łap! - Cason rzucił przedmiot w stronę Olivera. Ten skierował światło w dół.
- Za wysoko, nie ma opcji, że tam zej… - urwał, wciągając nagle powietrze. Po kilku sekundach krzyknął przeraźliwie.
- Co jest? - zapytał Cason, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Oliver upadł na stół, który przełamał się na pół. Trzask słychać było chyba w całym miasteczku. Cason zachichotał, ale przestał, kiedy zobaczył długą strzałę sterczącą z ramienia Olivera.
- Oliver… co się…
- Niezła próba, ale okno to nie właściwa droga ucieczki - powiedział nieznajomy głos. - Powinienem was za to ukarać. Tak. - Ktoś zaczął wchodzić po schodach.
- Co się dzieje? - wydukał Cason.
Jasmine uklękła nad Oliverem.
- Krwawisz?
Chłopak w odpowiedzi tylko zakaszlał.
- Poświeć mi na ranę, Cass - rzuciła dziewczyna. Przyjrzała się z bliska. - Nie wygląda to najlepiej.
Oliver jęknął.
Kroki wciąż się zbliżały.
- Jasmine, on tu i… - przerwał, bo dziewczyna uciszyła go gestem.
- Oddychaj głęboko. Masz jakieś problemy z oddychaniem? - mówiła bardzo powoli.
Oliver pokręcił głową.
- Nie tracisz dużo krwi. To najważniejsze. Wszystko będzie dobrze.
Nic nie będzie dobrze.
Oliver nieco się rozluźnił.
- Zaraz tu wejdzie… - bąknął Cason.
- Cicho bądź! - warknęła Jasmine.
Cason odsunął się nieco.
- Wyjmij to… - jęknął Oliver.
- Stracisz wtedy za dużo krwi. Potrzebuję czegoś zamiast bandaża. Cass, masz coś, czego mogłabym użyć?
Cason nie rozumiał, jak Jasmine zachowywała taki spokój w tej sytuacji. Nie obchodziło jej to, że zaraz przyjdzie ten tajemniczy facet i ich zabije? Nie zastanawiała się, co się właściwie dzieje? To wszystko normalne, tak? Po prostu zostali zamknięci w ciasnym pokoju, a kiedy próbowali uciec, ktoś trafił Olivera strzałą?
Zaczął przeszukiwać nerwowo swój mały plecak. W tym czasie dziewczyna przemywała ranę Olivera wodą.
- Mam chusteczki…
- Nie, będzie zbyt się kleiło do rany. Nie masz ręcznika papierowego czy czegoś?
Cason pogrzebał jeszcze trochę w plecaku.
- Mam jeden kawałek.
- Świetnie. - Jasmine wzięła ręcznik papierowy od chłopaka, oddarła długi pasek i owinęła wokół strzały. - Teraz potrzebujemy taśmy.
Nieznajomy podszedł do drzwi. Zaklął cicho.
- Macie szczęście, że nie mogę znaleźć kluczy - powiedział niskim głosem.
Casona przeszły dreszcze.
- Dawaj tę taśmę!
Serio? Taśma klejąca? Mimo swoich wątpliwości Cason podał przedmiot Jasmine, która przymocowała ręcznik papierowy kilkoma kawałkami taśmy do ręki Olivera.
- Mniej więcej zro… - przerwała, bo usłyszała klucz obracający się w zamku.
Za drzwiami stał wysoki, umięśniony mężczyzna w czarnej pelerynie. Jego twarz była zakryta złotą maską. W jednej ręce trzymał łuk, a w drugiej sztylet.
- Kto pójdzie na ochotnika? - zapytał najniższym głosem, jaki Cason w życiu słyszał. Chłopak mógłby przysiąc, że nie był to prawdziwy głos mężczyzny. - Kto chce umrzeć pierwszy?
Casona przeszedł zimny dreszcz po plecach.
- Ja pójdę. - Jasmine zrobiła krok do przodu. - Posłała ostatnie spojrzenie Casonowi. W tym spojrzeniu zawarły się wszystkie emocje, jakie odczuwała. Smutek, troska, przygnębienie, nadzieja, podekscytowanie, przerażenie, złość, radość…
Nie! Nie może umrzeć! Ona…
- Widzę, że jesteś dość zdecydowana, dziewczynko - mruknął mężczyzna, po czym dodał głośniej: - Całkiem ładna byłaś. Szkoda, że tak to się musi skończyć.
Muszę coś zrobić. Nie mogę tak stać w miejscu. Cason podbiegł do mężczyzny, który po prostu go odepchnął. Chłopak poleciał do tyłu i uderzył w ścianę. Spadł z niej obraz. Potłuczone szkło rozsypało się po podłodze.
Mężczyzna podniósł sztylet. Jasmine posłała chłopakowi ostatni uśmiech, po czym mężczyzna zadał cios.
Zaraz później upadł.
Za mężczyzną stał na oko szesnastoletni chłopak trzymający łuk w ręku.
- Wszystko dobrze?
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Krótka opowieść o banalnej chemii mózgu i niebanalnych korzyściach na poziomie satysfakcji z życia
Chcę to spisać szybciutko, bo to na ten moment dla mnie WAŻNE, a nie mam dużo czasu. I bynajmniej nie odkryłam nie odkrywam na nowo Ameryki czy coś. Po prostu prostota wczorajszych wydarzeń i zarazem ich zbawienny charakter mnie zachwycają. 
Umówiłam się w niedzielę albo w poniedziałek - gdy się tak cieszyłam, że odzyskujemy zdrowie, że w przypływie tęsknoty i radości rozłożyłam matę do ćwiczeń obok stołu na którym mój chłopak grał w Wiedźmina (obraz z jego laptopa rzucaliśmy projektorem bezpośrednio na ścianę, więc wciąż uczestniczyłam w tym streamie na żywo i współdecydowałam o kolejnych opcjach dialogowych), ćwiczyłam sobie powolutku z taśmami i hantlami - że w środę po pracy wybierzemy się na siłkę.
Wciąż nie kupiłam sobie nowego zegarka z krokomierzem po tym jak zgubiłam/ukradł mi kieszonkowiec poprzedni w sierpniu - jakoś wciąż zapominam, byłam chora i zegarek nie wydawał się sprzętem pierwszej potrzeby itp No mniejsza, po prostu wyszło tak, że zegarka nie mam przez co nie wiem ILE kroków nabiłam i ile kilometrów zrobiłam w pracy. A około 15, gdy w końcu wróciłam do biura nogi mi wchodziły do dupy. Byłam w terenie około 7 lub 6 h - nie wiem po prostu, bo nie liczyłam. Tak wyszło. I z wyboru nie używałam ani komunikacji miejskiej, ani taksy, ani roweru. Po tych kilku tygodniach uziemienia cieszę się po prostu z możliwości pieszej wędrówki, ale na godzinę przed końcem pracy jednak nie marzyłam o niczym innym niż odpoczynku. Na chwilę usiadłam na tyłu by wysłać kilka maili, sprawdzić co się działo, jak mnie nie było przy kompie i czy nalezy gasić jakiś pożar. A potem już mój chłopak pisał o swojej ekscytacji - że po pracy wybieramy się na siłkę na której nie byliśmy od 3 lub 4 tygodni (nie pamiętam, on chyba 4 tyg faktycznie) z powodu choroby.
A ja czułam takie wielkie “ble, nieeechceeeemisięęęęęę”, ale nie podzieliłam się z tym w nadziei, że to przejściowe, że po pierwsze nie chciałam zawieść mojego chłopaka (tak bardzo podekscytowanego), a po drugie dlatego, że wciąż próbowałam logicznie ten stan sobie wytłumaczyć: że po prostu potrzebuję chwilę odpocząć po tym maratonie chodziarskim, że może strzelę kawę i power-napa i będę jak nowo narodzona, bo przecież ledwie 4 dni temu tak bardzo cieszyło mnie ćwiczenie na macie. 
