Tumgik
bigmoneyball · 1 year
Video
vimeo
VBW Arka Gdynia @ SKK Polonia Warszawa 78:87 (22.02.2023)
0 notes
bigmoneyball · 1 year
Text
Polonia Warszawa z sensacyjnym zwycięstwem
Koszykarski początek 2023 roku rozpocząłem na trybunach Centrum Sportu Wilanów, gdzie SKK Polonia Warszawa podejmowała wicelidera zeszłorocznych rozgrywek AZS UMCS Lublin.
Jessica Jackson zdobyła 31 punktów i pięciokrotnie trafiała zza linii. Była najjaśniejszym punktem drużyny po obu stronach parkietu. Miała momenty w których pojawiała się myśl, czy rzut za 3 jest najlepszym rozwiązaniem w danej sytuacji. Tą myśl szybko zastępowała euforia poprzedzona charakterystycznym odgłosem siatki przez którą przelatuje piłka.
Natasha Mack - środkowa Polskiego Cukru miała momenty w których wydawała się nie do zatrzymania. Jej wzrost, wingspan, zasięg i przewyższenie, które miała nad rywalkami przekładały się na momenty podkoszowej dominacji. Ostatecznie zakończyła mecz z 17 punktami i 7 zbiórkami. Być może gdyby dostała więcej posiadań, mogłaby odwrócić losy meczu.
Kilka złych strat, które Polonia popełniała seriami, mogły zaważyć na zwycięstwie. Były momenty, w których Lublinianki z łatwością wracały do bardzo bliskiego wyniku. To dowód na to jak ekscytująca potrafi być koszykówka kobiet, w której comebacki często przypominają te z parkietów NCAA.
Polski Cukier AZS UMCS Lublin @ SKK Polonia Warszawa 72:77 (8.01.2023)
0 notes
bigmoneyball · 2 years
Photo
Tumblr media
Mike Krzyżewski po raz ostatni poprowadził Duke w meczu rozgrywanym na własnym parkiecie. Niesamowitą atmosferę zepsuli gracze North Carolina, wygrywając te spotkanie. 
W półfinale turnieju Konferencji ACC Duke pokonali Miami Hurricanes, by w meczu finałowym niespodziewanie uznać wyższość Virignia Tech Hokies.
Gdyby Steph Curry wrócił na akademickie parkiety, wyglądałby jak Hunter Katoor w spotkaniu z Blue Devils.
Paolo Banchero to na poziomie akademickim świetny zawodnik ofensywny. Jest czwórką grającą dalej od kosza, co może zaskakiwać w kontekście jego muskulatury i budowy ciała. Nie widzę w nim jednak tej iskry, która obecna jest w grze Jabariego Smitha.
AJ Griffin i jego zasięg ramion to ogromny problem dla rywali których broni. Statystyki być może tego nie pokazują (ostatnie trzy mecze już tak), ale widać  u niego dużą surowość w akcjach ofensywnych.
Griffin przypomina takich zawodników jak Jimmy Butler, Josh Jackson czy Justice Winslow.
Wspomniany duet pomimo bardzo wysokich pozycji w mockach nie wygląda jakby był w pełni gotowy na rywalizację w NBA.
North Carolina @ Duke 94:81 (6.03.2022)
Duke vs Miami Hurricanes 80:76 (11.03.2022)
Duke vs Virginia Tech Hokies 67:82 (12.03.2022)
0 notes
bigmoneyball · 2 years
Text
Boston Celtics Anno Domini 2022 - raport
Przerwa w rozgrywkach spowodowana Meczem Gwiazd to dobry moment na podsumowania. W tej decydującej fazie sezonu regularnego możemy ocenić w jakim miejscu znajdują się poszczególne zespoły. To właśnie teraz, drużyny walczące o najwyższe cele budują playoffową formę oraz ustalają ostateczną rotację zawodników.
Na wstępie warto podkreślić, że ten sezon jest zupełnie inny niż każdy poprzedni, dlatego trudno go oceniać w kontekście historycznym. Także w przypadku Boston Celtics, ilość niestandardowych sytuacji jest zdecydowanie większa niż w ciągu kilku ostatnich lat razem wziętych. Postaram się przeanalizować to co obecnie dzieje się w Bostonie i pozostając przy łacinie, odpowiedzieć na pytanie: quo vadis Celtics?
Kontrolowana rewolucja
Przyglądając się ruchom Celtów przed sezonem 2021/22 można było odnieść wrażenie, że jesteśmy świadkami kontrolowanej rewolucji. Dlaczego kontrolowanej? Drużynę objął debiutujący trener. Brad Stevens zamienił salę treningową na biuro a kochany i nienawidzony przez wielu Danny Ainge przyjął ofertę pracy w Utah Jazz. Nastąpiły więc znaczące roszady na poziomie organizacyjnym ale jednocześnie zachowano ciągłość myśli zatrzymując w klubie Stevensa a także utrzymano trzon drużyny.
Pomimo mojej dużej sympatii do Danny’ego Ainge’a uważam, że zmiana na stanowisku generalnego menadżera była potrzebna. W ostatnich latach Celtics byli bierni na rynku transferowym a sam Ainge przyznał, że ma problemy w dotarciu do młodych graczy z Pokolenia Z o zupełnie innym mindsecie niż Paul Pierce czy KG.
Można dyskutować również o celności ostatnich wyborów Celtów w Drafcie. Aaron Nesmith, Payton Pritchard i Romeo Langford wciąż pozostają zagadkami i trudno przewidzieć czy w ciągu 2-3 najbliższych sezonów ten tercet będzie w stanie wnieść wartość do drużyny NBA. Wato zaznaczyć, że gracze tacy jak Matisse Thybulle oraz Desmond Bane to również wybory Ainge’a - niestety wytransferowane w noc Draftu do innych drużyn. Obaj byliby dziś niebagatelnym wzmocnieniem rotacji a skrzydłowy Sixers bez przeszkód mógłby grać w wyjściowym składzie. Patrząc przez pryzmat tych decyzji, możemy założyć, że od wyboru Roba Williamsa w 2018 roku, Celtics przegrali trzy kolejne Drafty. Akademickie doświadczenie Brada Stevensa może być jego dużym atutem podczas ewaluacji talentów przechodzących na zawodostwo.
Oceniając działania nowego generalnego menadżera Celtics po jego debiutanckim offseason, na pierwszy rzut oka widać, że jego priorytetem było zachowanie stabilności drużyny. Przedłużenie kontraktów Marcusa Smarta i Roba Williamsa to bardzo dobre ruchy. Kontrowersyjny obrońca jest sercem Bostonu ale również graczem, którego w swoich szeregach chciałby mieć każdy klub walczący o mistrzostwo. Atletyczny środkowy to elitarny bloker w typie nowoczesnego centra, który poza obroną i rolowaniem do kosza potrafi dzielić się piłką i kreować lepiej ustawionych kolegów. Pozostałe ruchy Stevensa (m.in. Horford i Richardson) mimo, że dość zachowawcze, miały na celu utrzymanie dyspozycji drużyny z zeszłego sezonu. Pomimo tego, że doceniam rozsądne konstruowanie składu, to jednak stawianie na byłych zawodników Celtics (Parker, Kanter czy wspomniany Horford) z pewnością nie jest sposobem na wprowadzenie do gry powiewu świeżości. Bardzo ciekawym ruchem było podpisanie przez Brada Stevensa 10-dniowych kontraktów z Al Farouq’iem Aminu oraz Justinem Jacksonem. Wielka szkoda, że żaden z nich nie pojawił się na parkiecie. W obliczu deficytu wartościowych graczy w rotacji, Ime Udka mógł dać im szanse. Myślę, że szczególnie była gwiazda North Carolina ma w sobie potencjał aby odnaleźć swoje miejsce w drużynie NBA, tak jak odnalazł je Stanley Johnson. Obaj przychodzili do ligi jako jedne z większych talentów w swoich klasach Draftu i obaj znaleźli się na granicy, za którą jest pozostanie bez kontraktu w NBA.
Dlaczego do Bostonu nie wrócił Isaiah Thomas? Dlaczego Brad Stevens nie wprowadził kibiców w euforię? Wciąż jest na to szansa.
Spośród trzech graczy wchodzących z ławki w ostatnich zwycięskich meczach Celtów, Josh Richardson i Dennis Schroder nie wprowadzali do gry ani defensywy ani systematyczności w ataku. Oddani w wymianie Enes Freedom i Bruno Fernando byli już poza rotacją a Romeo Langford nie spełniał pokładanych w nim nadziei i sprawiał wrażenie jakby nie był w stu procentach skoncentrowany na grze. Do Bostonu dołączył Derrick White ze swoim wzrostem, IQ oraz pracą po obu stronach parkietu a także dobrze znany fanom Daniel Theis, który w ostatnich dwóch meczach przed przerwą pokazał sporo defensywnej intensywności. Ceną za pozyskanie obrońcy San Antonio Spurs było oddanie wyboru w pierwszej rundzie tegorocznego Draftu i to moim zdaniem był największy koszt przeprowadzonych transakcji.
Przed Bradem Stevensem okres wytężonej pracy aby do trzech zmienników (White, Williams, Theis) dodać przynajmniej jednego lub dwóch graczy, którzy będą mogli wnosić efektywne minuty na parkiet każdej nocy. Podpisani po trade deadline Sam Hauser i Luke Kornet, niestety nie są zawodnikami na poziomie NBA.  
Brak głębii składu
Brak minut dla wspomnianych wingmanów to decyzja Ime Udoki, która w obliczu deficytu talentu na ławce jest dla mnie niezrozumiała. Nie wiem czy Jackson lub Aminu zdecydowanie wpłynęliby na grę Celtics ale można było przynajmniej sprawdzić jaką energię wnoszą na parkiet.
Dziewięć zwycięstw z rzędu zakończonych niespodziewaną porażką z Detroit Pistons mogło uśpić czujność fanów i komentatorów. Drużyna, która do tej pory nie budziła większych emocji stała się najlepiej broniącym zespołem w lidze. Co za tym idzie, temat Celtów wreszcie zagościł w podcastach a w najnowszym Power Rankingu NBA zespół Ime Udoki zajmuje czwartą pozycję.
Analizując świetną grę Bostonu w obecnym roku kalendarzowym należy zwrócić jednak uwagę na dwa aspekty. Pierwszym jest terminarz. Spośród 9 zwycięstw, jedynie wygrane nad Hornets i Sixers, to zwycięstwa nad wysoko notowanymi rywalami grającymi w składach bliskich optymalnym. Mimo tego, należy uczciwie przydać, że oglądaliśmy Celtics tak mocnych, jak nigdy wcześniej w tym sezonie a wygrane jeśli nie kończyły się absolutną dominacją, były w pełni przekonujące.
Drugim aspektem wpływającym na aktualną postawę Bostonu jest ograniczona rotacja stosowana przez trenera Udokę. Bardzo silna pierwsza piątka drużyny z Bean Town wspierana jest jedynie przez trzech zawodników grających z ławki. Przed Trade Deadline byli to Dennis Schroder, Josh Richardson i Grant Williams. Obecnie, dwaj pierwsi zostali zastąpieni Derrickiem Whitem i Danielem Theisem. To ograniczenie rotacji jest najważniejszym czynnikiem mającym wpływ na ostatnie zwycięstwa. Co ważne, obecni rezerwowi wnoszą na parkiet większą jakość więc powinniśmy spodziewać się co najmniej tak samo dobrej gry w finalnym okresie sezonu.
Decyzja Ime Udoki spowodowana jest faktem, że poza wspominanymi graczami, Boston nie może liczyć na regularne i efektywne minuty od pozostałych zmienników, którzy albo nie reprezentują poziomu jakiego oczekuje się od graczy NBA (Hauser, Kornet) albo nie potrafią ustabilizować formy (Pritchard, Nesmith).
