Świadectwo
Anno Domini 1534.Leszno okresu reformacji.Wielmożny Pan Pałucki syna miał.Niespolegliwa dusza synowca gnała go nocami po horyzont.Konno objeżdżał okoliczne włości.
Był z nim zwaśniony kuzyn jego Mości Popławski. Nie lubił młodego Edgara z Rodu Pałuckich.Wyszydzał Go wśród krewnych i znajomków.
Edgar zaś bywał zamknięty w sobie.Naturę miał skłonną do refleksji w typie samotniczym.Nie bardzo pomocny był ojcu w zarządzaniu włościami.
Książkami się otaczał.
Stary Pałucki tracił na sile.Choroba go dopadła i zmogła pod koniec zimy Anno Domini 1535.
Edgar pozostał sam.Bez wsparcia Ojca i kogokolwiek.
Wówczas zaczęło się piekło.
Popławski Dionizy cieszący się mirem wśród Towarzystwa szerzył na temat Edgara paskudne treści zahaczające o czarną magię i sodomię.
Skłonił się nawet Popławski groszem sypnąć wśród służby młodego Pałuckiego.
W efekcie nikt nie chciał z Edgarem obcować. A co tu dużo gadać, nawet zaczęto się Go lękać. Bo służba straszliwe historie rozpuściła w Świecie.Całe Leszno huczało od plotek.
Podobno widziano jak Edgar ciemną nocą , wiedziony księżycowym blaskiem unosi się na wielkich skrzydłach nad swym zamkiem.
Słyszano często dziwne dźwięki w okolicznych wioskach.Coś jakby wycie wilka lub kojota.A w kolejnych dniach zawsze następował liczny pomór zwierząt gospodarskich.Oczywistym było , że winien jest Edgar spaktowany z diabłem.
Informacja zataczała coraz szersze kręgi.Dotarła w końcu do biskupa Lesznieńskiego Wittbrada.Uchodził Biskup za surową personę. I takowej historii dał wiarę.A że z ówczesną Inkwizycją miał doskonałe stosunki.Tak w rezultacie zarządził rewizję majątku młodego Pałuckiego.Rzetelne przesłuchanie pałuckiej służby.Na koniec zaś nakazał przywieść do siebie demonicznego Edgara.
Edgar zawieszony w swoim świecie fantazji poddał się przesłuchaniu z naiwnością dziecka.Nie zdając sobie sprawy z konsekwencji środowiskowych pomówień.Mimo, że zaprzeczył wszystkim opowieściom.Dla Biskupa oraz zaprzyjaźnionego lesznieńskiego kleru dowodem na pactus diabolicus nieszczęsnego Edgara było znamię pokaźnej wielkości na lewym policzku.Lekko wypukłe przebarwienie z kilkoma drobnymi włoskami wielkości średniej śliwki.
A żeby Prawu Inkwizycyjnemu nie urągać został poddany Młody Pałucki metodzie ognia.Tak więc wraz z początkiem lutego Anno Domini 1536 rozebrano Edgara do nygusa. Związanego wokół kostek i nadgarstków zawieszono według biskupich zaleceń na hak.Postawiono skwapliwie pod wątłym jego ciałem żeliwny garniec wypełniony płonącymi polanami podlanymi oliwą. Opalano go godzin bez mała czterdzieści.Nadpalono kończyny dolne, tak , że pozostały tylko kikuty do kolan osmolone i zaczerniałe krwią i osoczem.Dłonie jego również spłonęły żywcem .Ostały się jeno kikutki nadgarstków. Genitalia takoż zmasakrowano wściekłym płomieniem inkwizycyjnych praw.
Po zaledwie dwóch dobach żmudnych przesłuchań.Żmudnych, bo biedny Edgar szczerze z serca zaprzeczał wszystkim zainsynuowanym historyjom.W końcu biedaczyna nie wytrzymał i wyzionął ducha.Nikt się za nim nie wstawił. Nikt nie pożałował.A Wielmożny Popławski tylko ręce zacierał. Bo wszak spreparował dokumenta świadczące o darowiźnie dóbr Wszelakich Starego Pałuckiego na rzecz Szlachetnego Dionizego z rodu Popławskich.
A że historia bywa zaskakująca w swojej fantasmagorycznej niemal powtarzalności zjawisk i ludzi.Tak więc, tym razem w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku przyszedł na świat w rejonie Pomorza chłopiec uderzająco podobny z fizjonomii oraz budowy ciała do Edgara. Z takim samym znamieniem na lewym policzku.
Rósł chłopiec w doborowym towarzystwie. Kochany przez rodziców.Wychowywany w zakorzenionej od wieków tradycji chrześcijańskiej.