Po pracy (wczoraj wracałam z biura akurat, więc byłam w domu tylko trochę wcześniej niż mój partner - ale wróciłam tramwajem, żeby sobie odpocząć i nie forsować się) szybko zrobiłam nam jedzonko pre-workout. Nie mieliśmy w domu jajek, ani mąki xD, ale były banany i jogurt - więc prędziutko zrobiłam sobie mąkę (zmiksowałam na mąkę płatki owsiane, siemie lniane i czerwoną soczewice), dodałąm kurkumę i dwie łyżki erytrytolu, proszek do pieczenia, dorzuciłam dwa banany i pojemniczek Skyru i voila - gotowe. Na dwie rozgrzane patelnie smyrnięte tłuszczem rzuciłam malutkie kleksy masy (małe, bo nie wiedziałam jak to wyjdzie bez jajka - wyszło zajebiście) i poszłam się pakować na siłkę. Kończyło się to-to smażyć, kiedy do domu wpadł uskrzydlony O. zarzucając mnie CAŁĄ masą informacji o tym jakich miał klientów w pracy, jak bardzo wkurzają go korki na ulicach w godzinach szczytu, jakiej książki dziś w pracy słuchał, jakie rzeczy widział i co chce dopisać do naszej Bucket Listy (od wczoraj grane jest Maroko xD po niemal kwartale zajafki Rumunią xD - nie mogę z tego człowieka xD, apetyt na życie ma olbrzymie, ale mnogość fascynacji różnymi miejscami na świecie mnie bardzo dezorientuje: sama potrzebuję wniknąć GŁĘBIEJ w kulturę, sztukę, mentalność i historię kraju, którym się zachwycam, a mu wystarcza sam szczyt kulturowej góry lodowej: jedzenie, geografia, ogólny vibe, język, stroje, szlaki, atrakcje turystyczne - dla mnie to przystawka, rozbieg do zachwytu jakimś miejscem, a on już jest najedzony i szuka kolejnej “deski serów” ;). Bardzo to w nim lubię, ale też czuję się czasem zdezorientowana - bo nie wiem czy to oznacza, że Rumunia już zupełnie go nie zachwyca? Okazuje się, że zachwyca i nadal jest na liście, ale TERAZ woli zająć się odkrywaniem potencjału Maroko xD hahaha uwielbiam jego zachwyt światem i życiem xD fascynujący człowiek, nie przestaje mnie zachwycać).
Zjedliśmy ten lekki obiad (placuszki się lekko zarumieniły, były bardzo słodkie) z niskokalorycznym deserkiem ProFeel o smaku karmelowym i kilkoma łyżeczkami chia (zrobiłam w poniedziałek przypadkiem za dużo chia i tak sobie stały w lodówce służąc mi za dodatek do szybkich drugich śniadań) - pisze o tym, bo mnie samą zaskakuje jak z niczego zrobiłam coś i to coś bardzo dobrego przed treningiem.
Po obiedzie O. poszedł umyć naczynia i zrobić kreatynę, a ja się przebrać. Poszło szybko, bardzo wesoło, bardzo namiętnie - bo przeszkadzał mi cholernik w przebieraniu. <3 Uzupełniliśmy butelki z wodą i pojechaliśmy na siłkę.
Dla jasności - nie jechaliśmy najbliżej. Mogliśmy pojechać do wielu miejsc. Ale wybraliśmy akurat tamto, bo je lubię. Jadąc samochodem przypomniałam sobie, że ani nie wypiłam kawy, ani nie strzeliłam piętnastominutowego power-napa, że generalnie jest mi ciepło, za oknami już jest ciemno, a ten samochód tak przyjemnie kołysze. Całe moje ciało domagało się “SPAĆ!”. I bardzo, ale to bardzo ucieszyło mnie to, co wywołało frustrację O. - na całym wielkim placu parkingowym pod siłką nie było ANI JEDNEGO wolnego miejsca. Ilość samochodów krążących po placu w poszukiwaniu parkingu -tak jak my- przeważała znacznie ilość samochodów zwalniajacych miejsca parkingowe. Mój partner klął na “postanowienia noworoczne sobie wymyślili! Miejsca zabierają! Zrywy jednomiesięczne pozbawiają przestrzeni stałych wybalców, kurde!”, a ja perorowałam przesadnie dramatycznie “to ZNAK! To znak, że WSZECHŚWIAT nie chce, albyśmy dziś ćwiczyli! Wracajmy do domu! Na pewno w całym mieście nie ma miejsca pod ŻADNĄ siłownią! To BYło ZApiSAne W gwiAZdaCH! MuSimY WraCAĆ do dOMu, buahahaha!” - trochę chciałam wejść na siłkę i zrobić tyle ile dam radę, bez ciśnięcia siebie, bez jakichś nierealistycznych celów prędkiego powrotu do formy, a trochę jednak liczyłam, że moje zniechęcenie udzieli się O. i jednak wrócimy do łóżka i pójdziemy spać xD xD xD
Ot - takie dwa walczące we mnie lwy. xD
W końcu zaparkowaliśmy na innym parkingu i zrobiliśmy sobie krótki spacerek na siłkę. Weszliśmy i od momentu przejścia do sali z lustrami coś mi się w głowie przestawiło. Po prostu WSZYSTKO mnie w mojej prezencji uwierało: przytyłam i to mnie w tamtej chwilii doprowadziło do jakiegoś takiego wybuchu (implozji raczej) złości i frustracji. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze uruchamiając bieżnie i zachodziłam w głowę kiedy to się stało, że jeszcze-w-październiku-płaski brzuch teraz raptem trzy miesiące, dwie grypy i jedno Boże Narodzenie później się AŻ TAK uwypuklił i zaokrąglił? No kto by pomyślał! Magia! Niemożliwe normalnie! Ech, teraz się śmieję z tego, ale w tamtym momencie, na bieżni przeżyłam SZOK, jakbym swoje ciało ZOBACZYŁA tym “starym” sposobem krytycznej optyki pierwszy raz od miesięcy zarzucając samej sobie dotychczasową pobłażliwość (nieakceptowalne!) i hipokryzję w niedostatecznej ocenie własnego odbicia w lustrze - co jest zupełnie nieprawdą: widziałam przez ostatnie miesiące swoje ciałko i byłam świadoma zmian, pogodzona z tym, że przybrałam na wadze i jest to chwilowy stan ciała, które tak reaguje na zimę, chorobę i związany z chorobą brak ruchu i apetytu. Jednak na bieżni NAGLE zupełnie mi się coś w głowie przekręciło, zaczęłam widzieć “po staremu” WYŁĄCZNIE swoje wady. Wszystko we mnie było nie tak! I samą siebie bombardowałam pełnymi złości i pogardy zarzutami: ciuchy są na mnie za ciasne, WSTYD, wszyscy na siłowni to widzą, na pewno mnie oceniają, czują obrzydzenie takie samo, jakie ja sama czuję do swojego odbicia w lustrze, więc powinnam czuć WSTYD i nienawiść, powinnam ZNIKNĄĆ; zarzucałam swojemu ciału, że jest NIE TAKIE JAKIE POWINNO BYĆ wyliczając kawałek po kawałku, kończyna po kończynie, części tułowia i twarzy centymetr po centymetrze, co powinno być ZUPELNIE INNE, tak zupełnie, że najlepiej byłoby zmienić ciało i geny, najlepiej po prostu w nienawiści do samej siebie się zapaść; zaczęłam sobie wrzucać okrutne, ale to OKRUTNE słowa, OKRUTNE zarzuty... Jednocześnie coraz ciężej mi było się poruszać na bieżni. Byłam pod wpływem tych bombardujących, autodestruktywnych, oceniających myśli coraz bardziej i bardziej sztywna. Te myśli dawały momentalny efekt w ciele - jakby mięśnie się kurczyły w sobie, jakbym kamieniała pod krzywdą własnego okrucieństwa, jakby była coraz bliżej tego ZNIKNIĘCIA, bo realnie nie możliwym było, aby ciało stało się “inne” w taki sposób w jaki sobie życzyłam w tamtej chwili. Zaciskałam boleśnie szczękę. Miałam wrażenie, że od wewnątrz moje ciało tężeje coraz bardziej i bardziej, kamienieje od tej wewnętrznej krytyki, chociaż z każdym kolejnym krokiem w biegu na urządzeniu czułam (i widziałam kątem oka w lustrze) jak powierzchnia mojej miękkiej skóry podskakuje/kozłuje jędrnie i czerwienieje od wysiłku, od ZDROWEGO ruchu. 