Tak wąska rotacja w sezonie regularnym, z jednej strony oznacza duże obciążenie dla grających zawodników, a z drugiej w przypadku kontuzji lub niedyspozycji graczy rotacyjnych może skutkować całkowitym załamaniem się systemu. Rozwiązanie, które jest optymalne w playoffach niesie za sobą zbyt duże ryzyko w sezonie regularnym.
W ostatnich dwóch meczach, w obliczu nieobecności Roba Williamsa czy Marcusa Smarta, coach Udka wprowadzał do gry Pritcharda i Nesmitha, i choć obaj zaliczyli solidne występy, to jednak bilans tych dwóch spotkań wynosi 1-1.
Zwiększenie głębii składu to obecnie najpoważniejsze wyzwanie jakie stoi przed Bradem Stevensem. Celtics mogą liczyć na trzech jakościowych graczy z ławki. Na dzień dzisiejszy, każdą pomoc od kogokolwiek spoza żelaznej ósemki, należy traktować jako bonus gdyż jak pokazuje ten sezon, pozostałym zmiennikom brakuje talentu, regularności lub doświadczenia. Jeśli w tej materii nic się nie zmieni, Boston najprawdopodobniej spadnie do strefy play in.
Do ataku
Znakomita obrona Celtów, w której ogromną rolę ogrywają Willimsowie i Marcus Smart musi zostać zrównoważona mądrym atakiem. Takim, w którym zawodnicy nie forsują tak wielu rzutów za trzy punkty jak obecnie, oraz grają mniej izolacji, kosztem lepszego ruchu piłki. Jayson Tatum i Jaylen Brown to znakomici zawodnicy, którzy jak najbardziej mogą grać razem i próba ich rozdzielenia byłaby wielkim błędem dla organizacji. Czy ten duet spełni pokładane w nim nadzieje zależy tylko i wyłącznie od tego, jakie dostanie wsparcie.
Tatum powinien przejąć rolę point forwarda odpowiedzialnego za kreowanie lepiej ustawionych kolegów oraz rozgrywanie akcji. Brown natomiast mógłby grać trochę więcej bez piłki, oddając rzuty za trzy w wykreowanych sytuacjach, bez zbędnego kozłowania i poprawiania swojej pozycji. Duet LeBron - Wade jest w tym przypadku modelowym odniesieniem.
0 notes
bigmoneyball · 2 years
Photo
Tumblr media
JD Notae zdobył 28 punktów w sensacyjnej wygranej Arkanasas nad Auburn.
Obrońca Razorbacks rozwijał swoje umiejętności na streetballowych boiskach w Covington w Georgii - 2 dolary za wejście na halę, to wydatek na który nie było go stać.
Chris Lykes grał zaledwie 17 minut i zdobył 6 punktów przy skuteczności 1/7, ale obserwowanie gry tego kieszonkowego rozgrywającego pozwalało na przeniesienie się do rzeczywistości, w której estetyka lat 80. połączyła się klimatem mixtape’ów AND1 z samych początków XXI wieku.
Kibice Razorbacks wbiegli na parkiet jakby ich zespół wygrał turniej NCAA.
Trener Eric Musselman świętował zwycięstwo bez koszulki w tłumie rozemocjonowanych kibiców Arkansas.
Auburn Tigers @ Arkansas Razorbacks 76:80, OT (8.02.2022)
0 notes
bigmoneyball · 2 years
Photo
Tumblr media
Jabari Smith Jr.
Prawdopodobnie pierwszy wybór w Drafcie 2022.
Czy będzie drugim Kevinem Durantem?
Idealnie wpisuje się w model zawodnika, którego krycie zawsze będzie mismatch’em.
W meczach NCAA zdecydowanie przewyższa gabarytami kryjących go zawodników z pozycji 3 i 4.
Jest tym nowoczesnym wysokim ze znakomitym kozłem i bardzo dobrze ułożonym rzutem.
Giannis i Garnett to nazwiska, które pojawiają się w dyskusji o Smithie.
W meczu z Kentucky, dobrzy obrońcy potrafili zatrzymać jego drive’y. Kilka razy odbił się od kryjącego go zawodnika. 
Podczas jumperów i rzutów za trzy, praktycznie nikt nie był w stanie realnie contestować jego akcji.
Gdy TyTy Washington Jr. opuścił parkiet z kontuzją, przegrywający spotkanie Auburn Tigers potrafili odwrócić losy meczu.
Obecność pod koszem wysokiego Walkera Kesslera, to ogromny luksus dla Jabariego Smitha pozwalający rozwinąć mu skrzydła.
Kentucky Wildcats @ Auburn Tigers 71:80 (22.01.2022)
0 notes
bigmoneyball · 7 years
Text
Kilka myśli przed nowym sezonem NBA
Ostatnie miesiące były prawdziwą karuzelą emocji dla wszystkich osób śledzących poczynania organizacji z Bean Town. Fani na całym świecie oraz dziennikarze piszący o Celtics zachwycali się pierwszym od 2008 roku triumfem w Konferencji Wschodniej. Później były nieprzewidywalne serie z Chicago Bulls i Washinton Wizards, śmierć siostry Isaiah Thomasa i jego 53 punkty zdobyte w meczu Playoffs w dniu w którym obchodziłaby urodziny. 
Finał Konferencji z Cleveland przebiegł bez historii. Wprawdzie heroiczna postawa Avery’ego Bradleya dała zalążek nadziei największym fanom, że być może losy serii uda się jeszcze odwrócić. Faktem okazało się jednak to, co przed sezonem przewidywali niemal wszyscy - Cavs i Dubs są poza zasięgiem reszty ligi.
Czy Jayson Tatum będzie lepszym graczem niż Markelle Fultz? Jedno jest pewne, w kontekście wymiany w której Celtics pozyskali Irvinga, zamiana picku która miała miejsce przed Draftem wydaje się bardzo sensownym ruchem. Raporty z obozu Stevensa donoszą, że to właśnie skrzydłowy Duke był zawodnikiem który zrobił na sztabie największe wrażenie spośród wszystkich przetestowanych przed loterią graczy. Dodatkowo, Ainge otrzymał wartościowy pick, będący kolejnym zabezpieczeniem na przyszłość lub assetem, dzięki któremu będzie można wzmocnić zespół w wymianie.
Uwielbiany w Bostonie Isaiah Thomas był graczem wyjątkowym. To dzięki niemu, chude lata Celtics trwały zaledwie półtora roku. To on był magnesem dla Ala Horforda. To on zwiastował powrót wielkiej koszykówki do Massachusetts. Zapisał się w księgach klubu i w jego historii. Ustanawiał rekordy. Na poziomie emocjonalnym wymiana takiego gracza była ciosem dla fanów i kolejnym dowodem na to, że lojalność w NBA jest coraz rzadszym zjawiskiem. TD Garden nie zobaczy już także hustlingu nieprzewidywalnego Jae Crowdera oraz potencjalnego rozwoju Ante Zizica. Cena za Kyrie’go Irvinga była wysoka. Na papierze jednak wygląda to tak, że najlepszy zawodnik w tej wymianie trafił do Bostonu. Na papierze jest on również młodszy, wyższy, ma dłuższy kontrakt i zdrowie. Jednak czy cena nie była zbyt wysoka? Danny Ainge uważa, że zrobił to, co jest najlepsze dla organizacji. Choć ciężko mi to przyznać, zgadzam się z tym. Celtics mają najlepszy trzon drużyny od czasów gdy Kevin Garnett zabijał ludzi wzrokiem w pomalowanym. Mają też zabezpieczenie na przyszłość i sporo upside’u u młodzieży. Sezon 2017/18 jest nową erą w Bean Town. Skończyła się przebudowa i obrano kierunek na kilka najbliższych lat. W składzie jest wiele zagadek i kilku debiutantów a w ciągu następnych sezonów ten roster jeszcze wielokrotnie będzie się zmieniał. Mimo to, widać że C’s mają potencjał aby walczyć o najwyższe cele. Będzie trudno, będą kryzysy i zderzenia ze ścianą. Są obiecane fajerwerki?
W ubiegłych latach nie oglądałem spotkań przedsezonowych. Właściwie robiłem to tylko wtedy, gdy chciałem zobaczyć jak nowe twarze prezentują się w zielono-białych strojach lub jak grają zawodnicy zakopani głęboko w rotacji przez Doca Riversa. W tym roku, Celtics to zupełnie inny zespół. Tak bardzo inny, że moje pierwsze z nim zetknięcie nie powodowało praktycznie żadnych emocji. Mam za to kilka wniosków.
Spotkanie z Szerszeniami, Celtics rozpoczęli piątką: Kyrie Irving - Jaylen Brown - Gordon Hayward - Al Horford - Aron Baynes. Potencjalnie, miejsce Australijczyka może zająć Marcus Morris (jak tylko poukłada swoje sprawy osobiste), co wiązałoby się z przesunięciem Horforda na pozycję centra. Zobaczymy też, czy w wyjściowym składzie utrzyma się Brown, czy jego miejsce zajmie lżejszy o 10 kg Marcus Smart. Jeżeli założymy, że s5 z pierwszego meczu preseason będzie obowiązywała także w sezonie zasadniczym, pewne miejsce w rotacji Celtics będą mieli Smart, Rozier, Morris, ogrywany Tatum oraz być może Daniel Theis i Shane Larkin. Pozostali gracze to zbyt wielkie niewiadome i właściwie głównie zabezpieczenie na wypadek kontuzji. Skład jest więc dość płytki, choć nie pozbawiony potencjału.
Mecz z Hornets to tylko preseason i nie należy wyciągać z niego zbyt daleko idących wniosków, mam jednak kilka spostrzeżeń. Przede wszystkim widać było wyraźny brak zgrania i sporo wahań przy podejmowaniu decyzji strzeleckich. Team defense jest jeszcze dość niepewna ale można zauważyć tu spory potencjał. Za to już dziś ball movement Celtics wyglądał bardzo dobrze. Były momenty, w których rzutem za trzy straszyło czterech - pięciu graczy a szybkie wymiany podań dezorientowały obronę Charlotte. Zobaczymy czy uda się to przenieść na sezon zasadniczy, gdy obrona będzie bardziej intensywna i każdy będzie walczył o każde posiadanie. C’s wygrali ten mecz 94-82 ale to nie ma żadnego znaczenia. To tylko preseason.
Kyrie Irving i Gordon Hayward wyglądali świeżo. Mimo to, żaden z nich nie zachwycił. Właściwie obaj zagrali podobne, dość przeciętne spotkanie. Ten pierwszy chwilami wyglądał groźnie ale nie przełożyło się to na realne zagrożenie. Ich celem było nauczenie się współpracy. To pewnie Kyrie będzie go-to-guy’em w decydujących momentach, ale także były skrzydłowy Jazz ma potencjał by dostać piłkę w decydujących momentach. Zobaczymy jak Stevens podzieli ich role.
Marcus Smart dość mocno przemodelował swoją grę. Jego legendarne letnie treningi w rzucaniu za trzy punkty, chyba w tym roku przyniosły pożądany efekt. Trafił 3 ze swoich 7 prób i wyglądał pewnie w tym aspekcie. Głównie skupiał się na obwodzie, pokazał defensywę i hustle plays w ataku i prawdopodobnie właśnie tak będzie wyglądała jego gra. Z repertuaru zagrań Smarta prawdopodobnie znikną penetracje i gra post up. Jestem ciekaw czy zobaczymy go jeszcze na pozycji nr 3. Gdy grał jako rozgrywający pracował głównie nad przygotowaniem akcji dla Irvinga, które kończyły się izolacją lub wjazdem pod kosz. Wakacje spędził w Miami gdzie trenował z coachem Larranagą oraz w Denver gdzie doskonalił swoje umiejętności pod okiem Chauncey’a Billupsa.
