gdzieś pomiędzy uczenie do nocy zamieniło się na brak nauki i ściąganie

gdzieś pomiędzy zajadanie emocji zmieniło się na głodówki

gdzieś pomiędzy częsty sport zamienił się na brak siły by wstać z łóżka

gdzieś pomiędzy zaczęłam ranić innych ludzi

gdzieś pomiędzy "depresja jest tak odległa" zmieniło się w "mam depresję i anoreksję"

gdzieś pomiędzy wszystkie emocje zamieniły się w sam smutek

gdzieś pomiędzy jedzenie zamieniło się w liczby

gdzieś pomiędzy zaczęłam dostrzegać wszędzie wady

gdzieś pomiędzy 100% frekwencji zamieniło się w nie chodzenie do szkoły

gdzieś pomiędzy "kocham szkole" zamieniło się w "nienawidzę szkoły, tak cholernie boje się tam iść"

gdzieś pomiędzy pół roku nie stawania na wagę zmieniło się w ważenie 10 razy dziennie

gdzieś pomiędzy ulubione jedzenie stało się największym wrogiem

gdzieś pomiędzy brak snu z powodu nauki zamienił się w brak snu z powodu overthinkingu

gdzieś pomiędzy osoby które lubię i kocham stały się dla mnie wrogami

gdzieś pomiędzy sylwetka o której marzyłam stała się dla mnie za gruba

gdzieś pomiędzy zaczęłam dostrzegać ile kalorii ma jedzenie

gdzieś pomiędzy 1400 kcal dziennie zamieniło się na limit 500

gdzieś pomiędzy zaczęły rosnąć myśli samobójcze

gdzieś pomiędzy obrzydzenie do kościstych sylwetek zamieniło się w zafascynowanie i zazdrość

gdzieś pomiędzy przestałam sobie radzić

gdzieś pomiędzy zgubiłam siebie.

46.9 na wadze gdy wstałam

postaram się do powrotu z pracy mojej mamy (w sobotę kończy o 11) nic nie jeść, raczej mi się uda, później jej powiem, że coś zjadłam, następnie jedziemy na zakupy więc do 16/17 nie będzie mnie w domu, oby nie kazała mi nic jeść, naprawdę nie czuję głodu

przykro mi, że ja mająca bmi 17.7 wyglądam dużo grubiej od koleżanki która ma bmi 18.6, ma takie chude nogi... gdzie jest sprawiedliwość?

Opowiem o dniu wam wsm, bo mi się nudzi

Rano ważyłam 47.6 i się zdziwiłam, też trochę przeraziłam, bo tyle samo ważyłam wczoraj wieczorem. Stwierdziłam, że no trudno może mój organizm szaleje, zobaczymy jak będzie po szkole. W szkole standardowo gdy ktoś mi coś proponował było "nie, nie mam ochoty", wyjątkiem był ten nowy Lipton green tea z sokiem z czegoś (kocham Liptona green tea), był okej, lecz zwykły top. Nie mam wyrzutów sumienia, bo 1) zielona herbata ma mało kcal 2) nie liczę kcal z napojów, jeśli nie są gazowane, słodzone lub z mlekiem. Miałam na 4 godzinie lekcyjnej iść do psycholog, bo ostatni raz byłam u niej w marcu (?), ale odwołała, musiała coś załatwić. Na przedostatniej godzinie pisałam sprawdzian z historii, cały ściągnęłam, została mi wtedy tylko biologia i wolność. Po szkole poszłam z koleżanką do galerii, żeby coś sobie kupiła, ona tak pięknie wyglądała w sukienkach, ma taką figurę, takie chude zgrabne nogi... Później dołączył się do nas mój chłopak, bo kończył godzinę później lekcje, miał hiszpański (najlepszą lekcję ever). Pochodziliśmy po sklepach, poszliśmy do Dealz, gdzie mój chłopak kupił Doritos Flaming Hot, a koleżanka Oshee w kolaboracji z Matą. Wzięłam łyka napoju i 5 chipsów, policzyłam jako 10 g, możliwe, że było mniej, lecz wolę zawyżyć. Obstawiam, że cały ten dzień waha się w okolicach 70 kcal. Wracałam do domu pieszo i mam aktualnie 7277 kroków, więc dzienny milestone zaliczony. Myślę, że później pójdę jeszcze na rolki, żeby się trochę poruszać, chociaż na razie jestem padnięta. Jutro jadę na zakupy do większego miasta, żeby kupić ubrania na wycieczkę. Chciałabym być chudsza, no cóż. Po powrocie się zważyłam i było 47.1, więc do wycieczki może będzie 46.5...Ja teraz będę odpoczywać, obejrzę "Sabotażystę" Reziego, a Wam drogie motylki i gąsieniczki życzę chudego popołudnia!!!!