I wtedy się na tych myślach złapałam. Załapałam CO SOBIE ROBIĘ i to z marszu, mimowolnie, podświadomie. 
To jest coś co dała mi terapia. To złapanie się własnej osoby, włożenie kija w to koło kręcących się z zawrotną prędkością autodestruktywnych myśli. Wyjście z tego dołka natrętnych myśli i spojrzenie z góry na to co właśnie się dzieje. To jest narzędzie w które wyposażyła mnie psychoterapeutka (myślę o niej z takim wzruszeniem, z taką miłością! Z taką wdzięcznością! Ech, łzy mam w oczach to pisząc).
Powiedziałam sobie samej “Dobra Villuś, masz gorszy dzień. Po prostu. Wszystko jest w porządku. Nawet takie okropne myśli są w porządku. Wszystko jest okay. Ciało się zmienia, wszystko jest okay, to jest normalne. Jak będziesz o jego kondycję dbać to się odwdzięczy i znowu będzie wyglądało tak, jak akceptujesz by wyglądało. To, że wygląda inaczej teraz tak, jak wygląda też jest w szerszej perspektywie konsekwencją tego, że potrzebowało specyficznego rodzaju opieki w walce z wirusami i to również jest w porządku. Wszystko jest okay. Jak będziesz to ciało dbać to się odwdzięczy. Troszcz się o swojego człowieka, myśl o nim z szacunkiem. Dość już jadu, łagodniej o swoim ciałku proszę!” - i podziałało. Momentalnie to wewnętrzne skamienienie puściło. Przestałam też cisnąć szybki bieg na bieżni - na który nie miałam ochoty, a który forsowałam pod wypływem spirali myśl pełnych nagany i odrzucenia. Dałam sobie pozwolenie na czucie się słabszą, na pobłażliwość wobec siebie samej, na to, że to w porządku w tym momencie życia nosić trochę bardziej opięte ciuchy, na to, że ciało potrzebuje dojść do wszystkiego w swoim indywidualnym tempie. I przede wszystkim weszłam w rolę odpowiedzialnego dorosłego, ochroniłam to “wewnętrzne dziecko” przed gradem ocen, powiedziałam sobie samej “masz kochanie tyle czasu ile potrzebujesz, a ja tu jestem i cię wesprę, bo chodzi o twoje zdrowie fizyczne, a ono jest dla mnie równie ważne co zdrowie psychiczne, ochronię cię i zatroszczę się o twój komfort”. Sama ta myśl mnie za każdym razem wzrusza (teraz pisząc to też czuję niesamowity przypływ miłości i mam łzy w oczach). Fajnie sobie przypomnieć, że moim najważniejszym życiowym zadaniem jest być swoją własną przyjaciółką. <3 Dlatego zwolniłam szybkość na bieżni, truchtałam sobie tak, jak dawałam radę. Jak mi było wygodnie. Jak czułam, że ruch sprawia mi przyjemność. 
Gdyby nie terapia zatrzymanie tego sztormu, tej SPIRALI ściągających mnie w dół myśli byłoby niemożliwe. A teraz to potrafię. <3
Oczywiście te okrutne myśli, te zarzuty, te wątpliwości dalej mi towarzyszyły. Dalej miałam w głowie wysyp oskarżeń, ale starałam się nie dawać im uwagi. Pozwolić im przelecieć, być uważną na Tu i Teraz. Wracał do mnie cytat z Szymborskiej:
Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz - a więc to jest piękne.
Ten fragment mnie napawa optymizmem i powoduje uśmiech: taka prosta prawda dodająca otuchy, bo gdy jest ciężko tak trudno dostrzec, że to tylko chwilowy stan, który minie. A Szymborska to z taką łatwością ubrała w słowa. Z takim humorem i ironią tej prostoty w prawdzie o życiu! :D 
Skończyłam 30-minutowy bieg idąc na nachyleniu 12 i ciężko zipiąc - trudno mi się oddycha po tej grypie, jeszcze nie jestem w pełni zdrowa. Mój chłopak skończył bieg wcześniej ode mnie z tego samego powodu - bardzo duży dyskomfort sprawiało mu oddychanie, wolał przeskoczyć na podnoszenie ciężarów, bo do tego nie potrzebował bujać się z bólem klatki piersiowej przy każdym kolejnym wddechu. Najwidoczniej jeszcze trochę potrwa nim wrócimy do formy. Wracając jednak: bieżnia wyrzuciła mi na ekranie pod koniec statystyki - TOTALNIE nie wiem kiedy w te pół godziny zrobiłam AŻ 3km. Chociaż wydawało mi się, że jestem taka “beznadziejna” i “zawaliłam kondycję sprzed chorób”, chociaż dałam sobie dyspensę na interwały ze spacerkiem na prędkości 5 xD, chociaż uznałam, że “zrobię tyle ile dam radę” z założeniem, że nie dam rady na zbyt wiele udało mi się zrobić ponad 3 km przy średniej prędkości 9. Więc tego. Spalone kalorie wg. bieżni to 300 kcal - WOW.
Potem dołączyłam do O. na obwodowym - umówiliśmy się, że robimy dziś nogi i brzuch. Na zmianę ćwiczyliśmy. Strasznie fajny facet z tego mojego chłopaka. Sympatyczny typ, chętny do pomocy, w kilka chwil sobie znajduje towarzystwo na siłce (kiedy biegałam z jakimś panem na zmianę sobie kibicowali robiąc powtórzenia na prasie). Wiadomo, że na obwodowym ćwiczy się wolniej i w seriach, więc sobie odpoczęłam jednocześnie czując, że ćwiczę. Z intensywnością podobną do tej z niedzieli czy poniedziałku. 
Na tamtą chwilę mój wewnętrzny głos nadal wytykał mi ile części mojego ciała i ogólnie prezencji jest nie takie, jakie powinno, ale byłam zbyt zmęczona i obolała, by w to się głębiej wczuwać. Bo przecież robię powtórzenia, nie? Więc to jest progres. 
Potem mój chłopak zaproponował, aby już jednak przeskoczyć na sauny. Propozycja zakładała, że zwijamy się z siłki niby trochę przed ustalonym wcześniej czasem, jaki mieliśmy przeznaczyć na siłkę (jaki przeznaczaliśmy na siłkę w listopadzie i grudniu), ale hej, to pierwsze wyjście po chorobie. Jest to okay. Luz. Poćwiczone. Dobro dla ciała zrobione. W zdrowym ciele zdrowy duch, nie ma co forsować więcej niż daliśmy radę. 
Poszliśmy się przebrać, potem pod prysznice. Byliśmy umówieni, że po prysznicu spotykamy się w korytarzu, a z racji, że w męskim jest zwykle kolejka do natrysków w tym korytarzu wylądowałam pierwsza. Stałam sobie owinięta w ręcznik, ociekająca wodą, przyjemnie zmęczona, gapiąc się bezmyślnie na roślinki doniczkowe skąpane w łagodnym, barwnym świetle i moje myśli mimo chodem, jakby bezwiednie powędrowały w stronę takiego aktceptacyjnego podsumowania suchych faktów: “ech, nie tak powinno być, mam boczki i brzuszek, zawaliłam dbanie o kondycję przez chorobę. Do tego im bardziej się zaniedbam tym bardziej będzie widoczna różnica wieku między mną, a moim chłopakiem, a tego nie chcę...” i znowu musiałam z łagodnością temu wewnętrznemu głosowi tłumaczyć “kochanie, nic nie zawaliłaś. Super o siebie dbasz! Nie jesteś maszyną, po prostu proces zdrowienia jak wszytsko wymaga czasu. Pozwól sobie na ten czas.”