Al Horford wyglądał bardzo dobrze w tym meczu. Świetnie podawał, groził rzutem za trzy, robił małe rzeczy w obronie. Miał 7 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki i 1 przechwyt. Zaliczył podanie do Irvinga przez całą szerokość parkietu w ataku pozycyjnym.
Pozytywnym zaskoczeniem okazał się Aron Baynes, który potwierdził, że spokojnie może grać limitowane minuty w starting five w meczu NBA. Bronił twardo, dobrze przeciwstawiał się Howardowi w paint, szukał zbiórek. Z pewnością zagości w rotacji.
Jednym z najciekawszych zawodników do oglądania w tym meczu był Terry Rozier III (z dopisanym “III” na plecach). Grał agresywnie w obronie w stylu Louisville niesławnego dziś Ricka Pitino. W ataku grał dojrzale, nieźle rozgrywał choć wciąż miał momenty w których zbyt długo przetrzymywał piłkę. Miał też takie, w których wyglądał jak weteran.
Ciekawym rozwiązaniem na jedynce może być Shane Larkin, który pokazał się jako poukładany point guard wprowadzający spokój na parkiet. Może być trzecią opcją w rotacji na swojej pozycji.
Jayson Tatum i Jaylen Brown, podobnie jak swoi starsi koledzy Irving i Hayward zagrali raczej przeciętne spotkanie. Nie mogli wejść w mecz i chyba nigdy nie poczuli się pewnie. Wprawdzie linijka statystyczna rookie z Uniwersytetu Duke może świadczyć co innego (9/5/5/2/2), to jednak poza kilkoma momentami (dunk Browna i jego spacery na linię), żaden z nich nie był w tym meczu “for real”.
Guershon Yabusele nawet przez chwilę nie wyglądał jak zawodnik NBA. Był słaby atletycznie, zbyt wolny i nie stanowił żadnego zagrożenia. Zaprezentował się słabo pomimo 6 zbiórek. Większe szanse na małe minuty ma jego rywal w rotacji Semi Ojeleye, który pewien potencjał pokazywał już w Summer League, lecz najprawdopodobniej obaj wylądują na ławce lub w G-League razem z Abdelem Naderem.
Chyba największym zaskoczeniem była dobra postawa Daniela Theisa, który jeszcze miesiąc temu występował na Eurobaskecie. Po siedmiu latach gry w Niemczech, 25-latek wygląda na gotowego fizycznie na NBA. Jest typową stretch-czwórką, która powinna wejść w buty Kelly’ego Olynyka i być może wywalczy sobie miejsce w rotacji. Nie bał się rzucać za trzy oraz robić zwodów na obwodzie zakończonych penetracją. W 13 minut zdobył 12 punktów, miał 7 zbiórek i 3 asysty.
Celtics rozpoczynają swój sezon 17 października wyjazdowym spotkaniem z Cleveland Cavaliers i nie są faworytami w tym spotkaniu.
0 notes
bigmoneyball · 7 years
Text
Magdalena Szajtauer: w czwartej kwarcie zabrakło zimnej krwi
W rozgrywanym w Gdyni finale Mistrzostw Polski U22 koszykarki z Gorzowa Wielkopolskiego uległy Cosinusowi Widzew Łódź 56:63. Jedną z wyróżniających się zawodniczek była Magdalena Szajtauer. Młoda środkowa pomimo porażki swojego zespołu została wybrana do najlepszej piątki turnieju a finałowe spotkanie zakończyła notując znakomite 12 punktów, 16 zbiórek, 4 bloki i 3 asysty oraz najlepszy eval ze wszystkich zawodniczek, które pojawiły się na parkiecie. Sześc pytań do Magdaleny Szajtauer.
W trzeciej kwarcie prowadziłyście 9 punktami i wydawało się, że kontrolujecie te spotkanie. Co właściwie wydarzyło się później? Skąd ta fatalna czwarta kwarta?
Naszym założeniem było, aby od początku kontrolować mecz i zwiększać prowadzenie. Zrobiłyśmy to już w meczu grupowym, który wygrałyśmy 75:52. Wiedziałyśmy jednak, że finał będzie zupełnie innym spotkaniem i starałyśmy się z maksymalną koncentracją podejść do tego meczu. Niestety złe decyzje i duża ilość strat zadecydowały o tym, że nasza przewaga punktowa malała a nasze przeciwniczki bardzo umiejętnie to wykorzystywały. W czwartej kwarcie zabrakło zimnej krwi i ostatecznie musiałyśmy uznać wyższość naszych rywalek. 
Czy nie lepszym rozwiązaniem w ataku byłoby granie większej ilości pick'n'rolli oraz szukanie punktów pod koszem? Poza gorącą w pewnym momencie na dystansie Darią Stelmach, cała drużyna trafiła zza łuku tylko raz na dziewięć prób.
Ciężko powiedzieć czy to by bardziej zafunkcjonowało. Dziewczyny z Łodzi bardzo dobrze reagowały w obronie na naszą grę w ataku. Trzeba przyznać, że nasze rywalki były świetnie przygotowane na finałowy mecz. W końcowej części spotkania, gdzie pojawiły się duże emocje, nasza skuteczność zawiodła.
Spędziłaś na ławce zaledwie 40 sekund. Jak się gra w siedmioosobowej rotacji?
Nie ukrywam, że ciężko grać w tak małej rotacji, gdzie wywierana jest ogromna presja i odczuwa się duże zmęczenie. Niemniej jednak, taka była decyzja trenera i trzeba ją uszanować. Szkoda tylko, że nie dostały szansy inne zawodniczki, które mogłyby coś wnieść do tego meczu.
Czy spośród tych zawodniczek, które nie miały szansy zaprezentować się w turnieju finałowym są takie, o których za parę lat może być głośno w Polsce? Na kogo twoim zdaniem już teraz warto zwrócić uwagę?
Gorzów jest klubem, który stawia na młodzież. Dziewczynki są szkolone od najmłodszych lat. My w kategorii U22 miałyśmy dosyć młody skład, ale za to bardzo ambitny i zdolny. Myślę, że doświadczenie przyjdzie z czasem. Natomiast już teraz niektóre z nich należą do kadry narodowej, inne się o nią otarły. Karolina Matkowska, Olga Trzeciak oraz Paula Duchnowska to nazwiska, które warto zapamiętać bo będzie o nich głośno! Pochwalę również Wiktorię Keller, która pomimo bardzo młodego wieku wychodziła na mistrzostwach w pierwszej piątce i radziła sobie doskonale. Teraz pozostało mi życzyć tym dziewczynom złota w juniorkach.
Regularnie grasz w Basket Lidze. Jak porównałabyś system gry drużyny seniorskiej z tą U22 i czym różni się Twoja rola na parkiecie w obydwu zespołach?
Rozgrywki młodzieżowe U22 różnią się zasadniczo od tej “dorosłej”, seniorskiej koszykówki. Przede wszystkim w U22 wraz z Darią Stelmach i Adą Kopciuch stanowimy trzon zespołu, na nas opiera się gra i to my mamy decydować o wyniku w najważniejszych momentach meczu. Dużo daje nam granie i trenowanie z zespołem ekstraklasowym. W meczach seniorskich moimi głównymi zadaniami są zbiórki, dobra gra w obronie i bloki.
Zakończmy na reprezentacji. W ostatnich latach, w kadrze zadebiutowała grupa młodych, utalentowanych zawodniczek z dużym potencjałem. Czy właśnie następuje wymiana pokoleniowa, czy jest to raczej sprawdzanie opcji przez sztab szkoleniowy? 
Trudno stwierdzić. Myślę, że ta sytuacja jest dość złożona. Na samym początku te zmiany były niewielkie i mało odczuwalne, ale przez rok dużo się zmieniło. Dla młodych, utalentowanych i perspektywicznych zawodniczek jest to dobra okazja, żeby się sprawdzić i zdobyć nowe doświadczenie.
Cosinus Widzew Łódź @  Enea AZS AJP Gorzów Wielkopolski 63:56 (19.02.2017)
0 notes
bigmoneyball · 7 years
Text
Celtics wchodzą w 2017 rok. Z jaką grą?
30 grudnia 2016 roku w amerykańskim sporcie działo się całkiem sporo. Ronda Rousey po ponad rocznej przerwie powróciła do oktagonu UFC aby na gali w Las Vegas odzyskać mistrzowski pas. Tego samego wieczoru Isaiah Thomas był gorący na Florydzie. Jego 52 punkty zdobyte przeciwko Miami Heat robią większe wrażenie niż 48 sekund przez które Rowdy utrzymywała się w walce. Do oktagonu wyszła spięta. Amanda Nunes dynamicznymi ciosami na twarz Amerykanki szybko nadała ton starciu, zaskakująco nokautując rywalkę. Tej samej nocy, wybrany z ostatnim numerem w Drafcie 2011 roku rozgrywający Uniwersytetu Waszyngton, ustanowił swój nowy rekord kariery.
Rozwój Bradleya i Thomasa
Już w swoim pierwszym sezonie na parkietach NBA Avery Bradley dał się poznać jako nieustępliwy obrońca na piłce. Wraz ze zwiększoną rolą w drużynie oraz nabieraniem doświadczenia, konsekwentnie rozwijał swoje umiejętności defensywne. Nawet operacja obu barków nie zabiła w nim chęci pracy po bronionej stronie parkietu i były zawodnik Texas Longhorns wciąż jest czołowym defensorem na swojej pozycji. Gdy pojawił się w NBA, wielu obserwatorów miało zastrzeżenia do jego gry w ataku a szczególnie zastanawiający był jego rzut. Piłki które trafiał w college’u, w zawodowej koszykówce nie znajdowały drogi do kosza. Każdy kto obserwował karierę akademicką Bradleya doskonale wie, że dysponował dobrą techniką rzutu i kluczem do przeniesienia tego na parkiety najlepszej ligi świata było nabranie pewności siebie. Dziś obrońca Texas Longhorns jest znakomitym two-way playererm, który przy wzroście rozgrywającego notuje średnio 7 zbiórek na mecz oraz najwyższe w karierze 18 punktów przy 41% skuteczności zza łuku. AB to dowód na to, że eksplozja niektórych aspektów gry może przyjść nawet po kilku latach po trafieniu do ligi.
Po transferze do Bostonu Isaiah Thomas swoje pierwsze mecze zaczynał z ławki. Po trzech sezonach z Bradem Stevensem filigranowy rozgrywający przerodził się w topowego zawodnika na swojej pozycji grając obecnie najlepszą koszykówkę w swoim życiu. Jest liderem zespołu, zdobywa najwięcej punktów w czwartych kwartach w całej lidze i powinien być filarem Celtics po w pełni zakończonej przebudowie. Ciekawe czy Danny Ainge też tak to widzi. W każdym razie, kolegujący się z Alanem Iversonem, Mougsy Bougesm i Floydem Mayweatherem Jr. zawodnik, w pełni zasłużył na występ w zbliżającej się All-Star Game w Nowym Orleanie. Powinien być starterem.
Co się dzieje z Marcusem Smartem?