ed jest naprawdę przerażające

u mnie chudnięcie zaczęło się "schudne do 55, wtedy będę taka chuda", a po ten kolejno "no to skoro udało się 55 ale dalej nie wyglądam dobrze no to może 50", "nie chce mieć 5 z przodu na wadze, chce 47 chociaż", zaraz będzie "skoro jest 47 to przecież jest blisko do 45, to tylko 2kg", a potem "no skoro 45 się udało to czemu 40 miałoby się nie udać", "4 z przodu brzydko wygląda, ta 3 będzie spoko".

p r z e r a z a mnie to a jednocześnie to k o c h a m

"Marysia zazdroszczę ci, że mama ci pozwala nie chodzić do szkoły, zazdroszczę, że tak szybko schudłaś" Nie, nie zazdrościsz.

me just because im at my 48': 😝😝

(48.7, ale zawsze to jest to 48 🫠)

49.1, 6 dni na schudnięcie 2kg, nie dam rady, ale still będę się tak cholernie starać, że może do wycieczki będzie 47.5 czy coś...

nie mam siły, tydzień do wycieczki, ja ważę 49kg, muszę schudnąć 2kg w ciągu tygodnia, jestem cały czas w deficycie, co się dzieje...

,,To tylko waga"

Nie, to aż waga.

ja naprawdę próbuje jak tylko mogę, jestem w połowie deficytu, a i tak waga rośnie, wczoraj było 48.2, rano 48.5, teraz 48.8 mimo, że zjadłam dwa białka jajka na sniadanie, naprawdę co ja robię źle, haven't i given enough? always the fool

wczoraj gadałam z mamą, dowiedziała się że mam aż tak okropne problemy z jedzeniem, ale nie wie nic o Anie, mówi że muszę przytyć do 55kg, ale ja jeszcze schudne do 45 i będę starała się to utrzymać, chociaż mam nadzieję, że też do trochę niższej wagi..., myślę o tym, żeby robić bilanse albo wstawiać screeny z fitatu, żeby móc się bardziej opanować przed zjedzeniem czegoś. Znowu nie poszłam do szkoły, idę dopiero w poniedziałek, mama pozwoliła mi siedzieć w domu. Plan na dziś jest prawie przy 700kcal, ale myślę, że wyjdzie i tak delikatnie mniej

czemu jestem taka zjebana, czemu, czemu moja waga rośnie mimo, że jestem w deficycie, a nawet jem dwa razy mniej niż on wynosi, czemu, czemu nie mogę być lżejsza, czemu nie mogę ważyć 40kg...

zapytam się jutro mamy o konto w banku, bardzo by mi to ułatwiło życie, a też czuje się takim wyrzutkiem i ludzie na mnie dziwnie patrzą gdy mówię, że nie mam konta, że płacę tylko gotówką...

zwiększam limit do 700, wiem że to dużo, ale wtedy nie będę czuć się winna gdy wyjdę ponad 500 delikatnie, a pozwoli mi to też zadbać o to, by nie być skinny fat, jeść produkty o dużej zawartości białka lub po prostu na spożycie odżywki, bo w limicie 500kcal nie miałam na to miejsca, ogarnęłam z chłopakiem produkty, które mogę jeść i nie jest tego dużo, ale dam radę do tych 40kg 🫣

wkurzają mnie powiadomienia z dziennika o nieobecności, nie musicie mi przypominać, że jestem kulką tłuszczu, która nie ma siły wrócić do tej upośledzonej placówki pełnej stresu i złego samopoczucia 😝