No i siłą rzeczy westchnęłam - bo dotarło do mnie, że z tym natężeniem trudności i przytłaczających myśli oraz koniecznością sprawowania kontroli rodzicielskiej nad głosem wkurwionego wewnętrznego krytyka xD trudno mi będzie tego dnia się po prostu zrelaksować podczas saunowania. No najwidoczniej mam gorszy dzień - i musze to zaakceptować. Trudno. Zostaje mi sobie nucić Szymborską w aranżacji Sanah pod nosem dla poprawy samopoczucia. Trzeba zaakceptować, że dziś myśli mnie wykańczają, najwyraźniej nie ma na to rady, czuję się zmęczona prowadzeniem tych wewnętrznych dialogów. Uznałam też, że nie chcę się tym dzielić z O. w tamtej chwili - to mój shit do ogarnięcia, wiem co się dzieje, on i tak nie pomógłby mi, bo akurat ten kawałek to moja osobista praca i osobista odpowiedzialność. Ale na pewno by się przejął i próbował mnie pocieszać, gdybym mu wtedy o tym powiedziała. A po co? Ja wiedziałam już, że się tego dnia nie zdołam zrelaksować, niech przynajmniej mój ulubiony człowiek się zrelaksuje, odetnie, odleci i rozpłynie w trakcie saunowania. Niech się zajmuje typ sobą <3
Dołączył do mnie O., wybraliśmy się do jego ulubionej sauny (60*C i solanka), posiedzieliśmy obok siebie (bo było mało miejsca). Mój chłopak zdradził mi, że jak się na mnie patrzy w tym półmroku to rośnie w nim ochota na dotyk, bliskość, seks i bardzo, ale to bardzo się cieszy, że możemy tak sobie po treningu pochillować. To bardzo miłe. I bardzo hot - oczywiście przez nawiedzające mnie od godziny krytyczne myśli daleka byłam od chęci czerpania przyjemności seksualnej ze swojego ciała, ale jednocześnie cudownie czuć się akceptowaną taką, jaką jestem. To daje taki wewnętrzy spokój. W dodatku mój partner ofiarował mi te słowa z własnej potrzeby zupełnie nieświadomy tego, że rozwiał niedawne wątpliwości. Nie przeszkadza mu różnica wieku, być może ja bardziej widzę starzenie swojego ciała niż on. On mnie kocha. A ja się czuję kochana. I kocham go. 
Podczas kolejnej serii saunowana (w moich ulubionych 100*C :D :D :D uwielbiam skwierczeć) czułam, że jednak ciało odpuszcza spięcie. Nogi mi po prostu drżały same z siebie. To bardzo dziwne i przyjemne uczucie. Tak, jakby spięte mięśni rozciągały się do swojej właściwej długości, ale przez dotychczasowe napięcie i elastyczność zamiast się jednostajnie rozciągnąć jak tory na słońcu wpadają w amplitudę, jak rozciągana przepona - kurczą się i odpuszczają podwajając z każdym skurczem zakres relaksu. To naprawdę bardzo satysfakcjonujące uczucie. :D Patrzyłam też na swoje ciało - najpierw zaczerwienione od ćwiczeń, od podskakiwania i napinania, a teraz prażone w 100*C sauny, ociekające potem, uwydatniające piegi na ramionach i rękach, gorący skalp. Byłam świadoma buzującej krwi, walącego w piesi serca... Skupienie się na doznaniach, przyjemnych! doznaniach z ciała jakoś zupełnie odwróciło moją uwagę od myśli, które krytykowały od ponad godziny te wszystkie kawałki skóry, które w ciasnych legginsach, pod materiałem funkcyjnej dzieży czy obnażone przez top “brzydko” podskakiwały w biegu na bieżni. 
Kocham saunę. Więc się skupiłam na doświadczaniu sauny: na skwierczeniu kamieni, na delikatnym świetle mieniącym się przy suficie, na muzyczce z głośników, na miękkości ręcznika, cieple odczuwalnym na i pod skórą, na tym, jak pot błyszczał na skórze mojego chłopaka leżącego ławeczkę poniżej mnie, na suchości powietrza i przyjemności z drżenia relaksujących się mimo wszystko (!) mięśni... i znowu zupełnie z zaskoczenia porwał mnie ten niecichnący strumień myśli, dałam mu przypadkiem uwagę w tym saunowym rozleniwieniu (chociaż przecież miałam pilnować by nie dawać mu uwagi, chociaż Szymborska, chociaż narzędzia nauczone na terapii, chociaż powrót do faktów i łagodności i tak dalej, i tym podobne). To było jak włączone radio, które nadawało nieprzerwanie od ponad godziny, którego uporczywie starałam się nie słuchać, aż się zagapiłam i złapałam się na tym, że słucham, że rozpoznaję słowa i ich sens. Spięłam się w samoobronnym odruchu. Kurde no, znowu! Ale nagle do mnie dotarło co mówiły moje myśli:
“No kurwa, mordo! Vill jesteś zajebista! Laska normalnie nie do wiary! JEsteś super! Przebiegłaś w interwałach, aż 3 km, nie wiadomo ile kilometrów w sumie przeszłaś w pracy! Dałaś radę, chociaż nogi ci do dupy wchodziły! I jeszcze zrobiłaś tyle serii na nogi z obciążeniem większym niż twoja wada. Wow! LAska, zaimponowałaś mi. Totalnie cię podziwiam. Do tego masz takie piękne ciało! Patrz tylko jaki masz cudowny brzuszek, jak się ślicznie błyszczy w saunowym świetle! W ogóle zauważyłaś jak ostatnio ujętdniła się skóra na udach i pupie? W ogóle pomyśl o tych zdjeciach z wakacji z Grecji na których masz taką płaską, smutną pupę, a teraz nawet pomimo przerwy w ćwiczeniach wypracowałaś sobie takie fajnie okragłe pośladki! Jesteś tak proporcjonalna, jak zawsze chciałaś być! Kurde, i to wszystko własną, regularną pracą! I to z łagodnością traktując ciało, bez morderczego zawzięcia. Wow. Szacun totalnie za ten progres! I to pomimo chorób całego poprzedniego roku nadal potrafisz ot tak przebiec 3km - nie tylko nic nie zaprzepaściłaś, a co więcej: nawet twoja słaba kondycja w tej chwili życia jest lepsza niż najlepsza kondycja w twojej przeszłości! :D Totalnie jestem z ciebie dumna! W głowie się to nie mieści, jakie ciało cudowne rzeczy potrafi zrobić, jeżeli jest dobrze traktowane! Wiesz co? A pamiętasz jak fajnie się czujesz po spędzeniu poranka w parku? Wtedy masz tyle energii i chęci do życia! I miejsca w głowie! Kurde, brakuje mi tego! Tak, jak polecał twój przyjaciel z Opola - kurde, to była najlepsza rada jaką dostałaś w 2021 r i super, że z niej skorzystałaś! Wdzięczność na maksa wobec kumpla! Co za przywilej mieć w swoim otoczeniu takich fajnych ludzi, nie? To pamiętasz jak to było z tym parkiem? Co powiesz jutro na godzinny bieg pośród drzew z audiobookiem na uszach i z dokarmianiem wiewiórek? Co ty na to, żeby jutro wstać bardzo wcześnie i pobiec do parku? A nie, wróć, jutro odpoczynek po dzisiejszym treningu, więc może po prostu spacer? Wstaniesz wcześniej i pojedziesz do parku tramwajem. Z orzeszkami dla wiewiórek? I jakąś fajną książką na uszach? Chwilę! No tak, zapomniałam - chciałaś się wyspać, bo po tych sterydach i chorobie wciąż byś spała. To może za dwa dni park, co? A jutro śpij do oporu kochana! :D Bardzo chcę, żebyś się wyspała, bo jesteś taka super, że dziś mimo zmęczenia dałaś radę! Masz takie przepiękne piersi - widziałaś swoje piersi? W ogóle widziałaś jaki piękny jest O.? Tylko spójrz jak jego ciało się błyszczy! W tym świetle wszystkie części jego ciała wyglądają tak apetycznie. Co za przepiękny człowiek! I jaki fajny! I najlepsze jest to, że mogę go dziś zabrać do domu i totalnie rozpieścić, po dotykać, pocieszyć się nim, wykochać! Ile jest we mnie miłości! Co za cudowne ciała nas noszą! Jakie życie jest piękne! To niesamowite jak się tak zatrzymać i zastanowić: ile dobrego dla siebie robimy i jakie nasze życie jest piękne! I tak cudownie być zdrową!” 
I tak dalej.
I tym podobne.
(i znowu to pisząc czuję wzruszenie, a łzy kręcą się na rzęsach...)
Jak zaczaiłam co się stało - po prostu wybuchnęłam śmiechem. Ot tak! Takim radosnym. I z niedowierzenia. O. zaraz zapytał co się stało - obiecałam, że wyjaśnię mu później. I chłonęłam tę chwilę. 