Marcus Smart statystycznie rozgrywa swój najlepszy sezon. Poprawił niemal wszystkie statystyki, lecz wciąż notuje jedynie 30% w rzutach za trzy. Suche liczby mówią nam, że dobrze zbudowany obrońca z Ohio State zalicza progres w obecnym sezonie. Jeśli jednak bliżej przyjrzymy się jego grze nie jest to już tak oczywiste. Przede wszystkim, nieco rzadziej dostaje się na linię, gdyż mniej agresywnie penetruje. Brad Stevens częściej wykorzystuje go jako spot up shootera. Smart również zbyt mało gra w post up, gdzie ma fizyczną przewagę niemal nad wszystkimi jedynkami w lidze. Co znamienne, obrońca Celtics nie miał w tym sezonie takich momentów, w których dominował po obu stronach parkietu. Tego typu przebłyski zdarzały się w zeszłym roku rozgrzewając wyobraźnię kibiców na całym świecie. Być może jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, że Stevens często wykorzystuje Smarta na pozycji niskiego skrzydłowego, gdzie ze względu na swoje warunki fizyczne radzi sobie w obronie, ale ma problemy w ataku. To co z pewnością definiuje Marcusa rozgrywającego swój trzeci sezon w NBA, to znakomita gra po bronionej stronie parkietu oraz boiskowa dojrzałość. Podczas nieobecności Bradleya, Smart zaczął grać jako starter na pozycji nr 2, co przełożyło się na kilka bardzo dobrych spotkań w jego wykonaniu i może być dobrą prognozą na przyszłość.
Kilka spostrzeżeń
Od zeszłorocznych Celtics nikt niczego nie oczekiwał. Dobra postawa w meczach z silnymi przeciwnikami czy blow-out’y na słabszych były sporym zaskoczeniem. Wszystko to, rozgrywało się na tle wzlotów i upadków drużyny Brada Stevensa, która patrząc na przedsezonowe zapowiedzi, nie powinna grać w Palyoffach. Obecny sezon jest zupełnie inny. Pomimo niewielkich roszad w składzie, dodanie Ala Horforda na maksymalnej umowie, było czynnikiem przez który poprzeczka postawiona Celtics poszybowała w górę. Komentatorzy widzieli Boston na drugiej pozycji na Wschodzie i jeżeli ktokolwiek miał zagrozić oczywistemu liderowi ze stanu Ohio, miała być to właśnie drużyna z oddalonej o niemal 900 kilometrów Nowej Anglii.
Aktualny bilans Celtics to 27 zwycięstw i 18 porażek, co daje im trzecią pozycję na Wschodzie z jednym zwycięstwem straty do drugich Toronto Raptors. Z tej perspektywy widać, że Boston spełnia oczekiwania i spisuje się lepiej niż poprzednim sezonie. Chłopcy Stevensa grają bardziej konsekwentnie i na równym poziomie. Wystarczy jednak spojrzeć głębiej, by zobaczyć, że ta drużyna nie dominuje tak często swoich rywali jak w poprzednim sezonie i niestety przegrała niemal wszystkie mecze z najlepszymi drużynami w lidze. Aktualnie Celtics mają już po dwie porażki z Cavs, Spurs, Thunder, Raptors i jedną z Warriors. Do 25 stycznia Celtics nie byli w stanie pokonać ekipy z lepszym bilansem walczącej o najwyższe cele. Przełamanie przyszło dopiero w toczonym w szybkim tempie spotkaniu z Houston Rockets.
W Bostonie jest wciąż kilka niewiadomych. Czy Al Horford jest wystarczającym wzmocnieniem i czy jego rola na parkiecie jest w pełni wykorzystywana? Jak dobry może być Terry Rozier, który z pewnością dysponuje sporym potencjałem, ale wciąż nie może go wykorzystać przez limitowane minuty oraz ograniczenia taktyczne? Kiedy wybrany z 3 numerem Draftu 2016 Jaylen Brown dostanie jakąkolwiek zagrywkę rozpisaną na siebie i kiedy Brad Stevens wyznaczy kierunek w jakim powinien rozwijać się skrzydłowy z uniwersytetu California? Co potrafi Demetrius Jackson? Czy James Young i Jordan Mickey będą z drużyną na początku przyszłego sezonu? Na chwilę obecną tylko na ostatnie z pytań potrafię odpowiedzieć ze zdecydowanym przekonaniem. Odpowiedź brzmi: nie. 
1 note · View note
bigmoneyball · 8 years
Photo
Tumblr media
Buddy Hield to najlepszy wybór dla Celtics w tegorocznym Drafcie.
W ciągu ostatnich trzech sezonów Boston dwukrotnie brał udział w loterii Draftu. Organizacja z Massachusetts nie mogła w tym czasie narzekać na nadmiar szczęścia w losowaniu, nie miała też szczególnego pecha. W obu przypadkach C’s wybierali z numerem, który oddawał ich bilans po zakończeniu rundy zasadniczej. Gdy jednak spojrzymy na historię, pierwszy wybór bardzo często przypada�� drugiej, trzeciej lub kolejnej najgorszej drużynie. Patrząc z tej perspektywy, kibice Celtics mogą być nieco zawiedzeni, że w klasie Draftu która ma dwóch potencjalnych superstarów, ich zespół będzie wybierał jako trzeci.
Dwa lata temu, generalny menadżer Celtics Danny Ainge z szóstym numerem wybrał Marcusa Smarta. Już dziś obwodowy Oklahoma State jest elitarnym obrońcą mającym przebłyski dominacji na parkiecie. Decyzja Ainge’a była optymalna. Wprawdzie Smart wciąż ma nad czym pracować (szczególnie w ataku), ale również ma spory potencjał, którego jeszcze nie wykorzystał. Ostatnie lata pokazują, że management C’s potrafi wybrać wartościowych graczy nawet poza loterią, spekuluje się jednak, że tegoroczna klasa nie będzie tak obfita w talent, jak choćby w roku ubiegłym. Czy poza pierwszą dwójką znajdziemy takich zawodników jak Justise Winslow, Stanley Johnson, Emmanuel Mudiay czy Myles Turner, którzy będąc daleko poza Top 3, dziś rokują na kluczowych graczy swoich drużyn? Prawdopodobnie tak, ponieważ w każdym Drafcie zdarzają się steale. Problem w tym, że na dzień dzisiejszy niezwykle trudno oszacować, kto ma największe predyspozycje by tym “przechwytem” zostać. W Stanach panuje powszechne przekonanie, że w tym roku do NBA trafi mniej talentu niż w 2015.
Wybierający z “trójką” Celtics mają obecnie trzy opcje, które w mojej ocenie pozwolą im zrobić krok naprzód. Na wstępie warto jednak naszkicować aktualną sytuację Bostonu. Zespół Brada Stevensa już dziś jest solidnym playoffowym teamem, który być może był o kontuzję Avery’ego Bradleya od drugiej rundy PO. Motywacja Ainge’a jest jasna. Chce ściągnąć do zespołu gwiazdy i realnie myśleć o Finałach Wschodu, by za dwa, trzy lata, u zmierzchu kariery LeBrona Jamesa stać się prawdziwym contenderem. Celtics nie potrzebują zadaniowców lub młodego talentu, gdyż właśnie na tym aktualnie opiera się ich zespół. Wszyscy w Bostonie pragną gwiazd lub ludzi z ogromnym potencjałem, takich jak Brandon Ingram czy Ben Simmons.
Pierwszą opcją C’s, do której moim zdaniem Danny Ainge najbardziej się przychyla jest wymiana picku. Jeśli menadżer drużyny z Bostonu miałby szansę otrzymać w zamian któregoś z takich graczy jak Butler, Cousins czy George, spakowałby jeszcze paru zawodników i wysłał pod wskazaną destynację. W tym przypadku dużo zależy od umiejętności negocjacyjnych Ainge’a oraz od potrzeb innych zespołów. Być może w grę wchodziłaby nawet trójstronna wymiana. W każdym razie jest to scenariusz możliwy do zrealizowania ale mocno zależny od czynników zewnętrznych. Już podczas trade deadline, na stole leżał tajemniczy deal dzięki któremu do Bostonu miała trafić gwiazda. Ruch został cofnięty w ostatniej chwili.
Druga opcja, to spokojne przystąpienie do Draftu i obserwacja wyborów Sixers oraz Lakers. Jest bardzo mało prawdopodobne, niemalże niemożliwe, że Simmons lub Ingram będą dostępni z “trójką”, ale istnieje cień szansy. Być może Filadelfia będzie chciała wybrać gracza obwodowego mając już trzech wysokich w osobach Noela, Okafora i wracającego do zdrowia Embiida. Ponadto, skrzydłowy LSU rzekomo nie chce trafić do Sixers więc do dnia Draftu może się tu jeszcze coś wydarzyć. Lakers z kolei mogą zakochać się w talencie Buddy’ego Hielda czy potencjale Dragana Bendera. To oczywiście mało prawdopodobne warianty, tym bardziej że Izraelczyk nie odbędzie nawet workoutu w Kalifornii. Jestem jednak przekonany, że jeśli Ainge nie znajdzie satysfakcjonującej go wymiany, będzie chciał oddać swój trzeci pick oraz coś jeszcze za możliwość wyboru w Top 2. W noc Draftu dzieją się rzeczy niesamowite, więc GM Celtics musi pozostać czujny.
Trzecia opcja jest najprostsza i najbardziej prawdopodobna, choć wcale nie oczywista. Celtics powinni wykorzystać swój wybór na Buddy’ego Hielda. Jeżeli poza pierwszą dwójką w tym Drafcie, jest gracz o którym już dziś możemy powiedzieć, że ma przebłyski bycia prawdziwym superstarem, to jest nim obrońca Oklahomy. Hield to oczywiście ryzyko, jak każdy wybór. W swoim ostatnim meczu na akademickich parkietach zawiódł. Jego zespół w fatalnym stylu odpadł w Final Four z uniwersytetem Villanova, przegrywając różnicą 44 punktów  co było najgorszym wynikiem w historii półfinałów NCAA. On sam zdobył 9 punktów trafiając zza łuku tylko raz na 8 prób. Dołożył do tego 4 straty kończąc spotkanie ze skutecznością 4/12. Tydzień wcześniej był bogiem koszykówki. W spotkaniu z Oregonem odpoczywał tylko jedną minutę, zdobył 37 punktów i trafił 8 trójek. Wtedy pojawiły się porównania do Stepha Curry’ego. Trafiał całkowicie absurdalne rzuty z taką łatwością jak robi to lider Golden State Warriors.
W ostatnich dwóch sezonach Hield otrzymał nagrodę Big 12 Player of The Year, ale gdy przychodził do ligi akademickiej, ciężko było go znaleźć w zestawieniu pięćdziesięciu najlepszych graczy. Trener Oklahomy Lon Kruger twierdzi, że postęp jakiego dokonał obrońca nie byłby możliwy gdyby nie jego etyka pracy i odrzucenie wszelkich dróg na skróty. Hield już w poprzednim sezonie planował przystąpić do Draftu, lecz ostatecznie postanowił pozostać w college’u na ostatni rok. W tym czasie zdobył całą masę nagród, w tym John R. Wooden Award za najlepszego gracza ostatniego sezonu ze średnimi na poziomie 25 punktów, 5,7 zbiórki oraz 2 asystami w każdym meczu przy największej ilości celnych trójek w kraju. Oddał 147 celnych rzutów trzypunktowych co było najlepszym wynikiem od 2008 roku kiedy... Steph Curry trafił zza łuku 162 razy. Urodzony na Bahamach obrońca oddaje rzuty niezwykle szybko z odległości która jest standardem w NBA. Ponadto stanowi także zagrożenie z piłką po koźle. Pomimo tego, że po przejściu na profesjonalizm nie będzie wysoką dwójką, jego praca nóg, rzuty z odchylenia i umiejętność kończeni akcji w ostatnich sekundach mogą być pożądane przez współczesnych trenerów. Hield dodał do swojego arsenału zagrań zmiany prędkości i kierunków kozłowania, skuteczność po pick’n’rollach oraz coraz lepsze kończenie akcji w pomalowanym, także w izolacjach.