Stał się chłopak wzorem religijnego człowieka, broniącego zajadle wszystkich dogmatów Kościoła Katolickiego.Ba! Nawet pokusił się o dokumentację prawdziwej Świętości w ukochanej prze siebie Instytucji.
Opowiadał z zapałem o dokonaniach Kościoła na rzecz biednych i potrzebujących.Dokonywał selekcji ludzkich niedowiarków.Wskrzeszał prawdy o nawróceniach.
Razu pewnego , podczas tak zwanej pełni doznał szokującego uczucia podwojenia.Zobaczył siebie niby we śnie w stroju szlacheckim jadącego przez ciemny bór na karym rumaku.Gnał dziko jakby spłoszony pogonią i krzyczał - “Ratuj mnie ! Ratuj Mnie!”.
Mężczyzna ocknął się nagle z letargu.Nie wiedział czy była to jawa czy tez sen.Był zlany potem.Miał gorączkę. Ale najbardziej niepokojące były ślady oparzeń na stopach i genitaliach.
W żaden logiczny, racjonalny sposób nie dało się wyjaśnić zaistniałych na ciele mężczyzny obrażeń.Znajomy lekarz zwątpił w dotychczasowe zasoby swojej wiedzy.Zaprzyjaźniony ksiądz sugerował działanie sił wyższych.Może nawet znaki od samej Matki Boskiej.
Mężczyzna przez kolejny miesiąc dobrze się miewał. Sen u niego był miarowy i ożywczy.Oparzenia zniknęły bez śladu.
Jednak w połowie listopada 2023 roku przy pełni księżyca podczas snu lub nieznanego letargu sennego doznał mężczyzna ponownie wizji siebie umiejscowionego w odległej epoce, w stroju szlacheckim płaczącego przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.Potem wizje zagęściły się i przyspieszyły gwałtownie.Pojawiła się postać posępnego Biskupa z obrzydliwym grymasem twarzy. Potem jakaś podziemna komora oświetlona zaledwie jednym ściennym łuczywem , w której zobaczył siebie zawieszonego nad gigantycznym żeliwnym garcem. W tej końcowej wizji był zupełnie nagi.Poczuł dotkliwy ból w obrębie stóp i kolan. Obudził się z niemożliwym wręcz do zniesienia uczuciem żaru.I tym razem stopy oraz genitalia pokryte były bąblami jak po oparzeniu.
Rodzina była przerażona.Znajomi naukowcy oraz lekarze nie byli w stanie w żaden racjonalny sposób wyjaśnić zaistniałych obrażeń.
A rodzinny Ksiądz zaproponował nawet egzorcyzmy. Chociaż Jeremiasz S. z Pomorza był głęboko wierzącym katolikiem.
Mężczyzna był wstrząśnięty.Zawodziły go bowiem wszystkie dostępne metody poznawcze mogące w ramach nauki rozwikłać ową tajemnicę jego sennych koszmarów kończących się uszkodzeniami ciała.
Postanowił się modlić do Maryi.Przeznaczył kilka dni na pobyt na Jasnej Górze w Sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej. I tym razem sen się nie powtórzył. Jednak na jak długo? Czy ponownie nawiedzi go On sam jakby wyjęty z zamierzchłych czasów? Czy dozna ponownego okaleczenia? Bał się , a jednocześnie pokładał nadzieję w gorliwej modlitwie.
I podczas pobytu w Częstochowie, kiedy modlił się szczerze przed obliczem matki Boskiej doznał objawienia. Wstrząsającego i paraliżującego jednocześnie. Burzącego jego dotychczasowy porządek wiary.
Podczas wizji On jako młodzieniec z przeszłości , potwornie zmasakrowany , ze zwęglonymi kończynami i opalonym krwawo ciałem oznajmił , że został niechybnie oskarżony o konszachty z siłami nieczystymi i postawiony przed Najwyższymi Władzami Kościoła, które to orzekły , że jest spowinowacony z Belzebubem. W wyniku męki zadanej podczas przesłuchania wyzionął ducha.
Na koniec wizji opromieniła młodzieńca smuga złocistego światła przenikająca wszystkie członki. Całe ciało rozpłynęło się w cudownej poświacie.
Mężczyzna przerażony otworzył oczy. Uświadomił sobie bowiem , że padł kilka wieków wstecz ofiarą straszliwego pomówienia. W wyniku którego został postawiony przed najpewniej Inkwizycją i poddany kaźni.
Częstochowska wizja stała się momentem krytycznym w życiu religijnym Jeremiasza S.Zwątpił bowiem , nie w kult Maryjny, lecz w Instytucję , w której pokładał wszystkie swoje zarówno duchowe jak i zawodowe nadzieje.
Historia z życia wzięta bywa intrygującym narzędziem wyobraźni.Jest również doskonałym przewodnikiem po Znanym i Nieznanym.
0 notes