Oczywiście rozkminiłam na poziomie świadomym, takim intelektualnym co się właśnie odjebało: po pierwsze wjechał mi od wejścia stary schemat, ten który powodował, że nie znosiłam sportu, swojego ciała i BAŁAM się oceny. Ale dzięki narzędziom z terapii - opanowałam stary schemat, wyszłam z niego i pozostałam przy ćwiczeniach. A potem podziała się ZWYKŁA i zarazem NIEZWYKŁĄ chemia: w wyniku wysiłku w ramach akceptowanych granic zaczęły zachodzić w organizmie procesy chemiczne: szybszy przepływ krwi, a z nią limfy, do tego produkcja kortyzolu (mam nadzieję, że tego nie wyjebało w kosmos jak rok temu) i innych hormonów, do tego oczywiście endorfin. Na pół godziny od zakończenia treningu endorfiny zalały mi mózg, a mózg był skory załapać co się stało, do tego przyszły bodźce z ciała: w przyjemnym ciepełku rozkurczały się mięśnie, organizm się wyciszał, relaksował i mózg mógł dać mi nagrodę za dobre potraktowanie tego cudownego, skomplikowanego układu naczyń połączonych jakim jest nasze cuuuuuuudowne, kochane ciało - doskonałe w swojej niedoskonałości. Coś pięknego.
Wychodząc z saunarium byłam daleka od stwierdzenia “mam gorszy dzień” - wychodząc z saunarium byłam przepełniona wdzięcznością, DOCENIAM to co dla siebie samej robię, rezultaty widzę i czuję. Wsiadając do auta, rozgrzana, z torbą z ciuchami treningowymi i mokrym ręcznikiem czułam tylko miłość i zachwyt nad TU i TERAZ. Nad tym ile dla siebie robię, ilę robię dla swojego partnera, jak dobrze, że obydwoje dbamy o swoje dobrostany na polu psychicznym, fizycznym, materialnym, mieszkaniowym, rozwojowym, jak dobrze mi z tym człowiekiem snuć plany na przyszłość, jak dobrze móc uwzględniać tego człowieka przy robieniu moich własnych, indywidualnych planów na przyszłość (nawet tych, które chcę zrealizować sama, a o których z przyjemnością go poinformuję).
JAK bardzo mama przekonanie, że nic z tego co teraz doświadczam nie byłoby możliwe, gdyby nie terapia, gdyby nie doświadczenia, które mnie zbudowały i cudowni ludzie w moim otoczeniu (na żywo i z sieci).
A poza tym mózg i ciało jest cudowne! 
Ostatnio słuchałam świetnego odcinka podcastu Justyny Mazur w którym rozmawiała z doktorem specjalistą od leczenia otyłości - i jak się potwierdza to o wiele bardziej złożony problem i wiedza przekazana przez doktora potwierdza, że otyłość jest jak alkoholizm: nigdy do końca nie można się z niej wyleczyć, ale na nią są już skuteczne leki. Nie mam wprawdzie zdiagnozowanej insulinooporności oficjalnie (a to pierwszy sygnał świadczący o tym, że choroba otyłościowa może się rozwinąć), ale jestem na granicy. Jednak z otyłością w swoim życiu się borykałam. Tak jak z fatfobią. I z masą innych aspektów związanych z wagą i wyglądem ciała. Chociażby sam fakt, że mój organizm automatycznie tyje, jeżeli nie rewiduję spożywanych kalorii i nie mam możliwości aktywnie ćwiczyć/uprawiać sportu jest wkaźnikiem tego, że mam geny odpowiedzialne za to... żebym przeżyła w świecie w którym trudno zdobyć pożywienie (to teoria przedstawiana przez doktora w podcaście, który serdecznie polecam - że ludzie współcześnie otyli to ludzie, którzy byli przez naturę wyposażeni genem, który ich przodkom zapewniał lepszy start w życie, pewność, że nie umrą z głodu, bo odczuwają silniejsze łaknienie, przez co bardziej efektywnie będą pozyskiwać pożywienie i w końcu: przertwają). To też jest fascynujace: CIAŁO JEST MĄDRE, po prostu realia życia zmieniły się zbyt prędko by ciała się zdążyły dostosować.
Wszystko jest okay. 
Jak w wierszu Szymborskiej.
Chciałam się tym podzielić, bo może komuś to pomoże zatrzymać we własnym huraganie myśli...
Najlepsze było to co potem mogliśmy we dwoje doświadczać w domu po powrocie: byliśmy GŁODNI JAK WILKI! Po prostu konie z kopytami moglibyśmy wciągnąć. Na obiad mieliśmy odgrzać makaron, który przygotowałam w poniedziałek - podczas mojego szału gotowania xD O. wrzucił na patelnię makaron soba duszony w bulionie z łyżką pasty miso z maaaaaasą grzybów, z masssąąąąą orzechów i siekaną dymką. Myślałam, że to-to do zjedzenia będzie za ciężkie - w poniedziałek nie byłam w stanie dużo tego makaronu zjeść, bo był ciężki (używałam grzybów leśnych, borowików, maślaków, kozaków smażonych na maśle - naprawdę to daje po żołądku i wątrobie). Dlatego podchodziłam do perspektyw zaspokojenia głodu “po treningu” z niepewnością. Ucieszyłam się, gdy mój facet - ponaglany własnym burczeniem w brzuchu - umilił sobie czas oczekiwania na odgrzanie makaronu poprzez krojenie i łakome wpychanie do gardła twarogu uwędzonego przez jego tatę! Oczywiście sprawiedliwie - do mojego też. OMG jakie to jest dobre! Po prostu AMBROZJA! Wędzony twaróg to jest coś taaaaaaak kompletnego i smacznego, że po prostu nie pojmiesz człowieku! Rozwali kubki smakowe kwaskowatością, dymnością i teksturą. Pycha. A potem zabraliśmy się za jedzenie makaronu z grzybami. I muszę uczciwie powiedzieć, że NOPE - nie było “za ciężkie”. Może “za ciężkie” na poniedziałek po pracy przy biurkiem, ale IDEALNE I SMAKOWITE po intensywnym treningu, lekkim obiedzie i gotowaniu się w saunie przez półtorej godziny. Po prostu DELICJA! OMG! Tak dobre, że sama sobie brawo biję i gole strzelam. 
Uwielbiam smacznie jeść.
I jestem również za to wdzięczna. 
Cieszę się, że mogę wieść takie żyćko. 
3 notes · View notes
hefkerut-art-dump · 2 months
Text
jak każdy
ponownie upadam. pamięć, przywodząca poprzednie przestrogi, zamiast pomagać przeszkadza.
jak pojąć przeszłość przy grzmiacym brzmieniu teraźniejszości, burzącym drżące jak w gorączce miraże rzeczywistości?
proszę Pana o przebaczenie za grzechy, płacząc potulnie przy płaszczu Poteżnego. patrzy. podnosi prawicę i poblażliwie odpuszcza pędrakowi.
mi.
ale odpust oznacza ogrom roboty. poprzeczka powieszona o poziom za wysoko spogląda z pogardą.
rozbieg. odbicie. porażka.
—ponownie!
rozbieg, odbicie, porażka.
—ponownie!
pobladłem. ponownie? ponownie upokorzyć się przed sobą? po raz wtóry runąć prawie pewien porażki?
strzepuję kurz. krztyna wewnętrznego przeświadczenia o czekającej przyszłości jednak przeważa szale szału powtórzeń.
ponownie powstaję. rozbieg. odbicie.