Największa wątpliwość w przypadku obwodowego Oklahomy, dotyczy jego umiejętności rozgrywania. Być może nie będzie otrzymywał takich zadań, lecz już dziś wiadomo, że nie jest graczem w typie Evana Turnera i na obecnym etapie nie poprowadzi gry swojego zespołu. W pierwszych latach kariery, Hield uchodził za słabego obrońcę, poprawił tę opinię w ostatnich sezonach, lecz scouci NBA wciąż zastanawiają się czy będzie w stanie kryć dwójki rywali. Mam wrażenie, że w erze small ballu jego wzrost nie będzie stanowił problemu w tym aspekcie, tym bardziej, że zasięg ramion zawodnika jest naprawdę imponujący (ponad 207 cm). Ponadto, współczesna NBA coraz częściej zastępuje klasyczne dwójki zawodnikami o wzroście rozgrywających. Jego warunki fizyczne mówią o nim combo guard, lecz styl gry pozycjonuje go tylko i wyłącznie jako rzucającego obrońcę. Wciąż musi poprawić kozioł i rozszerzyć arsenał zagrań ofensywnych.
Największym problemem Celtics w kontekście wyboru Hielda może być potencjalne zastopowanie rozwoju pozostałych obwodowych grających w Bostonie. Poza tercetem Thomas-Bradley-Smart, C’s mają jeszcze obiecujących Roziera i Huntera. Każdy z tych zawodników jest wartościowy, lecz któryś musiałby odejść aby uchronić zespół przed log jamem na pozycjach obwodowych. Jeśli Ainge poważnie myśli o budowaniu contendera i tak nie uniknie wymian. 24-letni Buddy Hield ze swoim doświadczeniem jest jednym z najbardziej gotowych na NBA graczy tego Draftu, który z marszu może wejść do rotacji Stevensa. Moim zdaniem, ze swoimi przebłyskami geniuszu ma szansę rozwinąć się na superstara. Amerykanie nazywają taką sytuację “low risk high reward”. W Drafcie, który potencjalnie ma tylko dwie gwiazdy, trzecia jest na wyciągnięcie ręki, trzeba ją tylko dostrzec wcześniej niż inni.
Jeśli 23 czerwca wybór numer 3 wciąż będzie należał do Celtics, Danny Ainge nie powinien się wahać. Swoją drogą, myślę że żaden inny dostępny w tym Drafcie zawodnik nie będzie miał tak dużej wartości transferowej jak właśnie Hield. Jeśli nie względy czysto koszykarskie, to wartość rynkowa powinna być decydującym argumentem dla menadżera Bostonu.
0 notes
bigmoneyball · 8 years
Text
Miesiąc do końca sezonu regularnego. Co słychać u Celtics?
Po przerwie na Weekned Gwiazd Celtics pozostali tą samą drużyna. Wprawdzie z zespołu odszedł David Lee, który od dłuższego czasu znajdował się poza rotacją, ale ekipa z Nowej Anglii zachowała swój charakter konsekwentnie budowany od startu sezonu. 
Danny Ainge miał możliwości. Miał całą masę opcji a nawet tajemniczy blockbuster trade na stole, z którego w ostatniej chwili wycofała się jedna z drużyn. Dziennikarze spekulują, że w wymianie mógł uczestniczyć Jahil Okafor niezadowolony z gry dla Filadelfii lub filar Chicago Jimmy Butler. Podobno do Bostonu był przymierzany sam król Nowego Jorku w osobie Carmelo Anthony’ego, który jednak nie zdecydował się na rezygnację z klauzuli no-trade zapisanej w swoim kontrakcie. I bardzo dobrze dla Celtics. W każdym miejscu na świecie, o każdej porze dnia i nocy wolałbym mieć w swojej drużynie Jae Crowdera niż rozkapryszonego wychowanka Syracuse, grającego tylko po jednej stronie boiska. Cieszę się, że Danny Ainge zachował zimną krew i nie nacisnął na spust. Współcześni Celtics to jeden z najbardziej fascynujących zespołów jakie widziałem, który z pewnością zasłużył na to aby zakończyć sezon w takim kształcie. Isaiah Thomas powiedział w jednym z wywiadów, że każdy gość znajdujący się w tej drużynie miał moment w swojej karierze gdy był niedoceniany, to daje im dodatkową motywację. To prawda. Przecież gwiazdor Ohio State wybrany z 2 numerem w Drafcie zniknął na końcu ławki podczas swojej gry dla Pacers i dopiero w opiekuńczych ramionach Brada Stevensa odnalazł swoją ścieżkę. Nawet grający w McDonald’s All American Game Avery Bradley typowany do Top 5 Draftu spadł do drugiej dziesiątki, by pierwszy sezon przesiedzieć na ławce u Doca Riversa. Podobną historię ma niemal każdy zawodnik grający w Bostonie.
Na miesiąc przed zakończeniem sezonu regularnego Celtics są w szczytowej formie. Tej drużynie wciąż zdarzają się potknięcia, takie jak porażka z Cavs piątego marca, w której Bostończycy stracili 18-punktową przewagę z pierwszej połowy. Po spotkaniu w Q Arena, C’s wrócili do TD Garden, gdzie zwycięstwo nad Memphis było 14 wygraną z rzędu na własnej hali. To najdłuższa taka seria od sezonu 1990/91. Pod koniec trzeciej kwarty, wizytujący w Bostonie Tony Allen miał swój moment. Po przechwycie piłki od Sullingera, próbującego w swoim stylu wykonać footbolowe podanie, spojrzał na doskonale sobie znaną bostońską publikę i wykrzyczał: “You know what i do”. Memphis Grizzlies pomimo plagi kontuzji są bardzo grit & grind i grają niezwykle twardą koszykówkę jak przystało na prawdziwych bad boysów.
Zwycięski streak Celtów zakończyli Houston Rockets. To nie był najlepszy mecz do oglądania. Celtics dostali 30 punktów od Isaiah Thomasa i 24 od środkowego z Ohio State, ale także 10 minut efektywnej gry i dobrej obrony Terry’ego Roziera z 3 punktami, 3 asystami i 7 zbiórkami na koncie. Brad Stevens z powodzeniem zastosował też najbardziej nietypowy lineup jaki kiedykolwiek widziałem. To był ultra super small ball. Na parkiecie jednocześnie grali Isaiah Thomas, Terry Rozier, Avery Bradley, Marcus Smart i Jared Sullinger. Drugoroczniak z Oklahoma State występował w tym ustawieniu na pozycji... silnego skrzydłowego (sic!). Pamiętam pierwszy sezon Celtics pod wodzą Stevensa. Po latach patrzenia na tradycyjną i poukładaną rotację Doca Riversa, nie byłem zachwycony tym, jak rookie coach dość swobodnie podchodzi do tego na jakich pozycjach grają jego zawodnicy. Już wtedy Stevens wprowadzał do swojej drużyny niekonwencjonalną, nowoczesną koszykówkę, która dziś jest mniej hermetyczna i bardziej otwarta na eksperymenty.
Od wielu lat obserwuję Danny’ego Ainge’a i doskonale wiem, że jest managerem, który zawsze chce mieć pełny roster. Byłem pewien, że miejsce Davida Lee zastąpi jakiś zawodnik. Gdy nie udaje się podpisać nikogo sprawdzonego Ainge zawsze sięga po graczy spoza ligi. Skrzydłowy Coty Clarke podczas swojej gry dla Maine Red Claws notował 16 punktów, 7,5 zbiórki oraz 2,5 asysty przy skuteczności 51% z gry. Prawdopodobnie absolwent Arkansas nie dostanie wielu szans na wyjście na parkiet, lecz jest przynajmniej minimalnym zabezpieczeniem drużyny na wypadek kontuzji. Podobna sytuacja miała miejsce na miesiąc przed końcem sezonu 2009/10, kiedy do Bostonu dołączyli Tony Gaffney i Olivier Lafayette. Celtics grali w NBA Finals z Lakers a zawodnicy pozyskani z D-Legue pojawili się na parkiecie tylko w jednym meczu przed Playoffami.
Zwycięstwo nad Miami Heat 27 lutego, było setną wygraną w karierze Brada Stevensa.
0 notes
bigmoneyball · 8 years
Text
Szaleństwo w Toruniu. McKenith odwróciła losy meczu.
Koszykówka kobiet jest emocjonująca w sposób podobny do NBA - cechuje ją duża nieprzewidywalność. W polskiej ekstraklasie dzieją się rzeczy, które niezwykle rzadko mają miejsce na profesjonalnych parkietach. Przykład? 16 stycznia koszykarki Energi Toruń kończyły pierwszą kwartę z MKS Polkowice prowadząc 24:0. Obie drużyny po raz pierwszy w tym sezonie zmierzyły się w drugiej kolejce Tauron Basket Ligi. Te spotkanie również obfitowało w niecodzienne wydarzenia.
Warto zaznaczyć, że zarówno zespół Energi jak i drużyna MKSu znajdują się na szczycie tabeli polskiej ekstraklasy, gdzie pierwsze cztery ekipy dzieli naprawdę niewiele. Torunianki przystępowały do wrześniowego spotkania z dużymi ambicjami, jako brązowe medalistki z poprzedniego sezonu. Polkowiczanki natomiast straciły tytularnego sponsora, firmę CCC która była związana z klubem od 2004 roku. Traf chciał, że prezes postanowił zrezygnować z koszykówki i swoje pieniądze ulokował w kolarstwie. W ten sposób, drużyna z Polkowic walcząca również o szczyt tabeli, rozpoczęła sezon wspierana jedynie przez dotację z gminy liczącej niespełna 23 tysiące mieszkańców.
Pierwsza kwarta to absolutna dominacja Katarzynek, które spotkanie rozpoczęły ogromnym runem 26:4. Na 2,5 minuty do końca pierwszej części gry, wydawało się że właściwie jest już po meczu. Wtedy oblicze spotkania zmieniła wprowadzona na parkiet Nadirah McKenith. Polkowice dostały to, czego brakowało im od początku meczu, ataki w pomalowanym i pewny rzut z półdystansu. Na 3 minuty przed końcem drugiej kwarty Amerykanka akcją coast to coast doprowadziła do zmniejszenia przewagi rywalek do 10 punktów. Później punkty zdobyła Stankiewicz a w następnym posiadaniu McKenith po przechwycie i kontrze powędrowała na linię rzutów wolnych. Kolejna akcja to trójka Roksany Schmidt. Na dwie i pół minuty do końca pierwszej połowy Nicole Michael trafieniem spod kosza doprowadziła do pierwszego prowadzenia MKSu 31-30. Zimną krew przy rzucie z dystansu zachowała Angelika Stankiewicz, która uspokoiła grę na minutę przed końcem.
W pierwszych dwóch kwartach Polkowiczanki trafiły 62,5% swoich rzutów za trzy deklasując w tym aspekcie rzucające z 20% skutecznością Katarzynki. W odrabianiu strat przez MKS kluczowe były punkty zdobywane z kontry oraz świetna gra w transition. Grą po profesorsku kierowała urodzona w New Jersey 25-letnia McKenith, która spotkanie zakończyła z 16 punktami przy 50% skuteczności. W drugiej kwarcie Torunianki całkowicie zatrzymały się w ataku. - Przespałyśmy tą część meczu, a Polkowice wyszły na prowadzenie, którego już nie oddały do końca. Na pewno trzeba usiąść i przeanalizować wideo z tego spotkania, a potem wyciągnąć z niego wnioski, żeby już nigdy nie dopuścić do takiej sytuacji. Tak szybko jak wypracowałyśmy sobie przewagę, tak szybko pozwoliłyśmy rywalkom wrócić do gry -  ocenia Magdalena Skorek, jedna z kluczowych zawodniczek Energi.
Pod koniec trzeciej kwarty Miljana Bojović rzutem po przechwycie doprowadziła do dziesięciopunktowego prowadzenia Polkowic. W następnym posiadaniu z półdystansu trafiła pozostawiona bez krycia Agnieszka Majewska. To co stało się z obroną Torunianek jest nieprawdopodobne. Właściwie takie rzeczy nie zdarzają się na profesjonalnym poziomie.