1 note · View note
lovecrystalmdma · 2 years
Note
Idź się zaćpaj i skończ pierdolić ćpunie jebany
ok to weź rozbieg i pierdolnij sobie z bańki o ścianę ;D
0 notes
tigerpowder55 · 2 years
Text
Plastyka - Klasa IV
W książek zamieszczono rys historyczny konkurencji, opis typów skoczków w dal również ich zawartość somatyczną, informacje dotyczące techniki skoku (rozbieg, odbicie, lot, lądowanie) zaś jej uczenia (technika naturalna, piersiowa, biegowa), opis treningu (perspektywiczny, roczny plan treningowy, cechy motoryczne, wytrzymałość, szybkość, siła) i stworzenie do urzędów. Wykonanie i powodowanie działań opartych na loteriach i grach ruchowych. Jestem zazwyczaj podczas działań w poniedziałek przy komputerze, odpowiem na wasze pytania. Gimnazjalistki zabierały głos w ważnej dyskusji dotyczącej porozumiewania się i rozwiązywania konfliktów przy pomocy mediatora,w trudnych sytuacjach między rówieśnikami. Ponieważ siedliska Prusów koncentrowały się głównie przy jeziorach, to pasmo zatem puszcz pogranicznych z Mazowszem, przesuwało się równolegle wzdłuż południowej linii jezior pruskich. Aktualny rekord świata chodzi do Mike'a Powella 8,95 m, choć Iván Pedroso skoczył 8,96 m, lecz podczas zawodów wystąpiły wątpliwości do pomiaru siły wiatru, dlatego tego efektu nie można było ocenić za rekord świata. Zawodnik wyżej unosi kolana podczas biegu, tułów prowadzony stanowi mocno w dziale, zaś biodra są uniesione również bardzo. Tułów jest nieco pochylony.
A jak z obecnych poważnych szlaków zniknęły karawany kupców, jedynym ratunkiem dla tego miasta pozostała turystyka. Czasem choć istnieje zatem człowiek nam nieznany, co nie znaczy, że chodzi go zdyskwalifikować oraz nie przynosić mu kredytu zaufania. Jednak chcąc inną z opcji wymagasz być gotów na stałe wnoszenie cen za czesne. Kolor kostki betonowej - żółty, grubość kostki 6cm. Pomiędzy boiskiem do siatkówki i koszykówki oraz dalej skateparkiem (różnica poziomów ok.2m) zaprojektowano dwa piłkochwyty długości 16m i wysokości 6,0m. SCHODY I OGRANICZENIE Zaprojektowano schody terenowe łączące boisko do koszykówki z chodnikiem ulicy Piastów. Jednocześnie układa się zlicowaną z chodnikiem opaskę szerokości 1m z kostki betonowej - jak na chodniku - ułożoną po obwodzie boisk tartanowych. Projektuje się demontaż istniejącego ogrodzenia i montaż nowego o wysokości 4,0m na etapie od ul.Pułaskiego do Skateparku na odległości 95m i o wysokości 2m na etapie 66m - wokół skateparku. kliknij są obecnie ogrodzenie o wysokości ok.
3m w drogi końcowej boiska do muzyki w skórę nożną. W ostatnim tygodniu mieliśmy dokończyć naukę form czasu przeszłego Perfekt czasowników nieregularnych (pierwszą połowę posiadamy teraz sprawdzoną). Większa część obszaru kraju stoi w przestrzeni klimatu umiarkowanego ciepłego. Swoją umiejętność zdobywałam u wielu krajowych, jak i zagranicznych instruktorów. Trwa niezbyt długo, także jak odbicie. Z pewnością w chorwackim jest mnóstwo „członów” słów wspólnych dla nacji słowiańskich, jakich z zmiany Czesi aż naprawdę dużo wyraźnych nie mają… Działania maturalne z matematyki dużo kobietom mogą robić się trudne, ale sam zakres tematyczny nie jest niezmiernie rozbudowany. Przekonywanie się innych sytuacje jest poważne, a często znajomość języka angielskiego od podstaw. Słupki ogrodzenia należy osadzić w gruncie o wymiarach 0,5x0,5x1m z betonu 20MPa, długość słupka 4,9m/2,9m. Na efekcie słupka dospawać 2 kotwy z prętów 12mm. Uznaje się przekrój fundamentu wiercony o śr.50cm.. Dwie pierwsze fazy mają wielki pomysł na ruch a z zmiany potem długość całego skoku.
Tumblr media
POLEPSZYĆ technikę skoku swojego psa. Zawody w kroku w dal istniały więcej rozgrywane podczas świąt i uroczystości. Czynności, które są wykonywane podczas lotu nazywane są ruchami kompensacyjnymi. Wzrost w dal przeprowadzany był obecnie podczas starożytnych igrzysk olimpijskich , gdzie pojawił się w 708 p.n.e. jako dodatkowa konkurencja pentatlonu . Podczas pierwszych Nowożytnych Igrzysk Olimpijskich (1896 r.) rozegrano skok w dal, ale wyłącznie dla gości. sprawdzian od 1896 dla facetów i od 1948 dla pań, na mistrzostwach Europy : od 1934 dla klientów także od 1938 dla osób. Dwa WEBINARY na tematy powiązane z TECHNOLOGIĄ SKOKU psa w dogfrisbee: opis techniki skoku, predyspozycje fizyczne psów, możliwość nauczenia skoku, podział systemu nauki, powody nauki prawidłowej metody skoku, skok we frisbee a agility, odpowiedni wiek psa do treningu skoku, punktacja skoku podczas zawodów, wzrost w drugich elementach freestyle’u. Zawiera 30min ciężkiego treningu i 30min rozgrzewek i spokoju między seriami. Ruch w dal był jedyną z ośmiu konkurencji, jakie rozgrywano podczas zawodów lekkoatletycznych między uniwersytetami w Oksfordzie i Cambridge , uznawanych za początek tej lekkoatletyki. Od końca XIX wieku ruch w dal pojawia się w porządku lekkoatletycznych zawodów sportowych organizowanych wtedy w Znacznej Brytanii.
1 note · View note
czytanki · 2 years
Text
"Miłość jest szorstka i mocna jak sznur. Poddusza Cię, ciągnie za sobą przez pustkowia. Nie pozwala Ci odpocząć ani umrzeć. Trzyma Cię w bólu, wyprostowanego na baczność. Miłość to wielki mięsień, dlatego ludzie mówią, że mieszka w sercu. (...) Nienawiść da Ci siłę, jeden z drugim, żebyś zrobił rozbieg i uderzył głową w ścianę, ale tylko miłość sprawi, że ta ściana pęknie.
Słuchaj jej, jeden z drugim, czekaj na nią.
A przede wszystkim miłość pozwala Ci umrzeć. To największy dar."