Koszykarki Energi w pewnym momencie obudziły się z oszołomienia i postanowiły wrócić do gry. W połowie czwartej kwarty Magdalena Skorek trafiła z dystansu. W następnej akcji przechwyciła piłkę od Nikki Green i zdobyła punkty z kontry. Katarzynki zmniejszyły straty do 4 punktów. Mecz do lodówki odłożył celny jumper McKenith i punkty dostającej się na linię Nicole Michael.
Energa Toruń - MKS Polkowice 67:75 (23.09.2015)
0 notes
bigmoneyball · 8 years
Text
Spokój
Cztery sekundy pozostały do końca spotkania w Quicken Loans Arena. Cavs prowadzą dwoma punktami. Piłkę dla Celtics wznawia Jae Crowder. Skrzydłowy szuka wzrokiem swojego rozgrywającego i możliwości dobrego podania. Bradley stawia zasłonę dla Thomasa biegnącego na skraj łuku wyznaczającego granicę rzutu za trzy. Filigranowy All-Star dostaje piłkę. Robi jeden kozioł, po czym znajduje ustawiającego się za linią wychowanka Texas Longhorns. Bradley dostaje szybką zasłonę od Sullingera, który błyskawicznie roluje w stronę kosza. AB szuka przestrzeni, jeszcze raz odbija piłkę, po czym rzuca z dystansu tuż przed broniącym go Imanem Shumpertem. Bang. W Q Arena wybucha euforia. Takie momenty spajają drużynę i tworzą jej charakter.
To pierwszy game winner w karierze obrońcy wybranego z 19 numerem w Drafcie sześć lat temu. Gdy przychodził do Bostonu wielu w niego nie wierzyło. Ci pozostali oglądali jego spotkania rozegrane w college’u i doskonale wiedzieli, że introwertyczny rookie ma świetnie ułożony rzut i dobrą technikę, a to czy zacznie trafiać, jest tylko i wyłącznie kwestią jego psychiki. Danny Ainge i Doc Rivers podjęli bardzo dobrą decyzję przesuwając Bradleya na pozycję numer dwa, co przy jego wzroście nie było wcale oczywiste. Już od początku kariery wychowanek Longhorns prezentował duży talent defensywny stając się elitarnym obrońcą na piłce. W ofensywie, do półdystansu i ścięć wzdłuż linii końcowej dołożył pewny rzut za trzy punkty co pozwoliło mu przeistoczyć się w two-way playera. Dziś jest jednym z najbardziej zrównoważonych zawodników pod względem obrony i ataku na swojej pozycji.
W Super Sunday, gdy wszyscy Amerykanie oczekiwali na Super Bowl, do Bostonu przyjechał Rajon Rondo. Celtics rzucili Kings 46 punktów w pierwszej kwarcie wyrównując rekord Warriors z tego sezonu. Gracze Sacramento próbowali jeszcze wrócić do gry. Wprawdzie Bostończycy roztrwonili 20-punktową przewagę, lecz zamknęli spotkanie na półtorej minuty przed końcem. Nawet gdy DeMarcus Cousins dwoma trójkami z rzędu zmniejszył stratę swojej drużyny do 5 punktów, wynik i tak wydawał się przesądzony. Celtics po prostu nie mogli tego przegrać, nie po game winnerze w Cleveland.
Niespodziewanie wysoka lokata w tabeli Wschodu uruchomiła lawinę spekulacji na temat potencjalnych ruchów kadrowych z udziałem Bostonu. Danny Ainge ma długą historię wymian przed trade dealine. Właśnie w tym okresie rok temu Celtics pozyskali Crowdera, Thomasa i Jerebko. W lutym 2010 roku odbyła się pamiętna wymiana z udziałem Kendricka Perkinsa, która doprowadziła do  kompletnego rozbicia dobrze funkcjonującej drużyny. Boston przyjął smutny wyraz twarzy Nenada Krstica i obojętne spojrzenie Jeffa Greena. Danny Ainge znany jest z tego, że zawsze szuka okazji i zawsze wykonuje telefony do innych managerów. W swojej pracy jest ryzykantem ze skłonnościami do hazardu. Dziś znajduje się w komfortowej sytuacji. Mając całą masę assetów i pokaźną ilość wyborów w Drafcie, może spokojnie czekać na okazję, lub zwyczajnie nie robić nic.
Brad Stevens oparł swoją drużynę na kolektywności. To typowa chemistry team przestrzegająca reguł nowoczesnej koszykówki. Braki talentu Celtics nadrabiają fizycznością. Ten zespół w obecnym kształcie jest zwyczajnie zbyt dobry aby wykonywać większe ruchy kadrowe. Ryzyko obciążające potencjalne trejdy, jest niewspółmierne do możliwych korzyści.
Celtics łączeni są z Dwightem Howardem i Alem Horfordem który miałby przyjść do Massatchuessets w pakiecie z Jeffem Teague’iem lub Kylem Korverem. Nie do końca wiadomo, jacy gracze mieliby zostać wysłani w drugą stronę. Adrian Wojnarowski studzi nastroje twierdząc, że wokół drużyny Brada Stevensa jest wyjątkowo cicho a spekulacje w dużej mierze są wynikiem plotek na Twitterze. Jeśli Woj się nie myli, cały Boston może odetchnąć z ulgą. Jakakolwiek wymiana przed Playoffami mogłaby zachwiać charakterem tej drużyny, wspólnie kształtowanym przez wszystkich graczy.
Dwight Howard opuścił już swój prime. Z najlepszych lat pozostał mu uśmiech na twarzy oraz powracające kontuzje pleców. Al Horford byłby świetnym fitem, gdyby w tej ekipie znajdowała się już jakaś supergwiazda. Oddawanie współczesnych Celtics w ręce 30-letniego centra, który na obecnym poziomie pogra jeszcze dwa lub najwyżej trzy lata, byłoby ruchem niezwykle krótkowzrocznym. Przyjście Teague’a z pewnością nie zachwyciłoby świeżo upieczonego All-Stara Thomasa, ograniczyłoby też minuty dobrze rozwijającego się Smarta. Ponadto rozgrywający Atlanta Hawks nie stanowi żadnej wartości dodanej w stosunku do obecnego składu. Korver to 34-letni weteran, który zabierałby czas gry Bradleya a jego przydatność dla drużyny NBA z każdym rokiem będzie coraz mniejsza. Oddawanie młodych talentów lub wyborów w Drafcie za graczy tego formatu byłoby błędem. W krótkiej perspektywie Celtics wydawaliby się silniejsi (nie wiadomo jak byłoby w rzeczywistości) ale w perspektywie dwóch sezonów, znów mogliby cofnąć się do fazy gruntownej przebudowy. 
Ainge jest w dobrej sytuacji - trzyma w ręku piłeczkę z napisem Nets. Trzecia najgorsza drużyna ligi przegrywa dla Bostonu. Celtics mają realną szansę na wybranie zawodnika w Top 3 Draftu w 2016 roku. Już dziś można wymienić ten wybór, ale miałoby to sens tylko w przypadku pozyskania prawdziwego game changera, np. DeMarcusa Cousinsa. W innym wypadku Celtics powinni użyć picku Nets i zobaczyć jak zareaguje liga. Jeśli nie pojawi się żadna atrakcyjna możliwość, Brad Stevens otrzyma potencjalnego przyszłego All-Stara. Ten gracz może zostać franchise playerem lub... nie spełnić pokładanych w nim nadziei. Ale to już temat na zupełnie inny tekst. 
1 note · View note
bigmoneyball · 8 years
Text
Jayhawks grali z Bruins na Hawajach. Czy Perry Ellis trafi do NBA?
Na hawajskiej wyspie Maui leży miejscowość Lahaina licząca niespełna 12 tysięcy mieszkańców. Nieprzerwanie od 1984 roku, na początku każdego sezonu ligi akademickiej rozgrywany jest tam turniej, który w czasie rozgrywek przyciąga ok. 4 tysięcy ludzi dla których koszykówka jest pasją. Jak mówią wyliczenia ekonomistów, Maui Invitational Tournament tylko przez jedenaście pierwszych lat swojego istnienia wygenerował ponad 110 milionów dolarów dla gospodarki całej wyspy. Maui leży prawie 6 tysięcy kilometrów na zachód od Kansas. W listopadzie 2015 roku zawodnicy tamtejszego uniwersytetu pokonali ten dystans aby w półfinale turnieju zmierzyć się z UCLA Bruins.
Dell Curry, Penny Hardaway, Raymond Felton, Darren Collison, Ty Lawson czy Stanley Johnson to nazwiska graczy którzy zapisali się w historii turnieju zdobywając statuetkę MVP. Chęć dołączenia do tego grona, z pewnością miały dwa talenty Kansas Jayhawks, które w mockach typowane są na początek drugiej rundy tegorocznego Draftu - Perry Ellis i Wayne Selden. Pomimo tego, że w drużynie Billa Selfa nie ma już ani Joela Embiida ani Kelly’ego Oubre, Jayhawks wciąż pozostają topową drużyną w całej NCAA. Blue Ribbon Basketball Yearbook, przed sezonem sklasyfikował Kansas na 5 miejscu w swoim power rankingu.
Kibice UCLA prawdopodobnie nie rozpoczynali tego sezonu z wielkimi nadziejami. Do NBA w ostatnich latach trafili Shabazz Muhammad, Zach LaVine i Kyle Anderson a na horyzoncie nie widać gracza choćby pokroju Kevina Love’a. O sile Bruins stanowi dziś dość ciekawie dobrany duet podkoszowych, w którego skład wchodzi typowy biały 7-footer Thomas Welsh oraz ociężały Tony Parker. Grą dyryguje syn trenera Bryce Alford ze średnimi na poziomie 15 punktów, 3 zbiórek i 5 asyst co mecz. Być może z perspektywy końca sezonu, największym sukcesem Bruins będzie ufundowanie przez Russella Westbrooka parkietu dla swojej alma mater. Nie da się jednak ukryć, że gracze UCLA stawiają sobie ambitne cele a w Maui Invitational walczyli o wielki finał. 
Mecz rozpoczął się szybkim 6-0 dla Kansas. Najpierw z dystansu trafił Devonte’ Graham a w następnej akcji Frank Mason III po udanym przechwycie zdobył punkty lay upem oraz celnym rzutem po faulu. W pierwszej połowie Bruins nie mieli żadnej odpowiedzi na penetracje Jayhawks i ich świetną grę w transition, którą uruchamiały szybkie ręce i nogi obwodowych. Superstrzelec Wayne Selden trafił 4 ze swoich 5 prób za trzy, jedną z nich był typowy dla współczesnej koszykówki pull-up jumper po zatrzymaniu się przed linią w kontrze. Widać, że Bill Self jest na czasie z trendami panującymi w NBA, jego gracze przechodzili na small ball, byli agresywni w transition offense i oddali aż 23 rzuty zza łuku, kończąc spotkanie z 43,5% skutecznością w tej kategorii.
- Perry potrzebuje wolności na parkiecie by mógł poruszać się wszędzie (...), w tym roku będzie grał zarówno pod koszem jak i na blocku. Bardzo poprawił swój zasięg rzutu, kozioł i podania. Widzę w nim kogoś pokroju Georgesa Nianga, który póki co jest najbardziej wszechstronnym graczem w lidze, ale Perry jest w stanie grać dla nas w każdym aspekcie tak dobrze jak Niang dla Iowa State. - tak przed sezonem o Perrym Ellisie mówił jego trener Bill Self. Prospect z Kansas, na wyspie Maui potwierdził, że jest w stanie grać na miarę oczekiwań. To rzeczywiście niezwykle wszechstronny zawodnik, z ogromnym talentem ofensywnym. Rzuca za trzy, dysponuje dużym wyskokiem i atletyzmem, gra pod koszem, w mid-range i w post up. W ataku wygląda na zawodnika kompletnego. Pierwszą część półfinału z Bruins opuszczał z 18 punktami na koncie. Spotkanie zakończył z najwyższym dorobkiem punktowym (24) przy świetnej skuteczności oraz 6 zbiórkami.
Jayhawks rozstrzelali UCLA uzyskując na koniec pierwszej połowy przewagę 26 punktów. Bruins ze swoim talentem nie mieli najmniejszych szans by dogonić rywali, nawet pomimo usilnych prób Isaaca Hamiltona zakończonych udanymi penetracjami. Ostatecznie obrońca zespołu z Kalifornii schodził z parkietu z dorobkiem 19 oczek. W drugiej połowie dużo aktywniejszy był także Tony Parker, który przez całe spotkanie sprawiał wrażenie dość ospałego, jednak pomimo swojej masywności kilka razy popisał się dynamiką w akcjach ofensywnych. Mierzący 7 stóp Thomas Welsh był łatwo ogrywany w post up i trudno się oprzeć wrażeniu, że jest typowym białym centrem jakich w NCAA wielu. Ich największymi atutami, niezmiennie od lat są wzrost i nienaganna technika rzutu. Bruins dostali 15 minut i 8 punktów od Prince’a Ali, 19-letniego freshmana.
Jayhawks wygrali te spotkanie, po czym w finale pokonali uniwersytet Vanerbilt. Do grona najbardziej wartościowych graczy Maui Ivitational Tournament dołączył Frank Mason III a także Wayne Selden Jr., który ma szanse aby w tym roku zostać wybranym w drugiej rundzie Draftu przez drużynę NBA. Na to samo liczy Perry Ellis, jeden z najbardziej wszechstronnych ofensywnie skrzydłowych w lidze akademickiej, który swoim skillsetem idealnie wpisuje się w założenia współczesnych schematów ofensywnych. Obaj swój wyścig po marzenia rozpoczęli zwycięskim turniejem na wyspie Maui na Hawajach. Aloha!
Kansas Jayhawks - UCLA Bruins 92:73 (24.11.2015)
1 note · View note
bigmoneyball · 8 years
Text
Ciężki thriller w Tennessee
Nowy Rok nie zaczął się najlepiej dla graczy z Nowej Anglii. W pierwszych siedmiu meczach Celtics wywalczyli tylko jedno zwycięstwo ze słabymi Brooklyn Nets. Był taki moment w którym nabrałem przekonania, że formuła tej drużyny powoli zaczyna się wyczerpywać. Ten moment to 120 straconych punktów w Madison Square Garden. Potem przyszedł mecz z Pacers i trzy przechwyty z rzędu w crunch timie, blow out z Suns, świetna końcówka w Waszyngtonie i pierwsze w karierze triple-double Marcusa Smarta. Celtics znów mogą wygrać z każdym a ja przypomniałem sobie, że przecież ten zespół definiują wzloty i upadki, heroiczne pojedynki i skandaliczne przegrane. Nie da się jednak ukryć, że Celtics mają za sobą jeden z największych kryzysów w tym sezonie, podczas którego rozegrali jedno z najbardziej dziwnych i szalonych spotkań jakie widziałem. Trudno o jakąkolwiek racjonalną analizę porażki z Memphis Grizzlies ale warto się jej przyjrzeć.
Pamiętam moment gdy kilka lat temu do zespołu Memphis dołączył Allen Iverson. W tym momencie widziałem już zalążek drużyny, która w kolejnych sezonach stała się jedną z najtwardszych ekip na mocnym Zachodzie. Oczywiście to nie były gwiazdor 76ers będzie stanowił o sile Grizzlies, ale młody Mike Conley czy niechciany w innych klubach Zach Randolph, który w stanie Tennessee na nowo odnajdzie miłość do koszykówki. W tamtym momencie nikt nie przypuszczał, że Marc Gasol stanie się jednym z najlepszych centrów w lidze, O.J. Mayo i Hasheem Thabeet nie spełnią pokładanych w nich nadziei, a o defensywnym charakterze drużyny będzie decydował grający wówczas w Bostonie Tony Allen.
Lubiłem grę Allena jeszcze w czasach gdy był zawodnikiem C’s. Wprawdzie miał spore ograniczenia ofensywne i raczej nie zdobywał punktów poza pomalowanym, ale jego instynkt do gry z kontry oraz nieustępliwość w obronie równoważyły braki w ataku. Doskonale pamiętam jego świetny sezon 2009/10 i znakomite Playoffy przeciwko Cleveland. To był trzeci mecz w serii. Przy wyniku 1-1 Celtics wrócili do Garden aby zdobyć przewagę parkietu. Rajon Rondo był wtedy wszędzie zaliczając statystyki zbliżone do triple-double, miał jednak mały problem z LeBronem Jamesem, który kilkakrotnie podczas całego sezonu bezpardonowo blokował rozgrywającego wykonującego łatwy lay up. Na YouTube pojawiały się kompilacje bliźniaczych akcji w których LeBron potężnym chase down block’iem wbija Rajona w podłogę. Rondo z pewnością miał te wszystkie akcje w pamięci. Do podobnej sytuacji doszło w trzecim meczu Półfinałów Konferencji Wschodniej. Obrońca Kentucky uruchomił szybki atak, instynktownie pobiegł za nim Tony Allen, który uwielbiał transition. Rajon doskonale wiedział, że goniący go James będzie chciał skończyć tę akcję dokładnie tak samo jak w kilku poprzednich przypadkach. Wyskoczył do kosza i widząc lecącego w powietrzu Jamesa podał piłkę za plecami do nadbiegającego TA’a. Allen zdobył punkty dunkiem a Celtics wygrali tę serię 4-2. To jedna z moich ulubionych akcji.
W FedExForum, Tony Allen już w koszulce Grizzlies rozpoczął mecz przeciwko swojej byłej drużynie celnym rzutem z dystansu (sic!). Później Celtics zrobili run 19-1 ale to Memphis byli lepsi w transition. Marcus Smart spudłował 2 ze swoich 3 prób za trzy po czym postanowił skupić się głównie na obronie i hustle plays. Dość niespodziewanie, w pierwszej połowie Celtics zdobyli 25 punktów z pomalowanego. Gdy w trzeciej kwarcie spotkania Avery Bradley po przechwycie zakończył akcję coast to coast, Boston był już +20. Na tym etapie, utrata tak znaczącej przewagi zdarza się niezwykle rzadko. Celtics są jednak nieprzewidywalnym zespołem, który stać dosłownie na wszystko. 
Drużyny z Bostonu i Memphis przystępowały do tego meczu w roli liderów ligi w wymuszaniu strat. Ponadto, goście byli na trzecim miejscu w ilości oddanych rzutów za trzy punkty. Pod tym względem Grizzlies grają dość oldskulową koszykówkę. Swój atak opierają głównie na Z-Bo i Marcu, którzy walczą w pomalowanym, nie rozciągając pola gry. Przez pierwszą połowę starcia z C’s obaj nie byli zbytnio eksploatowani. Tony Allen grał dobry defense a Jeff Green rozgrywał typowy mecz Jeffa Greena, który myślami jest już w domu z żoną przed telewizorem.
W połowie trzeciej kwarty dzięki agresywnej grze na tablicach, Grizzlies zmniejszyli straty do 10 punktów. Następnie, po ofensywnej zbiórce Allena, punkty zdobył zawsze aktywny w pomalowanym Randolph. W następnym posiadaniu po sprincie przez cały parkiet, akcją 2+1 popisał się Mario Chalmers. W ten sposób na 4:42 do końca kwarty, przewaga Celtów wynosiła już tylko 5 punktów.
W ostatniej części spotkania Marc Gasol był go to guy’em swojej drużyny ogrywając Johnsona w post up. Akcją 2+1 doprowadził do prowadzenia Grizzlies. Celtics chcieli wrócić. Isaiah Thomas trafił nawet trójkę na remis, ale zrobił to o 1,5 sekundy za późno. 
Boston miał aż 17 przechwytów w tym spotkaniu z których 9 było wspólną zasługą Crowdera i Smarta. Thomas zdobył 35 punktów i rozdał 8 asyst ale jego drużyna została upokorzona w grze na tablicach różnicą 19 zbiórek. 
W Memphis nie poddają się trendom panującym w NBA. Ich wysocy nie rozciągają gry, nie mają w drużynie kilku swingmanów zawsze gotowych do rzutu z dystansu a ich playmakerzy nie zwiększają tempa. Stawiają za to na twardą obronę i sprawdzone postin’& toastin’. Powrót z -20 punktów z Celtics pokazuje, że w lidze nie ma jednego skutecznego sposobu na wygrywanie. To też duży plus dla całej NBA, im więcej filozofii budowania drużyny, tym koszykówka jest ciekawsza.
Boston Celtics @ Memphis Grizzlies 98:101 (10.01.2016)
0 notes
bigmoneyball · 8 years
Text
Słowo klucz: konsekwencja
Od wieczoru w którym Celtics rozegrali dwie dogrywki z mistrzami NBA minęło trochę czasu. W ciągu dwóch tygodni chłopcy Stevensa pokazali swoim kibicom za co można ich kochać i jakiego pułapu nie są w stanie przeskoczyć. Cztery zwycięstwa z rzędu poprzedzone trzema porażkami idealnie wpisują się w sezon Bostonu, który można porównać do rollercoastera gnającego z szaleńczą prędkością. Drużyna z Nowej Anglii rozegrała już 31 meczów, mierząc się z każdym zespołem z Konferencji Wschodniej. To dość miarodajna próba po której widać, że C’s będą walczyć o Palyoffy a gdy zajdzie taka potrzeba będą drapać i gryźć. Już teraz wiadomo, że najtrudniejszymi matchup’ami dla Celtics w ewentualnej pierwszej rundzie będą Pacers i Cavs. Wiemy, że ten team ma charakter i walczy w obronie do upadłego. Każdy obserwator widzi pewne braki talentu. Każdy kibic docenia kolektywną postawę i dobrą chemię. Tabela i wyniki wyraźnie pokazują, że Boston miewa zrywy i wpada w dołki. Po obejrzeniu tych 31 meczów przychodzi mi do głowy jeszcze jedno określenie, którego nie spodziewałem się użyć w kontekście tego zespołu A.D. 2015. Te określenie to: konsekwencja. A konkretnie, powolny ale konsekwentny rozwój drużyny.
Na naszych oczach Celtics kształtują swoją defensywną mentalność, wprowadzając nowe ubuntu. I choć dziś nikt nie używa tego terminu, to mam wrażenie, że współczesny Boston jest godnym spadkobiercą filozofii wprowadzonej kilka lat temu przez Big 3. Na naszych oczach Avery Bradley staje się zabójczym strzelcem, który ma jedne z najlepszych pierwszych kwart w lidze. Na naszych oczach Kelly Olynyk rozwija swoje talenty ofensywne stając się jednym z najbardziej niekonwencjonalnych 7-footerów grających w koszykówkę w NBA. Na naszych oczach Jared Sullinger staje się coraz lepszym zbierającym zamykając usta krytykom, do których sam zaliczałem się w offseason. I wreszcie, na naszych oczach, w Celtics pojawia się niski skrzydłowy, którzy może być starterem w tej drużynie przez wiele kolejnych lat. Ten tekst równie dobrze mógłby być listem miłosnym do Jae Crowdera.
Wychowanek Marquette jest atletycznym freak’iem przeniesionym wprost z boiska do futbolu. Fantastycznie czuje się w transition, dużo biega i staje się kluczowym obrońcą na najlepsze trójki rywali. Grozi rzutem za trzy i w mid range, zalicza prawie 2 przechwyty co mecz i jest energizerem, który godnie przejął emocjonalne dziedzictwo KG. Być może Crowder nigdy nie będzie Kawhi Leonardem C’s, ale z pewnością może stać się Andre Igoudalą, który co wieczór gra z pełnym zaangażowaniem. W jego spojrzeniu widzę jakiś dziki, zwierzęcy pierwiastek, który nie pozwala mu odpuścić żadnego posiadania.