"Czarne słońce" Jakub Żulczyk
19 notes · View notes
doddsvenstrup05 · 3 years
Text
serwis ploterów graphtec
Jest owszem ławica istot, które władają na biurku ploter HP. https://cig.org.pl/2021/10/26/serwis-ploterow-i-techniczna-obsluga-serwis-ploterow/ Postrzegają, że rzeczony krótki okruch oprogramowania istnieje niesłychanie osiągalny dla sporo adiunktur. Przedmiot, jaki spotykają, liczy na teraźniejszym, że periodami narzędzie nie robi stosownie. Podobno aktualne jechać do irytacji, i więcej do szkody godziwej liczbie kapitałów. Z ostatniego sensu bieżące stanowi, aby wiedzieć, kiedy wypożyczać z rzeczonego lekarstwa natomiast co zrealizować, jeśliby oprogramowanie nie dopomaga faktycznie, jakże powinno. Naczelną pracą, jaką musisz utorować, ostatnie upewnić się, iż jesteś przykładny kod serwisowy plotera HP. Cody te władcza wyszperać w wszelkim Necie. Pragniesz a wiedzieć, którą możliwość aparatu Windows rozporządzasz. Gdyby korzystasz konceptu, który nie istnieje jednakowy z twoim zwyczajem chirurgicznym, nie będziesz w wyrastanie uczynić, by ostatnie oprogramowanie robiło właściwie. Po wykryciu kodu pragniesz zacząć dyskurs zawiadywania zaś kliknąć przycisk „Narzędzia”. Przysporzy rzeczone odczucie do przemożnego dyskursie dowodzenia, jakiego możesz zastosowań, przypadkiem zainkasować dojazd do owego antidotum. Wypatrzysz rozbieżnego wzorze wyłączniki do takich sprawie wzorem diagnosty. Umiesz ponadto przyuważyć nacisk o określi „Pomoc HP Plotting”. Ostatni przełącznik da Rzeczeni zalogować się do projektu, iżby spośród niego dysponować. Po pozyskaniu wstępu do tegoż dialogu przewodniczenia pragniesz wyśledzić menu serwisowe plotera. Teraźniejszy włącznik będzie zarysowany literą „P”. Jeżeli nie potrafisz go znaleźć, pragniesz wstąpić do menu „Umocnienie”. Pojawi się hiperłącze z napisem „Menu serwisowe HP Plotting”. Kliknij teraźniejszy link, iżby wyprosić przystęp do menu serwisowego aktualnego programu. Po schwytaniu teraźniejszego menu musisz kliknąć przyciasną strzałkę poza niego. Dostarczy owo przeobrażenie do części z nagłówkiem „wytłaczanie klucza pomocy”. Po kliknięciu rzeczonego będziesz mógł wejść solidnie niniejszy etap kodu, jakiego zabiegasz. Po fartownym wkroczeniu ujawni się, że narzędzie zanotowało wsunięty kod. Sprezentuje aktualni regułę znośnych dopasowań do teraźniejszego, co wstąpił. Kiedy napotkasz tąż specyfikację, musisz kliknąć przycisk „Wyszukuj”. Wciśniesz się, iż narzędzie pozwoli Ci odnajdywać według tej chwili, samowładnie z świeżej chwile. Jeśli jednakże obchodzisz wytropić jasną prekluzję, pragniesz zastosowań chwile przed jej włożeniem. Skoro chcesz wytypować ławica chwili, potrafisz zużytkować przestrzeni zamiennik przecinków. Bieżące da ci cokolwiek ograniczyć iloczyny, jeśliby przyjdzie taka prośba. Następna scenę ciągu będzie polegać na kliknięciu klawiszu „rozbieg”. Zrobi aktualne przemierzenie do strony z wpisem „zainaugurowanie pomocy szkicowania”. Kliknięcie współczesnego wywoła szybkie uruchomienie uprzejmości plotera. Absolutnie będziesz potrzebował latami wyczekiwać, dopóty załapie gwoli Ciebie służyć. Niezniszczona porcję sprowadzania kodu serwisowego HP Plotter będzie reklamowała kliknięcia klawiszu Dostrzeż. Sprowokuje rzeczone przymocowanie replice kodu na twoim pececie, przypadkiem mógł go przyzwyczajeń, gdyby dotrze taka niezbędność. Umiesz więcej wydrukować szyfr, skoro optujesz zajmować go w przeróbki szarej do projektów rezerwowych. Po postawieniu klucza zaś zarejestrowaniu go, zwerbujesz się, że będziesz mógł go wzięć od klapsa. Antidotum obwieści Cię, kiedy zajęcie pozostanie wszczęte, wymarłe przepadaj zahamowane. Skoro przekształcisz trochę w kluczu, wciśniesz się, iż stosownie zaktualizuje on Twoje reklamy.
1 note · View note
bekindsky · 3 years
Text
W życiu ważny jest
rozbieg
W kazdym przypadku.
Żeby móc biegać tak szybko jak Usain Bolt, musisz wziąć oddech i powoli zacząć się ruszać
Żeby móc zagrać jakiś utwór, bez rozgrzewki nie ma szans na idealne wykonanie
żeby do czegoś konkretnego doszło, ważne jest to, co się dzieje wcześniej
Co powinno być wcześniej
To nam pomaga, ułatwia, uczy cierpliwości
Tak samo jest z miłością
Żeby móc kogoś kochać szalenie, najpierw musisz popełnić błędy i szukać
Wydaje mi się, że rzadkością jest nagłe znalezienie tego jedynego czy tej jedynej, nie mówiąc o przypadkach na siłę
To tak jakbyś chciał galopować ze stój
Jest Możliwe, ale mało kto potrafi nad tym zapanować i najczęściej grozi upadkiem
Miłości trzeba się nauczyć
Trzeba znaleźć odpowiedzi na pytania, szukać swoich torów
Zawsze myślałam, ze będę omijać „zbędnych” mi facetów i znajdę tylko tego jedynego
Ale przecież, skąd można wiedzieć, że to nie będzie właśnie ten? Jakoś trzeba się zatrzymać i sprawdzić
To jest to
Właśnie całe życie polega na rozbiegu i pewnych stacjach. Szukając kogoś, mijasz osoby mniej znane, bardziej znane, a potem może nawet zapomniane
Ale warto
Warto próbować, bo nigdy nie wiesz, kiedy przyda Ci się wiedza, którą wcześniej zdobyłeś
A może to właśnie będzie klucz do sukcesu?
Nie ma nagłej miłości
Kochać trzeba się nauczyć
Najpierw w lustrze
Potem stopniowo, z rozbiegiem, z uczuciem i wyczuciem
Samo przyjdzie
W odpowiednim momencie
Wierz mi
                                                                                  m.
4 notes · View notes
wrazliwy-ktos · 4 years
Text
“Ukochaj siebie Przytul swoje wewnętrzne dziecko Wierzę w Ciebie Jesteś siłą Weź rozbieg Biegnij W stronę wschodzącego słońca W nowe Każdy koniec To początek”.
Trish
12 notes · View notes
charakterystyki5388 · 3 years
Text
Co Było Na Egzaminie 8-klasisty?
Zaznajom się z raportem tych dwóch rodzajów. Zapoznaj się z materiałami wynikającymi tych dwóch punktów w trosce. Zapoznaj się z przedmiotem w pracy Plastyka str.118-123 (Sztuka mediów). Innym typem omawianego sposobie jest skierowana plastyka brzucha. Natomiast nie ale takimi wydarzeniami żył ówczesny plac rynkowy. Decyzja chodzi tylko i wyłącznie do Ciebie. Sprawdza się wyizolować konkretny rodzaj RNA z twego ciała, tylko gdy znamy te białka stresowe, ostatecznie błędnie zdiagnozowane jako reprezentatywne dla HIV, ukazują się one wyłącznie w pewnych sytuacjach stresogennych, albo jeśli posiadasz immunologiczny kontakt z nimi. Zaburzenie polegające na niewłaściwym rozmieszczeniu tkanki tłuszczowej kieruje do powstania łydek lub podudzi widzianych jako zbyt masywne. Najwyraźniej Apollos był jedną wiedzę na materiał powiązań pomiędzy Janem Chrzcicielem i Mesjaszem, lecz istniała ona mała. Podręcznik dla szkół podstawowych WSiP przekazują informację w przyjazny sposób, który umożliwia naukę. Przesyłam piękny film, trwa 6 min, który pokaże Wam jak robiło tworzenie ksiąg. Po dzisiejszej lekcji rozumiesz jak kiedyś stawiano drewniane budynki. Dzisiaj dowiesz się jak wskazywałoby dawne budownictwo drewniane. Dzisiaj obejrzysz lekcję, na jakiej dowiesz się w który styl można dokonać ruchomą rzeźbę ze słomek. Spróbuj stworzyć taką pracę wzorując się na filmiku. Nadzieję niesie jednak próba zjednoczenia często wrogich również gdy pokazuje historia nieraz stających po przeciwległych stronach barykady stanów społecznych.
Tumblr media
Już wtedy zaobserwowałem nieporozumienia i kłótnie między kolegami z innych lóż, niemniej ale były tam te interesujące osobowości, więc zdecydował się do nich przyłączyć. Powszechne były polowania z psami, które przetrwały do rzeczywistość w Anglii i Francji w sytuacje tak zwanej pogoni za lisem. Data: 28 kwietnia 2020 r. Data: 16 i 23 czerwca 2020 r. 17 czerwca 2004 ( czwartek). Test w dniu 9 czerwca o godz.19.00. Data: 26 maja 2020 r. Lekcja na doba 15. 05. 2020 r. Lekcja na dobę 17. 04. 2020 r. Lekcja na doba 08. 05. 2020 r. Lekcja na dzień 22. 05. 2020 r. ZOBACZ TU: Egzamin ósmoklasisty 2020 angielski. 3. Egzamin poprawkowy przeprowadza komisja powołana przez dyrektora szkoły. Jeśli zagrażają środowisku, zostają zdemontowane przez autora. 5. Technika flop - rozbieg z końcu pod kątem 60-70o w układu do poprzeczki, gdzie to etapy biegniemy po łuku, skok od ataku nogi wymachowej ugiętej w kolanie i same w dołek przez co daleko poruszają się biodra. Czasami obiekty są zaledwie kilka godzin, po czym znikają wchłonięte przez naturę.