Wszystkie kamery patrzyły na Jae Crowdera, tego wieczoru gdy do TD Garden przyjechał LeBron James. Jeśli Celtics mogą mieć jakąkolwiek defensywną odpowiedź na tego który nazywa się Wybrańcem, to może być nią tylko dynamiczny skrzydłowy grający z numerem 99.
LBJ zdobył 24 punkty przy 20 rzutach ale Crowder zawsze był przy nim i prawdopodobnie jest jedynym powodem, dla którego skrzydłowy Cavs zdecydowanie zaniżył swoją średnią punktową zdobywaną przeciwko Celtics. Nie wykonał na Jamesie tak dobrej pracy jak kilkanaście dni później na Carmelo Anthonym, ale pokazał, że może go bronić i zatrzymać go na tyle, na ile jest to możliwe. Starcia z LeBronem z pewnością będą jego osobistym wyzwaniem. 
Celtics bez kompleksów wygrali pierwszą połowę i przez dwie kwarty wyglądali jak czołowy przeciwnik Cavaliers do gry w wielkim finale. Obwodowi obrońcy zatrzymali graczy z Cleveland na 1/8 w rzutach trzypunktowych. Od początku spotkania, sędziowie pozwalali na twardą grę. Gdy w pierwszej kwarcie Matthew Dellavedova poskarżył się arbitrom, że jest popychany przez Jareda Sullingera, usłyszał odpowiedź: “po prostu schodź mu z drogi”. Niestety sędziowanie w tym meczu nie było konsekwentne. Podczas każdego występu Cavs przychodzi taki moment, w którym LeBron James bierze piłkę do ręki i niczym czołg naciera na kosz przeciwko pięciu zawodnikom ustawionym w defensywie. Widzieliśmy to pod koniec drugiej kwarty. Na zegarze widniały 2 minuty, a na parkiecie zameldował się LBJ. Skonsumował wszystkie posiadania swojej drużyny będąc nietykalnym przy próbach penetracji czy grania iso, w rezultacie każdy najmniejszy kontakt zamieniał na faul. 
Celtics odpowiedzieli jeszcze celnym step back jumperem Isaiah Thomasa z lewego łokcia, na 16 sekund do końca drugiej kwarty. Nad halą TD Garden, w tym tym momencie przeleciał duch Paula Pierce’a, który być może właśnie myślał o tych wszystkich latach spędzonych w Bostonie. 
Gospodarze mieli jeszcze jeden highlight. Na 44 sekundy przed końcem pierwszej części meczu Avery Bradley dostał podwójną zasłonę na high post, za co odwdzięczył się soczystym power dunkiem. Pierwsza połowa meczu była popisem drużynowej gry chłopców Stevensa. 
W trzeciej kwarcie Cavs zrobili run 12-0, Evan Turner podał piłkę prosto w trybuny, po czym Wyc Grousbeck pokręcił głową ze zrezygnowaniem. W tym czasie Cleveland rozgościli się w pomalowanym demolując Celtics 14-2 w punktach zdobytych w paint. Boston przez cały czas próbował wrócić, aż do połowy czwartej kwarty. Na zegarze widniało prawie 6 minut do końca spotkania, kiedy to Kevin Love celnym rzutem za trzy punkty odstawił mecz do zamrażalnika. Cavs prowadzili 84-72 a C’s już nigdy nie byli nawet blisko szans na wyrównanie. 
Celtom brakuje indywidualnych umiejętności ofensywnych, dzięki którym mogliby kończyć akcje z playbooka Brada Stevensa. Nie mają też nikogo, kto w ciężkim momencie weźmie piłkę do ręki i trafi kilka trudnych rzutów. Nie wystarczy im duch Paula Pierce’a, potrzebują jego ucieleśnienia.
Boston rozegrał jeszcze kilka ciekawych spotkań. Następnego dnia, w Detroit Kentavious Caldwell-Pope zdobył dla swojej drużyny 31 punktów i był przy tym fenomenalny po obu stronach parkietu. Isaiah Thomas wyrównał rekord kariery zdobywając 38 punktów ale to Pistons byli tego wieczoru lepszym zespołem wymuszając 18 strat i trafiając 52% swoich rzutów za trzy. 
Dzień przed Wigilią, w Charlotte miał miejsce pojedynek, który jeszcze kilka lat temu raczej nie mógłby mieć miejsca w NBA. To była walka dwóch białych strechujących 7-footerów - Kelly Olynyk vs Frank Kaminsky. Kanadyjczyk skończył spotkanie mając na koncie 20 punktów, 9 zbiórek i 3 przechwyty, Amerykanin uzbierał 23 punkty i 7 zbiórek. To był najlepszy występ w karierze Franka “The Tanka”, ale to goście z Bean Town byli górą w tym pojedynku. NBA jest dziś inną ligą niż jeszcze 5 lat temu.
W międzyczasie miejsce Jamesa Younga w rotacji zajął powracający do gry po lekkim urazie R.J. Hunter. Terry Rozier nie pojawił się na parkiecie od miesiąca ale wreszcie wykurował się Marcus Smart.
Mecz z Knicks, obrońca Oklahoma State rozpoczął z ławki i zdobył solidne 6 punktów w 13 minut. Drugoroczniak znów pokazał momenty swojej niesamowitej obrony i umiejętność antycypowania. Gdy Smart jest zdrowy, Celtics mają urodzaj opcji defensywnych. W tym momencie warto wrócić do Jae Crowdera, który zatrzymał Carmelo Anthony’ego na skuteczności 11/26, samemu zdobywając 18 punktów.
Celtics dojrzewają na oczach swoich kibiców. Rozwój ich gry jest dostosowany do możliwości każdego z graczy, jest spokojny ale konsekwentny. Boston miewa mecze po których kibicie nie widzą ich nawet w Playoffs, ale to jeden z elementów procesu przez który przechodzi ta drużyna. Następnego dnia C’s jadą do Charlotte lub Detroit i wyglądają jak czołowy team Wschodu. Brad Stevens konsekwentnie, małymi kroczkami rozwija swój zespół. Wystarczy włączyć któreś z pierwszych spotkań w sezonie, by zobaczyć jaką drogę przeszli ci chłopcy. Dziś znajdują się w zupełnie innym miejscu.
0 notes
bigmoneyball · 8 years
Text
Celtics chcieli pobić mistrzów. Dwie dogrywki w meczu z Warriors.
Oczami wyobraźni widziałem bilans 23-1. Wyobrażałem sobie jak Jae Crowder biegnie cost to coast jak rasowy quarterback, celebrując zwycięstwo w ostatnich sekundach. Avery Bradley zostałby okrzyknięty najlepszym stoperem Stepha Curry’ego a Kelly Olynyk drugim wysokim po Draymondzie Greenie z najbardziej nietypowym skillsetem na planecie. Oni prawie to zrobili, zabrakło naprawdę niewiele. Celtics znów są sexy.
To był pierwszy mecz w erze post-KG, który dostarczył mi tak intensywnych emocji. Właściwie to był pierwszy od lat mecz, w  którym Celtics grali o stawkę. Nie liczę szybkiego 0-4 z Cleveland w ostatnich Playoffach, gdyż w tamtej serii Boston nie był nawet blisko by wygrać cokolwiek. Kilka miesięcy później, ten sam zespół był o krok od pokonania mistrzów NBA, mających najlepszy start w historii tej gry.
W pierwszej kwarcie Avery Bradley miał mały pojedynek ze Stephenem Curry’m. Był gorący na dystansie. Trafił trzy razy zza łuku, dołożył do tego jeszcze dwa pullup jumpery i jeden layup. Był znakomity. Wprawdzie w dalszej części spotkania obrońca Texas Longhorns nieco ucichł w ataku ale przez cały czas intensywnie pracował w obronie i wykonywał świetną pracę na złotym dziecku z Golden State. Curry i tak zdobył 38 punktów, ale miał aż 8 strat. Bradley opuścił parkiet z 6 faulami zatrzymując swojego rywala na skuteczności 9/27. Miał bardzo dobry performance tego wieczoru, ale także na przestrzeni całego sezonu widać duży postęp w jego grze. Nie jest już tylko elitarnym obrońcą na piłce ale również groźnym strzelcem, który nie boi się wchodzić w pojedynki z najlepszymi tej ligi. Jego problemem bywa systematyczność. Przy dużym zaangażowaniu w defensywę, nie był w stanie utrzymać odpowiedniej intensywności w ataku przez całe spotkanie z Warriors. Mecz zakończył z 19 punktami oddając 19 rzutów.
Te spotkanie miało 20-minutowy crunch time. Celtics wymusili na rywalach aż 18 strat ale zdecydowanie przegrali zbiórki 51-67. Mimo to, tylko w dwóch momentach wyglądali słabiej niż mistrzowie NBA. W ostatnich sekundach czwartej kwarty oraz na koniec pierwszej dogrywki Celtom zabrakło go to guy’a. Isaiah Thomas nie poradził sobie w tej roli, dwukrotnie pudłując i rozgrywając akcje bez pomysłu. Mecz zakończył z 18 punktami rozdając 10 asyst. Zabrakło jednak zimnej krwi, piłka meczowa była w jego rękach.
James Young po raz pierwszy wyglądał jak profesjonalny gracz koszykówki. Trafił ważną trójkę w drugiej kwarcie i wreszcie pokazał, że w legendach o jego rzucie, które krążą po irlandzkich barach ok. 4 w nocy, być może jest ziarno prawdy. Dziwnie zachowuje się w obronie odskakując od bardziej agresywnych rywali i nie wykorzystuje swojego zasięgu ramion. Przed Youngiem jeszcze dużo pracy, ale być może wyrośnie na gracza na poziomie NBA.
Przy słabszej dyspozycji Johnsona i gorszej strzelecko nocy Sullingera, najlepszym wysokim Celtics był Kelly Olynyk, który swoim rzutem siał postrach w szeregach Golden State. Zdobył 28 punktów przy skuteczności 11/21, trzy razy trafił zza łuku i dzięki szczególnym jak na swój wzrost umiejętnościom był jak to mówią amerykanie “matchup nightmare” dla wysokich rywali. Warriors mieli jednak swoją odpowiedź. W ich drużynie gra inny bardzo niekonwencjonalny zawodnik, którego Jerry West stawia w gronie top 10 graczy tej ligi. Draymond Green to Lamar Odom w wersji 3.0. Czwórka, która może bronić wszystkie pozycje i której ręce w obronie pracują jak u Kevina Garnetta. W spotkaniu z Celtics miał 5 przechwytów i bronił na piłce lepiej niż połowa obwodowych w NBA. Jest ogromnym factorem Golden State wartym każdego dolara w swoim kontrakcie.
Celtics byli o krok od zwycięstwa. Brad Stevens nie bez powodu był dumny ze swoich chłopców. Jego podopieczni w ciągu czterech kwart i dwóch dogrywek tak wymęczyli mistrzów, że ci następnego wieczoru przegrali w Milwaukee i to Bucks zapisali się w historii. W tej porażce nie bez znaczenia było tempo i intensywność poprzedniej nocy, którą Warriors z pewnością czuli w swoich ciałach. Dzisiejsi C’s nie odpuszczają. Ta drużyna po raz pierwszy od trzech lat skupia się tylko na zwycięstwie i na kolejnym rywalu. W swoim back-to-back’u pokonali Hornets. Pewien silny skrzydłowy swego czasu powiedział: "anything is possible”, mam wrażenie, że dzieciaki Stevensa zapamiętali sobie ten tekst.
Golden State Warriors @ Boston Celtics 124:119 (11.12.2015)
0 notes