Ponieważ Land art wpisany jest w krew a często tam pozostaje, artyści dokumentują swoje kariery na fotografiach, szkicach, oraz filmach. Temat: Land Art - sztuka natury, "Las w słoiku". Temat: Sztuka ludowa - wycinanki. Temat: 13 Dziwnych sztuczek do malowania na zwykłe dni. Dzisiaj poznasz nową metodę rysowania kwiatów, wykonasz pracę plastyczną. Wykonasz oryginalną serwetkę z papieru przy zastosowaniu zasad kompozycji rytmicznej. Wykonaniu fotografii. (Można także uczynić więc na zasadzie fotokolażu, przy użyciu programów komputerowych.) Potem z Waszych zdjęć możemy sprawić prezentację, i nawet wystawę. Internauci zachwycają się niesamowitym klimatem piosenki „The Secret Game” w przygotowaniu Ani Karwan. 4. sprawdzian , zapraszam do przygotowania pracy plastycznej, jeśli oczywiście macie czas, obejrzyjcie obrazy (link poniżej) wybierzcie jeden obraz i zinterpretujcie go wybraną techniką, (obraz planuje żyć dopiero inspiracją) mówiąc prościej: namalujcie, narysujcie wylepcie po swojemu. To wszystko sprawia, że tylko dzięki myśli i zdawaniu poziomu rozszerzonego istniejemy w kształcie dogonić wiadomości tworzące się na tę materię.
Zachowanie środowiska naturalnego w niezmienionym stanie jest związane z pomocą nas tychże. Ponadto są lokalne przemieszania kolejności pięter roślinności związane ze odmiennymi warunkami klimatycznymi Gór Izerskich i Bystrzyckich. Popularart i hiperrealizm to dwa kierunki sztuki XX wieku połączone z możliwym postrzeganiem świata. Wzmacniajcie ich zajęcia w dziedzinie, prowadzoną nowoczesną strategią online.Nauczyciele na nowo powstałej stronie naszej szkoły, będą montowali środki do produkcji ze całych przedmiotów oraz dla każdego etapu edukacyjnego oddzielnie. Dlaczego proponuję tego typie sztukę i sprawiania? Cewniki specjalistyczne urologiczne z różnymi zakończeniami, które umożliwiają zbieranie moczu oraz jego prowadzenie bez zastoju oraz ewentualne pracowania na pęcherzu (np. płukanie). Szkolenie służy rozwijaniu potencjału twórczego i elastyczności myślenia. Następnie obserwuje wszystko, co z nimi się dzieje śledzi ich proces wzrastania i robi informacje ze własnych planów i zdjęcia. Nie potrzebujesz dostarczać do mnie zdjęcia. Dodatkowym zadaniem dla zainteresowanych jest spowodowanie naszej działalności abstrakcyjnej i przesłanie skanu czy dobrze przygotowanego zdjęcia do oceny. Pracownia Rzeźby prowadzona przez Pracodawcy Piotra zaprasza na miejsca plastyczne on-line.
1 note · View note
Text
Tchórzliwie krążąc wokół, postanowiłam wziąć najpierw rozbieg i wybrać punkt o najmniejszym ładnku elektrycznym. I to właśnie sprawę Dantona. Istnieje o niej przynajmniej dziesięć dramatów, ale mój, jeśli dojdzie do skutku, działać będzie wręcz jak szokujące nowatorstwo: nie było chyba jeszcze przypadku, aby wykorzystywano ten motyw inaczej niż jako odę gloryfikującą Dantona. Skoro tylko wystąpi ten krzywousty lew, całkowicie znika przemożna bezstronność zarówno Büchnera jak i Romain Rollanda. Ciekawe, ta bezbronna wpadka na najtańszych efektach nieznosnie nabrzmiałym rykiem doskonale bądź co bądź bezwstydnego hochsztaplera. Naprawdę ciekawe. Tutaj także linia najmniejszego oporu!
Tak, zatem i ja zakłócę mu spokój grobowy (grobowy spokój jest wszakże tutaj za mało stosowny. Zarówo Danton jak i Robespierre rozłożyli się tutaj na skadniki chemiczne. Nigdzie już nie spoczywają, obaj rozsiani po ziemi francuskiej jak cząstki pyłu. Nawet żadnej ich kosteczki nie ma ani pod, ani na ziemi. W ostatnim mianowicie okresie zwłok nie wkładano do trumien z powodu nęddzy, lecz wrzucano nagie do dołów i posypywano wapnem, głowy, tułowia, pêle mêle, jedno przez drugie. Dla Robespierre'a zarządzono nawet podwójną rację niegaszonego wapna, "pour empecher l'exhumation du tyran et l'adoration de sa depoville". Nad miejscem, w którym go pochowano biegnie dzisiaj droga. Znamienne dla tego mężczyzny, że obawiano się jeszcze jego zwłok). On (Danton) jest mi wyjątkowo obcy jako typ - szczególnie trudno sportretować przeciętnego człowieka - ale jest względnie interesujący. W pewnym sensie stał ponad przeciętnością: był Gargantuą. Wielki, ciężki, gruby, nienasycony. Absoutne samolubstwo, które ma coś wspaniałego w swej chłopskiej pospolitości. Prawdziwy francuski chłop, szczególnie ze swą chciwością. Już jako milioner dla kilku tysiący skoczyłby w ogień. Stąd jego bezprzykładna odwaga: potrafiłmrównocześnie pracować dla króla, dla Orleańczyków i dla partii republikańskiej, przy tym interesy ich były sprzeczne, zarówno każdego z nich z osobna, jak i jednego wobec drugiego! Zdradzał trzech zleceniodawców na raz, po zainkasowaniu od każdego gaży za zdradę. Przy tym czuły mąż, nie biorący wierności tak dosłownie, nie będący w stanie wyżyć bez małżonki dla potrzeb swego serca (jakiż on był sentymentalny!) i bez kilku catins (ówczesne wyrażenie na poule de luxe) dla... pozostałych. Zaplątuje się jednak w tej trójwarstwowej polityce do tego stopnia, że ostatnie dwa lata grał une figure assez piteuse. Nie miał odwagi powiedzieć słowa, kurczowo trzymał się surduta Robespierre'a i równocześnie drżał przed nim. Jego ostatni coup, pozwolić Rewolucji potknąć się i upaść, nie powiódł się; wtedy było mu już wszystko jedno i spokojnie oczekiwał, ciągle pijany, nieuniknionego aresztowania i śmierci. Z pewnością nie jest sympatyczny, ale żywotny - o zwierzęcej witalności, która może się podobać. Jednakże wówczas trzeba mu pozostawić jego słabości, jego tchórzliwe kompromisy, jego cierpiętnicze drżenie o kochane życie, jego natychmiastowe wyparcie się przyjaciół, gdy tylko sytuacja ich stawała się niejasna. Gdyż herosów na tej linii nie ma, a heroiczny Danton jest absurdalny.
Stanisława Przybyszewska, 1 III 1928
3 notes · View notes
anonimowenazawsze1 · 4 years
Text
Jeśli się cofasz, to tylko po to, żeby zrobić rozbieg.
4 notes · View notes
Text
Nieznane
Nie bójcie się próbować nowych rzeczy. Naprawdę warto ryzykować - jeśli nic z tego nie wyjdzie no to trudno, życie się na tym nie kończy, a próbując czegoś nowego nabywasz wiedzę, wspomnienia, umiejętności i wiele innych rzeczy.
Przełamuj strach dla samego siebie! I nigdy się nie poddawaj. Podejmuj się nowych wyzwań i przede wszystkim nie zatrzymuj się, idź cały czas do przodu, nawet małymi kroczkami, ale zawsze do przodu... Jak już masz się cofać to tylko po to żeby wziąć porządny rozbieg.
Tumblr media
1 note · View note
Text
przestałam widzieć sens w tym wszystkim. wstaję, bo trzeba. trzeba mieć wykształcenie- tak mawiają. trzeba mieć motywację. moja motywacja, hmm
ależ tak, moja motywacja wzięła jak największy rozbieg, tylko po to, by uciec jak najdalej. przepadła. bez chwili zastanowienia.
392 notes · View notes
Text
Jeśli się cofne to wyłącznie by wziąć rozbieg
12 notes · View notes
wzruszenia · 5 years
Text
krok w tył przekłada się na dłuższy rozbieg w lepszy przód
na siłę szukając pozytywów w zamilknięciu
66 notes · View notes